Reklama

Wszystkie drogi prowadzą na stadion | 1 dzień do finałów Turnieju

Przemysław Mamczak

Autor:Przemysław Mamczak

11 czerwca 2022, 07:53 • 30 min czytania 0 komentarzy

Tysiące ludzi, dla których ta droga zaczęła się dawno temu. Setki, dla których zakończyła się na PGE Narodowym. I dziesiątki głównych aktorów widowiska – aktorów, którzy dzień 2 maja 2019 roku wspominać będą do końca życia.

Wszystkie drogi prowadzą na stadion | 1 dzień do finałów Turnieju

***

1 kwietnia 2019

To nie prima aprillis. Niestety, na Narodowy pan nie pojedzie. – Znowu? – zapytać mógłby Edward Tasior, który trenerem jest od ponad 50 lat. Ale kilka lat temu ta sztuka mu się udała.

W 2016 roku byliśmy w Warszawie. W kategorii dziewcząt U-10 awansowaliśmy, wygraliśmy dolnośląski finał. Bardzo przyjemne wspomnienia. Nie tylko dla mnie, bo dziewczyny wspominają ten turniej do dziś. Chcę zaszczepić najmłodszym bakcyla, żeby jak najwięcej z nich pojeździło w swoim życiu po świecie. Oczywiście dziś wszystkie, które były w Warszawie, podkreślały, jak bardzo chciałyby pojechać do stolicy po raz kolejny. “Grajcie i wygrajcie” – mówiłem im. W grupie wszystkie przeciwniczki rozgromiliśmy po 8-9 do zera. W ćwierćfinale niestety odpadliśmy z Lechią Dzierżoniów. Trochę na własne życzenie, ale taki jest przecież sport. Piłka nożna to gra błędów. Popłakały, oczy przepłukały i za tydzień jedziemy do Wałbrzycha na kolejny turniej.

Reklama

W Miszkowicach żyje około 480 mieszkańców. Trener miejscowego Dragona to legenda. – Jeżeli chodzi o Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, to jestem rekordzistą na Dolnym Śląsku. Występowałem w każdej edycji na poziomie województwa. 

Po wyjeździe do Dzierżoniowa jego podopiecznym pozostało jednak przepłukać oczy.

– Na początku trochę się stresowałem, ale jak strzeliliśmy pierwszego gola, wszystko przeszło – mówi żargonem z telewizyjnych wywiadów młody zawodnik w niebieskim dresie z napisem Karkonosze. Chłopak z Jeleniej Góry swoimi emocjami po debiucie dzielił się z mamą.

Wśród chłopców U-12 nie było jednak rady na SP 45 z Wrocławia. Szkoła, w której skoszarowani są zawodnicy Śląska przyjechała jak po swoje. – Grupa jest na tyle zdolna, że nie spodziewaliśmy się tu większego oporu. Największym zagrożeniem byłoby, gdybyśmy sami zagrali inaczej niż potrafimy. Sami moglibyśmy sobie więc zrobić tu krzywdę. Nie jest to z mojej strony lekceważenie przeciwników, natomiast zdajemy sobie sprawę, że najzdolniejsi chłopcy z województwa, którego finały odbyły się w Dzierżoniowie, grają u nas w drużynie lub w Zagłębiu Lubin – podsumował szkoleniowiec jednych z faworytów do końcowego triumfu, Mariusz Blecharz.

***

Reklama

2 kwietnia 2019

SP 21 Gorzów Wielkopolski i SP 4 Kostrzyn nad Odrą rozgromiły rywali w ćwierćfinałach wojewódzkiego Turnieju w Gorzowie. Prawdziwe emocje rozpoczęły się po tych spotkaniach. W półfinale chłopców los skojarzył dwie najlepsze drużyny tego dnia, a ich spotkanie było zdecydowanie najlepszym widowiskiem etapu. Piękne bramki, dużo szybkiej i kreatywnej gry oraz emocje. Ostatecznie zawodnicy z Kostrzyna pokonali gospodarzy 2:1 i to oni mogli bukować bilety do Warszawy.

– Ten zespół dwa lata temu zdobył wicemistrzostwo Polski w U-10. W tym roku zobaczymy, ale liczymy na dobre miejsce. Z tą szkołą jestem już szósty raz na finałach ogólnopolskich. To największe osiągnięcie w mojej historii i historii UKS 4 oraz szkoły. Jedziemy walczyć o mistrzostwo Polski, ale dużą satysfakcją będzie sam finał na Narodowym. Możemy wygrać z każdym – zapowiedział Adam Bogdański, trener z Kostrzyna.

Bogdański zaliczył tego roku hat-trick. Trenerski hat-trick, bo jego szkoła zwyciężała także w U-8 oraz U-10. Obawiał się starcia z Gorzowem, jednak po szalonym i wyrównanym meczu finałowym mógł odetchnąć z ulgą. Teraz ma prawie miesiąc, by swój zespół przygotować do wizyty w stolicy.

***

8 kwietnia 2019

Z turniejem „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku„ jest jak z elektrycznością – wszyscy wiedzą, że istnieje, wszyscy wiedzą, że się przydaje, ale nikt jej nie widział – rozpoczął swoją relację z Łodzi Leszek Milewski, doświadczony dziennikarz, który o dziecięcej piłce nie zwykł pisać na co dzień. Tym razem było inaczej. I jego pochłonął Turniej:

Oczywiście generalizacje są skazane na porażkę, być może akurat ty, czytelniku, zdobyłeś na Tymbarku króla klasyfikacji kanadyjskiej, być może jako trener prowadziłeś drużynę do pełnego chwały siódmego miejsca w powiecie, być może jesteś gospodarzem obiektu, który dla gromady dziesięciolatek zmienił się w ich pierwszą Marakanę.

Ale moim zdaniem dla przytłaczającej większości środowiska piłkarsko-kibicowskiego, wiedza o „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” ogranicza się do tego, że gdzieś tam się odbywa, że jest to fajna inicjatywa, ale na tym koniec.

Jadąc na stadion CHKS-u, gdzie miały odbyć się łódzkie finały, byłem uzbrojony od stóp do głów wyłącznie w tego gatunku ignorancję, zaledwie okraszoną postanowieniem, być choć trochę ten stan rzeczy zmienić.

Pierwsza myśl: ostatnio taką przewagę dzieciaków nad dorosłymi widziałem w „Dzieciach kukurydzy”.

