Turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” jest ogromnym przedsięwzięciem, które posiada sporo zalet, ale jedna rzecz sprawia, że żaden inny turniej piłkarski w Polsce nie może z nim konkurować – szansa zagrania na Stadionie Narodowym. Pierwsza taka okazja pojawiła się podczas finałów XIV edycji.
– Jestem zadowolony i szczęśliwy z tego powodu, że mogłem w piątek uczestniczyć w wielkim święcie piłkarskim na Stadionie Narodowym w Warszawie, na którego murawę wybiegły drużyny chłopców i dziewcząt, które walczyły o zwycięstwo w finale ogólnopolskim Turnieju. Uważam, że to doskonały pomysł, aby decydujące spotkania rozgrywać właśnie w takim miejscu. Miejscu absolutnie magicznym! To trafia do wyobraźni młodych adeptów futbolu. Wiem, co mówię, bo sam jako trampkarz grałem w meczach i turniejach. Rewelacyjna sprawa. A rywalizować w takim miejscu, w takiej atmosferze – bezcenne doświadczenie i zachęta na przyszłość – mówił Adam Nawałka, ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski.
Nawałka oglądał zmagania młodych zawodników oraz zawodniczek 2 maja 2014 roku. 11 dni później role się odwróciły i to zwycięzcy tamtej edycji Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” na stadionie w Hamburgu obserwowali, jak jego podopieczni radzą sobie w starciu z faworyzowanymi Niemcami. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
W środę minęła równo dekada od inauguracyjnego meczu EURO 2012. To właśnie przez Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie przyśpieszono budowę największej sportowej areny nad Wisłą. Pierwsze plany budowy Stadionu Narodowego w Warszawie pojawiły się ponad 20 lat temu. Od początku kwestią sporną była jednak… lokalizacja. Jeden z pomysłów zakładał, że obiekt powstanie na należących do Skarbu Państwa terenach Stadionu Dziesięciolecia, natomiast na przełomie wieków Jarosław Kołakowski, dzisiaj znany agent piłkarski, a wtedy rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej, zaproponował, żeby wybudować go na Białołęce i nadać mu nazwę Stadion Polska, wzorowaną na Stade de France.
Pierwszy mecz reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym odbył się 29 lutego 2012 roku, równo 100 dni przed startem europejskiego czempionatu. Licznie zgromadzeni kibice nie zobaczyli tego dnia bramek, za to “później” gole na tym obiekcie strzelali m.in. Robert Lewandowski, Cristiano Ronaldo, Harry Kane, Wayne Rooney czy Mario Balotelli. W 2013 roku rozegrano tu finał Ligi Europy pomiędzy ukraińskim Dnieprem Dniepropietrowsk a hiszpańską Sevillą. Na Stadionie Narodowym im. Kazimierza Górskiego, bo tak obecnie brzmi pełna nazwa tego obiektu, regularnie rozgrywane są finały Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” oraz Pucharu Polski. W przeszłości było tak, że do południa na Narodowym rywalizowali najmłodsi, a popołudniu odbywał się finał krajowego pucharu. W XXII edycji będzie inaczej, ponieważ dalej do południa będą rywalizować chłopcy i dziewczęta, ale za to wieczorem na murawę wybiegną piłkarze Polski oraz Belgii. Piotr Zieliński, Sebastian Szymański, Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik, Tymoteusz Puchacz czy Bartosz Bereszyński, czyli byli uczestnicy tego Turnieju, będą mogli liczyć na głośny doping wszystkich drużyn, które… zakwalifikowały się do finałów ogólnopolskich.
XIV edycja była innowacyjna pod jeszcze jednym względem. Była to pierwsza edycja, która obejmowała kategorię U-12, a rok później rozgrywki prowadzono już w trzech kategoriach wiekowych: U-8, U-10 oraz U-12.
Czy Turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” wygrał kiedyś związany z… Tymbarkiem, niewielką wioską leżącą w województwie małopolskim? Tak, nawet dalej gra w piłkę, a jest nim Krzysztof Toporkiewicz, ofensywny pomocnik Stomilu Olsztyn, do którego jest wypożyczony z Jagiellonii Białystok. 20-latek pochodzi z Limanowej, lecz w dzieciństwie występował w klubie KS Tymbark, z którym wziął udział w największych zawodach dla dzieci na całym Starym Kontynencie.
