– Nie możemy się zgodzić na obecną ofertę Lecha. Gdybyśmy się zgodzili, to chyba sam Damian by się na nas lekko obraził, że go nie doceniamy. Ta oferta jest po prostu za niska – mówi Bogdan Wilk, dyrektor sportowy Piasta Gliwice. Rozmawiamy między innymi o potencjalnym transferze Kądziora, innych ruchach gliwiczan na rynku, poprzednim i kolejnym sezonie, czy stanie boiska w Gliwicach. Zapraszamy.
Łatwa zagadka – co pana zdaniem łączy letnie okienka Piasta od trzech lat?
Jestem dyrektorem od czterech, ale nie wiem.
Za każdym razem odchodził najlepszy piłkarz: Valencia, Felix, Świerczok. Czy odejdzie też Kądzior?
Tak było, natomiast to jest zasługa klubu, że tacy zawodnicy trafiali do Piasta. Potem byli dobrze prowadzeni przez sztab szkoleniowy, stawali się czołowymi postaciami Ekstraklasy, a taka jest kolej rzeczy, że musimy się liczyć z odejściami. Jeśli są dobre pieniądze, trzeba je przyjąć. Nie jesteśmy tuzami finansowymi. Kontrakt z Damianem jest ważny jeszcze dwa lata, ale zobaczymy, jak będzie.
Na jakim etapie są negocjacje?
Na bardzo podstawowym. Dostaliśmy ofertę, odpowiedzieliśmy i na razie koniec.
Z tego, co pisał Sebastian Staszewski, oczekujecie z Kądziora przeszło milion euro.
Nie będę mówił dokładnie, bo to jest tajemnica klubu, ale powiem tak: nie możemy się zgodzić na obecną ofertę Lecha. Gdybyśmy się zgodzili, to chyba sam Damian by się na nas lekko obraził, że go nie doceniamy. Ta oferta jest po prostu za niska.
Pan widzi po Damianie, że chce odejść?
Nie. Rozmawiałem z nim. Stwierdził, że dostosuje się do każdej decyzji Piasta. Jest w Gliwicach szczęśliwy, szanowany i doceniony.
Bo też, nawiązując do transferów najlepszych piłkarzy, było widać, że po nich jesienią Piast miał problem z wynikami. Wiosny były lepsze.
Nie zawsze tak było, bo jak zdobyliśmy mistrzostwo Polski, to od początku graliśmy bardzo dobrze. Dopiero później, kiedy zaczęliśmy grać w europejskich pucharach, zaczęły się nawarstwiać mecze i pojawiał się problem. Ale to nie tylko nasz kłopot, wystarczy spojrzeć na inne kluby. Dlatego nie mówiłbym, że to przez transfery, tylko przez sporą liczbę meczów – Europa, Ekstraklasa i Puchar Polski.
To w sumie po co polskie kluby walczą o udział w pucharach przez cały rok, jak potem jest problem?
Nie, one nie są same w sobie problemem, trzeba zbierać doświadczenie i zacząć sobie z tym radzić. Jeśli znowu wejdziemy do Europy, to jesteśmy o te doświadczenia mocniejsi i teraz już wiemy, jak do nich podejść. Zresztą, jak zajęliśmy trzecie miejsce i łączyliśmy te mecze, to początek nie był taki zły. Trzymaliśmy się środka tabeli, a szósta lokata w kolejnym sezonie przyszła dopiero po porażce w ostatniej kolejce.
I jakie wnioski pan wyciągnął po tych przygodach?
Kadra musi być szersza. Trzeba mieć dwóch-trzech zawodników więcej, niż gdy się nie gra w pucharach. Choćby to. Poza tym trenerzy są bardziej doświadczeni o kwestie przygotowania mikrocyklów treningowych.
Martin Konczkowski zostałby w Piaście, gdyby nie puchary?
To nie miało wpływu. Po prostu nie dogadaliśmy się w kwestii wysokości jego kontraktu.
To było nieco dziwne, że zamienił klub walczący w tamtym sezonie o puchary na klub, który grał o utrzymanie.
Jak mówię – kwestia wysokości kontraktu. Mamy swoje granice. Jesteśmy stabilnym klubem, za co jesteśmy cenieni i szanowani.
Na jakie pozycje szukacie w tym okienku wzmocnień?
