Reklama

Najważniejsza jest gra fair play | 3 dni do finałów Turnieju

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

09 czerwca 2022, 09:10 • 24 min czytania 0 komentarzy

Nowością, która pojawiła się na XVII edycji Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” były… zielone kartki, które są przyznawane zawodnikowi za okazanie gestu fair play wobec przeciwnika. Wzajemny szacunek jest bardzo ważny i kultywowany na tym Turnieju, ale cel każdy zawodnik, zawodniczka ma ten sam – zagrać na Narodowym i sięgnąć po puchar, a w ramach nagrody spotkać się z pierwszą reprezentacją Polski.

Najważniejsza jest gra fair play | 3 dni do finałów Turnieju

Przedstawimy cztery historie drużyn, które spełniły swoje marzenia. Każda z nich wiążę się z wielkimi emocjami, zwrotami akcji i nietypowymi sytuacjami boiskowymi, jak i pozaboiskowymi. Królowa strzelczyń Turnieju w wielkim finale strzeliła gola po sprytnie rozegranym rzucie rożnym, a w konkursie jedenastek stanęła na bramce (!) i obroniła karnego, dając swojej drużynie zwycięstwo. To tylko namiastka tego, co przeżywają dzieci na Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.

***

W piłce nożnej otrzymanie kartki przez sędziego jest swego rodzaju karą za popełniony czyn. Natomiast kolor zielony, tego atrybutu arbitra, jest nagrodą za godną pochwały postawę na boisku. Walka i rywalizacja to ważne aspekty gry w piłkę, ale najważniejsze jest zachowanie tego, żeby było to zgodne z duchem gry fair play.

Jednym z głównych haseł, które przyświeca, największemu Turniejowi w Polsce jest: “uczenie zasad fair play”. Od małego wpajanie dzieciom, że piłka nożna to jest sport, ale przede wszystkim dobra zabawa, która ma wyzwalać same pozytywne emocje. Zielone kartki to kolejna rzecz, która ma pokazać młodym adeptom futbolu, jak się zachowywać i uczyć ich zasad fair play. 

Reklama

Zielona Kartka to projekt sportowy, ale także wychowawczy. Chcemy nauczyć dzieci postawy fair na boisku oraz nauczyć szacunku do arbitrów. Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to 320 tysięcy uczestników, którzy miejmy nadzieję, będą następnie inspirowali swoich kolegów i koleżanki z podwórek i szkół do podobnych zachowań. Dzieci powinny wychowywać się w świadomości, że wygrywać trzeba fair i że takie zwycięstwo lepiej smakuje – mówi Stefan Majewski, były selekcjoner reprezentacji Polski.

W trakcie 16 finałów wojewódzkich Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” przyznano 159 Zielonych Kartek Fair Play. Z kolei na samych finałach ogólnopolskich sędziowie pokazali zawodnikom 11 kartek zielonego koloru. Oprócz tego, że arbiter wyciągał taką kartkę podczas meczu, to po końcowym gwizdku wręczał ją chłopakowi lub dziewczynie na pamiątkę.

Same dzieci bardzo chcą zdobyć tę kartkę. Organizatorzy poszli we właściwą stronę wprowadzając taką innowację w przepisach turnieju. Także dla mnie to bardzo ważne, by w obecnych czasach propagować rozwój poprzez sport oraz ideę fair play – zaznacza Marek Szczeciński, trener SP 2 Nowy Staw.

Na tym etapie przygody z piłką to jest bardzo istotne, że ten sport uczy charakteru, fair play i wychowuje te dzieci. Piłka nożna jest takim sportem zespołowym, gdzie trzeba współpracować z kolegami z drużyny. Do tego jest trener, który jest przywódcą i można powiedzieć, że drugim ojcem. Są to na pewno świetne wartości, które są przydatne w późniejszym życiu – uważa Tomasz Iwan, były reprezentant Polski.

***

Na finałach ogólnopolskich drużyna Ząbkovii Ząbki w kategorii U-12 była faworytem do sięgnięcia po końcowy triumf. Dziewczynki były już doświadczone, grały na wielu turniejach, a przede wszystkim rok wcześniej wygrały wielki finał Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. I zrobiły to te same zawodniczki, bowiem w 2016 roku drużyna z województwa mazowieckiego wystawiła o rok młodsze zawodniczki.

Reklama

Już 30 kwietnia 2017 roku, czyli pierwszego dnia finałów ogólnopolskich do trenerów Ząbkovii odezwał się student filmówki z Londynu, że chciałby zrobić reportaż filmowy o nich, bo są faworytkami do sięgnięcia po tytuł. Poprosił trenera Marcina Wojdę o wskazanie najlepszej zawodniczki w swoim zespole, a sam będzie blisko niej z kamerą. 

