Reklama

Nie bądźmy zdziwieni, jeśli ZAKSA wygra Ligę Mistrzów po raz trzeci

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

23 maja 2022, 12:33 • 7 min czytania 1 komentarz

Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle po raz drugi z rzędu wygrali wczoraj Ligę Mistrzów. W finale znów nie pozostawili wątpliwości włoskiemu Itasowi Trentino. Pytanie, które można sobie teraz zadać, brzmi: gdzie leży granica ich możliwości? W końcu już przed tym sezonem mówiono, że tym razem szans na końcowy triumf nie mają. W poprzednim też nie byli faworytami. Teraz jednak trzeba napisać jedno – że nie może nas zdziwić, jeśli ZAKSA już za rok zgarnie swój trzeci tytuł w Europie.

Nie bądźmy zdziwieni, jeśli ZAKSA wygra Ligę Mistrzów po raz trzeci

***

Byliśmy zaskoczeni rok temu, bo przed startem Ligi Mistrzów nikt nie stawiał na ZAKSĘ jako faworyta do końcowego triumfu. Tym bardziej w trakcie fazy pucharowej, gdy kędzierzynianie szli naprawdę trudną drogą, eliminując najpierw włoskie Lube (obrońcę tytułu), potem Zenit, do niedawna największą klubową potęgę w Europie, a w finale kolejnych Włochów – tym razem z Itasu Trentino.

Byliśmy zaskoczeni, bo ZAKSA nie miała w składzie wielkich nazwisk, takich jak te sprowadzane właśnie do Włoch czy Rosji (przed inwazją na Ukrainę). W Polsce brak takich możliwości, warunków finansowych. Owszem, wielkim graczom zdarza się do nas przyjechać, ale często są to zawodnicy nieco po swoich najlepszych latach lub tacy, których z różnych powodów w najlepiej płacących klubach nie chciano. Polska liga jest atrakcyjna – w końcu to druga najsilniejsza liga świata – ale finansowo pozostaje z tyłu.

Dlatego ZAKSA zaskoczyła rok temu.

Reklama

Ale zaskoczyła i w tym roku. Bo znów nikt nie stawiał, że w rywalizacji z największymi klubami okaże się najlepsza. – Oczywiście, że nikt się tego nie spodziewał. Byli tacy, którzy mówili że ZAKSA nie załapie się do pierwszej ósemki Ligi Mistrzów. Ale nowy trener potrafił dotrzeć do zawodników. Zarówno liderów, którzy zostali w zespole, jak i tych nowych twarzy, które były głodne sukcesu. Oni od początku byli drużyną. To imponuje najbardziejmówił nam Ryszard Bosek w rozmowie po wczorajszym finale.

I taka jest prawda, ZAKSA znów zaczynała rywalizację z pozycji potencjalnego czarnego konia. Owszem, tym razem drabinka była dla niej lepsza – z Dynamem Moskwa wszystko skończyło się na walkowerach, z Jastrzębskim Węglem udało się wygrać łatwo, a Itas w finale okazał się może nawet słabszy niż przed rokiem i cały mecz skończył się w trzech setach (albo to polska ekipa była mocniejsza). Sukces pozostaje jednak sukcesem.

Czytaj: Królowie Europy! ZAKSA znowu wygrała Ligę Mistrzów!

A takiego jak ten ZAKSY w historii polskiego sportu – ogółem, nie tylko siatkówki – jeszcze nie mieliśmy.

***

To sukces, który wygląda naprawdę wspaniale, bo pokazuje, że da się zbudować drużynę, która rywalizować będzie z największymi potęgami, wcale nie wyrzucając kupy pieniędzy. Owszem, w każdym sporcie swoje wydać trzeba, ale jeśli zapytacie kogokolwiek ze środowiska, to powiedzą wam jedno – budżet ZAKSY (i innych polskich klubów) w stosunku do Lube czy, wykładającej ogromne jak na siatkarskie standardy sumy, Perugii jest naprawdę niewielki.

A jednak to polska ekipa wygrała Ligę Mistrzów. Znowu.

ZAKSA jest budowana z głową. Nikt w tej ekipie nie szukał na siłę gwiazd, które mogłyby zasilić jej szeregi. Wręcz przeciwnie – to w Kędzierzynie gwiazdy rosną. Kamil Semeniuk – który zapewne opuści po tym sezonie Polskę i wyruszy do Włoch – to wychowanek tego klubu, jedynie na rok trafił w pewnym momencie do Zawiercia. Krzysztof Rejno, cichy bohater finału, jest w tej ekipie od 2014 roku, z dwoma wypożyczeniami po drodze. Łukasz Kaczmarek gra w ZAKSIE od 2018 roku, przyszedł z Cuprum Lubin. Olek Śliwka pojawił się w Kędzierzynie-Koźlu w tym samym momencie, choć on był już wtedy całkiem uznanym siatkarzem i reprezentantem Polski.

Reklama

Czytaj: Kamil Semeniuk, czyli nowa gwiazda polskiej siatkówki. Sylwetka z 2021 roku

Ogółem jednak – ZAKSA tworzy i buduje. W dużej mierze z Polaków, a to się ceni. W końcu w tegorocznym składzie tej ekipy znajduje się ledwie dwóch zagranicznych zawodników: David Smith, który w Polsce gra od 2016 roku, a do ZAKSY przyszedł trzy lata później, oraz Erik Shoji, sprowadzony przed tym sezonem. To mała amerykańska kolonia w ekipie opartej na rodzimych graczach. Istotna, bo obaj pełnią ważne role, ale jednak w finałach Ligi Mistrzów trofea dla Koziołków wygrywali przede wszystkim Polacy.