Dzisiejsze finały miały rozstrzygnąć rywalizację w kategoriach U8 i U10. Pierwsze kroki zdziesiątkowanej starszyzny kierowały się w stronę stanowiska z kawą i herbatą, niektórzy rodzice zgodnie z duchem sportu popalali na ławeczkach, natomiast bohaterowie i bohaterki dnia, już w pełnym rynsztunku, w korkach, strojach sportowych, czekali na rozpoczęcie w swoim stylu, biegając i krzycząc „Ja jestem Neymar”. Jedna grupa w ramach rozgrzewki gra na parkingu kamieniem. Przeraża tylko pewien starszy pan, zapewne dziadek któregoś z uczestników, zaopatrzony w straszliwą czerwoną wuwuzelę.

Podczas otwarcia pucharu zapiewajło „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku„ wykonuje pracę dobrze – wie dla kogo przede wszystkim jest ta impreza, dlatego odbywa się taki dialog z odkrzykującymi dzieciakami.

– Teraz to, na co wszyscy czekamy. Przemówienia! Będą aż cztery.

Reakcją jest pomruk dezaprobaty.

– Chcecie mniej?

– Taaak!

– To będzie tylko jedno krótkie.

Ostatecznie wypowie się tylko Janusz Matusiak z ŁZPN-u, także wiedząc, że to nie czas na budowanie sobie PR-u okrągłymi gadkami. Zajmuje mniej niż minutę, głównie życząc wszystkim powodzenia. Z ciekawostek słyszymy o zielonej kartce, którą otrzymają ci, którzy zachowają się na boisku fair play. Zostanie ona wręczona na pamiątkę, będzie też okolicznościowy dyplom.

Nie wiem co sądzicie o Mezo, nie jestem z rapem na bieżąco, zapewne nie jest to najbardziej uwielbiany reprezentant tego gatunku muzyki, ale uważam, że jego kawałek pasuje na hymn „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku„ wprost idealnie. To nie piosenka  o Hugolinie w stylu Bartka Wrony, nic cukierkowego, przesadnie dziecięcego, tylko dynamiczny kawałek z piłkarskim tłem, podkręcający atmosferę. Choć oczywiście konieczność łapania rymu wymusiła kilka, z mojej, trzydziestoletniej perspektywy, niecodziennych fragmenty jak choćby:

„Czas leciał, klasa druga i trzecia, każdy dzieciak chciał wtedy grać jak Trzeciak”.

Nie znam nikogo, kto chciał grać jak Trzeciak.

Staję w zaimprowizowanym sektorze Drzewicy razem z kilkoma rodzicami, którzy zdołali przyjechać mimo, że Finały rozgrywano we wtorek porą przedpołudniową. Drzewicki zespół ma trenera od kilku miesięcy, a ogółem powstał dwa lata temu z inicjatywy rodziców.

Na pierwszy rzut oka rzuca się różnica fizyczna obu drużyn. Gortaty są wyrośnięci, niektórzy chłopcy o głowę wyżsi niż drzewiczanie. Mało – okazuje się, że w zespole z Drzewicy występuje dwóch chłopców młodszych, mających po osiem lat. Sam fakt, że tacy chłopcy są w zespole pokazuje z jak niewielkiego poletka wybierają w Drzewicy, możliwości naborowych Szkoły Gortata nie ma nawet co porównywać.

Więcej: Drzewica trenuje trzy razy w tygodniu na orliku. Zimą o salę musi rywalizować… z seniorskim Gerlachem Drzewica. Delikatnie mówiąc Szkoła Gortata takich kłopotów nie ma.

Wiem, że najlepiej dla reportażu byłoby, gdyby stała się niespodzianka. Oto mały stawia się Goliatowi, oto kolejny raz w piłce okazuje się, że wszystko jest możliwe. Ale nie łudzę się. Według mnie wszystko jest przeciw Drzewicy, ze szczególnym uwzględnieniem warunków fizycznych. Drzewica nie ma żadnych szans.

A potem dzieje się cud.

Gortaty mają problem z oddaniem jakiegokolwiek strzału. Gra toczy się w środku pola, w końcu których z najmniejszych na boisku drzewiczan odbiera wysoko piłkę, pędzi z nią na bramkę i trafia.

1:0.

Po Gortatach widać zaskoczenie, może nawet element frustracji, gra się zaostrza. Jeden z drzewickich chłopaków schodząc na zmianę powie, że któryś z rywali złapał go za rękę i ją mocno ścisnął, ale i Gortaty będą uderzać po meczu w podobne tony: Drzewica grała agresywnie.

Jedni i drudzy mają rację, w wykonaniu żadnej drużyny nie widziałem tylu wślizgów co u Drzewicy, co chwila ktoś rzuca się ofiarnie pod nogi i wyłuskuje piłkę. Gortaty wyrównują, ale za chwilę pada bramka z rzutu wolnego na 2:1. Uderzenie jest sprytne, płaskie, precyzja, a nie siła. Innymi słowy:

Kunszt.

Do przerwy sensacyjny wynik.

Jeśli ta relacja wydaje wam się dość stronnicza, możecie mieć rację, bo zrobiłem to, co sprawia, że z oglądania meczu można wycisnąć najwięcej: zaangażowałem się.

Kibicowałem Drzewicy, biłem brawo, nawet motywowałem. Stałem obok jednego z rodziców, który robił podobnie, może nawet zahaczając o osławiony KOR, bo porady dla młodych leciały nieustannie. Dumny tata dwóch zawodników kiedyś chciał grać w piłkę, ale rodzice mu zabronili. Powiedział wtedy sobie, że jeśli jego dzieciaki będą chciały grać, to on im pomoże jak będzie umiał. Uwag daje tak wiele, że aż sam się z tego śmieje.

– Znowu w robocie będą pytać czemu mam takie zdarte gardło.

Myślę jednak, że jakieś ujednolicenie zasad podczas meczów, takie by choćby tylko trener mógł zabierać głos podczas spotkań, jest naturalnym kierunkiem rozwoju turnieju. Wiem, że pewnie sam się zagalopowałem w okrzykach i być może na angielskich boiskach, gdzie panuje całkowity zakaz, wyrzuciliby mnie z obiektu. Po części więc rozumiem rodziców, a przynajmniej: wiem skąd to się bierze. Niemniej zrozumienie przyczyny nie usprawiedliwia efektu.

Trener Drzewicy, jak wszyscy szkoleniowcy na Tymbarku, też instruuje. Tu jest mniej emocji, więcej merytoryki, ale nie da się oszukać ludzkiej natury: tak samo jak na wszystkich boiskach są kwestionowane decyzje arbitra. Szkoleniowiec Drzewicy i tak jest wyjątkowo spokojny, na niektórych innych boiskach słyszałem bez mała opieprze.