– Z Krzyśkiem poznaliśmy się w 2012 roku. Turniej był rozgrywany właśnie w Tymbarku. Formuła rozgrywek była taka, że można było sobie dobierać zawodników z przegranych drużyn. Mierzyliśmy się z jego zespołem bodajże w półfinale mistrzostw województwa. Wtedy graliśmy w finale z Sandecją Nowy Sącz, a w półfinale wojewódzkim mierzyliśmy się z Tymbarkiem i stwierdziłem, że w ramach takiej akcji marketingowej warto byłoby wziąć kogoś z tego zespołu. Zabrałem Krzyśka oraz jeszcze jednego chłopaka. Pojechaliśmy potem z nimi na 12-dniowy obóz półfinałowy do Kluczborka. Zmieniły się zasady i do dwunastu chłopaków mogłem dobrać jeszcze sześciu, więc łącznie było nas 18. Zajęliśmy tam drugie miejsce – mieliśmy chyba tyle samo oczek, co drużyna z województwa świętokrzyskiego. Mimo że w bezpośrednim pojedynku przegraliśmy z nimi, to i tak ostatecznie pojechaliśmy do Ostródy na mistrzostwa Polski. Tam zajęliśmy piątą lokatą. Po dwóch latach okazało się, że zmieniły się reguły imprezy i została wprowadzona kategoria U12 – wspomina Czesław Kamiński, opiekun tamtego zespołu.
Toporkiewicz brał udział w dwóch edycjach, dwa razy zakwalifikował się na finały ogólnopolskie, jednakże zapewne lepiej wspomina swój drugi występ, gdy wraz z kolegami okazali się najlepszym zespołem w kraju. Nie można powiedzieć, że była to łatwa droga, bo z rozgrywek mogli odpaść już na etapie wojewódzkim. Szkoła Podstawowa nr 119 z Krakowa w ćwierćfinale przegrywała 0:2 z Unią Oświęcim, żeby ostatecznie zwyciężyć 3:2, natomiast w finale wojewódzkim wyeliminowali… KS Tymbark, w którym gole na potęgę strzelał piłkarz Stomilu Olsztyn.
Tak się składa, że trener Kamiński pierwszą “przygodę” przeżył już w autokarze. – Po zwycięstwie na etapie wojewódzkim pojechaliśmy na finały ogólnopolskie, a naszym kierowcą był tata Krzyśka. Po drodze były korki, więc okazało się, że do Warszawy przyjechaliśmy jako ostatni. Stwierdziłem, że skoro przyjechaliśmy ostatni, to też ostatni stąd wyjedziemy i zagramy na Stadionie Narodowym. Turniej startował w sobotę, zwiedziliśmy stadion, ale był zakaz wstępu na główną murawę. Wyszedłem tak może z dwadzieścia centymetrów za linię boczną i powiedziałem sobie, że jutro też tutaj wejdę. Nie mówiłem o tym chłopakom, ale chciałem zrobić wszystko, żeby się tam znaleźć. Mieliśmy taką sytuację, że w drodze do Warszawy musieliśmy się zatrzymać, bo pan Toporkiewicz jechał już bez przerwy od kilku godzin. Zrobił postój i chłopcy mi mówią, że jeden z zawodników ma kontuzję, a konkretnie – bolała go kostka. Jechaliśmy do stolicy wraz z dziewczynami ze Skawiny i one miały ze sobą jakiś masażer, który nałożyłem mu na tę bolącą kostkę. W samej Warszawie podszedłem do ratowników medycznych, oni mi powiedzieli, że mogą mu jedynie założyć bandaż czy dać jakąś maść, więc byłoby najlepiej, jeżeli pojechalibyśmy z nim do szpitala. Nasz drugi opiekun zabrał go tam i na miejscu okazało się, że lekarka, która go badała, dała mu całkowity zakaz gry w piłkę nożną na sześć tygodni. Co się okazało następnego dnia? Dzwoniłem do jego rodziców i oni napisali mi SMS-a, który brzmiał tak: Kuba wszystkich okłamał. Jest tak zestresowany całą tą sytuacją, że bał się zagrać w Turnieju. Później na takim rozpoczęciu dla trenerów koordynator ogólnopolski powiedział, że ma informację do przekazania dla szkoleniowca z Małopolski, że zawodnik otrzymał całkowity zakaz gry w piłkę, a ja mu odpowiedziałem, że za zawodnika to odpowiadam ja przed rodzicami, a później ewentualnie przed prokuratorem. Chłopak wystąpił i w pierwszym dniu zdobył cztery bramki – wyjaśnia Kamiński.
