W rankingu najlepszych prawych defensorów minionego sezonu uwzględniliśmy zarówno prawych obrońców, jak i prawych wahadłowych, gdyż system z trójką środkowych obrońców stał się w Ekstraklasie bardzo popularny. Nie powiemy, że wyniknął z tego wielki problem bogactwa, ale pogodzenie ze sobą piłkarzy o nieco różnych zadaniach do zrealizowania na boisku jakimś wyzwaniem na pewno było. Na szali z jednej strony wylądowały ofensywne dorobki graczy śmigających po prawej stronie, z drugiej – ich pewność w grze obronnej, która nie powinna lądować w cieniu goli, asyst czy dryblingów. W trakcie obrad redakcyjnej kapituły do zamieszek nie doszło, ale pojawiały się różne koncepcje. Jedno nie podległo dyskusji – zwycięzcą musiał być ktoś z dwójki Fran Tudor – Joel Pereira.
Ostatecznie postawiliśmy na piłkarza Rakowa Częstochowa, który rozegrał też sporo meczów z prawej strony jako jeden ze trójki defensorów. Uznaliśmy jednak, że umieszczenie go w gronie środkowych obrońców byłoby trochę nienaturalne, a uniwersalność Chorwata potraktowaliśmy jako dodatkowy atut. Jego obecność w kadrze wicemistrzów Polski i ekipy, która zdobyła Puchar Polski, pomogła ekipie z Częstochowy przeżyć okres po odejściu Kamila Piątkowskiego do Salzburga i kontuzji Bogdana Racovitana, który wiosną miał zadomowić się na tej pozycji. Mimo cofania o “piętro” niżej, Tudor utrzymał się w czołówce wielu ofensywnych statystyk (tylko Josue, Kądzior i Amaral zaliczyli więcej asyst, do tego dochodzą choćby liczba dogodnych sytuacji, które stworzył, czy ostatnich podań przed strzałem), a i solidnie wygląda pod względem liczby odbiorów, przechwyconych piłek czy pojedynków.
Ranking – najlepsi prawi obrońcy w Ekstraklasie 21/22
Pereira to bardzo, bardzo zbliżony poziom, jeśli chodzi o ofensywę. Portugalczyk ma pewnie trochę lepiej ułożoną prawą stopę i potrafił zrobić z tego użytek, co widać i po liczbie asyst (taka sama jak u Tudora), i po liczbie świetnych okazji, którą wykreował (jedna mniej od Chorwata według SofaScore), ale też choćby wtedy, gdy popatrzymy na przedostatnie podania przed golami (tych ma 5, lepsi są tylko Mateusz Szwoch, Ilkay Durmus i Sebastian Kowalczyk). W defensywie również oczywiście żadnej tragedii nie ma, to solidny obrońca. Ale pełnego zaufania ze strony Macieja Skorży też nie, bo kilka wyborów pokazuje, że bezpieczniej szkoleniowiec Lecha czuł się z Lubomirem Satką lub Tomaszem Kędziorą w tym sektorze (głównie jesienią szanse dostawał też Czerwiński, któremu charakterystyką najbliżej do Pereiry). Z jednej strony to pokazuje siłę kadry Lecha, że w razie potrzeby można usadzić nawet takiego gościa jak Portugalczyk, z drugiej – nie brało się znikąd i czujemy, że gdyby trener Lecha mógł cofnąć czas, to i na przykład w finale Pucharu Polski podjąłby bezpieczniejszą z punktu widzenia defensywy decyzję o wystawieniu Kędziory (Pereira zszedł w przerwie, ale wynik zmuszał do ofensywnej zmiany, więc wszedł Amaral).
Przy czym żebyśmy się dobrze zrozumieli – zwycięstwo Portugalczyka w tym rankingu też byłoby spokojnie do wybronienia.
Dalej dwóch gości, na których po prostu można polegać, bo Martin Konczkowski i Jakub Bartkowski są gwarancją przyzwoitego poziomu. Piątkę uzupełnia Mateusz Grzybek, który właśnie zaliczył pierwszy sezon na poziomie Ekstraklasy. Pod względem drużynowym słaby, bo wraz z Bruk-Betem spadł, a pod względem indywidualnym taki, że można żałować, że w najwyższej klasie rozgrywkowej wylądował dopiero w wieku 25 lat. No ale do emerytury wciąż daleko, więc po cichu liczymy, że ktoś go z Bruk-Betu wyciągnie, bo widać potencjał na sprawdzenie się w lepszym zespole.
Stało się to udziałem choćby Jana Grzesika, który w swoim pierwszym ekstraklasowym sezonie spadł z ligi z ŁKS-em Łódź, ale w Warcie Poznań nikt nie żałuje, że obdarzono go zaufaniem. W tym sezonie był on może trochę mniej widoczny w ofensywie (w poprzednim grywał jako nominalny skrzydłowy), ale odwalił kawał roboty przy utrzymywaniu Warty na najwyższym poziomie. Dość powiedzieć, że w całej lidze jest tylko dwóch piłkarzy, którzy nie opuścili nawet minuty – pierwszym jest Dante Stipica, drugim właśnie Grzesik. Za nim widzimy Cornela Rapę (tak jak Tudor sprawdził się też w trójce), Tomasa Prikryla, który w związku ze zmianą ustawienia Jagi dostawał więcej zadań w defensywie (wywiązywał się z różnym skutkiem), a i tak był konkretny z przodu (6 goli i 3 asysty), a także Damiana Jakubika, konia do biegania, który stanowił cenne uzupełnienie bloku obronnego Radomiaka, co uwypuklił też ten okres, gdy wypadł ze względu na kontuzję.
I w sumie najdłużej spieraliśmy się przy 10. miejscu. Braliśmy pod uwagę przede wszystkim: Kristiana Vallo, Kacpra Chodynę, Roberta Dadoka, Konrada Gruszkowskiego i Otara Kakabadze. Postawiliśmy na ostatniego, który co prawda zaliczył mniej meczów od swoich rywali, ale gdy już grał, prezentował równiejszy poziom niż reszta. Zaliczył falstart, bo przeciwko Górnikowi Łęczna w pierwszej kolejce wypadł źle i stracił przez to zaufanie Michała Probierza, ale w dalszej części sezonu udowodnił, że ocenianie przez pryzmat debiutu, nawet tak słabego, nie zawsze ma sens. Obronił się. Potrafi strzelić piękną bramkę, bywa przebojowy, a z podstawowych zadań też się wywiązuje. Materiał na wyróżniającego się piłkarza na tej pozycji w lidze w przyszłych rozgrywkach – o ile zostanie, bo pomimo tego, iż nie zaliczył pełnego sezonu, budzi zainteresowanie.
Więcej o Ekstraklasie:
- Kądzior: Nie paliłem mostów z Lechem. Może kiedyś temat powróci?
- Przepis o młodzieżowcu zostaje w Ekstraklasie. Kto będzie miał problem?
- TOP 15 młodzieżowców Ekstraklasy w sezonie 2021/2022
fot. Newspix