I to w dużej mierze ci, którzy gwiazdami zostali właśnie za sprawą tej ekipy.

***

Może właśnie to jest największą siłą ZAKSY. W siatkówce, inaczej niż na przykład w piłce nożnej, transfery gwiazd to nie rzadkość. Podpisuje się krótsze kontrakty, zawodnicy przechodzą z klubu do klubu po ich wygaśnięciu. W ich zatrzymaniu często nie pomagają nawet sukcesy.

– Kiedy wygra się wszystko, to w następnym roku trzeba budować od początku. Po takim sukcesie wielu zawodników chce szukać nowych wyzwań. Jednak myślę, że teraz powinni cieszyć się z tego, co osiągnęli w tym sezonie, bo wygrali wszystko. Kiedy troszkę ochłoną, wtedy będą musieli zastanowić się nad tym, jak zbudować drużynę. Ale mają w ręku dobrą kartę przetargową – to zasłużony klub, który odnosi ogromne sukcesy – mówił nam Bosek.

I fakt, tak to właśnie działa. ZAKSA stała się teraz jeszcze atrakcyjniejsza dla siatkarzy. Bo ci widzą, że to niesamowicie poukładana ekipa. Ten sezon udowodnił to szczególnie. W końcu po poprzednim kędzierzynian czekała wręcz rewolucja – odeszli Paweł Zatorski, Benjamin Toniutti i Jakub Kochanowski, trzej podstawowi zawodnicy, stanowiący w dużym stopniu o sile zespołu. I co? I nic. Właściwie można było już zapomnieć o tym, że w ogóle w tej ekipie grali, bo sprowadzeni w ich miejsce Erik Shoji, Marcin Janusz i Norbert Huber (nie grał w finale przez kontuzję Achillesa) znakomicie się wpasowali.

Czytaj: Marcin Janusz, czyli nowy rozgrywający reprezentacji [SYLWETKA]

Odszedł też Nikola Grbić, trener, który doprowadził ZAKSĘ do pierwszego triumfu w Lidze Mistrzów. Sprowadzono więc Gheorghe Cretu, bo to całkiem uznany szkoleniowiec, który w Polsce już pracował, znał realia ligi. I choć ten najpewniej odejdzie po sezonie, to okazało się, że i Grbicia udało się zastąpić. Ba, rewolucja przed tym sezonem wyszła tak dobrze, że kadrę ZAKSA miała w pewnym sensie bardziej kompletną i udało jej się sięgnąć po tryplet – wygrali Puchar Polski, Plus Ligę i Ligę Mistrzów.

Tego nie można nazwać przypadkiem. To po prostu znakomita robota wykonana przez zawodników, trenera, ale też wyżej – w gabinetach. W których przecież też nastąpiła spora zmiana, bo Sebastian Świderski po kilku latach pracy w roli prezesa klubu i doprowadzeniu go na szczyt, został wybrany prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Ludzie, jakich za sobą pozostawił, dali sobie jednak radę.

I powinni dawać nadal.

***

Nic bowiem nie wskazuje na to, by ZAKSA miała spaść z poziomu, na który weszła. Owszem, obronić Ligę Mistrzów po raz kolejny będzie piekielnie ciężko. Jednak tym razem, gdyby Koziołkom się to udało, nikt nie będzie mógł się dziwić. Siatkarze z Kędzierzyna udowodnili już, że mają swoje miejsce na szczycie europejskiej siatkówki, razem z Perugią, Lube i innymi potęgami. Na ten moment zdają się zresztą jedyną ekipą, która może ogrywać te włoskie. Bo przecież kluby z Rosji w europejskich rozgrywkach na razie sobie nie pograją.

ZAKSA już wcześniej przedłużyła kontrakty kilku ważnych zawodników. Wiadomo, że zostaną z nią – i to na dwa lata – Łukasz Kaczmarek, Olek Śliwka i Marcin Janusz, stanowiący w tym sezonie o sile tej drużyny. Owszem, odejdzie zapewne Kamil Semeniuk – główna strzelba, w tej chwili jeden z najlepszych przyjmujących świata. Mówi się, że jego następcą może zostać Filippo Lanza, 31-latek, który w ostatnich dwóch sezonach zwiedził kilka klubów, a w tym grał w Chinach. I tu akurat sięgnięcie po siatkarza z zagranicy nie dziwi – Semeniuka zastąpić będzie po prostu piekielnie trudno, trzeba szukać na każdym możliwym rynku.

Poza Kamilem nie powinna jednak nadejść większa rewolucja. Trzon ekipy zostanie w Kędzierzynie. Najpewniej zmieni się trener, ale Tuomas Sammelvuo, o którym się mówi w kontekście nowego szkoleniowca, to naprawdę dobry fachowiec. Markę wyrobił sobie w Rosji, między innymi wygrywając tamtejszą ligę, a z reprezentacją zdobywając srebro igrzysk olimpijskich. Na papierze powinien więc sobie poradzić. I na polskim, i na europejskim podwórku.

Podobnie jak i cała ZAKSA. Bo dwukrotni triumfatorzy Ligi Mistrzów z pewnością nie planują zwalniać.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
6
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
20
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Inne sporty

Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi
Polecane

Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Kacper Marciniak
0
Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Komentarze

1 komentarz

Loading...