Reklama

W cieniu Igi Świątek, czyli czego w tym sezonie możemy oczekiwać od Huberta Hurkacza?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

17 kwietnia 2022, 14:19 • 10 min czytania 5 komentarzy

Iga Świątek zaliczyła fenomenalne wejście w sezon. Po tym jak dotarła do półfinału Australian Open, Polka zwyciężyła w trzech kolejnych turniejach serii WTA 1000. Po ogłoszeniu przez Ash Barty decyzji o zakończeniu kariery Iga udowadnia, że jak żadna inna tenisistka zasługuje na miano najlepszej na świecie. Dziś, jeżeli wypowiadasz słowa „polski tenis”, myślisz o Idze Świątek. Tymczasem w jej cieniu znajduje się Hubert Hurkacz – druga co do wielkości gwiazda naszego tenisa. I warto zwrócić na niego uwagę, bo Hubi radzi sobie naprawdę nieźle i może śmiało myśleć o powrocie do czołowej dziesiątki rankingu ATP.

W cieniu Igi Świątek, czyli czego w tym sezonie możemy oczekiwać od Huberta Hurkacza?

OBECUJĄCY POCZĄTEK SEZONU

Prawdę powiedziawszy, niespecjalnie dziwimy się temu, że Hubi znajduje się nieco na uboczu. Iga Świątek rozpoczęła 2022 rok z przytupem. Półfinał Australian Open był jej drugim najlepszym wynikiem, który osiągnęła w szlemie. A przecież po tak znakomitym rezultacie wielu kibiców i tak czuło niedosyt związany z jej występem. Iga w półfinale przegrała z Danielle Collins – niżej notowaną rywalką, z którą na papierze powinna sobie bez problemu poradzić (choć warto zauważyć, że była po dwóch naprawdę trudnych i długich meczach). Ale nie od dziś wiadomo, że papier to jedno, a kobiecy tenis potrafi napisać na korcie zupełnie inny scenariusz.

Następnie Polka zaliczyła małą wpadkę w Dubaju, gdzie odpadła w drugiej rundzie turnieju WTA 500, po czym… zamieniła się w dominatorkę. Od tego momentu Świątek:

  • wygrała Qatar Open;
  • zwyciężyła w Indian Wells;
  • wygrała w Miami;
  • poprowadziła Polki do zwycięstwa nad Rumunkami w Billie Jean King Cup;
  • wyśrubowała serię meczów bez porażki do dziewiętnastu – siedemnaście spotkań wygrała w tourze, a dwa we wspomnianej rywalizacji z Rumunią.

Reklama

No gwiazda tenisa pełną gębą. Przy takim wejściu w sezon, początek roku w wykonaniu Huberta nie wygląda najlepiej. Rzecz w tym, że w porównaniu do osiągnięć Igi praktycznie każdy tenisista i tenisistka zaliczyli gorszy start. Jak dokładnie wyglądało to w przypadku Hurkacza?

Polak w inauguracyjnych zawodach sezonu – ATP Cup – doszedł wraz z kolegami z kadry do półfinału turnieju, w którym przegrał z Roberto Bautistą Agutem. Zawody w Sydney zapowiadały, że Hubi nieźle poradzi sobie w Australian Open, ale Polak odpadł tam już w drugim meczu. W australijskim szlemie nigdy specjalnie mu nie szło, jednak w poprzednich latach przystępował do niego ze znacznie gorszej pozycji rankingowej. Lecz dziesiąta lokata w rankingu ATP zobowiązuje do czegoś więcej, niż zatrzymanie się w drugiej rundzie turnieju.

Zaraz po Australian Open zaliczył wpadkę w Rotterdamie, gdzie odpadł w drugiej rundzie – tak, jak Świątek w Katarze. I tak samo jak w przypadku Igi, od tego momentu trudno mieć większe pretensje do rezultatów osiąganych przez Hurkacza. Owszem – przegrywał. Ale kiedy schodził z kortu pokonany, musiał uznawać wyższość zawodników nieprzypadkowych. Takich jak Andriej Rublow, który pokonał Polaka podczas turnieju w Dubaju oraz Indian Wells. Mówimy o tenisiście z pierwszej dziesiątki rankingu ATP, od którego Hubert nie odstawał na korcie, a o porażce Polaka zdecydowały detale.

