Na targach Impact’22 zamieniliśmy kilka słów z Bartoszem Zmarzlikiem. Pomimo tego, że Polakowi nigdy nie udało się wygrać w Warszawie, to on jest faworytem dzisiejszego ORLEN Warsaw FIM Speedway Grand Prix, które odbędzie się na Stadionie Narodowym. Dwukrotny indywidualny mistrz świata seniorów podzielił się z nami przemyśleniami na temat jazdy pod nieustanną presją oczekiwań.
SZYMON SZCZEPANIK: Po trzech latach nieobecności Grand Prix powraca do Warszawy. Jakie masz odczucia przed startem?
BARTOSZ ZMARZLIK: Bardzo się cieszę, że cykl ponownie zagości w stolicy. Stadion Narodowy ma niesamowity klimat, bardzo czekamy na to wydarzenie. Obiekt jest przepiękny, atmosfera jest wyśmienita. Jako żużlowcy chcielibyśmy jeździć tylko podczas takich rund.
Do odhaczenia masz coraz mniej sportowych celów, które mogą być tymi „pierwszymi razami”. Ale akurat Grand Prix w Warszawie nigdy nie wygrałeś, choć uczestniczyłeś w każdej edycji, która była tam organizowana.
Tak, chociaż 2015 rok nie do końca mógłby się liczyć, bo wtedy wystąpiłem jako rezerwowy zawodnik, tylko raz pojawiłem się na torze.
Niemniej jednak na cztery pełnosprawne starty, ani razu nie stanąłeś tam na podium. Masz jakieś specjalne oczekiwania czy ambicje w związku z tym startem?
Nie, jadę jak na kolejne zawody, chcę pojechać na jak najlepszym poziomie. Zobaczymy, w ilu procentach moje plany sprawdzą się na kolejny dzień.
Od momentu wykluczenia Rosjan, bardzo często pojawia się narracja, że ty musisz wygrywać, jesteś murowanym faworytem. Czujesz na sobie presję z tym związaną?
Dochodzi do mnie wiele takich głosów, ale w ogóle się nimi nie przejmuję. Po pierwsze, ja nic nie muszę, tylko mogę. Po drugie, wszyscy są głodni sukcesów, napierają i każdy chce walczyć. Więc to wszystko nie jest takie proste, jak z boku się wydaje. Cały czas trzeba sprostać wyzwaniom.
Ale na twoich barkach ciąży szczególnie duża odpowiedzialność. Również w Ekstralidze – kiedy w meczu z Motorem Lublin jak na razie jedyny raz w Ekstralidze nie zdobyłeś punktu w jednym biegu, to przegraliście mecz.
Tam o porażce zaważyło kilka innych czynników. Defekt jest niespodziewaną sytuacją, ale tak to bywa w motosporcie. Człowiek może wtedy tylko rozłożyć ręce.
Zmierzam do tego, że w twoim przypadku oczekiwania są ogromne, a margines błędu czasami bardzo niewielki.
Dokładnie. I to dla mnie nie jest mega komfortowa sytuacja. Za każdym razem, czy to w zawodach indywidualnych czy drużynowych, nie jest łatwo, bo wymagania zawsze są bardzo duże. A ja nadal jestem młodym zawodnikiem, który chce się rozwijać. Tylko kibice i dziennikarze czasami pozostawiają mi bardzo mało miejsca na popełnienie błędu.
Zwłaszcza w obecnym sezonie. Czy twoim zdaniem to najbardziej wyrównany sezon Ekstraligi od dobrych kilku lat?
To okaże się za parę miesięcy, na przykład w połowie sezonu kiedy każdy z każdym już się spotka. Wtedy dopiero będzie można wszystko ocenić. Aczkolwiek po wynikach meczów wygląda to naprawdę interesująco.
Jak oceniasz wydarzenie Impact’22 i Strefę ORLEN?
To zawsze fajna sytuacja, kiedy spotykasz sportowców z zupełnie innych światów. Miałem okazję przejechać się po torze w Poznaniu z Robertem Kubicą, co było dla mnie wielkim przeżyciem. W tym roku pierwszy raz uczestniczę na takim evencie jak Impact. To bardzo fajna impreza, która poszerza horyzonty.
Fot. Newspix