Obłęd. Czysty obłęd. Tego, co Thibaut Courtois zrobił w finale Ligi Mistrzów, nie da się wytłumaczyć w racjonalny sposób. Logika podpowiada, że nie da się być aż tak dobrym. Historia sugeruje to samo. A jednak — Belg zrobił wszystko lepiej niż idealnie, dzięki czemu Real Madryt sięgnął po tytuł.

Analitycy już to obliczyli: 2,60 – to xG szans Liverpoolu, które zatrzymał Thibaut Courtois, w zasadzie w pojedynkę. Statystycy też przekopali archiwa: dziewięć interwencji w finale Ligi Mistrzów to rekord wszech czasów, a 59 parad w całym sezonie to najlepszy wynik od 2003 roku, czyli od kiedy ktoś w ogóle pochyla się nad takimi danymi. Ale przewidywania i liczby nie oddają w pełni tego, co belgijski bramkarz wyprawiał między słupkami.
To wrażenia estetyczne, że tak to nazwiemy, zapewniły temu występowi miano najlepszego w historii.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Real – Liverpool. Thibaut Courtois bohaterem finału Ligi Mistrzów
35 milionów euro wyłożone na stół w 2018 roku sprawiło, że Courtois zamienił Londyn na Madryt. Nie powiemy, że to lepszej transakcji nie widzieliśmy, ale trzeba przyznać: za bramkarza tej klasy to cena wręcz śmieszna, jak gdyby na Stamford Bridge trwał właśnie belgijski tydzień. Zwłaszcza że za samo zwycięstwo w tegorocznym finale Real zarobił 20 baniek. Oczywiście: to nie takie proste, kosztów po stronie Królewskich było więcej. Oczywiście: Chelsea zwróciło się to na transferze Edena Hazarda, który dziś odegrał rolę marginalną, ledwie zauważalną. Natomiast nikt nie może mieć wątpliwości, że każdy cent wydany na Courtois był tego wart. Dziś dostaliśmy minimum dziewięć powodów na potwierdzenie tej tezy.
Belg fruwał między słupkami, był fenomenem. Ratował Real już wcześniej: przed finałem w Paryżu był najlepszym bramkarzem obecnej edycji Ligi Mistrzów. Teraz wniósł słowo „najlepszy” na wyższy poziom. Z każdą minutą pokazywał, że łatwiej byłoby przejść pole minowe slalomem, po kilku głębszych, niż trafić do bramki ekipy Carlo Ancelottiego. Ściąga dla potomnych:
- 16. minuta gry – Courtois wyciąga się, żeby w ostatniej chwili zbić do boku strzał Salaha
- 17. minuta gry – Courtois wyciąga się i broni strzał z dystansu Thiago
- 18. minuta gry – Courtois drugi raz zatrzymuje Salaha
- 21. minuta gry – Courtois zbija strzał Mane na słupek
- 34. minuta gry – Courtois po raz trzeci broni strzał Salaha
- 64. minuta gry – Courtois i czwarta interwencja po uderzeniu Salaha
- 69. minuta gry – Courtois broni nawet próbę Salaha z piątki
- 80. minuta gry – Courtois zatrzymuje uderzenie Diogo Joty
- 82. minuta gry – Courtois po raz ostatni staje na drodze Salaha
Imponująca lista, która zapadnie w pamięci nawet bardziej niż zwycięski gol Viniciusa Juniora. A przynajmniej powinna.
Courtois vs Liverpool: rekord obron w finale Ligi Mistrzów
Ręka, noga, ale to nie Pollock, tylko belgijski golkiper Realu w paryskim finale. Ciężko nawet wybrać, która parada Courtois była najlepsza czy najważniejsza. Czy ta, gdy jego łydka zablokowała piłkę zmierzającą tuż przy słupku? A może ta, gdy Thibaut pofrunął do piłki lecącej z około 20 metrów, strącając ją na korner? Albo dwie interwencje po rykoszetach, te wymagające ogromnej uwagi, koncentracji i przede wszystkim: refleksu. Kolejny wybór: ostry kąt, sytuacja sam na sam i wyciągnięcie rąk w ten sposób, że futbolówka nie miała szans wylądować w siatce po przekątnej. Sam zainteresowany w pomeczowym wywiadzie postawił na paradę po strzale Sadio Mane, gdy piłka wylądowała na słupku. Inni mieli większe problemy z wyborem.
– Nie mogę w to wszystko uwierzyć – stwierdził tylko Ancelotti pytany o postawę swojego golkipera.