Nagrywał jej dzień. Przyjeżdżał rano do hotelu i nagrywał stawki z poranku, śniadania a potem, jak jechali na stadion. Był skupiony tylko na jednej drużynie i jednej zawodnicze. Jaka jest puenta tej historii? Mały spoiler – Ząbkovia wygrała cały Turniej i obroniła tytuł wywalczony przed rokiem. Nagrodę dla najlepszej zawodniczki otrzymała… tak, dobrze myślicie, ta, na której skupił się pomysłodawca reportażu – Maja Grzybowska.

Możecie pomyśleć, że: “Wow, ale zmysł i instynkt reżysera”. Przeczuł, że Ząbkovia sięgnie po triumf, był blisko tej drużyny i zawodniczki, która robiła furorę – piękne indywidualne akcje i bramki. Miał materiał nie tyle, na dobry reportaż, ile kapitalny film dokumentalny. Dlaczego nie obił się on szerokim echem w mediach? 

Pech chciał, że wszystkie nagrania, które udało mu się nakręcić… przepadły. – Bodajże przez jakiegoś wirusa komputerowego wszystkie nagrania mu się skasowały. A miałby świetny materiał. Bo wybrał do kręcenia późniejszą najlepszą zawodniczkę Turnieju. Miał wszystko, akcje, bramki, wypowiedzi. A finalnie nie ma nic – opowiada Marcin Wojda.

Wróćmy do samego początku, znamy już zwyciężczynie XVII edycji Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Jak wyglądała ich droga do triumfu? – Naszym głównym założeniem, już od pierwszych etapów Turnieju, była obrona tytułu – zaznacza szkoleniowiec ekipy z Mazowsza.

W porównaniu do poprzedniej edycji, gdzie dziewczyny z Ząbek przebyły niełatwą drogę do finału i dopiero po rzutach karnych odniosły końcowy sukces. Tak, tutaj były pewniejsze siebie, bardziej doświadczone, postawiły sobie jeden cel i konsekwentnie do niego dążyły – obrona tytułu.

Wygrywały mecz po meczu i to w okazały sposób, zarówno na wcześniejszych etapach, jak i finałach ogólnopolskich. Szły jak burza. Ich mecze kończyły się wysokimi wynikami, 4:0, 7:0, 9:0.

Z uwagi na fakt, że tak im dobrze szło, strzelały wiele bramek, to wpadły na pomysł, żeby w oryginalny sposób celebrować zdobyte gole. Pamiętacie Piotra Rockiego i jego “cieszynki” po zdobytych golach w Ekstraklasie? Dziewczyny z Ząbek nie chciały być gorsze.

Po jednej z strzelonych bramek dziewczyny ustawiły się w rzędzie w pobliżu bramki, a zawodniczka, która wpisała się na listę strzelców, podbiegła do narożnika boiska, wyciągnęła chorągiewkę i udawała, że strzela z niego, a pozostałe po kolei upadały. 

Ciekawy pomysł? Należy pochwalić za kreatywność? Sędzia tego spotkania inaczej to zinterpretował i zawodniczce, która “strzelała” z chorągiewki, przyznał karę dwóch minut, za niesportowe zachowanie.

To miało miejsce już 1 maja, czyli drugiego dnia zmagań Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Dwa pewne i przekonujące zwycięstwa dały możliwość Ząbkovii obrony tytułu na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Rywalkami drużyny z Mazowsza miały być KA 4 Respect Krobia. Dziewczyny z Wielkopolski też wygrywały przekonująco swoje starcia, ale nie w takim wysokim wymiarze. Bo były to wyniki oscylujące wokół cyfry cztery.

Ostatni mecz, creme de la creme. Wielka otoczka, oprawa, transmisja w telewizji, wielu ludzi na trybunach Stadionu Narodowego. Młode zawodniczki są wyprowadzane na boisko przez m.in. Adama Nawałkę czy Zbigniewa Bońka. Arbitrem głównym meczu jest Daniel Stefański, który na co dzień sędziuje mecze nie tylko w polskiej ekstraklasie, ale również w europejskich pucharach.

To wszystko, co dzieje się tego dnia, 2 maja, musi oddziaływać na organizm dziecka. Już w młodym wieku dowiaduje się, czym jest presja, stres. Jak wygląda to w praktyce. Ma okazję to poznać i z tym się oswoić.

Tak, jak to zrobiły zawodniczki z Ząbkovii Ząbki, które znały już zapach Stadionu Narodowego i wszystko to, co dzieje się wokół niego. Na ten mecz wyszły spokojne, opanowane. Pewne tego, że wygrają to spotkanie. A tej pewności nie było widać rok wcześniej.