Po zmianie stron Drzewica trzyma się mocno, ale jest już coraz bardziej okopana na własnej połowie. Nie zgadzam się z opinią trenera, według której to, że są z małej miejscowości, sprawia, że stawiają tylko na walkę – maluchy mają sporo zmysłu do dryblingu, czasem wręcz do przesady, bo po jednej z kontr powinno być 3:1, ale zabrakło podania. Gortaty na pięć minut przed końcem trafiają na 2:2, co wciąż jest rewelacyjnym wynikiem Drzewicy, ale zespół fizycznie już wyraźnie osłabł. Łodzianie w ostatnich trzech minutach strzelą trzy razy.

Choć czeka Drzewicę jeszcze jeden mecz, grupa jest w zasadzie przegrana. Kolejny dowód kompletnie odmiennych realiów: po meczu Gortatów nagrywa klubowa telewizja ŁKS. Ich trener chwali jednak drzewiczan, chłopcy z Łodzi też przyznają: to był bardzo ciężki mecz.

(…)

Zawsze można wybrać jedną drużynę i przeżyć dzięki niej więcej, ale tak się złożyło, że moje zaangażowanie w losy jednego z zespołów było całkowicie szczere, naturalne, wypływające z czegoś więcej, niż podjętej na chybił trafił decyzji przed zawodami.

Ale dzięki temu mogłem wczuć się w sytuację wszystkich tych, którzy brali w turnieju w „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku„ czynny udział. I rozumiem czym to dla nich jest.

To największy turniej w ich życiu. Każdy, kto tutaj przyjeżdża, nie grał o większą stawkę.

Chodziłem do szkoły, która miała jeden niesamowity sukces piłkarski. Dwa lata starszy ode mnie rocznik LO w Kolumnie – sześć tysięcy mieszkańców – wygrał międzyszkolne rozgrywki wojewódzkie. Nam udało się przejść jeden mecz, w drugim oberwać 10:0, gdzie gola strzelił nam nawet ich bramkarz wprowadzony do ataku. Ale do dziś pamiętam jakie to były emocje grać w takim spotkaniu. Zupełnie inny kaliber, choć meczów grało się mnóstwo.

Nie wiem czy Puchar Tymbarku jest miejscem, w którym można dać się zauważyć skautom – podejrzewam, że tak, szczególnie w starszych rocznikach. Nie wiem czy może być formą przyzwyczajania się do większej stawki – znowu, spójrzmy na kategorie wiekowe, jest jeszcze czas się tego nauczyć.

Ale na pewno jest przeżyciem. Zazwyczaj bez happy endu, bo wygrać może jeden, ale autentycznym, ważnym przeżyciem. A tego podrobić się nie da.

Wciągające i intrygujące rozgrywki? Rok później Leszek do reportażu z finałów wojewódzkich zgłosi się jeszcze przed ustaleniem ich terminów.

***

9 kwietnia 2019

Świecie wszystkich uczestników przywitało świetną pogodą. Trasa trzecia ma niebywałe szczęście, bo każdego dnia od ponad tygodnia towarzyszy im słońce, lekki wiatr i komfortowa temperatura. W skrócie – idealne warunki do gry w piłkę. Dodatkowo stadion i obiekty, na których trenuje na co dzień tutejsza Wda, położone są na wzgórzu z widokiem na miasto.

Finały pokazały, kto dominuje w województwie. Tęcza Bydgoszcz wygrała wszystkie trzy spotkania finałowe! W U-12 dziewczynek było aż 9:0 z inowrocławską „szóstką”, w U-10 bydgoszczanki okazały się lepsze wygrywając 4:0, a w najmłodszej dziewczęcej kategorii Tęcza zwyciężyła 9:1. Dominacja, aczkolwiek trenerzy Tęczy wskazywali, że dzięki szkole z Inowrocławia mogą rywalizować z drużyną na poziomie. I dzięki niej podnosić własny poziom, co jest także korzyścią dla całego województwa.

Patryk Szymczak, trener U12 UKS Tęcza Bydgoszcz: – Mam przyjemność pracować trzeci rok w bydgoskiej Tęczy. W pierwszym roku zarówno ja, jak i nasze dziewczyny, poczuliśmy magię Pucharu Tymbarku, bez wątpienia największego i najlepiej zorganizowanego Turnieju, na jakim wspólnie byliśmy. Cała ta otoczka i organizacja stoją na najwyższym sportowym poziomie. Dziś, gdy trzeci raz z rzędu wygraliśmy Mistrzostwo Województwa, mogę powiedzieć, że zarówno mnie, jako trenera i drużynę, taki turniej nakręcił do dalszej pracy nad doskonaleniem naszej gry. Co roku czeka się na finały wojewódzkie, a tym bardziej na wyjazd do Warszawy na finały ogólnopolskie i co roku chce się być w tym elitarnym gronie coraz bardziej. Mam to szczęście, że mamy wspaniały sztab trenerski. W pełni zaangażowany w to, co wspólnie robimy. Widzimy się w Warszawie!

***

11 kwietnia 2019

16-letni Bartek zrywa się ze szkoły i łapie autobus. W Katowicach przesiada się w komunikację miejską i dojeżdża na Stadion w Chorzowie.

W tym miejscu rywalizowały w przeszłości FC Barcelona, Real Madryt, Manchester United, Bayern Monachium, Inter Mediolan, AS Roma czy Manchester City. Tutaj na dobre rozpocznie się też jego przygoda z piłką. Jeszcze tą amatorską czy już profesjonalną?

Delikatnie stremowany licealista wita się z operatorem kamery. Mają przygotować materiał, który dla Bartka jest jednym z egzaminów. Przepustką do pracy w jednej z największych sportowych redakcji w Polsce.

Ktoś wymyślił sobie, by w „Kotle Czarownic” odbyły się wojewódzkie finały Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Do Chorzowa przybyło więc blisko 140 drużyn chłopców i dziewczynek z całego Górnego Śląska.

Ostatecznie promocję na Narodowy w kategoriach U-10 uzyskały piłkarki KKS-u Katowice oraz zawodnicy SP 7 Częstochowa, czyli młodzi gracze Rakowa.

Dalszą przygodę z Turniejem zapewnił sobie także autor poniższego materiału wideo, który o samych rozgrywkach porozmawiał przy okazji z Radosławem Gilewiczem.

