Jarosław Jach nałożył na siebie złoty gorset. Fajnie go mieć, w końcu jest złoty. Ten gorset ograniczył jednak ruchy w całej jego karierze.
Nigdy wcześniej ani nigdy później Jarosław Jach nie miałby szansy na angaż w Premier League. Świetnie wykorzystał swój moment na kontrakt życia, coachowie powiedzieliby – zdążył na swoje pięć minut. Przenosiny do Crystal Palace miały też jakieś argumenty sportowe. W końcu podjechał pod niego pociąg, do którego piłkarz Ekstraklasy – wydawałoby się – nie ma prawa nie wsiąść. Ale to też pociąg, który go wywiózł na manowce.
Są dwie drogi budowania kariery. Pierwsza, nazwijmy to – carpe diem. Jest okazja, trzeba ją chwytać, mierzyć wysoko. Druga – ostrożna. Stawianie na małe kroki, systematyczny rozwój, by w końcu wyjść jak najwyżej, ale bez rzucania się na głęboką wodę. Ile historii, tyle przykładów, ale ta Jarosława Jacha zakończyła się dramatycznie. Za obrońcą, którego kontrakt z Crystal Palace właśnie wygasa, kompletnie stracone 4,5 roku.
4,5 roku.
To naprawdę szmat czasu.
Piłkarz przekreślony przez Adama Nawałkę
Jarosław Jach mógł poczuć się mocny. Wtedy, zimą 2018 roku, uchodził za stopera Ekstraklasy z dużym potencjałem (choć jesień, bezpośrednio przed wyjazdem, miał przeciętną) i szansę reprezentacji Polski na zmianę formacji. Po meczu eliminacyjnym z Danią, w którym biało-czerwoni zebrali okropne baty, Adam Nawałka stwierdził, że musi coś zmienić i być bardziej zaskakującym dla rywali. Przed mistrzostwami świata zaczął więc testować formację 3-5-2, a jednym z jej beneficjentów miał być właśnie Jach, stoper z lewą nogą, który zagrał w dwóch sparingach.
Okazał się tym samym jednym z nielicznych piłkarzy, o którym Adam Nawałka wypowiedział się bez użycia nawałkowszczyzny, wprost, wykładając kawę na ławę.
– Będąc w Londynie widziałem się z Jarkiem. Rozmawialiśmy na temat jego sytuacji klubowej. Spodziewałem się, że może mieć kłopoty, jeśli chodzi o miejsce w podstawowym składzie. Okazuje się, tak się to dla Jarka potoczyło, że teraz walczy o to, by znaleźć się w szerokiej kadrze drużyny. W ostatnim okresie kilka razy był w kadrze. Oby jak najczęściej. Oby jak najszybciej zadebiutował w Premier League, bo to z pewnością przybliżyłoby go do tego, by mieć szansę wyjazdu na mundial. W tej sytuacji, gdy nie ma miejsca w podstawowym składzie, to wiadomo, że jego szanse praktycznie nie istnieją. Jarek ma tego świadomość. Rozmawialiśmy na ten temat. Podchodzi do tej sytuacji bardzo optymistycznie, walczy o miejsce i ma nadzieję, że wkrótce spełnią się jego plany i marzenia. Ja na to czekam. Obserwując z dystansu całą sytuację i z doświadczenia co do innych zawodników – z jednej strony zamknął sobie drogę wyjazdu na mundial. Z perspektywy czasu, roku czy dwóch lat, może ta decyzja okaże się słuszna, bo będzie nadrabiał zaległości treningowe co do poziomu taktycznego czy motoryczności – opowiadał ówczesny selekcjoner po wyjeździe Jacha do Crystal Palace.
Sam Jach przez większość swojego pobytu w Anglii – czy też precyzyjniej: przez większość trwania kontraktu z klubem Premier League – nakładał różowe okulary.
Po mundialu, na który nie pojechał przez swoją decyzję, mówił: – Chciałem iść w tamtym kierunku i jestem zadowolony, że wybrałem Premier League. Wielu mnie krytykowało, ale zrealizowałem założenia. Teraz pora się odbudować.
Przez pół roku nie zagrał ani razu. Tylko raz znalazł się w kadrze meczowej. Stracił mundial, na który mógł pojechać jako poważny kandydat do wyjściowej jedenastki. On sam uważał jednocześnie, że zrealizował założenia.
JAROSŁAW JACH: – ZNIKNĄŁEM Z PIŁKARSKIEJ MAPY
Adam Nawałka brał zawodnika w lekką obronę, bo naprawdę mogło wydarzyć się tak, że w perspektywie roku-dwóch wskoczyłby na poziom Premier League. Przykładów nie należy daleko szukać – choćby Jan Bednarek musiał przesiedzieć sezon na ławce, by przystosować się do angielskiego poziomu. Problem w tym, że Jach nigdy nie był nawet blisko składu Crystal Palace. Jednocześnie bardzo długo się łudził. Nawet podczas pobytu w Rakowie mówił, że wkrótce wraca do Anglii i… walczy. Z jednej strony – naiwniak, z drugiej – co miał powiedzieć, jeśli chciał dosiedzieć na Wyspach do końca? Samo Crystal – choć stale go śledziło i wysyłało raporty podczas kolejnych wypożyczeń – bardzo szybko postawiło na nim krzyżyk.