Nie dziwimy mu się, bo nawet oglądając powtórki i migawki wydaje się, że nie można zrobić aż tak wiele w jednym spotkaniu, w ciągu 90 minut. Widywaliśmy już występy wybitne, bramkarze zostawali bohaterami broniąc rzuty karne, jednak to inna półka chwały. Mimo wszystko możesz przewidzieć to, jak ktoś uderzy piłkę z „wapna”. Możesz to przeanalizować, mieć ściągę w gaciach, dołożyć talent i jesteś w domu. Ciężej jest być zawsze tam, gdzie trzeba, w sytuacjach meczowych. W momentach, które nie są czarno-białe, w których nie istnieją oczywiste rozwiązania, a w dodatku futbolówka może się odbić w każdą ze stron.
***
Ten finał nie był idealny. Zdarzały się bardziej emocjonujące widowiska. Na pewno były takie, które były lepiej zorganizowane, bo o tym, co działo się pod Stade de France, aż ciężko opowiadać. Jedno jest pewne: gdyby na bramkach pod stadionem stanęło kilku gości, którzy byliby choć w połowie tak dobrzy, jak Thibaut Courtois, na show Belga nie musielibyśmy czekać przez dodatkowe 37 minut.
WIĘCEJ O FINALE LIGI MISTRZÓW:
- Antybohater. Co się stało z Llorisem Kariusem?
- Osłabiony dyrygent przed finalnym koncertem. Ostatnia posługa Kroosa
- „Deco z Gwinei” i jego droga do finału Ligi Mistrzów
- Dudek: Mam rozdarte serce, ale chciałbym, żeby wygrał Liverpool
- Łączona jedenastka piłkarzy Liverpoolu i Realu. Kto się załapał?
- Antonio Pintus. Człowiek, który dodaje skrzydeł piłkarzom Realu
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix
Tribute wciągnął looserpool nosem i wysral
Thibaut
I jak tam, mbappe? 🙂 Będziesz musiał się oblizać pucharem 🙂
Real – Król. Mbappe – małpi wuj 🙂
Za 300 melonów może se kupić całkiem sporo pucharków…
Od kiedy kozy inwestują wagony hajsu w PSG? Od dekady? Dłużej? Przypomnisz ile przez te wszystkie lata sobie pucharów kupili? Zero? Mam rację? 🙂
Nikt kóz nie dopuści do pucharu.
„Oblizać pucharem”? XD
Książe Pryża jest tylko jeden i pochodzi z Polski;). Piękny ból dupy maja piewcy haseł o wyższości ligi angielskiej nad resztą europy. Brawo Real, nie za samą grę ale wyrachowanie, i po prostu mistrzowski sznyt.
LM – Real(ograli całą czołówkę: City, Liverpool, Chelsea), LE – Eintracht(wyrzucili West Ham), LK – Roma(wyrzucili Leicester). No nie widać tutaj Anglików :D. Ta najlepsza liga to tylko w głowach niektórych osób.
Rakoczy, w Premier League są tak ogromne pieniądze, że LE i LKE to dla angielskich drużyn są puchary pocieszenia. Dla nich liczy się tylko awans do LM. Mnie bardzo ucieszyło to, że w tegorocznych finałach były kluby z 6 krajów. Nie lubię tych wewnętrznych pojedynków klubów z tej samej ligi.
Co wy w ogóle pierdolicie jeden z drugim? Nawet jeśli przyjmiemy, że równo od końcowego gwizdka to liga hiszpańska jest lepsza, bo wygrał jej przedstawiciel, to przecież przed tym meczem jaka liga była obiektywnie najlepsza, skoro rok temu w finale zagrały dwie drużyny z Anglii i wygrała drużyna z Anglii? Więc teraz jesteście tacy mądrzy i pieprzycie farmazony o wyższości jednej ligi nad drugą, ale wcześniej mieliście zamknięte mordy. Liverpool był delikatnym faworytem tego meczu (czyli wg bukmacherów coś ten przedstawiciel ligi angielskiej niby potrafi), grał w piłkę obiektywnie trochę lepiej niż Real w tym meczu, no ale dostali gonga od wyrachowanego Realu i koniec. Real to wielki klub. Mistrzowski klub, kozaki, a Carlo to giga chad. No ale serio ten mecz o LM ma świadczyć o lepszości danej ligi nad drugą? Poważnie? Bo zwycięskiej drużynie mecz wybronił bramkarz i dlatego La Liga jest lepsza od Premier League, właśnie teraz, właśnie dzięki temu, że wznieśli ten puchar? No bez jaj. A gdyby tak Liverpool strzelił w końcówce na 1:1 farfocla, potem byłaby nudna, szachowa dogrywka i wygrałby w karnych, to już liga angielska lepsza, tak? Mordy cicho by były, tak? Haha. A tak, to macie pożywkę na wypisywanie swoich absurdalnych wysrywów.
