Reklama

Polska serwisem stoi. Siatkarze pokonali Brazylię

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

22 czerwca 2022, 19:05 • 5 min czytania 18 komentarzy

W pierwszym turnieju tegorocznej Ligi Narodów – w Ottawie – Nikola Grbić korzystał w dużej mierze z graczy w teorii rezerwowych. Do Kanady nie polecieli bowiem między innymi zawodnicy ZAKSY, którzy odpoczywali po długim sezonie, czy też siatkarze tacy jak Paweł Zatorski i Bartosz Kurek. W Bułgarii już jednak znaleźli się wszyscy. Efekt? Dziś nasi zawodnicy poradzili sobie z Brazylią wygrywając 3:1 (25:16, 22:25, 25:16, 25:22).

Polska serwisem stoi. Siatkarze pokonali Brazylię

To już nie ta Brazylia

Wiadomo, jak kojarzą się w siatkówce nasi dzisiejsi rywale – potęga. W pierwszych kilkunastu latach XX wieku to oni rządzili w tym sporcie. Trzy razy z rzędu (2002-2010) byli mistrzami świata, potem meldowali się też w kolejnych dwóch finałach, ale tam już przegrywali z Polską. Czterokrotnie Brazylijczycy grali też w finale igrzysk olimpijskich, wygrywali w 2004 i 2016 roku. Liga Światowa? Osiem zwycięstw, pięć razy drudzy. W Lidze Narodów też już zdążyli triumfować – w poprzednim sezonie, pokonując Polaków w decydującym meczu.

Orlen baner

Tyle że teraz to już nie te sama ekipa. Dowodzeni przez Renana Dal Zotto siatkarze w tegorocznej LN przegrali już dwa mecze, w tym… z Chinami. I to 0:3. O ich gorszej postawie wiele się mówi, co nie zmienia jednak faktu, że w ostatnich latach – po MŚ 2018 – przegrywaliśmy z nimi regularnie. A poza tym to wciąż drużyna napakowana gwiazdami, takimi jak Ricardo Lucarelli czy Joandry Leal. Trzeba się ich obawiać mimo słabszych rezultatów. Zresztą warto się zastanowić skąd one się biorą. Gdy wczoraj pytaliśmy o to Ireneusza Kłosa, 337-krotnego reprezentanta Polski, odpowiedział tak:

Reklama

– Wydaje mi się, że Brazylijczycy popełnili błąd, bo za późno przeszli wymianę pokoleniową, dokonali zmian w swoim zespole. Do tej pory grali głównie żelazną siódemką, ósemką. A młodsi nie byli dopuszczani do pierwszego składu, trudno było im się przedrzeć. I teraz trochę widać tego konsekwencję. Nie mają tego co my, że mogą wystawić dwie równorzędne szóstki i wygrywać. Teoretycznie jesteśmy w lepszej sytuacji niż Brazylia, ale wszystko zweryfikuje boisko.

No właśnie, boisko. Bo wiadomo było, że Brazylijczycy poślą na Polskę najprawdopodobniej wszystko, co mają najlepszego. Ale i my – w przeciwieństwie do turnieju w Ottawie – tak właśnie zrobiliśmy. I wyszło, że, przynajmniej w tym momencie, jesteśmy lepsi.

Poserwowane

Właściwie już kilka pierwszych piłek powiedziało nam – nawet jeśli wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy – jak będzie wyglądać to spotkanie. Polacy zdobyli pięć punktów z rzędu, a Mateusz Bieniek posłał od razu dwa asy. I to ustawiło całą partię, bo Brazylijczycy nie byli w stanie się do nas zbliżyć. A że po drodze doszły kolejne trzy asy (jeden Bieńka, dwa Kamila Semeniuka), to jeszcze im odskoczyliśmy. Zresztą dobrze funkcjonował też polski blok, a i gra w kontrze nam się wyraźnie układała.

Pisząc krótko: byliśmy zdecydowanie lepsi. I zasłużenie wygraliśmy 25:16.