W 95% kadra jest zamknięta. Na każdej pozycji mamy dwóch zawodników. Na lewej są Katranis i Holubek, w środku Czerwiński, Mosór, Huk, Reiner, Munoz, który wrócił po kontuzji i trenuje już na sto procent. Wrócił Wojtek Kamiński z wypożyczenia, gdzie się ograł i nabrał doświadczenia. W środku pola: Hateley, Tomasiewicz, Kaput, Chrapek. Tylko rywalizować i walczyć o miejsce, każdy z nich potrafi grać, wzmocniliśmy się Grześkiem, którego oceniamy bardzo wysoko – już pokazuje jakość w treningach. Dalej Wilczek, Toril, Sapinen, Kądzior, Ameyaw, Vida. Na każdej pozycji jest więc rywalizacja. Z prawą stroną musimy sobie poradzić, ale na ten moment są Pyrka, Ameyaw i Mokwa. W ostatniej kolejce grał w pierwszej połowie Pyrka, w drugiej Ameyaw. Oczywiście będziemy próbować sprowadzić innego wartościowego piłkarza na tę pozycję.
Parę tych perełek macie – jak Ariel Mosór. Były już za niego oferty, bo teraz łatwo wyjechać z Polski?
Bardzo nas cieszy jego rozwój. Myśleliśmy, że ten początkowy czas będzie jedynie wprowadzeniem, kiedy dostanie parę minut, a on mocno wszedł do składu. Kontuzji doznał Jakub Czerwiński, zmienił go właśnie Ariel i pierwszego składu nie odpuszczał. Kuba doszedł do siebie, później uraz złapał Tomas Huk i Ariel cały czas był w składzie. Potwierdza swój talent – gra w reprezentacji młodzieżowej, gdzie jest jednym z najmłodszych. Co do ofert: było zainteresowanie, parę telefonów, ale bez konkretnych propozycji. Niemniej jesteśmy zdania razem z tatą Ariela, że potrzebna jest mu stabilizacja. Chodzi o dobro zawodnika i klubu. Niech się rozwija, niech będzie ligowcem pełną gębą i wtedy możemy pomyśleć o czymś dalej. W tym sezonie nie mamy zamiaru go sprzedawać, tak samo jak i innych młodych, utalentowanych chłopaków. Miejsce w tabeli i wynik sportowy jest dla nas najważniejszy, a oni w tym pomogą.
Co natomiast z Frantiskiem Plachem? Były rozmowy z Lechem Poznań?
Nie. Nic do nas nie doszło, żadna oferta. Wie pan, telefony i zapytania to co innego, ja też mogę do pana zadzwonić i o coś spytać. Zawsze mówię: dobrze, jesteśmy otwarci, ale czekamy na ofertę. W przypadku Placha nie było oferty ani z Lecha, ani z żadnego innego klubu.
Czekacie jeszcze na dojście do formy Sappinena?
Na pewno. Miał chłopak pecha, złapał brzydką kontuzję, teraz trenuje w masce. Graliśmy na Kuźni Ustroń, grał w tej masce, dobrze się prezentował i strzelił gola. Jestem przekonany, że potrafi grać w piłkę, bo to pokazuje na treningach. Różnie to bywa – jeden potrzebuje tygodnia, dwóch i jest wkomponowany, niektórzy potrzebują jednak nieco więcej czasu.
Z nim jest problem taki, że poza Estonią się nie przebijał i nie strzelał bramek.
Myśmy go nie brali na podstawie meczów ligi estońskiej, bo to byłoby nierozsądne, ale na podstawie meczów w reprezentacji i spotkań w europejskich pucharach. Przypominam, że jego drużyna grała najpierw w eliminacjach do Ligi Mistrzów, potem Ligi Europy, a na końcu w grupie Ligi Konferencji. On przez ten czas strzelił jedenaście bramek i to nie byle jakim zespołom. Z kolei w kadrze asystował z Belgią, trafiał z Czechami czy Finlandią.
Idąc dalej, teraz często wraca temat przepisu o młodzieżowcu. Piast nie jest jego zwolennikiem.
Czy ja, czy trener, zawsze mówimy, że jesteśmy raczej przeciwni. Nie dramatyzujemy, ale przedstawiamy swoje zdanie. Tego przepisu mogłoby nie być. Jak robiliśmy mistrzostwo Polski, to w pierwszym składzie występował Patryk Dziczek, zagrał 90% meczów od początku do końca. Wtedy tego przepisu nie było. Prezentował się jednak tak, że zasługiwał na grę. A teraz, gdyby nie było przepisu, to Mosór też by grał. Tak samo Pyrka i Ameyaw. Albo Kirejczyk, jeśli nie miałby kontuzji, bo już pokazywał w treningu jakość. Bardzo ciekawy napastnik. I nie potrzebujemy do tego przepisu. Jesteśmy zabezpieczeni, niemniej stawialibyśmy na młodzież, nawet gdyby nikt nam nie kazał.