Ten Turniej trwa już 19 lat i jest to ogrom czasu. Z moich informacji wynika, że przez wszystkie lata przewinęło się tutaj prawie dwa miliony chłopców i dziewczynek. Do pierwszej reprezentacji trafili choćby Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Bartosz Bereszyński czy Marcin Kamiński. Patrząc na grupy młodzieżowe, tam również przez ostatnie lata przewinęło się mnóstwo młodych reprezentantów kraju. Mówiąc zwięźle – Turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” jest najkrótszą drogą do reprezentacji Polski. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo jeszcze niedawno widziało się dziewczynkę od czasu do czasu w drużynie chłopaków, a dzisiaj jest to norma. Jest frajda, jest uśmiech, ale jest też poziom – przyznał były kadrowicz.

***

W czasie, gdy zaspany Bartek przemierzał Polskę autobusem, z Żor w tym samym kierunku zmierzała 9-letnia Tosia. Drobna blondynka długo czekała na ten dzień, bo piłka nożna to jej całe życie.

Chociaż w rodzinie nie wszyscy od początku pomysł o trenowaniu futbolu w wykonaniu dziewczynki popierali, dziś trudno nie odnosić się do jej pasji pozytywnie. – Mój brat grał w piłkę, byłyśmy zawsze z mamą drużyną, która wymyślała piosenki, skoro córka gra, to nie może się obyć bez mojego dopingu – zapewnia Karolina Dzierżęga.

Ale trzy tygodnie przed finałami ogólnopolskimi, Tosia nie wiedziała jeszcze, jak piękną historię napisze niebawem.

***

12 kwietnia 2019

Na obiekt OSiR w Kaliszu przy ulicy Łódzkiej zawitały najlepsze drużyny w kategorii U-12 z 31 powiatów w województwie wielkopolskim, które pomyślnie przeszły etapy gminne i powiatowe Turnieju. Po co przyjechały? Realizować o swoje marzenia. Marzenia o mistrzostwie województwa i o biletach do Warszawy, na finały ogólnopolskie XIX edycji największego Turnieju dzieci w Europie.

Pogoda w Kaliszu nie sprzyjała. Na szczęście organizatorzy zadbali o ciepłą herbatę dla wszystkich obecnych.

W półfinale U-12 chłopców spotkały się Witaszaki z Akademią Fox. Pierwszą bramkę zdobyła Akademia, ale niewiele później ich bramkarz przepuścił strzał z bardzo daleka, który po koźle go przelobował. Mecz zakończył się wynikiem 1:1 i w rzutach karnych lepsi okazali się zawodnicy z Witaszyc.

W drugim spotkaniu półfinałowym Ósemka Kalisz nie dała szans Gostyniowi, wygrywając 5:0 i wydawało się, że gospodarze udowodnią na własnym terenie, kto jest najlepszy w województwie w kategorii U-12.

Jednak finały rządzą się swoimi prawami. Witaszaki zdobyły szybko dwa gole w finale i Ósemka stanęła pod ścianą. Drużyna z Kalisza wyrównała, ale rywal zadał decydujący cios na 3:2. Chłopcy z Kalisza płakali niczym niebo nad miastem późnym popołudniem. Ich marzenia się nie spełnią, a pojadą je spełniać chłopcy z małej wsi w powiecie jarocińskim.

***

13 kwietnia 2019

Prosto z Warszawy ruszamy do Niemiec – ustalił Tomasz Nawrocki z innym szkoleniowcem, z którym na początku maja odbyć miał staż przy czołowym kobiecym europejskim zespole. Po czym spojrzał na półkę z pucharami w swoim pokoju. Do stolicy z KKS-em Katowice wybierał się czwarty raz z rzędu.

A jeśli wygramy? – wciągnął przez nos powietrze i oparł głowę na swoim fotelu. Oczami wyobraźni przeniósł się o 295 kilometrów na północny wschód od swego pokoju. – Tak… wygramy!

***

16 kwietnia 2019

Ponad dwutygodniową podróż zakończyła w Iławie. Przejechała 1304 kilometry i… zobaczyła więcej emocji niż ktokolwiek związany z Turniejem. Większość z nich widziała jednak przez obiektyw aparatu.

Weronika Kuźma w roli fotoreportera towarzyszyła trzeciej trasie finałów wojewódzkich XIX edycji najpopularniejszego Turnieju piłkarskiego dla dzieci w Europie.

Staram się podążać za tym, co się dzieje. Obserwuję drużyny, zwracam uwagę na trenerów, to w jaki sposób prowadzą drużynę bardzo wpływa na reakcję dzieci. Jeśli trener jest otwarty, pogodny, zachęca dzieciaki do zabawy, to jest duża szansa, że dzieci będą entuzjastycznie reagować na wszystko, co wydarzy się podczas turnieju. Zawsze też rozglądam się za drużynami uśmiechniętymi, chętnie okazującymi emocje. Jeśli po meczu pojawiają się rzuty karne, szukam fajnego miejsca, żeby nie tylko pokazać euforię zwycięzców, ale również to, co dzieje się z drużyną przegraną. Wiele ciekawych kadrów można znaleźć „pomiędzy” meczami, gdy dzieci mają chwilę wolnego, odpoczywają, bawią się czy wspólnie wygłupiają.

Praca przy Turnieju różni się znacząco od tego, co fotografujesz na co dzień?

Na co dzień zajmuję się lifestylową fotografią dziecięcą i rodzinną. Fotografuję również kobiety, naturalne kobiece portrety to moja specjalność. Robienie zdjęć sportowych pojawia się głównie podczas Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Fotografowanie dzieciaków jest mi bliskie, dobrze dogaduję się z dziećmi i praca z nimi sprawia mi dużą przyjemność.

Finały Wojewódzkie Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to wyjątkowy punkt w twoim kalendarzu pracy w ciągu roku? Kolejny raz już działasz przy rozgrywkach.

Tak, jest to wyjątkowy punkt w ciągu roku. Już czwarty raz pracuję przy Turnieju i co roku poziom rozgrywek, ale też intensywność przeżywanych emocji jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Dzieci cieszą się w kategorii zero-jedynkowej. Wygrywają mecz i pokazują olbrzymie szczęście, niesamowitą euforię, a gdy go przegrywają, następuje koniec świata, smutek i rozpacz. Tak silne emocje zawsze dobrze wyglądają na zdjęciach a dodatkowo przyjemnie jest fotografować dziecięce zaangażowanie i zacięcie. Dzieci za każdym razem zostawiają prawdziwe serducho na boisku a ja staram się uchwycić to na zdjęciach.

Wspominasz jakąś historię, która przydarzyła Ci się podczas Turnieju?

