Naprawdę wiele musiałoby się wydarzyć w Paryżu, by Mauricio Pochettino utrzymał się na stanowisku menedżera Paris Saint-Germain. W klubie zdecydowano się zrobić konkretne porządki, a jedną z konsekwencji takiego stanu rzeczy ma być odejście argentyńskiego szkoleniowca. Na rynku będzie więc dostępny fachowiec z najwyższej półki. Problem jest tylko taki, że będzie mógł się on poczuć jak pierwszy przegrany w weselnej zabawie w gorące krzesła. Wszyscy zajęli swoje miejsca, a on został poza obiegiem.
Paryski zawód nie przekreśla kariery
W kwestii odejścia Pochettino z Paryża zgodni są tak naprawdę wszyscy najlepiej poinformowani dziennikarze i wszystkie największe serwisy sportowe. Nikt nie wyrywa się, by zaprzeczyć tym doniesieniom i pójść pod prąd, czyli napisać, że jednak zostanie na stanowisku. Paryżanie co prawda wygrali w poprzednim sezonie rozgrywki ligowe, ale te są dla nich oczywistym obowiązkiem. Prawdziwym celem jest rzecz jasna Liga Mistrzów, a w tej nie udało się przejść nawet 1/8 finału. Mało tego, zespół odpadł też dość szybko w Pucharze Francji. Nic dziwnego, że zdecydowano się na zmiany.
Te mają zacząć się od najwyższych szczebli, począwszy od zmiany na stanowisku dyrektora sportowego. W tej sprawie również nie było jeszcze oficjalnego komunikatu, ale niemal przesądzone jest już odejście Leonardo. Na jego miejsce przyjdzie Luis Campos, który wcześniej współpracował z Monaco i Lille. To on ma też odpowiadać za zatrudnienie nowego szkoleniowca, do którego roli jest przymierzany Christophe Galtier, który w sezonie 2020/21 wygrał Ligue 1 pracując w Lille.
Klub ze stolicy Francji jest jednak specyficznym miejscem pracy i pożegnanie się z pracą akurat w tym konkretnym miejscu niekoniecznie wychodzi kolejnym menedżerom za złe. Wielu śmiałków próbowało już podjąć się zadania wygrania z Paris Saint-Germain Ligi Mistrzów w erze Katarczyków. Kolejne zakupy szejków spowodowały, że mówimy o prawdopodobnie najmocniejszej personalnie kadrze w historii piłki nożnej, a kolejni świetni fachowcy odbijają się od tego miejsca jak od ściany. W szatni pełnej tak mocnych charakterów ciężko zaprowadzić po prostu swój porządek.
Dla Pochettino zwolnienie z klubu na pewno nie jest więc wyrokiem, który zmienia bieg jego menedżerskiej kariery. Przed nim podobne historie przeżywali przecież Thomas Tuchel czy Carlo Ancelotti. Ten pierwszy kilka miesięcy po odejściu z Parc des Princes wygrał z Chelsea Ligę Mistrzów, ten drugi triumfował w tych rozgrywkach rok po opuszczeniu stolicy Francji. Unai Emery potrafił za to awansować do finału Ligi Europy z Arsenalem i osiągnąć półfinał Ligi Mistrzów z Villarreal. Wszystko to przecież wybitni specjaliści, a żaden z nich nie poradził sobie z szatnią pełnią gwiazd. Sukcesy odnosili jedynie przed i po okresie swojej pracy w Paryżu.
KOLEJNA KLĘSKA DO KOLEJKI. PARIS SAINT-GERMAIN I LIGA MISTRZÓW – NIEDOBRANA PARA
Na koncie Argentyńczyka może i brakuje trofeów, ale jego wcześniejsza praca była naznaczona nie jednym mniejszym sukcesem. Budował swoją pozycję w Espanyolu, udźwignął ciężar Premier League w Southampton, a następnie ugruntował swoją pozycję na najwyższej półce w tym zawodzie podczas pracy w Tottenhamie. Stworzył po swojemu drużynę, z którą potrafił awansować do finału Ligi Mistrzów. A to sprawia, że pozostaje w tym momencie atrakcyjną opcją na rynku.