Oczywistym wydawało się, że takiej dyspozycji nie utrzymamy przez całe spotkanie. Liczyliśmy jednak, że i w drugim secie rywali ogramy. Tymczasem to oni weszli na wyższy poziom. Fantastycznie grał przede wszystkim Alan, którego ataków nasi zawodnicy nie potrafili zatrzymać. A gdy ze skutecznymi zagraniami dołączył do niego Leal, to wyraźnie było widać, że mieliśmy problem. Canarinhos odskoczyli nam nawet na pięć punktów. Polacy jeszcze starali się odrobić straty, zbliżyli się nawet na jeden punkt (19:20), ale tak jak przez całą partię, tak i w końcówce znakomicie zagrał Alan. I to Brazylijczycy wygrali.

Reklama

I znów – zakładany scenariusz się nie sprawdził. Gdy spodziewaliśmy się wyrównanego trzeciego seta, to wszystko potoczyło się inaczej. I dobrze, bo jak w pierwszej partii – to Polacy byli lepsi. Na początku seta wyróżniał się zwłaszcza Olek Śliwka, który – zresztą podobnie jak Semeniuk – znakomicie współpracował z występującym dziś na pozycji rozgrywającego Marcinem Januszem. A zwracaliśmy na to uwagę tym bardziej, że to Janusz ma być nową “jedynką” na naszym rozegraniu. Wiadomo, ze Śliwką i Semeniukiem zna się z klubu, trochę gorzej było na razie z jego zrozumieniem z Bartoszem Kurkiem, ale to i tak był naprawdę solidny występ Marcina. Podobnie jak i całej kadry, która trzeciego seta wygrała jak pierwszego – do 16.

Czwarty miał za to dwa oblicza. W tym pierwszym to Polacy rozbijali Brazylię. Bieniek wciąż znakomicie serwował (łącznie siedem asów), swoje robił Semeniuk, a przewaga naszej kadry szybko wzrosła nawet do dziesięciu punktów (18:8). Grbić z tego skorzystał i dał zagrać kilku rezerwowym – choćby Łukaszowi Kaczmarkowi – ale nagle wszystko zaczęło się zmieniać. I to drugie oblicze tego seta. Bo gdy na zagrywkę u naszych rywali wszedł Leal, to Brazylijczycy zdobyli siedem punktów z rzędu i zrobiło się 18:15, a potem nawet 20:18. Polacy utrzymali jednak nerwy na wodzy i wygrali 25:22. A całe spotkanie 3:1.

Gdzie szukać przyczyn wygranej? Przede wszystkim w serwisie. Zagrywką zdobyliśmy o 12 punktów (13:1) od rywali! Lepiej radziliśmy sobie też w bloku (7:5), dodatkowo Brazylia oddała nam o cztery punkty więcej własnymi błędami. To zresztą też ważne, bo minimalizowanie liczby tych ostatnich jest istotne. Zwłaszcza w meczu z rywalami z najwyższej półki.

Co teraz?

W Bułgarii Polacy zagrają jeszcze trzy mecze – z Kanadą (już jutro o 12:30), Australią i USA. Bardzo ciekawy powinien być zwłaszcza ten ostatni, bo Amerykanie są niesamowicie napędzeni – pierwszy turniej tegorocznej Ligi Narodów zakończyli bez porażki i tylko z Japończykami (wygrana 3:2) mieli większe problemy. Dziś za to zagrają z Serbią i ten mecz wiele powie nam o dyspozycji, w jakiej zjawili się w Europie. A więc i o tym, jak groźni będą w starciu z nami.

Polacy za to najbardziej czekają zapewne nie na trzy kolejne mecze, a na następny z turniejów Ligi Narodów – wtedy przyjadą do ojczyzny i zagrają z Holandią, Słowenią, Iranem i Chinami. W teorii – patrząc na dotychczasowe wyniki – powinni po tym wszystkim zapewnić sobie bez większego trudu awans do fazy play-off. I na to właśnie liczymy.
Polska – Brazylia 3:1 (25:16, 22:25, 25:16, 25:22)
Fot. Newspix
Czytaj też: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Inne sporty

Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi
Polecane

Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Kacper Marciniak
0
Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Komentarze

18 komentarzy

Loading...