Jednak spośród turniejów rozgrywanych na początku sezonu, najbardziej czekaliśmy na występ Huberta w Miami. Rok temu Hurkacz wygrał tamtejsze zawody z serii Masters – szybkie korty na Florydzie bardzo pasują do jego stylu gry. W obecnym sezonie Hurkacz doszedł w Miami do półfinału, po drodze ogrywając Daniiła Miedwiediewa – drugą rakietę świata.

To, że nie obronił tytułu w Miami, było trochę rozczarowujące. Ale nie każdy start może zakończyć się zwycięstwem. Tym bardziej, że kolejny raz po bardzo wyrównanym spotkaniu ograł go zawodnik nieprzypadkowy. Wprawdzie Carlos Alcaraz ma dopiero dziewiętnaście lat, ale wszyscy są zgodni co do potencjału młodego Hiszpana mówiąc, że w niedalekiej przyszłości zostanie najlepszym tenisistą na świecie.

Reklama

„WIELKOŚĆ ZAPISANA W GENACH”. CARLOS ALCARAZ, CZYLI… PRZYSZŁY MISTRZ WIELKOSZLEMOWY?

Ale to nie znaczy, że Hurkacz opuścił Florydę w złym humorze. Polak, grając w parze z Johnem Isnerem, zwyciężył w grze podwójnej. To była jego trzecia deblowa wygrana w karierze i zarazem powtórzenie największego deblowego sukcesu z 2020 roku, kiedy występując z Felixem Augerem-Aliassimem wygrał turniej ATP Masters 1000 w Paryżu.

NA MĄCZCE JEST LEPIEJ, NIŻ BYŁO

Zatem w pierwszej części sezonu, rozgrywanej na twardych kortach, Polak zaprezentował się całkiem nieźle. Ale obecnie rozpoczęliśmy okres gry na kortach ziemnych. Na tego rodzaju nawierzchni w zeszłym sezonie Hubertowi nie wychodziło kompletnie nic. Jest to o tyle dziwne, że Hurkacz, który od lipca ubiegłego roku mieszka w Monako, wychował się na wrocławskich kortach. Czyli powinien być przyzwyczajony do gry na mączce. Tymczasem w zeszłym roku w tourze rozegrał na ziemnych kortach cztery turnieje. A że na taką liczbę zawodów złożyło się zaledwie pięć spotkań, można łatwo wywnioskować, że Hubi szybko kończył przygodę w każdym z nich.

Z tego względu do tej części sezonu w wykonaniu Hurkacza podchodziliśmy ze sporą rezerwą. Trudno było myśleć inaczej, skoro Polak rok temu zaliczał na mączce spore wpadki. Takie, jak porażkę z Botikiem van de Zandschlupem. Wprawdzie w ostatnich miesiącach Holender poczynił spory progres, plasując się w okolicach pięćdziesiątki rankingu ATP, ale wówczas znajdował się sto pozycji niżej. A mimo wszystko Hurkacz nie zdołał go pokonać. Chociaż prowadził 2:0 w setach, to ostatecznie skończyło się 3:2 dla Holendra.

Tymczasem w pierwszych zawodach na mączce w tym roku, które były rozgrywane w jego nowym miejscu zamieszkania w Monte Carlo, Hubert w miarę spokojnie wygrał swój mecz. A później jeszcze jeden. I kolejny. Zatem w jednym turnieju odniósł więcej zwycięstw na kortach ziemnych, niż w ubiegłym roku w całym sezonie.

Chociaż w ćwierćfinale turnieju w Monte Carlo lepszy od Hurkacza okazał się Grigor Dimitrow, to sami tak ocenialiśmy start Polaka:

Mimo wszystko jego występ na kortach w Monte Carlo należy docenić. Przypomnijmy: rok temu Polak wygrał na mączce jeden mecz. W tym ma już w garści trzy. A awans do ćwierćfinału zawodów rangi ATP 1000 – nigdy wcześniej nie grał w takim na ziemi – jest na dodatek nieźle punktowany. Hurkacz zdobędzie więc trochę „oczek” do światowego rankingu, co może mu pomóc w powrocie do najlepszej dziesiątki rankingu.