– Bardzo fajne są reakcje rodziców. Często spontaniczne i nieprzewidywalne, super pozytywne. Rodzice, którzy powinni stać za bandami i kibicować, po gwizdku końcowym są nie do zatrzymania, szaleją z radości, wbiegają na boisko i ściskają swoje pociechy. Podobnie, gdy dzieci po strzelonym golu biegną od razu do rodziców, żeby razem się z nimi cieszyć. Takie momenty radości i bliskości zapadają w pamięć.

***

17 kwietnia 2019

Wtorek, 7:50. Spotykamy się pod Stadionem Narodowym. Bogumił Bonisławski zaprasza nas do swojego samochodu. Dyrektor i współtwórca szkółki Talent Warszawa na co dzień pracuje z zespołem U16, w szkole jednak prowadzi rocznik 2009.

W szkole, dodajmy numer 377, na Targówku. Pomimo strajku nauczycieli w Miętnem pojawi się też trener Michał Brychczy, opiekun zespołu podczas treningów popołudniowych. Tak, z tych Brychczych. Ale o tym później.

Bonisławski: – Wzięliśmy udział w rozgrywkach U8, U10 i U12. W Szkole Podstawowej nr 377 mamy klasy sportowe i większość naszych zawodników gra w Talencie Warszawa, w zespołach reprezentacyjnych, tych wiodących. Ci z roczników 2009 i 2010 zakwalifikowali się do Miętnego, na finały wojewódzkie.

Kogo obawiacie się dziś najbardziej?

– Szkoły z Halinowa, związana z Akademią Młodych Orłów. My mamy chłopaków w klasach sportowych, ale nie wszyscy  gracze Talentu uczęszczają do jednej placówki. AMO Halinów, czyli zbiór wszystkich najlepszych chłopaków, ma ten przywilej, ale my nie zamierzamy się poddać. Powalczymy o zwycięstwo. Chcielibyśmy powtórzyć sukces sprzed czterech lat, gdy wygraliśmy na szczeblu woj. mazowieckiego.

W poniedziałek faworyt był jeden. Zgodnie z oczekiwaniami wojewódzkie rozgrywki „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” na Mazowszu zwyciężyła SP 392, oparta w dużej mierze na zawodnikach warszawskiej Legii. W kategorii U12.

Województwo mazowieckie charakteryzuje się tym, że często powiatowe eliminacje w stolicy bywają dla ich uczestników trudniejsze aniżeli te późniejsze etapy – mówią nam organizatorzy w Miętnem, wielodrożnicowej wsi w powiecie garwolińskim. Wsi, która pochwalić się może piłkarską bazą treningową na poziomie ekstraklasy!

Wśród dziewczynek w U12 wygrały zawodniczki UKS Ząbkovii Ząbki.

O której będziesz?

– GPS pokazuje mi, że za jakieś 40 minut.

Ja będę o 9:10. Korki jak cholera…

– Nas pokierował od innej strony. Ale też stoimy w korkach, po drodze mijaliśmy też jeszcze jakiś wypadek.

Rodzice już mi dzwonią, że się pospóźniają. Ale wiesz, zanim się zapiszemy, zorganizujemy, jeszcze otwarcie z dużą pompą… trochę czasu minie, spokojnie.

– Wszyscy mają legitymacje?

Tak, kserowaliśmy nawet dowód, bo Kuba zgubił legitymację. A dokument masz podpisany?

– Tak, mam, mam.

Ja w razie czego wydrukowałem kopię, trzeba tylko podbić pieczątkę.

– Do zobaczenia na miejscu.

W grupie Talent trafił na SP 5 Garwolin, LUKS Czerwin oraz SSM Wisłę Płock. Halinowa na rozpisce… nie znaleźliśmy. Okazało się, że faworyzowani przez Bonisławskiego gracze odpadli w poprzedniej rundzie. Kosztem Jedynki Radzymin.

Talent rozpoczyna od „wysokiego c”. Gromi miejscowych 6:0. Z boiska obok docierają do nas informacje o jeszcze wyższym zwycięstwie Wisły Płock. Drużyna ekstraklasowicza punktuje aż 15:0!

Lewy obrońca w pomarańczowej koszulce z szóstką na plecach zostaje wrzucony na konia. Otrzymuje podanie pomimo tego, że jest kryty. Traci piłkę, a przeciwnik strzela gola. Po twarzy chłopaka widać, jak spadło jego morale. Chwilę później kolejna trudna sytuacja, drużyna traci następnego gola. On jeszcze nie wie, że to wcale nie jego wina. Ale chce mu się płakać.

Emocji podczas turniejów „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” nigdy nie brakuje, ale czasem w przeszklone czy zapłakane oczy dzieci aż żal jest nam patrzeć. Ktoś wymyślił jednak piłkę nożną, w której jedni wygrywają, a inni muszą przegrać.

9:0 Talentu w drugiej rundzie przy 4:0 Wisły potwierdza nasze przypuszczenia. Ostatnie spotkanie może przesądzić o wyjściu z grupy.

Grup w kategorii chłopców jest pięść. Poza ich zwycięzcami do ćwierćfinałów awansują tylko trzej szczęśliwcy.

Równolegle w czterech trzyzespołowych grupach rywalizują dziewczynki. Tam jednak etatowe triumfatorki z Ząbek nie biorą jeńców. 21:0 w bramkach i komplet punktów dały UKS Ząkovii spokojny awans do fazy play-off. W korespondencyjnym pojedynku również KS AP Diamonds Academy wygląda znakomicie i wszystko wskazuje na to, że piłkarskie emocje rozpoczną się dopiero w finale.

– W powiecie opór sprawiła nam Varsovia. Prowadziliśmy 3:0, ale nagle zrobiło się 3:3. Ostatecznie zwyciężyliśmy 4:3. W finale pokonaliśmy z kolei chłopaków ze Zwaru Warszawa – wspomina Bonisławski drogę Talentu do Miętnego.

Na boisku pojawiają się za to zawodnicy Brychczego i rywale z Płocka. Tych pierwszych mocno dopingują rodzice, którzy pod względem kibicowskim również w Miętnem należą do czołówki.

Trudno zapytać o nazwisko. Niezbyt anonimowe, prawda?

– (śmiech) Lucjan to mój dziadek.

Od najmłodszych lat wiedziałeś, że będziesz zatem trenował piłkę nożną?

