Cracovia po ponad dwóch miesiącach wreszcie doczekała się domowego zwycięstwa i w praktyce zapewniła sobie utrzymanie w Ekstraklasie. Z jej wygranej z Zagłębiem Lubin cieszy się także druga część Krakowa, ponieważ Wisła w razie pokonania Śląska Wrocław dogoni “Miedziowych” w tabeli.
Cracovia – Zagłębie Lubin 1:0. Goście bez atutów z przodu
Gospodarze wygrali skromnie, ale w pełni zasłużenie. Kibice “Pasów” nie musieli nerwowo obgryzać paznokci, czekając na ostatni gwizdek sędziego. Ich obrona spisała się dziś bardzo dobrze, na czele z czyszczącym wszystko, co się dało Virgilem Ghitą. Lukas Hrosso ani razu nie został zmuszony do większego wysiłku.
Do przerwy Zagłębie było z przodu całkowicie bezzębne, a gdy wreszcie na początku drugiej odsłony zaczęło grać nieco składniej, najgroźniejszymi efektami były uderzenie Łakomego zblokowane przez Jablonskiego i minimalnie niecelny strzał z dystansu Chodyny. W końcowej fazie spotkania najlepszą sytuację po rzucie rożnym miał Chancellor, ale nawet nie trafił w bramkę, użył zdecydowanie za dużo siły.
Wspomniany Łakomy do momentu wejścia Szysza (w ostatnich dniach zmagał się z urazem) i Starzyńskiego, jako jedyny zawodnik lubinian potrafił zrobić coś ponad standard i wykazać się jakąś kreatywnością. Wsparcie miał wyjątkowo mizerne. O ile Dieng przynajmniej wygrywał sporo pojedynków, o tyle Erik Daniel i Martin Doleżal po tym występie mogą się rumienić ze wstydu. Pierwszemu nie wyszło żadne dośrodkowanie, z dryblingami było podobnie, aż 22 razy tracił piłkę. Doleżał przez 63 minuty spędzone na murawie zanotował… 11 kontaktów z piłką. Czech jest rasowym snajperem – zwłaszcza w powietrzu – ale przy tym zawodnikiem irytującym pasywnym stylem gry. Jeżeli nie strzela goli, drużyna w zasadzie nie ma z niego pożytku.
Cracovia – Zagłębie Lubin 1:0. Pestka z prawej nogi
Cracovia sprawnie funkcjonowała jako całość. Mamy w pamięci obrazek z drugiej połowy. Zagłębie szybko wykonało rzut wolny i zrobiło się groźnie, ale Podliński źle przyjął piłkę w polu karnym. W tym samym momencie niczym szarańcza dobiegło do niego czterech wracających rywali. Scenka jak z meczów Atletico.
W pierwszych minutach zespół Jacka Zielińskiego nieustannie atakował prawą stroną, w pole karne szła wrzutka za wrzutką. Po jednej z takich centr Chancellor strącił piłkę głową, a ta trafiła do Pestki, który długo się nie zastanawiał, kopnął “zza Chodyny” i zaskoczony Hładun skapitulował. Dodajmy, że Pestka strzelił swoją słabszą, prawą nogą. Doceniamy.
Później Cracovia nie imponowała rozmachem z przodu. Jak już jednak coś wykreowała, robiło się gorąco. Hładun broniąc strzał Knapa z najbliższej odległości (błąd Chodyny) i wybijając nogą płaskie uderzenie Hanki (zaczęło się od beznadziejnej straty Chancellora) uratował Zagłębie przed wyższą porażką. Sprawdzić powinien go też Rivaldinho, wydawało się, że po kontrze i podaniu Myszora wyjdzie sam na sam. Brazylijczyk jakoś nieporadnie zabierał się z piłką, rozpędzał się jak wóz z węglem i tym razem dobrą interwencją popisał się Chodyna.
W obozie Cracovii po tym zwycięstwie zapanował spokój, utrzymanie zagwarantowane na 99 procent. Zagłębie Lubin prosi się o wielkie nerwy na finiszu, a warto zaznaczyć, że terminarz go nie rozpieszcza, bo zmierzy się jeszcze m.in. z Lechią, Rakowem i Lechem.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Spadek = katastrofa? Nie zawsze. Jak radzili sobie spadkowicze z Ekstraklasy?
- Sezon 2022/23 rozpocznie się w Ekstraklasie i I lidze w ten sam weekend: 15–17 lipca
Fot. Newspix