– Było widać na boisku, że potrafiły sobie radzić z emocjami. Były pewne siebie, nie stresowały się. Stadion Narodowy mocno oddziałuje na zawodników i ich emocje. Umiejętności u niektórych dziewczyn mogą iść nawet 50-80% w dół. Bo widzą stadion, ludzi na trybunach, całą otoczkę, znani ludzie ze świata sportu, prezes Zbigniew Boniek. Stres nie pozwala im pokazać odpowiednich umiejętności. A moje dziewczyny rok wcześniej już miały z tym styczność i inaczej reagowały. Ten drugi finał, kiedy obroniliśmy tytuł, był “gładki”. Tak bym go nazwał, bo prowadziliśmy pewnie 2:0 i mogliśmy sobie pozwolić, żeby wszystkie dziewczyny zagrały. Ten mecz nie był już taki emocjonujący jak rok wcześniej – wspomina Marcin Wojda, Ząbkovia Ząbki, zwyciężczynie U-12.

Wielki finał zakończył się wynikiem 2:1, więc można nieco poddać pod wątpliwość słowa szkoleniowca drużyny z Mazowsza, ale gdy sobie odświeżymy finał z 2016 roku, to z pewnością zrozumiemy, dlaczego padły takie słowa z jego ust. Mnóstwo zmarnowanych stuprocentowych sytuacji w regulaminowym czasie, utrzymał się bezbramkowy remis. Do wyłonienia zwycięzcy były potrzebne rzuty karne, które również przyniosły wiele emocji.

Tu mecz był kontrolą i zasłużenie obroniły tytuł. Ogromna radość? Tak, ale przez to, że już znały smak zwycięstwa, to bardziej cieszyły się z wyjazdu na mecz reprezentacji Polski i możliwości spotkania się ze swoimi idolami.

– Dla nich ta nagroda główna, czyli spotkanie z reprezentacją Polski, to było dla nich największe przeżycie, jak na razie, niż gra w finale paradoksalnie. Tak to odczuwałem, po ich zachowaniu – relacjonuje szkoleniowiec Ząbkovii.

Jeszcze jedna historia a propos tej drużyny. Bardzo ważną rolę w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” odgrywają wolontariusze. Osoby, które tak naprawdę, opiekują się zespołami. Potrafią zaradzić na każdy problem i potrzebę.

Taką osobą dla Ząbkovii był Damian Bartnicki. I to nie był jego pierwszy raz. Bo od 2014 roku towarzyszył właśnie tej drużynie. – Zawsze był z nami i przeżywał zwycięstwa i porażki. Uznaliśmy go za nasz talizman. Gdy pojawiała się możliwość, żeby zgłosić się jako wolontariusz na ten Turniej, szybko to robił i wybierał naszą drużynę. Cztery razy był z nami. Nazwałbym go stałym członkiem naszego zespołu – opowiada Wojda.

– Po tym, jak obroniliśmy tytuł, zaśmiał się, mówiąc: “teraz to jestem spełniony. Nie będę już wolontariuszem. Mogę już kończyć swoją przygodę z Turniejem “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku””. Damian zawsze z nami był. Dziewczyny go znały i lubiły – dodaje. 

***

KKS Katowice to drużyna, która po raz pierwszy wystartowała w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w 2016 roku. Debiut był bardzo udany, bo od razu dziewczynki w kategorii U-10 zajęły trzecie miejsce. Klub jest bardzo młody, bo powstał zaledwie dwa lata wcześniej. Jak im się udało zebrać wymaganą liczbę dziewczynek na ten Turniej?

Połączyliśmy siły. My, wtedy tak naprawdę zaczynaliśmy pracę w KKS-ie i wraz z Wartą Katowicę szukaliśmy dziewczynek, aby móc wystartować w etapie wojewódzkim. Sparta Katowice miała dziewczynki. Szukaliśmy w zespołach chłopięcych, gdzie pojawiały się pojedyncze zawodniczki. Słyszeliśmy o Zuzi Witek, że jest bardzo dobrą zawodniczką. Nawiązaliśmy kontakt z jej ojcem, Krzysztofem. On nie był wcześniej trenerem. A jego córka trenowała w Sprincie Katowice, a tam trenerem był Paweł Siedlecki i od niego też przyszły pojedyncze dziewczyny. Takim oto sposobem zrodził się skład, który zajął trzecie miejsce na Turnieju – opowiada Tomasz Nawrocki, trener, a zarazem prezes KKS Katowice.

Idealnie pasuje do tego modelu budowania drużyny piosenka śpiewana przez dzieci w przedszkolach: “mało nas, mało nas do pieczenia chleba. Tylko, tylko nam, ciebie tu potrzeba”. Wspólnymi siłami powstała drużyna, która zaszła tak daleko w XVI edycji Turnieju w 2016 roku.