Szykują się dłuższe wakacje
Okoliczności jednak wybitnie nie sprzyjają Argentyńczykowi, bo tak naprawdę wszystkie miejsca w klubach z największymi aspiracjami są po prostu pozajmowane. A to wcale nie jest taka częsta sytuacja, bo przecież w tym świecie wszystko zmienia się nawet nie z miesiąca na miesiąc, a z tygodnia na tydzień.
Pochettino najbardziej może żałować sagi związanej z Manchesterem United. Los próbuje złączyć go z tym klubem od dobrych kilku lat, a za każdym razem coś idzie nie tak. Czerwone Diabły niemal od dekady próbują znaleźć godnego następce Sir Alexa Fergusona. Kogoś, kto znowu wprowadzi ich na szczyt w Anglii, a nawet w całej Europie. Nazwisko Pochettino pojawia się przy kolejnych zmianach menedżerów na Old Trafford, ale nigdy nie był on o krok od przejęcia klubu. Kilka lat temu w sprawie zatrudnienia rozmawiał z nim nawet sam słynny szkocki menedżer. W ostatnim czasie jego nazwisko było przywoływane po każdej porażce Manchesteru pod wodzą Ole Gunnara Solskjaera. Działacze zdecydowali się jednak na inne wybory.
Najbliżej objęcia tej posady Pochettino był kilka tygodni temu, gdy w czerwonej części Manchesteru zastanawiano się pomiędzy nim a Erikiem ten Hagiem. Ostatecznie zdecydowano się na Holendra, a duży wpływ na tę decyzję miała aktualna praca Argentyńczyka w Paris Saint-Germain. To właśnie jego osobę miał popierać Ferguson, ale jeżeli Czerwone Diabły chciałyby go wtedy zatrudnić musiałyby zapłacić duże pieniądze mistrzom Francji. Ci z kolei zwlekali ze zwolnieniem swojego menedżera, licząc, że angielski klub faktycznie go wykupi i tym samym oni sami unikną niepotrzebnych kosztów. Ostatecznie na Old Trafford po prostu sięgnęli po ten Haga, co prawdopodobnie zamyka Pochettino drogę do fotela menedżera w Manchesterze na najbliższe sezony.
To jednak nie jedyny klub, który był w ostatnim czasie zainteresowany ściągnięciem go do siebie. Jeszcze po pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów między Paryżanami a Realem Madryt, w którym ci pierwsi wygrali 1:0, mówiło się o możliwym zwolnieniu z ekipy Królewskich Carlo Ancelottiego. Wiemy jednak jak potoczyła się historia, a jest ona najlepszym dowodem na dynamikę zmian w wielkiej piłce. Real najpierw zdobył mistrzostwo Hiszpanii, a następnie w cuglach zwyciężył w Lidze Mistrzów. Przy takim scenariuszu nie ma mowy o pozbywaniu się Carletto, a Pochettino nie ma co liczyć na szybki angaż w Madrycie.
A tych najbardziej pożądanych przez menedżerów klubów nie ma przecież tak wiele. Paryż odpada, Madryt zajęty, o Liverpoolu i błękitnej części Manchesteru nie ma co marzyć, a na Old Trafford nowy menedżer dopiero zaczyna budowę zespołu na swoją modłę. Teoretycznie można poczekać na posadę w Chelsea, ale nikt nie powiedział, że Thomas Tuchel na pewno niebawem się z nią pożegna. Niezbyt klarowna sytuacja panuje za to w Bayernie i Juventusie, ale też nie oznacza to, że kluby te na pewną chcą zmiany na tym stanowisku. Poza tym sam Pochettino zaznaczał, że najbardziej interesuje go praca w Premier League i La Liga. Wychodzi więc na to, że jeżeli jest zainteresowany natychmiastowym objęciem nowego zespołu, musiałby zdecydować się na taki z nieco niższej półki.
Tylko czy nie lepiej poczekać?
Niekoniecznie jednak musi być takim zainteresowany, bo po wejściu na poziom Paris Saint-Germain Argentyńczyk zapewne będzie chciał się na nim utrzymać. Zwłaszcza, że sam przecież najlepiej wie, jak duże zainteresowanie budzi na rynku. Ewentualne objęcie zespołu, który nie bije się o najważniejsze trofea, może mu w tym momencie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Nie ma przecież zbyt wiele do udowodnienia. Po tym jak skrupulatnie budował Tottenham, który doprowadził do najważniejszego meczu w europejskiej piłce, wszyscy poznali się już na jego umiejętnościach.