– Od najmłodszych lat trenowałem, jako zawodnik. Zacząłem, gdy miałem 7 lat, grałem z trzy lata starszym rocznikiem, bo mojego nie było. Nigdy nie było jednak w mojej rodzinie niezdrowej napinki na to, że muszę zostać piłkarzem. Że muszę utrzymać tradycje rodzinne. Zawsze było to raczej na zasadzie: „trenuj, ruszaj się dla zdrowia, dla ruchu, dla siebie. A jeśli coś z tego wyjdzie, jak będziesz starszy, to super. Jeśli nie – będziesz wychowany poprzez sport, będziesz miał ukształtowany charakter, a być może w przyszłości zajmiesz się pracą jako trener czy fizjoterapeuta. Możliwości jest mnóstwo”. Zawsze grałem więc dla siebie, dla przyjemności. Tata mnie wspierał, rozmawiałem i dzwoniłem po meczach do dziadka. Zdrowa sytuacja.

Mówi się, że największe podobieństwo można zauważyć co dwa pokolenia.

– Na pewno nie miałem takiego talentu. Podobno ojciec miał, grał nawet w młodzieżowej reprezentacji Polski. Uznawany był za talent podobny do dziadka. Nawet przez niego. W wojsku jednak dwa razy zerwał więzadła krzyżowe i przy ówczesnej medycynie – nie dało się przyspieszyć leczenia. Zabrakło mu też charakteru do sportu, a potencjał był duży.

A u ciebie, czego zabrakło?

– U mnie poziom nie był tak wysoki, na pewno. Taki jak dziadek to rodzi się raz na sto lat.

Postawiłeś zatem na drogę szkoleniową?

– Tak, od siedmiu lat pracuję jako trener. Na początku pomagałem tacie, w GKP Targówek. Później zrobiłem kurs trenerski, dziś pracuję w Talencie, w AP Brychczy, jestem skautem Legii. Robię kolejne szkolenia, staże, przymierzam się do kursu UEFA A. Na pewno wiążę przyszłość z pracą jako trener, wychowawca młodzieży i zobaczymy jak będzie dalej.

Spotkanie na ostrzu noża. Każda piłka i przebitka mogą być na wagę złota. Trenerzy przy linii w olbrzymim skupieniu, zawodnicy na boisku nie odpuszczają ani przez sekundę. Ostatecznie Talent wygrywa. 1:0. Po fazie grupowej wszyscy udają się na obiad. Płocczanie nie wiedzą jeszcze, że po powrocie na boisko dowiedzą się, że odpadli z dalszej rywalizacji. Inne drużyny z drugich miejsc miały lepszy bilans punktowy oraz bramkowy.

Po ośrodku krążą rugbiści, reprezentanci Polski oraz Litwy. W Miętnem boisk jest na tyle dużo, że nawet olbrzymia powierzchnia zajęta i obrandowana przez Tymbark nie wyczerpuje możliwości.

Bilety na Narodowy są już na wyciągnięcie ręki. W ćwierćfinale Talent mierzy się z SP 3 z Sulejówka i wygrywa 2:1. Do półfinałów wchodzą także Orlęta Zwoleń, Jedynka Radzymin i SP Jabłonna. W tym samym czasie Ząbkovia z przytupem przypieczętowuje awans do finału turnieju, a 10:0 Orlęta gromią piłkarki Diamonds Academy.

Drużyn coraz mniej, a emocje sięgają zenitu. Talent z Jedynką Radzymin wygrywa 2:0. Jabłonna eliminuje z gry Orlęta.

O 15:08 telefon trenera Brychczego zaczyna wibrować. Ten blednie.

Na 15 zaplanowany miał trening indywidualny z zawodnikiem z Chin. Zapomniał. W ferworze walki nie odwołał nawet zajęć.

Ząbkovia znów zwycięża wojewódzki finał, wreszcie napotykając na opór. W ciekawym starciu finałowym Diamondsi przegrywają 2:4. A wśród chłopców Talent  z Jabłonną wygrywa 3:0. Wiedzieliśmy, do którego auta wsiąść rano!

Rzęsisty deszcz i wiatr psują ceremonię zakończenia wtorkowych zmagań. Ale czy dla tych młodych to w ogóle istotne?

Brychczy: – Co roku, jak przyjeżdżamy na finały wojewódzkie, a jestem tu już czwarty raz, Miętne wita nas deszczem i wiatrem. Jesteśmy przyzwyczajeni – śmieje się triumfator rozgrywek.

Za dwa tygodnie decydująca rozgrywka. Jedno jest pewne. Nikt nie będzie miał bliżej na Narodowy niż Talent.

***

18 kwietnia 2019

Marcin Maculski odebrał telefon. – Czyli nie było niespodzianki – zmarszczył czoło i rozłączył się. Wiedział już, że jego Beniaminek czekać będzie rywalizacja z katowickim KKS-em.

W ostatnich trzech latach trzykrotnie udawało się nam awansować do finału na Stadionie Narodowym. Dwukrotnie zajmowaliśmy drugie miejsca, a w poprzednim sezonie okazaliśmy się najlepsi w Polsce. Mówię o kategorii U10, chociaż dwa lata temu z kategorią U12 też zajęliśmy wysokie czwarte miejsce. Przed rokiem ta drużyna uplasowała się natomiast na piątej pozycji. Na Podkarpaciu zdominowaliśmy konkurencję, w każdej z kategorii jesteśmy też w krajowej czołówce. Jest powtarzalność, to nie był przypadek, udowodniliśmy to – przyznaje Maculski.

I dodaje: – Największym moim sukcesem jest, że nie wiem która zawodniczka kiedy mnie zaskoczy. Przez ostatnie trzy lata pięć moich zawodniczek zostawało królami strzelców turnieju, bądź uznawano je ich najlepszymi zawodniczkami. Pięć różnych nazwisk, pięć różnych dziewczyn. To o czymś świadczy. Jadąc na kolejne turnieje, nie wiem która wystrzeli. Większość drużyn w Pucharze Tymbarku opierało się na jednym czy dwóch talentach, Beniaminek jest inny.

***

20 kwietnia 2019

– Będę wdzięczny za zebranie do kupy dla nas informacji, które mogą się przydać do komentarza podczas majówki – napisał do mnie Kamil Gapiński, naczelny Weszło FM.

Rok temu na swoje barki wziął wraz z ekipą opakowanie największego dziecięcego turnieju w Europie tak, jak na największy turniej w Europie przystało. Efekt przerósł oczekiwania wszystkich.

– W tym roku nie może być inaczej, to będzie prawdziwe święto – rzucił.

***

2 maja 2019

Oooo i goool! Antonina Dzierżęga na 1:0, do trzech razy sztuka – krzyczy Tomasz Smokowski, którego komentarz słyszy teraz cała Polska.