Podobny schemat tworzenia zespołu był i teraz. Do finałów wojewódzkich drużyna wystartowała pod szyldem KKS-u, choć w głównej mierze były tam zawodniczki z innych klubów. – My jako KKS Katowice daliśmy możliwość trenowania i ogrywania się na naszych obiektach. Tą drużyną w głównej mierze zajmował się Krzysztof Witek, który z racji tego, że jego córka była najlepszą zawodniczką. On pomagał w wyszukiwaniu innych zawodniczek. Tak, powstała drużyna, która miała pojechać na etap wojewódzki – zaznacza. 

Efekt? Był piorunujący, deklasacja, pewne przekonujące zwycięstwa i końcowy triumf. Apetyt rośnie w miarę i jedzenia i katowiczanki jechały do Warszawy z myślą o wygraniu całego Turnieju. 

Droga nie była wyboista. Dziewczyny pewnie wygrywały mecz za meczem. Bez większego trudu awansowały do wielkiego finału na Stadionie Narodowym! W ekipie z Katowic szalała Zuzia Witek, która w finałach ogólnopolskich, do momentu finału, miała na swoim koncie aż 18 goli. 

Ostatnią przeszkodą w sięgnięciu po końcowy triumf była drużyna Beniaminka Krosno, która również świetnie sobie radziła w Warszawie. – Beniaminek Krosno to marka, niesamowita drużyna. Wiedzieliśmy, że finał będzie bardzo trudny. Do tego ten zespół prowadził Marcin Maculski, czyli jeden z najlepszych trenerów w Polsce, jeśli chodzi o szkolenie dziewczynek. Stres był ogromny, a w szczególności był widoczny podczas konkursu jedenastek – opowiada Tomasz Nawrocki.

Choć w ten mecz lepiej weszła drużyna z Katowice, bo już w pierwszej minucie Zuzanna Witek zdobyła gola na 1:0 po pięknej akcji z rzutu rożnego. Emocje na Stadionie Narodowym były ogromne. Beniaminkowi udało się doprowadzić do serii jedenastek, w której trenerzy podjęli nietypową decyzję… postawili na bramkę Zuzię Witek.

– Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Zuzia czuła się najpewniej tego dnia ze wszystkich dziewczyn, stąd też taka decyzja. To też nie było tak, że nasza bramkarka nie miała umiejętności, ale baliśmy się, że nie udźwignie emocjonalnie tego wydarzenia, bo też na co dzień nie grała na bramce. Z kolei Zuzia na treningach lubiła nieraz stanąć między słupkami. Postawiliśmy na Zuzię i to okazał się strzał w dziesiątkę, bo nie tylko obroniła strzał w konkursie jedenastek, ale też sama wykorzystała swoją próbę – opowiada.

Jak na informację o tym, że nie zagra w konkursie jedenastek zareagowała sama bramkarka? – Udało nam się wygrać, a gdy jest zwycięstwo to każdy się cieszy. Najważniejsze dla bramkarki było to, że wygraliśmy. Podjęliśmy ryzyko, które się nam opłaciło – dodaje.

Udało się wygrać. Bardzo duża w tym zasługa Krzysztofa Witka, który mocno zaangażował się w poskładaniu drużyny i dzięki temu udało się stworzyć fajną, mocną drużynę. Cały zespół był bardzo dobry. Oczywiście najjaśniejszą postacią, nie ujmując inny zawodniczkom, była córka Krzysztofa – Zuzia Witek, która była królową strzelczyń tej edycji. Należy też wyróżnić Nikol Młynek, która również stanowiła o sile tego zespołu – stwierdza prezes.

Kto z nas nigdy nie śpiewał piosenki Zenona Martyniuka “Przez twe oczy zielone”? Niech pierwszy rzuci kamieniem. Zna ją praktycznie każdy Polak. Kibic reprezentacji Polski od razu ma przed oczami tańczącego Artura Jędrzejczyka i śpiewającego w szatni ten hit Kamila Grosickiego. W taki sposób świętowali awans na Mistrzostwa Europy 2016.

Można rzec, że to był hymn KKS Katowice w tamtym czasie. W drużynie panowała świetna atmosfera, dziewczynki się bawiły, śmiały i po meczach śpiewały wielki przebój zespołu Akcent. – Ja to śmieję się, że one tworzą taki zespół pieśni i tańca – zauważa Nawrocki.

***

Wierzycie w prorocze znaki? Młodzi chłopcy z UKS-u Irzyk Warszawa za taki uznali autobus z numerem jeden, który zawoził ich na Stadion Narodowy. – Trenerze jedziemy jedynką, więc chyba to wygramy – mówili zawodnicy do swojego opiekuna przed najważniejszym meczem w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Autobus okazał się dobrym talizmanem?