Liga angielska jest aktualnie lepsza, ciekawsza, bardziej konkurencyjna, bardziej widowiskowa i bardziej nieprzewidywalna niż La Liga. Żaden jeden zwycięski mecz jednej bardzo dobrej drużyny, czyli Realu, tego nie zmieni. To wy chyba macie ból dupy, że ludzie wolą ligę angielską oglądać, bo bardziej przyciąga do telewizora. Kto w ogóle jara się pojedynkami drużyn z 5 i 6 miejsc La Ligi? Co bardziej ludzi ciekawi, mecz Realu Sociedad z Betisem, czy Arsenalu z United? Co jest ciekawsze na papierze, derby Arsenalu z West Hamem, czy Sevilla-Sociedad czy Betis-Villarreal, przy całym szacunku do tych drużyn. Jakie nazwy drużyn grzeją 100 razy bardziej kibiców na całym świecie, Arsenal, United, Tottenham czy nawet ten West Ham, czy Betis i Sociedad? Co tu w ogóle porównywać. Sprawdźcie sobie TOP 7 ligi hiszpańskiej i TOP 7 ligi angielskiej i zobaczycie dlaczego ludzie mówią, że liga angielska jest lepsza. Jeśli nadal nie zrozumiecie, no to znaczy, że macie oczy w dupie. O sile ligi nie decyduje pojedyncza drużyna, która wygrywa najważniejsze europejskie trofeum. Tak samo kogo obchodzi utrzymanie jakiegoś Cadiz i Granady? Jak to porównywać do walki o utrzymanie Leeds United i Evertonu? No ludzie kochani… Real sobie może co sezon wygrywać Ligę Mistrzów w finale pokonując Chelsea/City/Liverpool, ale w żaden sposób nie sprawi to, że liga jako całość będzie lepsza.
Real ogrywał po drodze City i Chelsea, to prawda, dokonał nieprawdopodobnej rzeczy, za którą kochamy piłkę przecież. Te powroty to piłkarska magia. Oddaję Królewskim to, co Królewskie. Dokonali rzeczy wielkich w tym sezonie – czapki z głów. Jednak nie rozumiem jaki to ma wpływ na siłę ligi hiszpańskiej nagle. Oczywiście pomijam też całkowicie fakt, że Chelsea i City zagrały bardzo, bardzo dobre mecze i pod względem czysto piłkarskim przez większość dwumeczów wyglądały, hmm, lepiej od Realu? No ale właśnie ta magia piłki zadziałała i jej nieprzewidywalność. Dodatkowo charakter piłkarzy Realu i zmysł taktyczny Carlo. No super, ale wciąż nie widzę tutaj dominacji La Ligi.
Idąc takim tropem, że jak Real wygrał LM, to liga hiszpańska lepsza, no to rozumiem, że jak za rok wygra PSG, to liga francuska będzie najlepszą ligą na świecie? Chuj tam, że 3/4 drużyn z tej ligi to nic nie znaczące ogórki w skali europejskiej, no ale PSG wygrało, więc Ligue 1 najlepszą ligą, czujecie to? Jak wygrałby Milan/Inter/Juve, no to już Serie A wtedy najlepsza, tak? A jak wygrywał Bayern w 2020, no to przecież wiadomo, że najlepszą ligą na świecie była Bundesliga. Jak w 2004 wygrywało Porto, no to proste, że liga portugalska była najlepszą ligą świata. Dociera do zakutych łbów, że zwycięstwo w LM nie musi świadczyć o sile i potencjale ligi? Może, ale nie musi. La Liga jest ligą bardzo silną, ale z całym szacunkiem – liga angielska w tym momencie jest lepsza.
Jeszcze słowo do Jarosława Rokoczy.
A kogo pokonał Eintracht w drodze do finału LE? Czyżby Barcelonę? Ojej, a czy przypadkiem Barcelona nie gra w lidze hiszpańskiej? No to idąc takim tropem, liga hiszpańska jest słabsza od niemieckiej oraz od angielskiej, no bo West Ham dał się wyeliminować w dalszej fazie niż Barcelona. Mało tego, Rangersi byli w finale, zatem liga szkocka pewnie też jest co najmniej na równi lidze angielskiej i hiszpańskiej. Ach, no i jeszcze ta Liga Konferencji. No faktycznie, rozjebałeś tymi argumentami konkretnie. Masz rację. Roma wyeliminowała Leicester, zatem wiadomo, że Serie A jest lepsza. Ach, ta liga angielska, nawet do TOP 5 się nie powinna mieścić w Europie, no bo przecież Leicester nawet Pucharu Konferencji nie potrafi wygrać, odpada z jakąś tam Romą. Faktycznie – dokładnie te mecze świadczą o słabości ligi angielskiej, ale jednocześnie o jakiejś niebywałej sile lig drużyn, które wygrywały. Przypomnę tylko, że jak np. City dostawał wpierdol od Lecha w 2010, a Legia ograła Leicester w Warszawie, no to wiadome było, że przez 90 minut to Ekstraklasa była lepsza od Premier League. To jest ten sam poziom argumentacji – absurdalny i bezsensowny. Liga, a puchary, to są dwie różne i oddzielne rzeczy i takimi inwalidzkimi argumentami to sobie możesz przekonywać, ale ścianę, bo nic nie odpowie, a nie ludzi inteligentnych.
