Pan prezes Sławomir Stempniewski to postać wyjątkowo wdzięczna do skomentowania. Tu powie coś o księżycu, tam wtrąci o grzechu zaniechania, gdzie indziej rzuci o drzewach umierających stojąc. Można odnieść wrażenie, że im częściej odpowiada na pytania o Radomiaka, tym bardziej poznajemy go od strony kabareciarza. Rzecz jasna, jest to kabaret tematyczny o nazwie „Ośmieszanie się po radomsku”, który wylądował w kolejnym punkcie swojej trasy występów.
Swój popis pan Sławek miał dzisiaj na antenie „Kanału Sportowego” w programie o Ekstraklasie. Tam powiedział wiele rzeczy, do których nie sposób było się nie odnieść. Po kolei zatem, bo naprawdę jest co komentować.
– Jesień pokazała, że puchary to nie są marzenia z księżyca, to są zupełnie realne rzeczy.
Z tego, co nam wiadomo, w Radomiu biletów na lot w kosmos jeszcze nie sprzedają. Jeśli takie plany są – ekstra, płacimy w ciemno. Może jakiś procent uda się wam przekazać na: a) stadion, b) murawę, c) skautów, d) boisko treningowe. To też są realne rzeczy, wiedział pan? Jeżeli Radomiak zakręcił się przez pewien czas w okolicach ligowego podium, to tylko dlatego, że trener Dariusz Banasik dokonywał w klubie niemalże cudów. Tak, ten zwolniony przez was szkoleniowiec.
***
– Po awansie do Ekstraklasy drwiono z nas, więc dlaczego miałbym teraz nie mówić, że Radomiaka stać na osiągnięcie strefy pucharowej?
Owszem, jakieś ambicje zawsze warto w sobie pielęgnować. Grunt to latać wysoko. Ale nie za wysoko, nie za blisko słońca, bo od upału łatwo o zawrót głowy i zaburzenie percepcji. Ale dobra, w Radomiu jednak nie tak ciepło (16 stopni), a zatem polecamy mniej wizyt w solarium, więcej w bazie treningowej klubu. A nie, moment. Coś takiego istnieje tylko z nazwy. Dlatego, panie Sławku, prosimy przeliterować razem z nami – Radomiak to nie Raków.
Niedawno powiedział pan, że nie stać was na skauting. Ale na puchary już jak najbardziej? Litości!
***
– Czasami trzeba potrząsnąć zespołem, wlać nowego ducha. Dla rozwoju zawodników to też dobrze, żeby nie pracować ciągle z tym samym trenerem. W takim lotnictwie ważne jest, żeby pilota nie szkolił ciągle ten sam instruktor. Jak się okazuje, to przynosi efekty.
To jest prawdziwa perełka.
Działacze piłkarscy z całego świata głowią się nad znalezieniem trenera gwarantującego w klubie stabilizację na jak najdłuższy czas, tymczasem pan Sławek niespodziewanie odkrył, że tak naprawdę współpraca z tym samym szkoleniowcem może się okazać szkodliwa dla piłkarzy. Wychodzi więc na to, że nieszczęsny Banasik zasiedział się w klubie i w efekcie blokował potencjał ukryty (głęboko, dodajmy) w zawodnikach Radomiaka. Proszę zadzwonić na Anfield i poinformować przedstawicieli Liverpoolu, że wygłupili się z tym przedłużaniem umowy z Juergenem Kloppem. Co oni, na lotnictwie się nie znają?
***
– Miejmy świadomość, że to nie jest sukces stricte trenera Banasika. On miał wokół siebie bardzo duży sztab ludzi, którzy mu w tym pomagali.
Policzmy: trener od przygotowania fizycznego, trener od analizy wideo, trener asystent, sztab fizjoterapeutów, zespół klubowych sprzątaczek i czego jeszcze dusza trenera Banasika mogła zapragnąć. Tak, trener Banasik zdecydowanie mógł liczyć na ogromny sztab ludzi. Absolutnie nie było tak, że szkoleniowiec Radomiaka wykonywał w klubie zadania, które w większości pozostałych zespołów Ekstraklasy rozdzielane są pomiędzy współpracowników pierwszego trenera.
No panie Sławku…
***
– Proszę mi wierzyć, że ja, wspólnik, Antonio Ribeiro – który jest naszym skautem – i Octavian Moraru mocno uczestniczymy we wspólnej pracy nad tym, co nazywamy sukcesami Radomiaka.
Gdyby Antonio Ribeiro jeszcze w klubie pracował, może by nas pan przekonał. Musi pan baczniej obserwować własne kadry.
***
– Jestem człowiekiem dialogu.
Panie Sławku, świetnie! Rozmowa to klucz. Ale właśnie – tylko klucz, narzędzie, dlatego zachęcamy do przebranżowienia się na człowieka rozsądku. Trzeba przecież wiedzieć, jakie drzwi tym kluczem otworzyć. Jeszcze przypadkiem gdzieś pan się zamknie, na przykład w pokoju „1. liga wita z powrotem”.
***
– W perspektywie jest rozwój klubu. Oceniłem, że po czterech latach współpracy nastąpił ewidentny regres. Trzeba było podjąć działania.
Regres to dobre słowo. Ale za rok czy dwa, kiedy zarządzany w taki sposób Radomiak zleci z Ekstraklasy.
WIĘCEJ O RADOMIAKU RADOM:
- Bez wałów i bez trybuny. Co się dzieje na budowie stadionu Radomiaka?
- MISTRZ BUDOWANIA ATMOSFERY. DARIUSZ BANASIK OCZAMI PIŁKARZY
- Cichocki: Dopiero teraz widzę, że Ekstraklasa nie jest taka straszna
Fot. Newspix