Absurdalne wypożyczenia
To jedna z najbardziej absurdalnie poprowadzonych karier w ostatnich latach. Pierwsze wypożyczenie – turecki Rizespor, zespół z dołu tabeli, w którym Jach zagrał ledwie pięć meczów w lidze. Już sam fakt przenosin w tamte rejony był poważnym sygnałem ostrzegawczym – no bo przecież gdyby Crystal Palace faktycznie w niego wierzyło, wysłałoby go na wypożyczenie do Championship albo nawet League One. A Jach i tak średnio sobie tam poradził.
Potem była Mołdawia czy też będąc precyzyjnym – Naddniestrze. Sheriff to bardzo poważny klub, z poważnymi środkami, z jeszcze poważniejszą bazą treningową, ale cała liga… No co tu kryć – paździerz totalny. Nawet, jeśli zrobiłby na tamtejszych boiskach furorę, to niby jak miało to przekonać trenerów Crystal Palace? Jach trochę pograł, wziął udział nawet w eliminacjach do Ligi Europy, ale na nikim to wrażenia nie zrobiło, bo nie mogło zrobić.
Potem przyszło pierwsze wypożyczenie do Rakowa, następnie próba w lidze holenderskiej, by wreszcie znów spróbować w Częstochowie. W Ekstraklasie przynajmniej grał w miarę regularnie. Czy Jach został gwiazdą ligi? Nie. Czy był wartością dodaną Rakowa na pozycji półlewego stopera? No tak. Raków miał w umowie wypożyczenia wpisaną kwotę ewentualnego transferu definitywnego, lecz się na nią nie zdecydował. A Holandia? W Fortunie Sittard obrońca zagrał trzy mecze. Znów fiasko.
Po tym wszystkim Jach wrócił na cały sezon 21/22 do Crystal Palace i trwał, aż wygaśnie kontrakt. – Staram się odejść. Próbowaliśmy zmienić klub już w lecie, ale utrudniła to zaskakująco późna decyzja o niewłączeniu mnie w skład pierwszej drużyny Crystal Palace. Informację, że nie ma mnie w kadrze i że najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłoby znalezienie sobie nowego pracodawcy, otrzymałem na kilka dni przed zamknięciem okienka transferowego. Mega ciężko było cokolwiek zdziałać na rynku w takich okolicznościach. Zimą też się rozglądaliśmy, pojawiło się parę ofert, decyzja leżała po mojej stronie, ale do niczego nie doszło, bo kluczowe okazały się detale kontraktowe – tłumaczył Jach w rozmowie na Weszło.
Swoje szanse określał wtedy jako „cień nadziei”. Na początku sezonu trenował z pierwszą drużyną Crystal Palace, która miała problem na pozycji stopera, więc spróbowała kilku gości z rezerw. Jach w tym mało ekskluzywnym gronie „gości na doczepkę” wytrwał najdłużej, ale ostatecznie został odpalony, czyli przesunięty do rezerw, gdzie miał dotrwać do końca kontraktu. Z pierwszą drużyną trenował incydentalnie – podczas przerwy na kadrę czy wysypu urazów.
Nie grał nawet w drużynie U-23, czyli de facto drużynie rezerw. – Początkowo regularnie występowałem w zespole Crystal Palace U-23, ale później do rezerw dołączyło parę nowych nazwisk, ktoś przebił się z ekip U-18 czy U-19 i dyrektor sportowy odgórnie zarządził, że nie mogę brać udziału w meczach, bo w Premier League 2 ogrywać powinni się młodzi zawodnicy, a nie 28-letni stoper, który niedługo opuści klub – opowiadał na Weszło.
Gdy w międzyczasie, choćby zimą, pojawiały się oferty, odrzucał je, bo nie zaspokajały jego oczekiwań. Teraz musi je znacznie obniżyć i myśleć o tym, żeby po prostu pograć gdzieś jeszcze w piłkę. Już nikt nie postrzega go jako potencjalnego kadrowicza. Nikt nie postrzega go też jako stopera, o którego powinny bić się czołowe kluby Ekstraklasy. Wymowne zresztą jest to, kto w Polsce interesuje się Jachem – Zagłębie Lubin, czyli klub na zakręcie, i Widzew Łódź, czyli beniaminek. Po pierwszych potknięciach w Crystal Palace był jeszcze czas na ratowanie kariery. Teraz Jach może ją po prostu rozpocząć od nowa, nie będąc niewolnikiem wysokiego kontraktu w Premier League.
WIĘCEJ O JAROSŁAWIE JACHU:
- Jarosław Jach wróci do Polski?
- Jach: – Zniknąłem z piłkarskiej mapy. Wywiad o perypetiach zawodnika Crystal Palace
Fot. FotoPyK