Irzyk Warszawa to szkółka, która powstała w 2012 roku z inicjatywy Arkadiusza Szafranka i Marcina Zawadzkiego. – Na początku zaczynaliśmy od 30 dzieci na treningach, a dzisiaj ta liczba wzrosła do 500. Rocznik 2007, który uczestniczył w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, był najliczniejszy, jeśli mówimy o naszej działalności piłkarskiej. Gdy jest większa grupa chłopaków, łatwiej wybrać tych, którzy coś potrafią zrobić z piłką. Rocznik 2007 prowadziłem od samego początku. Nasza przygoda, zanim trafiliśmy do finału Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, trwała pięć lat – mówił nam Szafranek.

Warszawska szkółka do Turnieju w 2017 roku w kategorii U-10 przystąpiła z wielkimi nadziejami na końcowy sukces, bowiem dwa lata wcześniej wygrali finały wojewódzkie U-8. To już był sygnał, że mogą być również mocni w kolejnej edycji, ale tak różowo nie było. – Na każdym etapie można trafić na dobry zespół. W powiecie spotkaliśmy się w grupie z Talentem Warszawa. Mecz z nimi zremisowaliśmy, a wyszliśmy z grupy, dzięki lepszemu bilansowi bramek – opowiada prezes klubu, który był też trenerem tej ekipy.

Jakie były nastroje przed finałami wojewódzkimi? – Na finały wojewódzkie jechaliśmy z dobrym nastawieniem i pozytywną energią. Ze względu na to też, że uczestniczyliśmy w rozgrywkach Mazowieckiego ZPN. W swojej kategorii wiekowej, czyli U-10, zawsze trafialiśmy na drużynę Barca Academy. Oni zawsze mają mocne zespoły. Pamiętam nasze pierwsze spotkania w ramach rozgrywek Mazowieckiego ZPN, potrafiliśmy przegrać nawet 1:20. W rundzie poprzedzającej finały wojewódzkie udało nam się z nimi zremisować. To był taki bodziec, że idziemy w dobrym kierunku i możemy coś osiągnąć w finałach wojewódzkich. Jechaliśmy z dużymi nadziejami na ten etap tego Turnieju – podkreślał Szafranek.

Tam znów Irzyk był „o włos” od tego, żeby odpaść z Turnieju. Szczęście im dopisywało. – Był taki moment, że widziałem, że jesteśmy mocni na tle innych rywali i możemy awansować na finały ogólnopolskie. Jednak w grupie zdarzył nam się jednak taki jeden mecz, gdzie przeważaliśmy – mieliśmy więcej sytuacji bramkowych, lepsze posiadanie piłki – a i tak przegraliśmy. Przychodzi kolejne spotkanie, a my po sześciu minutach przegrywamy 0:3, co w tamtym momencie sprawiało, że odpadlibyśmy już w fazie grupowej finałów wojewódzkich. Pamiętam, że po przerwie udało nam się strzelić pięć bramek, wygraliśmy 5:3 i awansowaliśmy do fazy pucharowej. A tam już nie było tak nerwowo – mówi rozemocjonowany trener.

Pierwszy dzień finałów ogólnopolskich – Irzyk radzi sobie świetnie, a chłopcy uwierzyli, że mogą dojść do finału Turnieju i głośno o tym mówili. Zbigniew Boniek do nich podszedł i powiedział: – chłopaki, to nie jest takie proste, jak wam się wydaje. Aczkolwiek nikt nie powiedział, że nie jest to niemożliwe, co pokaże dalsza część historii, a wiara w siebie i w zespół może zdziałać cuda.

– Patrząc na to, że do momentu finału zagraliśmy ok. 20 meczów, które są rozgrywane w systemie 2 x 10 minut. Dojście do finału jest naprawdę trudne, bo możesz mieć najlepszą ekipę, a popełnić jeden błąd, przegrać jedną bramką i być poza turniejem. Nigdy nie zapomnę tych słów prezesa Bońka do chłopaków. A na samym końcu turnieju, gdy już zdobyliśmy mistrzostwo, zastanowiłem się dłużej nad tymi słowami. Bo nie jest łatwo wygrać jakikolwiek turniej. To było niezmiernie trudne – zaznacza Szafranek.

W wielkim finale na Stadionie Narodowym Irzyk zmierzył się z UKS-em 4 Kostrzyn, z którym mieli okazję zmierzyć się w fazie grupowej i… przegrali. Na ostatni mecz Turnieju byli w pełni zmobilizowani chcieli zrewanżować się za pierwsze spotkanie. Do ciekawej wymiany zdań doszło między trenerami obu ekip tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jeden z szkoleniowców powiedział drugiemu, że… ma lepszy zespół!