A ta nowa droga przepisu? To znaczy wypełnienie odpowiedniej liczby minut?
To chyba nie jest lepszy kierunek. Boję się, że w ostatnich kolejkach ktoś będzie coś liczył, bo mu brakuje minut i ktoś musi zagrać. To jest skomplikowane, po co to? Tyle mamy już komplikacji w futbolu, że naprawdę nie potrzebujemy kolejnych. Pamiętamy przykład Zagłębia Sosnowiec…
To może wypaczyć koniec sezonu. Dwóch o coś gra, trzeci nie, ale brakuje mu minut, to wystawia na taki mecz jedenastu młodzieżowców.
Dokładnie. Zgodzę się z trenerem Fornalikiem – my chcemy mieć młodych Polaków. To jest logiczne. Ale nie na siłę. Jak ktoś jest lepszy i ma 30 lat, to będzie grał. Ale jak młody ze starszym dochodzą już do równego poziomu, to pewnie postawimy na młodszego, tyle że on musi wykorzystać szansę. Tutaj mamy jednak czasem sytuacje, że ktoś gra, gdyż musi. A obciążenia dla tych chłopaków, by grać co tydzień po 90 minut, to duża sprawa. Różnie organizmy reagują.
Zresztą – co chwilę coś zmieniamy, jeśli chodzi o format rozgrywek.
Wiele razy mówiłem o stabilizacji, ale to jest siła Piasta. Myślę, że całej piłki byłaby większa, gdybyśmy mieli więcej tej stabilizacji. Wystarczy spojrzeć na trenerów – tylko trzech, którzy zaczynali sezon 21/22, zacznie rozgrywki 22/23 w tych samych klubach. Trudno tu mówić o stabilizacji. Choć oczywiście są różne przypadki, jak na przykład historia Lecha i trenera Skorży.
Można jeszcze doliczyć Pogoń, zmiana szkoleniowca po kilku latach to też stabilizacja.
Tak, ale wciąż mówimy o małej liczbie. Praca trenera to proces.
Piast potrafił przetrzymać swoje kryzysy z jednym szkoleniowcem.
Zawsze trzeba zdiagnozować, dlaczego jest gorzej i nie należy szaleć.
A czy będzie stabilizacja w Piaście, jeśli chodzi o stan boiska?
Teraz byłby pan nim zauroczony!
Latem to zawsze jest fajnie i sympatycznie.
To prawda, cóż mogę powiedzieć… Pracownicy robią, co mogą. Wrócę do tego tematu. Wtedy stało się tak, że pierwszy mecz w lutym graliśmy z Pogonią. Był śnieg, ulewy, straszna pogoda. Później trzy dni później graliśmy zaległy mecz Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze. Ta murawa się tak zniszczyła, że nie potrafiliśmy jej doprowadzić do dobrego stanu. Przyznaję to. Widziałem jednak po pracownikach, że dawali z siebie wszystko. Nie obronię jednak tego, że przez kilka kolejek wyglądało to źle.
Sami zrobiliście sobie pod górkę – chcecie grać piłką i lepiej to wyglądało na wyjazdach.
A nie wiem, wygrywaliśmy na wyjeździe, a niektóre boiska wyjazdowe też wyglądały źle.
Macie konkretny cel postawiony przed kolejnym sezonem, jeśli chodzi o wynik? Czy zadowoli was bardzo dobra passa utrzymywania się w czołówce?
Na pewno chcemy dalej tej czołówki, ale konkretnego miejsca nie ma. Jak zajmowaliśmy trzecie miejsce czy zdobywaliśmy mistrzostwo, to wcześniej też tego nie zakładaliśmy. Łatwiej było przy podziale na grupy. W tym sensie, że każdy zakładał – robimy górną ósemkę, a potem zobaczymy, co będzie. Teraz to ósme miejsce musi być, ale na pewno chcemy czegoś więcej. Runda wiosenna pokazała, że w tym składzie jesteśmy w stanie osiągnąć naprawdę dużo. Dlatego nie zmieniamy go zbytnio w okienku transferowym. Chcemy te wyniki z wiosny pociągnąć w kolejnym sezonie. Myślę, że nam się to uda.
WIĘCEJ O PIAŚCIE GLIWICE:
- Gerard Badia: Moje serce na zawsze pozostanie w Gliwicach [WYWIAD]
- Ariel Mosór: Wpadłem w mentalny dołek. W Piaście odzyskałem pewność siebie [WYWIAD]
Fot. Newspix