O początku sezon w wykonaniu Hurkacza porozmawialiśmy z Adamem Romerem, redaktorem naczelnym magazynu Tenisklub: – Rozmawiałem z Michałem Zawadą, czyli menadżerem Huberta, który mówił – zobaczycie, w tym roku Hubert lepiej zagra na ziemi. Ćwierćfinał w Monte Carlo pokazuje, że jest lepiej. Co do meczu z Dimitrowem, miałem na Twitterze wymianę myśli z kibicami. Wielu z nich wydawało się, że Hubert prowadząc 5-4 i serwując w trzecim secie, miał w zasadzie wygrany mecz. To tak nie działa. Grał z doświadczonym zawodnikiem. To spotkanie pokazało, jakie niuanse w męskim tenisie na najwyższym poziomie decydują o zwycięstwie lub porażce. A Hubert gra w tym towarzystwie i dobrze sobie radzi.

Istotnie, przypomnijmy, że obecnie Hubert znajduje się w nim na czternastej pozycji w rankingu ATP. Ale w szczególności na ceglanych nawierzchniach Hurkacz może myśleć o nadrobieniu cennych punktów. Wynik punktowy z każdego turnieju w którym zawodnik brał udział, przestaje wliczać się do rankingu po upływie pięćdziesięciu dwóch tygodni – czyli roku. Z tego względu Polak ma sporo do zyskania na przestrzeni najbliższych miesięcy, kiedy słabe rezultaty będą się kasować.

Romer: – Zwróćcie uwagę na to, jak rozkłada się zdobywanie punktów przez Huberta. W zeszłym roku zupełnie nie zdobywał ich na kortach ziemnych, ale poza tym punktował w zasadzie przez cały rok. W tym sezonie to jeszcze bardziej się wyrówna, co tylko świadczy o jego uniwersalności. On gra niezwykle równo. Oczywiście, są ludzie którym się wydaje, że taki mecz z Dymitrowem jest łatwy do wygrania i widzieliby Huberta w finale. No nie – przeciwnik po drugiej stronie siatki się nie położy.

CISZEJ BĘDZIESZ, DALEJ ZAJDZIESZ?

Ale mączka, choć jest ważnym etapem sezonu, zapewne dla samego Huberta nie jest jego docelową częścią. Owszem, poprawę na tego rodzaju nawierzchni wypada docenić, ale spokojnie – nie oczekujmy od razu, że Hurkacz będzie rozstawiał każdego rywala po kątach we French Open.

Jednym z największych atutów Hurkacza jest mocny serwis, dzięki któremu potrafi narzucić warunki gry przeciwnikowi. A tego rodzaju gra znacznie lepiej sprawdza się na najszybszych, trawiastych kortach.

– Wiemy, że dobrze czuje się na kortach twardych. Ale wydaje mi się, że może robić dobry wynik na trawie. Jego gra serwisem pozwala na to, by odpowiednio ustawić sobie przeciwnika. Nie wiem, czy uda się powtórzyć półfinał Wimbledonu, bo to jednak jest wyczyn. Ale Hubert znajduje się w gronie chłopaków, którzy mogą robić takie wyniki.

Hubert Hurkacz nie zaniżył swojego poziomu na twardych kortach, a w dodatku już poprawił swoje wyniki na mączce. Taka forma Polaka zwiastuje jego dalsze dobre występy na przestrzeni pozostałej części sezonu. Ale mimo wszystko wielu kibiców podchodzi do rezultatów Huberta ze sporym dystansem. Na taki stan rzeczy wpływają dwa czynniki. Po pierwsze, brak spektakularnego zwycięstwa na początku sezonu – takiego, jak rok temu w Miami. Ono rozbudziło apetyty wśród laików. Wprowadziło myślenie, że Hubert wygrywający raz, będzie zwyciężał często. Niestety, tenis tak nie działa. Po drugie, wpływa na to sam charakter Huberta.

– Nie jest typem gwiazdora. To przeciwieństwo Igi Świątek, która pasuje do roli dziewczyny w świetle jupiterów. Hubert ma spokojne podejście, chce iść do przodu ale powoli, bez pośpiechu. W zeszłym sezonie wszyscy utyskiwaliśmy, że przegrywał wszystko na kortach ziemnych. A potem oczarował w Wimbledonie. Hurkacz jest tenisistą niepozornym. W jego grze nie ma strasznie spektakularnych rzeczy. A jednak gra na wysokim i stabilnym poziomie. Jest spokojny, cichy, gra swoje i wygrywa ­-  mówi Romer.

