Reklama

„Dziadzia” wpadł na chwilę i napisał upragniony epilog

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 czerwca 2022, 18:48 • 5 min czytania 2 komentarze

Kończy się pewna era. Dani Alves nie będzie już piłkarzem Barcelony, mimo że wyrażał chęć do przedłużenia współpracy. Ta sprawa wśród kibiców „Dumy Katalonii” wywołała niemałe poruszenie, część z nich krytykuje decyzję klubu. Czy słusznie? Cóż, argumentów nie brakuje, choć da się odnieść wrażenie, że do głosu za bardzo dochodzi sentyment. Brazylijczykowi stuknęło 39 wiosen, a klub tej wielkości to jednak nie jest rodzinny biznes.

„Dziadzia” wpadł na chwilę i napisał upragniony epilog

Oj, ileż było szydery, kiedy Barcelona ogłaszała transfer Daniego Alvesa w 2021 roku. Pamiętacie? Dziadzia, emeryt, Barcelona domem spokojnej starości i tak dalej… Z jednej strony prześmiewcze głosy dało się zrozumieć, ale z drugiej – klub niemal za darmo dodał sobie do kadry coś ekstra. Nie z myślą o dalszej perspektywie, co było oczywiste, a awaryjnym rozwiązaniu, tu i teraz. Patrząc na sam zamysł, ten ruch zdał egzamin.

Dlaczego Barcelona nie chciała Daniego Alvesa na dłużej?

Brazylijczyk zrobił swoje na boisku, zostawił wyjątkowego ducha w szatni i jeszcze mocniej podkreślił przywiązanie do Barcelony. To się ceni, tego żaden kibic mu nigdy nie zapomni. Sęk w tym, że w pewnym momencie sentyment nie może przeważyć nad zdrowym rozsądkiem. Zapewne myślące głowy w klubie stwierdziły, że zwrot w dobrym kierunku trzeba jakoś podkreślić, a taki manewr warto potwierdzić dowodami. Kibice muszą widzieć, że nadchodzą lepsze czasy, przynajmniej odrobinę lepsze niż ostatnio. Z tej perspektywy decyzja o rozstaniu z Danim Alvesem, który nikomu raczej nie wadził, jest stosunkowo zrozumiała. To swego rodzaju sygnał, że mimo kryzysu w zespole „Dumy Katalonii”, tacy piłkarze nie mogą siedzieć nawet na ławce rezerwowych. Sygnał trochę w wymiarze politycznym, PR-owym.

Szczerze mówiąc, trudno wskazać inny sensowny powód. Pensja Daniego Alvesa to frytki, a ograniczoną już wartość sportową dałoby się wykorzystać w kilku występach, choćby we wczesnych fazach Pucharu Króla. Najwyraźniej jednak Xavi wraz z pionem sportowym doszli do wniosku, że z takimi praktykami trzeba zerwać. To byłby logiczny trop, zważywszy na doniesienia medialne w sprawie Gerarda Pique. W skrócie: nie ma miejsca na kolesiostwo, a liczy się jakość i profesjonalne podejście do piłki. Alvesowi brakuje pierwszego. Bardziej przez wiek, natomiast pozycja Pique w hierarchii szkoleniowca Barcy ma cierpieć przez niewłaściwie prowadzenie się poza boiskiem.

Z jednej strony szkoda, a z drugiej – obie strony powinny być zadowolone

Tym samym dochodzimy do spójnej wizji, wedle której Barca najprawdopodobniej nie chce być kojarzona ze starymi piłkarzami. Ot, stolica Katalonii nie ma być przechowalnią dla wciąż grających legend, jeśli te nie gwarantują określonej jakości. Owszem, zawsze można użyć argumentu pt. „dobry wpływ na młodych piłkarzy za niewielką cenę”, ale na najwyższym poziomie to nie do końca tak działa. Ba, nawet na naszym przaśnym podwórku zdarzają się sytuacje, gdy wszelkie przywiązania i czułości spadają na dalszy plan. To norma, nic nowego.

Reklama

Nie zmienia to jednak faktu, że – tak zupełnie po ludzku – szkoda Daniego Alvesa. Brazylijczyk mógł w Barcelonie pociągnąć jeszcze pół roku, być w pełnym treningu, żeby liczyć na mundial w Katarze. Ale 39-latek musi poszukać alternatywnego rozwiązania, co chyba nie powinno być trudne. Barcelona dała mu scenę, na której mógł pokazać, że na niższym poziomie wciąż miałby jeszcze coś do zaoferowania jako uzupełnienie składu. Nie można zatem mówić, że Joan Laporta i spółka zabili mu marzenia i okazali się zimnymi draniami. No nie, bez przesady. Już samo związanie się kontraktem w listopadzie 2021 roku było w pewnym stopniu ukłonem dla piłkarza ze strony klubu. Ukłonem, na którym zyskały obie strony.

Dani Alves zostawia za sobą dobre wspomnienia

17 występów, 1392 minuty. Jedna bramka i cztery asysty, a w tym pamiętny mecz z Atletico Madryt (4:2 na Camp Nou, gol z asystą i czerwona kartka). Kilka fajnych występów i serducho zostawiane na boisku. „Dziadzia” dał z siebie maksa.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że 39-latek dołożył jakąś cegiełkę do wicemistrzostwa Barcelony. Na swój sposób się obronił, obrazu własnej legendy w żadnym razie nie ubrudził. Jasne, widać było ewidentnie, że motorycznie już nie domaga, a lepsi piłkarze na skrzydle go obnażają. Ale w systemie taktycznym Xaviego dostał drugie życie na stare lata. Mógł uwypuklić swojej atuty, jednocześnie do pewnego stopnia zakrywając szereg wad. I grał chyba więcej, niż pierwotnie nawet on sam zakładał.

Ostatecznie nie było w tym układzie poszkodowanych. Wygrali wszyscy. Dani Alves nie może mieć pretensji do klubu, skoro ten i tak skorzystał z jego pomocnej dłoni. A to, że nie chciał dalej po nią sięgać, to już najpewniej wynik chłodnej kalkulacji. Niekoniecznie oznaka, że np. zastąpi go Sergi Roberto. Łatwo teraz osadzać obu panów na osi i budować kontrast. Tylko po co? Ani Alves, ani Roberto nie jest dla Barcelony opcją docelową na prawej stronie defensywy. Najwyraźniej ktoś po prostu uznał, że na kolejny rok lepszy będzie back-up w postaci 30-latka.

Dani Alves zapewne nigdy nie wystąpi już w żadnym meczu Barcelony jako zawodnik. No, chyba,że kiedyś w meczu legend. Na to jak najbardziej zasługuje. Tak jak zresztą na mocne zakończenie wyjątkowej kariery, którym niewątpliwie byłby występ na mistrzostwach świata za kilka miesięcy. Dopiero po turnieju Brazylijczyka będzie trzeba żegnać z honorami, on nie skończył swojej drogi. Opuszcza Barcelonę, ale jeszcze nie futbol.

WIĘCEJ O BARCELONIE:

Reklama

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Hiszpański dziennikarz ocenił występy Kamila Jóźwiaka. „Dlatego trafił na ławkę”

Radosław Laudański
8
Hiszpański dziennikarz ocenił występy Kamila Jóźwiaka. „Dlatego trafił na ławkę”

Komentarze

2 komentarze

Loading...