Tosia wybijała aut. Zabrała się z piłką i… huknęła jak z armaty. Sytuacja trudna do powtórzenia. Do odwzorowania. Nawet bez przeciwniczek. Co te emocje i adrenalina robią z tymi dziećmi…

https://www.youtube.com/watch?v=XP6ZYpDP1JU

Dzierżęgę, młodszą od większości zawodniczek, uznano MVP Turnieju. Nagrodę osobiście wręczył jej prezydent Andrzej Duda.

Cieszę się, że Tosia strzeliła bramkę. Przed samym finałem powiedziałem jej, że mam dziwne przeczucie, że strzeli gola, który da nam wygraną w całym turnieju – mówi trener KKS-u Katowice, Tomasz Nawrocki. – Tosia jest wyróżniającą się zawodniczką, pokazuje ogromny potencjał. Mam nadzieję, że dalej będzie się tak rozwijać. Po cichu liczę, że będziemy ją kiedyś mogli zobaczyć w koszulce reprezentacji – dodaje.

***

Nawrocki czuł, że jego KKS może zwyciężyć. Z takim nastawieniem przyjechał z Katowic.

W 2016 roku zajęliśmy miejsce trzecie, rok później byliśmy mistrzem, w roku 2018 byliśmy drudzy. Sukcesy lat poprzednich były jednak nieco inne od tegorocznego. Nie graliśmy swoimi wychowankami, drużyny KKS-u stworzone były z zawodniczek z różnych klubów. W tej edycji graliśmy natomiast wyłącznie swoimi wychowankami. Warto też wspomnieć o kategorii U8, w której po raz czwarty z rzędu zwyciężyliśmy w finałach wojewódzkich – przypomina.

Jaka jest pana recepta na powtarzalne sukcesy?

– Myślę, że nie mam jakiejś recepty. Na pewno towarzyszą nam pasja, zaangażowanie i poświęcenie. I cierpliwość. Wiadomo, że pracując z dziewczynkami, trzeba się w nią uzbroić. A później spokojnie pracować. Efekty przyjdą same. Dobra praca broni się sama.

Czym KKS Katowice wyróżnia się na tle Polski? Mało kto może pochwalić się tyloma sukcesami w Turnieju „Z podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.

– Jesteśmy bardzo małym klubem, ale mamy duże serca do pracy. Cechuje nas pasja i zaangażowanie. Mamy tylko trójkę trenerów – poza mną w sztabie funkcjonują trener Michał Cebula oraz trenerka bramkarek Jessica Ludwiczak, na co dzień bramkarka ekstraligowego GKS-u Katowice. Bardzo dużo pomagają nam też rodzice. W klubie panuje rodzinna atmosfera, ale do treningów podchodzimy bardzo profesjonalnie. Dobrze się przy tym jednak bawiąc.

Czasem potrzeba niewiele. Potrzeba zwyczajnego zaangażowania i normalności. Jednak wielka katowicka rodzina.

***

Z armaty huknąć postanowił ktoś jeszcze. – Sędzia Szymon Marciniak powiedział do Alana Krysińskiego: „uderz to i kończymy”. Wiadomo, można tak sobie powiedzieć, jednak akurat jego słowa stały się faktem. To była najwspanialsza forma zakończenia meczu. I to takiego meczu. Wynik 3:2 trzymał w napięciu do końca – wspomina strzał swojego podopiecznego Adam Bogdański.

SP 4 Kostrzyn nad Odrą rywalizację zakończył po fantastycznym strzale z rzutu wolnego. Mateusz Borek to uderzenie przyrównał do trafień Leo Messiego.

Obejrzałem ten mecz kilkanaście razy. Włos się jeży na głowie, gdy człowiek to ogląda, bo jest cały podekscytowany…

A Krysiński czy MVP Turnieju – Kacper Sikorski – za kilka tygodni wraz z Pogonią Szczecin mierzyć się będą na międzynarodowych turniejach z takimi zespołami jak Bayern Monachium, Borussia Dortmund czy Manchester City. Turniej to dopiero początek!

***

Dla wielu drużyn finałowe mecze na szczeblu wojewódzkim wspominane są jako momenty przełomowe. Kluczowe w późniejszych sukcesach.

Do meczu finałowego w województwie nasze wyniki były wysokie i przekonywujące. W finale jego ranga i cel sprawiły, że widziałem u chłopców większe spięcie. Wiadomo, że finały rządzą się swoimi prawami, a dodatkowo przeciwnik, z którym graliśmy w finale w Kaliszu, musiał coś prezentować, że doszedł do najważniejszego spotkania. Mecz był bardzo emocjonujący. Mieliśmy na początku więcej okazji, ale to rywal strzelił na 1:0. Potem wyrównaliśmy, ale drużyna z Leszna podwyższyła na 1:2. Wyrównaliśmy na 2:2 i dopiero pod koniec meczu, trafiamy na 3:2. Niewiele brakowało, a nie znaleźlibyśmy się na finale ogólnopolskim – ocenia Piotr Mydlikowski, trener Szkoły Podstawowej nr 78 z Poznania, która koniec końców na Narodowym… triumfowała w kategorii U-10 chłopców.

Spotkanie rozpoczęło się pomyśli dla ekipy z Poznania. Świetnie w tym meczu wyglądał Hubert Janyszka, który swoją lewą nogą wiązał krawaty na PGE Narodowym, a w trzeciej minucie zdobył piękną bramkę dającą prowadzenie poznaniakom. Trener Mydlikowski nie zmienił taktyki przed ostatnim meczem, bo SP 78 grała trochę inaczej niż inne drużyny.

Warto wspomnieć, że byliśmy jedynym zespołem, który grał ustawieniem 3-1-1. Graliśmy tak od gminnych zawodów do samego końca. Dzień przed finałem miałem myśli, by zmienić na 2-1-2 i zagrać jak pozostali. Natomiast wiedziałem, jakich mam chłopców i w czym mogę mieć przewagę nad innymi zespołami. Pierwsza bramka to było wymuszenie u rywala błędu. Zamykamy stronę, Hubert zabiera się do swojej wiodącej, lewej nogi i specjalnie uruchamiamy go na lewo, gdzie jego atutem jest silne i precyzyjne uderzenie. Potem były momenty, gdzie rywal miał sytuacje. Minusem tego ustawienia jest, że z przodu do budowania ataku mamy tylko jednego zawodnika. Musimy się szybko przesuwać, bo jak to się nie uda, to przeciwnik może mieć przewagę liczebną w fazie budowania. My wtedy mogliśmy wyjść z kontrą i są to plusy naszego ustawienia – mówi Mydlikowski.