Hubert Hurkacz zakończył zeszły sezon w pierwszej dziesiątce rankingu ATP. Wziął udział w niezwykle prestiżowym turnieju ATP Finals, będącym tradycyjnym zwieńczeniem sezonu w tourze. Obecnie Polak zajmuje czternaste miejsce w rankingu. Powrót do czołowej dziesiątki jest w zasięgu Hurkacza.

– Dla kogoś, kto już raz zagrał w turnieju Masters, celem będzie powtórzenie tego wyniku. Czyli znalezienie się w okolicy najlepszej ósemki rankingu. Czy to się uda – nie wiem, bo obecnie mamy paru młodych chłopaków, którzy napierają na czołówkę. Jest Sinner, Auger-Aliassime, Shapovalov, stąd nie będzie łatwo załapać się do tegorocznego Mastersa – mówi Romer, po czym dodaje: – On nieprzypadkowo znajduje się na czternastym miejscu w rankingu ATP. Takiego miejsca też nie dają za piękne oczy. Niektórzy mówią, że w Hurkaczu nie widać agresji, albo za mało ją uzewnętrznia. Ale to po prostu taki typ, który spokojnie stoi na korcie i gra swoje. Na korcie jest miły, cichy, spokojny, taki trochę jak w życiu. Nie jest osobą jak Nick Kyrgios, który wzbudza zainteresowanie swoim zachowaniem na korcie.

Właśnie – Hubert obecnie zajmuje czternaste miejsce na liście najlepszych tenisistów świata. I trudno nie odnieść wrażenia, że kibice zaczęli tę pozycję traktować w kategoriach niedosytu. Tymczasem naszym zdaniem, to nie tylko, lecz aż czternasta pozycja. Hubert Hurkacz już jest bez wątpienia jednym z najlepszych polskich tenisistów singlowych w historii. Żaden Polak w rankingu ATP nie znajdował się wyżej, niż Hubi w ubiegłym roku. Przypomnijmy, że Wojciech Fibak rekordowo został sklasyfikowany na dziesiątej pozycji, Hurkacz o oczko wyżej.

Czy czternasta lokata, którą obecnie zajmuje, to naprawdę takie złe miejsce? Jerzy Janowicz – nasz najlepszy tenisista w latach przed Hubertem – nigdy nie znalazł się na wyższej pozycji. A Hubert z tego miejsca ma realne plany, by atakować wyższe lokaty. Ale nawet jego obecna pozycja jest sporym sukcesem.

Kluczem do odpowiedniego traktowania pozycji Huberta Hurkacza, jest ogólny stan polskiego tenisa. Owszem, nad Wisłą organizowanych jest coraz więcej turniejów, a zainteresowanie dyscypliną rośnie. Po Agnieszce Radwańskiej i wspomnianym Jerzym Janowiczu, doczekaliśmy się nawet jeszcze lepszych singlistów w osobach Świątek i Hurkacza. Oni nie musieli trenować po szopach – jak to kilka lat temu głosił Janowicz. Ale jako kraj wciąż nie jesteśmy – i jeszcze długo nie będziemy – żadną tenisową potęgą. Tym większy szacunek należy się Idze Świątek za to, jakie rezultaty osiąga na kortach. To samo dotyczy Hurkacza. Bo choć Polak nie notuje aż tak spektakularnych wyników jak młodsza rodaczka, to osiąga rezultaty lepsze niż to, na co pozwala uprawianie tej dyscypliny w Polsce.

Zatem mamy dobrą radę co do tego, jak traktować wyniki Huberta. Oczywiście, krytykujmy go w przypadku ewidentnych wpadek – a za takie należy uznać odpadanie w pierwszych czy drugich rundach turniejów, zwłaszcza wielkoszlemowych, gdzie jest rozstawiony. Ale z drugiej strony nie oczekujmy że Hurkacz nagle będzie wygrywał każdą imprezę. On już osiągnął naprawdę dużo. Z pewnością wygra jeszcze trochę zawodów w swojej karierze. Jednak miejmy świadomość, że każde z tych zwycięstw będzie wynikiem ponad stan. Nie jego, jako zawodnika, ale całego polskiego tenisa.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj także:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
3
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...