– Przed meczem finałowym rozmawiałem z trenerem drużyny przeciwnej. Nie wiem, czy to był jego spryt albo zagrywka, ale powiedział do mnie: “słuchaj, wiesz, że ty masz lepszą ekipę?” (śmiech). Tak mi powiedział, aczkolwiek tych słów nie powtórzyłem chłopcom. Dopiero po finale wyjawiłem swoim zawodnikom, w jaki sposób zachował się trener drużyny przeciwnej – wyjawia Szafranek.

Jak wyglądał ten mecz? – Gdy strzeliliśmy jako pierwsi bramkę, to pojawiała się taka myśl, że gdy tak się dzieje, to wynik końcowy przeważnie jest pozytywny. Zatem dodatkowo jeszcze miałem przeświadczenie, że będzie dobrze. Choć straciliśmy gola na 1:1, to byłem przekonany, że zaraz strzelimy na 2:1. To było widać też po chłopcu, który później otrzymał nagrodę MVP, Mateuszu Cichockim, że był tak mocno zmotywowany, bardzo chciał, walczył i biegał. Drużyna widziała w nim prawdziwego kapitana, który powiózł drużynę do końcowego triumfu – podkreśla.

A jak to było z tym szczęśliwym autobusem, który zawiózł Irzyka na Stadion Narodowy? – Jechaliśmy na mecz najstarszym autobusem ze wszystkich, które były wyznaczone do transportu na ten Turniej. Wszystkie były oznakowane, a nasz miał numer 1. Trener Adam Nawałka słynie z tego, że jest przesądny i zwraca uwagę na różne rzeczy, tak samo chłopcy zauważyli: “trenerze jedziemy jedynką, więc chyba to wygramy”. Stwierdzili, że jest to znak od losu, że jedziemy autobusem z numerem 1, bo będziemy mieli pierwsze miejsce – opowiada prezes klubu.

***

Do opowiedzenia została nam jeszcze jedna historia zwycięzców tej edycji, mianowicie SP 45 Wrocław, którzy okazali się najlepsi w kategorii U-12. Poniżej rozmowa z Maciejem Bielskim, Wojewódzkim Koordynatorem Kształcenia i Licencjonowania Trenerów PZPN, który doprowadził ten zespół do końcowego triumfu na Stadionie Narodowym.

W 2017 roku udało się trenerowi doprowadzić swoją drużynę SP 45 Wrocław w kategorii U-12 do triumfu w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Co to była za ekipa?

– Była to klasa piłkarska ze Szkoły Podstawowej nr 45 im. Janusza Kusocińskiego we Wrocławiu. Ci chłopcy, którzy brali udział w tym Turnieju, w głównej mierze na co dzień trenowali w Śląsku Wrocław. Aczkolwiek nie można powiedzieć, że cały skład opierał się na tym klubie, bo na to nie przyzwalają przepisy rozgrywek. Zgłosiliśmy drużynę opartą o zawodników z klasy piłkarskiej SP 45. Byli na tyle mocni, że udało im się osiągnąć tak duży sukces. Część tych chłopców nadal trenuje w akademii Śląska Wrocław, aczkolwiek trójka z tamtego składu nie przeszła dalszej selekcji.

Jak wyglądała wasza droga po triumf na Stadionie Narodowym podczas XVII edycji Turnieju?

– Jeśli chodzi o osiągnięcie dobrego wyniku to zawsze takie rozgrywki są bardzo trudne do rozgrywania. Bo my w akademii Śląska Wrocław nauczamy kultury gry, z myślą o indywidualnym rozwoju zawodnika. W tym Turnieju na każdym etapie pojawiały się zespoły, które grały brzydki futbol, nastawiony na wynik, żeby tylko przejść kolejnego rywala i osiągnąć cel – awans do kolejnego etapu. Jednak nasi chłopcy przewyższali swoimi umiejętnościami resztę drużyn, dołożyli do tego determinację i chęć dalszej rywalizacji i udało nam się zajść tak daleko. Aczkolwiek muszę zaznaczyć, że w finałach wojewódzkich tak łatwo nie było, jak mogłoby się wydawać, bo na Dolnym Śląsku jest wiele dobrych szkółek i stoczyliśmy na tym etapie kilka zaciętych pojedynków. Wyjazd do Warszawy traktowaliśmy jako przygodę i nagrodę za pracę wykonywaną na co dzień. To była też ich pierwsza okazja do tego, żeby pokazać się przed większą publicznością. Do tego wyniki szły w parze z dobrą postawą na boisku, co sprawiało chłopcom wielką radość.

Trener bardziej skupił się na opisie waszej drogi na etap ogólnopolski, a jak to już wyglądało w samej Warszawie?