Chłopcy z Poznania podwyższyli na 2:0 i wszystko zmierzało już w dobrym kierunku. Jednak na kilka minut przed końcem UKS Volley Szczecin zdobył bramkę kontaktową i w ostatniej akcji meczu drużyna z woj. zachodniopomorskiego miała sytuację dwóch na jednego. Nie wykorzystała jej. Szczecinianie padli na murawę, a w szał radości wpadła ekipa ze stoicy Wielkopolski, która w pełni zasłużenie wygrała spotkanie finałowe.

***

Z biletami na finałowe starcie Pucharu Polski w kieszeni, Michał Brychczy ruszył w kierunku Mostu Poniatowskiego. Finał finałem, ale on swój finał miał mieć kilka godzin wcześniej…

Po dwóch zwycięstwach w grupie podopieczni Brychczego, którym towarzyszyliśmy z kamerą przez całe eliminacje wojewódzkie w Miętnem, wreszcie przegrali. Porażka była jednak najbardziej dotkliwa – zadecydowała o… odpadnięciu z grupy!

W grupie A, w kategorii U-10, aż trzy zespoły uzbierały po sześć punktów i o awansie do ćwierćfinałowych zmagań w środę zadecydowała różnica bramek.

W tej Talent Warszawa wypadł najgorzej i na Targówek wszyscy dziesięcioletni zawodnicy SP nr 377 wracali zapłakani jak nikt inny w stolicy tego dnia.

***

Kiedy trenerzy Nawrocki, Cebula, Ludwiczak oraz Dzierżęga i spółka cieszyli się ze swego triumfu, w drodze do Krosna były już zawodniczki Beniaminka U-10. Z czołem opartym o tylną szybę samochodu rodziców, po policzku jednej z nich płynęła łza. – Jakim cudem mogłam przestrzelić – zastanawiała się.

W ćwierćfinałowym starciu KKS zagrał praktycznie o złoto. Po remisie 1:1 o dalszych losach obu drużyn zadecydowały milimetry. Rzuty karne. Później było już z górki.

Piłka nożna to emocje. W wydaniu najmłodszych często jeszcze bardziej szczere i autentyczne.

***

Jacek Magiera: – Coś pięknego. Serce się raduje widząc tylu młodych sportowców, dziewczynki i chłopców, którzy rywalizują, grają w piłkę. Uczą się charakteru, mają zaszczepione wiele pasji i radości. Oby zostało tak na zawsze. Oby zawsze z takim entuzjazmem podchodzili do gry. Najważniejsze jest to, że chcą grać, ruszać się. Grać na Stadionie Narodowym w tak wielkim turnieju jak “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to wielka sprawa dla nich i wspomnienia na całe życie.

Zbigniew Boniek: – Fantastyczna, piękna impreza. Finał – Stadion Narodowy. To zostanie w ich pamięci na całe życie. Muszę powiedzieć, że jestem dumny i szczęśliwy, że jako Polski Związek Piłki Nożnej wespół z naszym sponsorem, firmą Tymbark, organizujemy ten Turniej, jako jeden z największych w Europie. Robimy to dla dzieci i popularyzacji piłki nożnej, a nie dla samych siebie. Robimy to dla innych, a po tych meczach mamy finał Pucharu Polski. Jesteśmy przygotowani i robimy wszystko, żeby dzieci i kibice mogły uczestniczyć w wielkich wydarzeniach, a to od nich zależy, jak to będzie wyglądało. Jeśli chodzi o Puchar Tymbarku, to na koniec zawsze są łzy szczęścia i będzie płacz po przegranych meczach, ale to jest rzecz normalna. W sporcie, w rywalizacji, gdzie gra się o to, żeby wygrać, minutę po ostatnim gwizdku zawsze emocje są różne.

Majówka 2019 roku zakończyła rozgrywki XIX Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Drużyny z Kostrzyna, Poznania, Łodzi oraz Katowic przeżyły coś niesamowitego. Coś wielkiego. Coś niepodrabialnego i niemożliwego do kupienia. Doświadczyły emocji, których nie zapomną do końca swojego życia. Przygody, która zaprowadziła ich na szczyt. W miejsce, w którym spotkały Zbigniewa Bońka, prezydenta Andrzeja Dudę, piłkarzy reprezentacji i postaci, które niczym z bajek, znały wcześniej ze szklanych ekranów. W miejsce, znane im z telewizji, o którym zawsze już powiedzieć będą mogły, że zwyciężały na nim swój mecz piłkarski.

Krzysztof Pawiński, współwłaściciel firmy Tymbark: – Myślę, że efekt i ciepło, ale też już skalę, widać na poziomie wojewódzkim. Tam już jest właściwa ranga i skupienie. Czuje się powagę sytuacji i eksploduje prawdziwa waleczność. Zaczynaliśmy od siedmiu tysięcy dzieci, a teraz, w XIX edycji, udział wzięło 300 tysięcy dzieci! Oczywiście gra na Stadionie Narodowym to jest wielkie wydarzenie, nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych zawodników. To wydarzenie wyjątkowe, bo żeby zagrać na PGE Narodowym, trzeba być finalistą Pucharu Polski, reprezentantem Polski albo… finalistą Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. To pokazuje, jak elitarna droga prowadzi na murawę tego obiektu.

Całe życie jednak przed nimi. Oni wszyscy niebawem mogą na Narodowy wrócić!

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

***

Do Finałów Ogólnopolskich XXII edycji Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” pozostał tylko 1 DZIEŃ. Decydujące rozstrzygnięcia zapadną 12, 13 i 14 czerwca w Warszawie. Zapraszamy Was na łamy Weszło oraz Weszło Junior, gdzie będziemy relacjonować przebieg całych zawodów.

Kompletnie zafiksowany na punkcie szkolenia. Poza nim nie widzi świata. I poza nim, zasadniczo, nie zna się na niczym innym. Większość sytuacji jest dla niego zero-jedynkowa, dlatego trudno zrozumieć mu absurdy związane z polską piłką. Wierzy, że każdy klub piłkarski może działać jak korporacja i kompetentni ludzie, poprzez odpowiednią organizację, są w stanie szybko i sprawnie go rozwinąć. Koordynator Weszło Junior z licencją trenerską UEFA A. Autor podcastu "Jak Uczyć Futbolu" i twórca EkstraTrenera. Asystent trenera reprezentacji Polski szóstek. Reportaże, wywiady, treści taktyczne, szkoleniowe i merytoryka.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
0
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...