Zresztą nawet patrząc na kluby z tej nieco niższej półki, należy wziąć pod uwagę, że Pochettino jest bardzo lojalny i nie zamierza pracować dla klubów, które mają nie po drodze z jego wcześniejszymi pracodawcami. – Wiem, że w piłce nożnej trudno zachować wartości, być lojalnym, myśleć emocjonalnie, ale dla mnie to bardzo ważne. Jestem fanem Espanyolu. Kocham Espanyol, porównajmy sobie tę sytuację do bycia w Tottenhamie. Byłoby dla mnie niemożliwym, żeby pewnego razu pracować w Arsenalu – mówił w 2017 roku w kontekście ewentualnej pracy w Barcelonie. Mimo że zarówno w Barcelonie, jak i Arsenalu, panuje stabilna sytuacja związana z menedżerami, to oba kluby wykreślamy z listy ewentualnych kolejnych miejsc pracy Argentyńczyka właśnie po jego słowach.
Jednym z klubów, z którym łączą go angielskie i hiszpańskie media, jest Athletic Bilbao. W Kraju Basków już niedługo okaże się, kto zostanie kolejnym prezydentem klubu. Jeden z kandydatów, Ricardo Barkala, chciałby zatrudnić na pozycji dyrektora sportowego Ramona Planesa. Ten współpracował z Pochettino w Tottenhamie i Espanyolu, więc miałby przekonać go do przyjścia do Athleticu. Takie informację przekazują dziennikarze Daily Mail. Można się jednak zastanawiać, czy to na pewno atrakcyjny kierunek dla Argentyńczyka, który w dodatku nie mógłby w pełni korzystać z okienka transferowego. W Bilbao mogą przecież grać jedynie Baskowie.
Po nadchodzącym wielkimi krokami zwolnieniu z Paris Saint-Germain Pochettino czeka więc prawdopodobnie przerwa. Taka sama, jaką miał po stracie pracy w Tottenhamie. Wtedy na angaż czekał ponad rok. Bukmacherzy już zaczynają spekulować, jakie będzie jego następne miejsce pracy. Najmniej można zarobić na postawieniu na Real lub Tottenham, ale takie wybory sugerują minimum kilka miesięcy przerwy od pracy. Mało kto spodziewa się przecież odejść Ancelottiego lub Antonio Conte.
JAK DŁUGO ANTONIO CONTE WYTRZYMA W TOTTENHAMIE?
Bardzo mało prawdopodobnym scenariuszem pozostaje też objęcie przez niego reprezentacji. Kilka dni temu pojawiły się plotki o ewentualnym objęciu przez niego kadry Anglii, ale zdecydowanie powinno się je włożyć między bajki. Czas w jakim znajdujemy się obecnie w piłce reprezentacyjnej zdecydowanie nie sprzyja ewentualnemu zatrudnieniu. Owszem, zdarzały się przypadki, gdy dane federacje zwalniały swoich selekcjonerów na chwilę przed mundialem, ale nawet w tak mało prawdopodobnej sytuacji nikt nie zdecydowałby się na zatrudnienie przed turniejem szkoleniowca, który w swojej karierze pracował jedynie w klubach.
Być może Pochettino kiedyś obejmie jakąś kadrę, na przykład próbując zdziałać coś ze swoją narodową kadrą. Niemniej, to raczej melodia przyszłości i to zdecydowanie nie tej najbliższej. Na ten moment prawdopodobnie czeka go odpoczynek. A to sprawia, że sporo meczów reprezentacji naogląda się w telewizji. Wydaje się przecież, że do listopada zbyt wiele się nie zmieni i będzie miał czasu na oglądanie mundialu. W tym biznesie nigdy jednak nic nie wiadomo.
Czytaj więcej o menedżerach:
- Nie można kupić trofeów, ale można zatrudnić Mourinho
- Szef Ancelotti na lunchu w towarzystwie przyjaciół
- Pep Guardiola i Liga Mistrzów – klątwa trwa
Fot. Newspix