– Świetny Turniej, kapitalna organizacja, niesamowite przeżycie dla tych chłopaków. Sam fakt, że szesnaście najlepszych drużyn w Polsce bierze udział w tym etapie, dodawał dodatkowy dreszczyk emocji. Pamiętam pierwszy mecz w Warszawie, który… przegraliśmy z MGUKS Pogoń Zduńska Wola. Co ciekawe, spotkaliśmy się raz jeszcze z tym rywalem w tym Turnieju, ale już w wielkim finale na Stadionie Narodowym, gdzie wygraliśmy po rzutach karnych. Pamiętam, że na początku mieliśmy lekki problem z tym, żeby przestawić się na małe boisko, bo w piłce klubowej funkcjonowaliśmy już w innym formacie rozgrywek, a nie szykowaliśmy się stricte pod ten Turniej, więc potrzebowaliśmy chwili, żeby zacząć grać swoje. Aczkolwiek chłopcom szybko to poszło, bo z meczu na mecz się rozkręcali i przychodziły za tym wyniki, co mnie cieszy najbardziej, przy tym się świetnie bawili. Nie było napinki na zwycięstwo, cieszyli się, że grają w piłkę. Gdy doszło do wielkiego finału na Narodowym to już wiadomo, że każdy miał w głowie tylko jedną myśl – wygrać. Myślę, że doświadczenie, które zdobyli na tym Turnieju pomogło im w przyszłości. Stres przed takim meczem na Stadionie Narodowym był ogromny. Znaleźli się w nietypowej, niecodziennej sytuacji, gdzie musieli walczyć nie tylko z rywalem, ale i swoimi emocjami. Do tego też mecz finałowy rozstrzygnął się dopiero po serii rzutów karnych. To jest spory bagaż doświadczeń, który sprawia, że ci chłopcy są o mały krok przed swoimi rówieśnikami, jeśli chodzi o emocje. Oczywiście, po końcowym gwizdku była wielka radość. Nie ma co ukrywać, że dla niektórych z nich był to życiowy sukces, bo nie każdy będzie grał zawodowo w piłkę, ale będą to wspominać jako tą najważniejszą przygodę w swoim życiu i to jest fajne. Nagroda za zwycięstwo w Turnieju to przecież spotkanie z reprezentacją Polski, co też jest wielkim przeżyciem dla tych chłopców.

Oprócz tego pierwszego meczu mieliście jakieś większe problemy w drodze po triumf?

– Formuła tych rozgrywek sprawia, że każdy mecz jest na styku. To nie jest tak, że drużyna lepsza zawsze wygrywa. Nie ma tej pewności w tych rozgrywkach, z uwagi na krótki czas rozgrywania spotkań, małe boisko i bramki. Wszystko może zależeć od ustawienia się przeciwnika i jego stylu gry. Dlatego też mecze były na styku, a chłopcy w każdym spotkaniu musieli pokazywać pełnię swoich umiejętności. To też jest dobre, bo nic nie przychodziło łatwo i zawodnicy musieli być w stu procentach skupieni na kolejnym meczu, żeby wyjść i wygrać.

Co trener zapamiętał z meczu finałowego na Stadionie Narodowym? Czy jest pan w stanie nam go zreferować minuta po minucie?

– Aż tak bardzo dobrze nie pamiętam, ale mam w głowie obrazki, gdzie moi chłopcy byli zestresowani podczas trwania meczu. Niektórych chłopców w ogóle nie poznawałem, bo wykonywali takie ruchy, które nie zdarzały im się nigdy wcześniej. Aczkolwiek z każdą minutą potrafili się oswajać z tą atmosferą i wyglądali coraz lepiej. To jest duża rzecz, że potrafili przezwyciężyć stres w trakcie tego spotkania. Myślę, że te kamery, otoczka, znane osobistości polskiej piłki, komentarz Mateusza Borka to wszystko sprawiało, że czuli się nieswojo, ale potrafili to przezwyciężyć, co też pokazali w rzutach karnych, a po nich już całkowicie oszaleli, nie dało się ich opanować, była to furia radości.

Mówi trener o stresie, czy on już przejawiał się wcześniej? Mam na myśli noc przed finałem jak i poranek w dniu meczu.

– Pamiętam, że chcieliśmy zdjąć z nich odpowiedzialność za wynik i dać pełen luz. Oni mogli robić, co chcieli, zabraliśmy ich na lody, pozwiedzali Warszawę. Staraliśmy się o to, żeby nie myśleli o meczu finałowym, a bawili się tym, że są tutaj. Koncentracja na finale pojawiła się chwilę przed pierwszym gwizdkiem. Myślę, że to też miało wpływ na sukces – wyluzowanie i nie myślenie o piłce w przerwach między spotkaniami.