Szkoleniowiec osiągnął swój cel, chłopcy awansowali do finału na Stadionie Narodowym, a on mógł ich w nim poprowadzić. Jak wyglądało finałowe starcie? – Chciałem, żeby każdy z chłopaków zagrał na Narodowym. Na boisku nie pojawili się tylko drugi bramkarz i jeszcze jeden chłopak z pola. Krzysiek w finale zaprezentował się bardzo dobrze, a już prawdziwy popis jego gry oglądaliśmy w Niemczech, gdzie pojechaliśmy w nagrodę za zwycięstwo w Turnieju. Z drużyną z Hamburga zagrał wręcz koncertowo. Wracając do wydarzeń ze Stadionu Narodowego, to bramkarz drużyny przeciwnej miał… 186 centymetrów wzrostu, a to przecież była piąta klasa podstawówki. Bronił wszystko, natomiast my strzeliliśmy bramkę chyba tylko dlatego, że zawodnik, który występował z Krzyśkiem w ataku – Eryk Olejnik – strzelił nie prawą, a swoją słabszą, lewą nogą. W tamtej drużynie był też Wiktor Szywacz, który obecnie jest podstawowym zawodnikiem II-ligowej Garbarni. Pamiętam, że jego rodzice nie mogli się wówczas pojawić na finałach w Warszawie, ponieważ okazało się, że zmarła babcia Wiktora. Później w ramach takiej rekompensaty wziąłem pana Roberta, ojca Wiktora, do Hamburga, bo uznałem, że należy mu się to za to, że nie mógł oglądać swojego syna na Narodowym. Wiktor został wybrany wówczas najlepszym zawodnikiem Turnieju i trafił do Akademii Młodych Orłów – odpowiada Czesław Kamiński.
XIV edycję Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” wygrał także Jakub Antczak, jeden z najbardziej utalentowanych adeptów Akademii Lecha Poznań, który w tym sezonie zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Kuba podczas Turnieju reprezentował barwy zespołu z Wrocławia, do wronieckiej szkółki przeniósł się niecałe trzy lata temu.
– Nie pamiętam już dokładnie, ale bodajże brałem udział w tym Turnieju czterokrotnie. Dwa razy awansowaliśmy do finałów wojewódzkich, a w moim drugim podejściu wygraliśmy cały Turnieju. W całej edycji nie przegraliśmy ani jednego meczu, a zaledwie dwa spotkania zakończyły się remisami. Jeden z nich przydarzył nam się w półfinale ogólnopolskim, wygraliśmy dopiero po rzutach karnych. W stolicy chcieliśmy przeżyć przygodę, dobrze się bawić i zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Dla mnie to też była przygoda, w końcu tylko nieliczni mają szansę zagrać na Stadionie Narodowym – tłumaczy Mieczysław Karasewicz.
Drużyna U-10 z Dolnego Śląska nie miała sobie równych. Ostatecznie odnieśli komplet wygranych, ale przed starciem półfinałowym wcale nie byli tacy pewni zwycięstwa. – Na zespół z Podkarpacia trafiliśmy już w fazie grupowej i bardzo obawialiśmy się tego starcia w półfinale. Myślę jednak, że wygraliśmy zasłużenie. Powiem szczerze, że ani ja, ani rodzice, ani zawodnicy nie baliśmy się finału na Narodowym. Wiedzieliśmy o tym, że zrobiliśmy tak dużo, że ten mecz po prostu wygramy i tak było. Pokonaliśmy wówczas 2:0 ekipę z województwa warmińsko-mazurskiego. Uważam, że największymi zaletami tej inicjatywy są powszechność oraz przegląd wielu tysięcy chłopców i dziewczynek. To, że ktoś dzisiaj jest bardzo dobrym zawodnikiem, nie oznacza jeszcze, że jutro będzie tym najlepszym. Nie, może być wręcz przeciwnie. Spotykaliśmy się czasem na sparingach z Waldemarem Prusikiem, byłym reprezentantem Polski, który też prowadził drużyny młodzieżowe we Wrocławiu. Gdy sam grał w piłkę w Śląsku, w zespole było 20 chłopaków i on był… tym dwudziesty, był wybierany jako ostatni do różnych gierek, a koniec końców to on, a nie ci “lepsi” piłkarze rozegrali 49 meczów w pierwszej reprezentacji – kończy Karasewicz.
To prawda, nie każdy uczestnik lub uczestniczka Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” zostanie w przyszłości piłkarzem czy piłkarką. Ale każdego roku kilkadziesiąt dzieciaków może powiedzieć, że zagrało na Stadionie Narodowym. Tym samym Narodowym, na którym zagrać mogą tylko nieliczni.
***
Do Finałów Ogólnopolskich XXII edycji Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” pozostały tylko 2 dni. Decydujące rozstrzygnięcia zapadną 12, 13 i 14 czerwca w Warszawie. Już dziś zapraszamy was na łamy Weszło oraz Weszło Junior, gdzie będziemy relacjonować przebieg całych zawodów.