„Ta najlepsza liga to tylko w głowach niektórych osób.”
Strach pomyśleć, co ty masz chłopino w głowie. Nic mądrego – jak widać.
Too long, didn’t read. Japa koniu.
Typowy przyjeb, co mu się kręci w głowie jak jest ponad 200 znaków ^^ Na chuj się chwalisz ułomnością koniu ?
Chłopie, Ty się tak podnieciłeś(niezdrowo) że nawet nie przeczytałeś co ja napisałem… gdzie ja niby twierdzę że jakaś liga jest nad którąś? Wskaż mi takie zdanie w mojej wypowiedzi :D. Napisałem jedynie że liga angielska nie jest najlepsza, bo dla mnie cztery ligi są na podobnym poziomie(La Liga, Serie A, Premier League i Bundesliga) i tyle. Premier League jest najbardziej przepłacona, bo tam za grajków na których nie spojrzą kluby spoza wysp płaci się jakieś kosmiczne i irracjonalne pieniądze. Za bardzo w Europie nikt nie rozumie dlaczego jakiś ogór kosztował 20-30 milionów funtów skoro w Serie A, La Liga, Bundeslidze można za takie pieniądze znaleźć lepszego grajka.
Niles
Minusuja Cie bo na tym portalu to fani realu barcy i ekstraklasy. Masz 100% racji.
Ogladam sporo meczy roznych lig i poprostu angielska odjezdza wzgledem atrakcyjnosci i poziomem. Aktualnie top 5 najsilniejszych druzyn w europie to 4 angielskie i real.
Rozróżniasz pojęcie ligi od europejskich pucharów? Ja pierdolę…
Książę!!!
Thibaut mega mecz, ale autor popłynął. To nie był najlepszy występ bramkarza w historii Ligi Mistrzów. Jeden z najlepszych tak. Ale nawet nie wiadomo, czy chociaż najlepszy ze wszystkich meczów finałowych (wchodzący z ławki Casillas w 2002 i jego cuda w deszczu). Po tym, co potrafili w bramce wyczyniać Cech, Buffon, a nawet Julio Cesar, to zbyt daleko wychodząca pochwała. Może najlepszy występ ostatnich lat… To już prędzej.
Pierdolisz waćpan, najlepszy występ to Karius w 2018
A skąd Janczyk może te starsze finały pamiętać, jak nie był jeszcze wtedy w planach albo pełzał po piaskownicy za dżdżownicą wołając „mięsko”. 🙂
22 minutowy występ Casillasa w finale 2002 to za mało, by uznawać za jeden z najlepszych bramkarza.
Dla mnie, a zaliczam do tego też finały PEKM najlepszy występ to 1986 i Duckadam ze Steaua Bukareszt – nie dość, że piłkarze Barcelony w trakcie 120 minut nie potrafili Rumuna pokonać, to w serii rzutów karnych obronił wszystkie rzuty karne Katalończyków.
Pierdol…icie, Hipolicie. Jeśli chodzi o wrażenia estetyczne, to rekordem nie do pobicia będzie występ Jurka Duska
Słaby finał. Liverpool przyzwyczaił, że ich mecze to jazda bez trzymanki. Real w tym sezonie też wszystkie mecze na mega dramaturgii. A w finale jedne wielkie szachy i bicie głową w mur. Dla postronnego kibica nudne 1:0.
Zmień zainteresowanie
No nie… Książę Paryża? Książę z Paryża jest Polakiem. Jednakże Interwencje mega świetne. Każdy klasy światowej bramkarz tak właśnie powinien wyglądać w finałach. Myślę że niejaki zadufany Szwab Karius to wczoraj oglądał.
Oglądałem mega nudny mecz (jak zwykle w finale LM), w którym bramkarz Realu miał kilka fajnych interwencji. Nie było żadnych cudów, żadnej nawałnicy Liverpoolu, który nie miał koncepcji jak ugryźć Real. Ot, dobry mecz Belga. Szkoda, że 8 lat temu nie grał podobnie w barwach Atletico.
Poprawcie tytuł proszę. Pisze się „książę”. Na końcu słowa jest „ę”
Casillas 2002 zdecydowanie
Był taki polski książę Paryża – Andrzej Woźniak. Też fruwał między słupkami w 95 bodajże roku, raz skapitulował.
Ale karnego obronil.
Jaki ksiaze Paryza? Przeciez grali na Stade de France w Saint Denis a nie na Parc des Princes w Paryzu.
Ja stawiam na Tolka Banana,jest najlepszy