Co najbardziej utkwiło w pana pamięci z Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”? 

– Trochę czasu już minęło od tych rozgrywek i człowiek wiele rzeczy zapomniał. Do tego też jest to dynamiczny Turniej, więc trudno coś wyłapać. Aczkolwiek mam w głowie obrazek z ćwierćfinału, gdzie jeden z moich zawodników musiał opuścić boisko z powodu urazu. Był opatrywany przez medyków. Gdy już wstał to myślał, że dokonałem zmiany i szedł w moim kierunku na ławkę rezerwowych, odrzekłem: “Kuba, jeśli wszystko gra to wejdź od razu na boisko”. Wszedł i po chwili strzelił gola, który zadecydował o awansie do półfinału.

Graliście chwilę w osłabieniu?

– Tak, tę chwilę graliśmy w osłabieniu. To było jakieś kilkadziesiąt sekund. Chłopak myślał, że dokonałem zmiany, a ja miałem w głowie to, że po prostu zaraz z powrotem wejdzie na boisko. Nie zrozumieliśmy się, ale efekt był taki, że i tak strzelił gola, który dał nam wiele radości.

***

Największą wartością tego Turnieju jest popularyzacja piłki nożnej wśród dzieci i młodzieży. Ci, którzy grają dobrze, mogą dodatkowo dzięki tym rozgrywkom odwiedzić nowe miejsca, pojawić się może pierwszy raz w Warszawie, otrzymać wartościowe nagrody. Taka impreza pokazuje, że piłka i rywalizacja to są pozytywne emocje i staramy się zaszczepić wśród naszych dzieci, żeby uprawiały sport, bo wychowanie w duchu aktywności fizycznej jest absolutnie potrzebne – powiedział Zbigniew Boniek, Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Na pewno jest to duża wartość selekcyjna, bo obserwacja tak wielu młodych piłkarzy i piłkarek na tle innych, najlepszych w Polsce, to doskonały przegląd zawodników, którzy mogą w przyszłości stanowić o sile reprezentacji Polski, a historia tego Turnieju pokazuje, że tak właśnie się działo. Dodatkową wartością jest też kontakt tej piłki u podstaw piramidy z piłką profesjonalną. Na stadionie PGE Narodowym mamy kolejno mecze zespołów dziecięcych, a potem finał Pucharu Polski. To też dowód na to, jak blisko jest z podwórka na stadion – mówił podczas finałów selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21, Marcin Dorna.

Majówka 2017 roku zakończyła rozgrywki XVII edycji “Turnieju Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Drużyny z Irzyk, Wrocławia, Ząbek oraz Katowic przeżyły coś niesamowitego. Mogą powiedzieć, że są mistrzami Polski w swojej kategorii wiekowej. Zagrali na Stadionie Narodowym, otrzymali medale i puchar z rąk Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN-u. Nie każdy ma taką okazję, a oni ją dostali i wykorzystali.

Ten Turniej to nie tylko rywalizacja, ale też inne wartości, które są ważne i przydatne nie tylko w sporcie, ale i w życiu. Wychowywać poprzez sport to jest jeden z głównych celów, jakie wyznaczają sobie trenerzy dziecięcych grup w całej Polsce, a ten Turniej ma tylko im w tym pomagać. Po to też organizatorzy wprowadzili zielone kartki, aby wynagradzać grę fair play. W tej edycji nagroda Fair Play powędrowała do zespołu, który uzbierał najwięcej zielonych kartek – Szkoły Podstawowej w Karsinie (woj. pomorskie).

Dzień 2 maja jest również już od 4 lat prawdziwym świętem piłki nożnej w Polsce. Gra na murawie stadionu PGE Narodowego w meczach finałowych Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to dla tych młodych zawodników nie tylko nagroda za ciężką pracę, poświęcenie i serce do futbolu, ale również motywacja do kolejnych treningów. Gratuluję wszystkim uczestnikom finału ogólnopolskiego oraz zwycięzcom i życzę, by Wasz talent i pasja do futbolu zaowocowały w przyszłości grą w reprezentacji Polski wzorem Arkadiusza Milika, czy Piotra Zielińskiego, którzy też kiedyś grali w tym Turnieju – powiedział Krzysztof Pawiński, prezes zarządu Maspex.

Niewykluczone, że za jakiś czas część z tych uczestników pójdzie śladami Milika czy Zielińskiego. Za co trzymamy mocno kciuki! 

ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

***

Do Finałów Ogólnopolskich XXII edycji Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” pozostały tylko 3 dni. Decydujące rozstrzygnięcia zapadną 12, 13 i 14 czerwca w Warszawie. Już dziś zapraszamy Was na łamy Weszło oraz Weszło Junior, gdzie będziemy relacjonować przebieg całych zawodów.

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...