Reklama

Królowie Europy! ZAKSA znowu wygrała Ligę Mistrzów!

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

22 maja 2022, 23:18 • 4 min czytania 35 komentarzy

Od początku nie było żadnych wątpliwości – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wyszła na finał Ligi Mistrzów jak po swoje. Grała fantastycznie, grała tak jak nas do tego przyzwyczaiła. I nic nie zmieniała wysoka stawka dzisiejszego meczu. Jeśli nerwy miały się u kogoś odzywać – to u bezradnych siatkarzy Itas Trentino. Polska ekipa pokonała Włochów 3:0 i zdobyła siatkarską Ligę Mistrzów! Po raz drugi z rzędu, po raz drugi w swojej historii.

Królowie Europy! ZAKSA znowu wygrała Ligę Mistrzów!

“Deja-vu”

Choć taki scenariusz przed sezonem nazwalibyśmy niemal niemożliwym, w finale Ligi Mistrzów doszło do powtórki z zeszłego roku. ZAKSA oraz Trentino się zmieniły – bo zarówno z polskiego, jak i włoskiego zespołu odeszło kilku kluczowych graczy. Ale ich następcy dali radę zapełnić lukę. Inaczej nie graliby w drugiej połowie maja w siatkówkę.

Bo tak to właśnie wygląda – kiedy zdecydowana większość zawodników z czołowych lig Europy znalazła się już na wakacjach i mogła zastanawiać się, czy lepszy na urlop byłby Sopot, Paryż czy Dubaj, ZAKSA oraz Trentino miały sprawę do rozwiązania. Pierwsi chcieli obronić tytuł. Drudzy się zrewanżować.

Jakie ciekawe historie mogliśmy dostrzec w obu ekipach? Matej Kazijski, czyli legendarny zawodnik Trentino, chciał w wieku 38 lat powrócić na europejski tron. Alessandro Michieletto, lider tego zespołu, znów potwierdzić, że w wieku 20 lat jest już czołowym siatkarzem świata. A po drugiej stronie – Kamil Semeniuk prawdopodobnie żegnał się z Polską. Bo w przyszłym sezonie ma sprawdzić swoje umiejętności właśnie we Włoszech.

Reklama

Interesowało nas również, jak w wielkim finale odnajdzie się Marcin Janusz, przyszły podstawowy rozgrywający polskiej kadry. A także, czy kędzierzynianie odczują brak kontuzjowanego Norberta Hubera. Odpowiedzi na te wszystkie pytania otrzymaliśmy dzisiaj wieczorem.

Byli na misji?

Początek meczu był bardzo optymistyczny dla polskich kibiców. W ZAKSIE nieźle wyglądało wszystko. Przyjęcie, bo nawet mocniejsze zagrywki Trentino kędzierzynianie przyjmowali w punkt. Atak, bo od punktowego uderzenia mecz zaczęli Semeniuk, Olek Śliwka i Łukasz Kaczmarek. Blok – bo Krzysztof Rejno zatrzymał na środku Srecko Lisiniaca. No i zagrywka – rozgrywający Itasu musiał co chwilę wybiegać do rozegrania. Nie mogło zatem być inaczej – ZAKSA szybko zbudowała kilkupunktową przewagę w pierwszym secie.

Trentino udało się ją jednak odrobić (16:16). Za sprawą Michieletto, który kapitalnie serwował, a także Kazijskiego, który kończył naprawdę trudne piłki. Generalnie mogliśmy być zaskoczeni, jak bardzo ofensywa włoskiej ekipy polegała na 38-latku. On jednak grał bardzo dobrze, a choćby Marko Podrascanin – nie do końca. Serb kompletnie nie zrozumiał się z rozgrywającym przy stanie 22:20 dla ZAKSY. I po prostu nie trafił w piłkę. Ten błąd sprawił, że inaugurujący set w końcu trafił do naszej drużyny.

Po wspomnianym przebudzeniu Trentino było już jasne, że nie będziemy oglądać bardzo jednostronnego spotkania. To Włosi jednak wciąż gorzej przyjmowali, przegrywali też sporne piłki na siatce. I mimo tego, że drugą partię zaczęli dobrze (prowadzili dwoma punktami), tak w końcu zostali dogonieni przez ZAKSĘ. Choć winić mogli nie tylko siebie, ale i fantastycznego Semeniuka, zdecydowanie najskuteczniejszego siatkarza w polskich szeregach.

Im dłużej trwał zresztą set, tym wyraźniej rysowała się przewaga kędzierzynian. Zawodnicy polskiego klubu lepiej radzili sobie w dłuższych wymianach, regularnie wyblokowywali ataki rywali (nawet Michieletto), podczas gdy – niby gwiazdorski – środek Trentino, na który składali się Podrascanin i Lisiniac, absolutnie nie istniał.

Reklama

Wszelkie pesymistyczne wizje, jakie mogli mieć polscy kibice przed dzisiejszym meczem, zupełnie się zatem nie sprawdzały. To nie Rejno czy Janusz nie radzili sobie z grą na największej scenie, a bardziej doświadczeni siatkarze po drugiej stronie. Cała ZAKSA na dobrą sprawę wyglądała jak dobrze naoliwiona maszyna.

Jeszcze jeden!

Trentino było zatem dwa sety w plecy, ale zdecydowanie się nie zniechęciło. W trzeciej partii grało z ZAKSĄ w rytmie “punkt za punkt”. Dopiero w jej połowie zaczęło odstawać od polskiej ekipy.

Przede wszystkim – Michieletto dwukrotnie nie skończył ataku na pojedynczym bloku. Najpierw uderzył po taśmie w aut, a potem został zatrzymany przez Łukasza Kaczmarka (dzisiaj słabszy w ataku, ale solidny w innych elementach). Po chwili okazało się, że młody Włoch generalnie trafił na słabszy moment – bo brakowało mu zarówno skuteczności, jak i energii. Miał naprawdę nietęgą minę – podobnie zresztą jak wszyscy zawodnicy Trentino, którzy wiedzieli, co się święci.

A co się święciło? ZAKSA zmierzała po kolejne europejskie trofeum! Miała parę punktów przewagi (20:18), a Semeniuk wciąż stanowił niezwykle pewną broń w arsenale Marcina Janusza. Trentino co prawda kędzierzynian dogoniło – mieliśmy grę na przewagi. Przez kilka minut obserwowaliśmy festiwal zepsutych zagrywek, a także wychodzenia z opresji Włochów. Rywale polskiej ekipy trzymali ten mecz i trzymali, ale wreszcie musieli skapitulować. Decydujący atak wyprowadził (na 32:30)… oczywiście Semeniuk. Najlepszy siatkarz finału Ligi Mistrzów.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po raz drugi z rzędu wygrała najważniejsze europejskie trofeum. Zasłużenie, pewnie, w trzech setach. To są dominatorzy, to może być nawet – nie bójmy się tego powiedzieć – najlepszy zespół w historii klubowej siatkówki w Polsce. Bo obrona tytułu Ligi Mistrzów to niebotyczny wyczyn.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Itas Trentino 3:o (25:22, 25:20, 32:30)

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

W drużynie Guardioli wciąż nie jest kolorowo. Haaland marnuje karnego, City remisuje

Arek Dobruchowski
5
W drużynie Guardioli wciąż nie jest kolorowo. Haaland marnuje karnego, City remisuje

Inne sporty

Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi
Polecane

Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Kacper Marciniak
0
Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Komentarze

35 komentarzy

Loading...