Reklama

Nierówna walka o pamięć o „greckim Maradonie”

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2022, 15:41 • 17 min czytania 29 komentarzy

W reprezentacji narodowej rozegrał tylko dwa mecze, w tym jeden dziewięć lat po zawieszeniu butów na kołku. W całej karierze zdobył tylko jedno znaczące trofeum, nigdy nie został krajowym mistrzem. Większość kariery spędził w jednym klubie, w którym został „uwięziony” przez machinę biurokratyczną. Mimo to uznaje się go za najwybitniejszego piłkarza w historii Grecji. Swoimi zagraniami potrafił zachwycać w rywalizacjach ze światową czołówką, a jego rzuty rożne przeszły do legendy. Poznajcie historię Vasilisa Hatzipanagisa, „greckiego Maradony”.

Nierówna walka o pamięć o „greckim Maradonie”

Nie sposób zacząć tej historii inaczej. W 2004 roku UEFA postanowiła zorganizować ceremonię z okazji 50. rocznicy istnienia. Każda z 52 członkowskich federacji poproszona została o wybranie najlepszego zawodnika ze swojego kraju ostatniego półwiecza. Wyniki wyborów miały zostać ogłoszone 15 czerwca, w trakcie trwającego w Portugalii Euro – wówczas wypadała dokładna rocznica. Tak oto jubileuszową nagrodę otrzymali zawodnicy tacy jak Fin Jari Litmanen, Bułgar Hristo Stoiczkow, Rumun Gheorghe Hagi, Holender Johan Cruyff czy Portugalczyk Eusebio. Przed nieco trudniejszymi zadaniami stanęli Niemcy (Fritz Walter), Francuzi (Just Fontaine) czy Polacy (Włodzimierz Lubański), bo żadna z tamtejszych gwiazd nie zdominowała tak konkurencji.

Grecy wybrali natomiast Vasilisa Hatzipanagisa. Otrzymał on 4104 z 9061 oddanych głosów. Drugie miejsce zajął Dimitris Domazos, legenda Panathinaikosu, finalista Pucharu Europy z 1970, dziewięciokrotny mistrz Grecji, trzecie Dimitris Papaioannou, pięciokrotny mistrz Grecji i dwukrotny król strzelców tamtejszej ligi w barwach AEK-u Ateny. Jak to jest, że postanowiono uhonorować akurat Vasię, który najlepsze lata spędził w przeciętnym Iraklisie Saloniki, a na arenie międzynarodowej zdołał się co najwyżej przywitać?

***

Wróćmy do początku. Niejaki Kyriakos Hatzipanagis, Cypryjczyk greckiego pochodzenia, urodzony w Makrasiki w okolicach Famagusty, przybył z Salonik do Taszkentu w 1949. Wcześniej wziął udział w wojnie domowej w Grecji, gdzie walczył po stronie lewicowego Greckiego Ludowego Wojska Wyzwoleńczego (ELAS), wspieranego przez Komunistyczną Partię Grecji. Gdy 16 września 1949 cała komunistyczna armia zepchnięta została na teren Albanii, ogłoszono zawieszenie broni. W praktyce oznaczało to triumf greckich rojalistów. Powiązani z lewicowymi ugrupowaniami, mówiąc eufemistycznie, nie byli mile widziani w kraju – blisko 50 tysięcy ludzi wylądowało w więzieniach, przynajmniej 1200 stracono. Wywołało to falę emigracji – 56 tysięcy mieszkańców Grecji miało wyjechać do krajów bloku wschodniego (według niektórych wyliczeń nawet 65 tysięcy). Przymusowo przesiedlono nawet 700 tysięcy ludzi. Ta fala zaprowadziła Kyriakosa właśnie do stolicy Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Tam poznał inną Greczynkę, Chryssę, emigrantkę ze Stambułu.

Reklama

Następstwa tych wydarzeń przekreślą później szansę na wielką karierę jego syna. W 1954 zaślubiona z Kyriakosem Chryssa wydała na świat małego Vasilisa.

“Nasze życie w Taszkencie może z początku było biedne, ale niczego nam nie brakowało. Poza tym, w Grecji wcale nie było łatwiej. W tamtym czasie w Taszkencie mieszkało 35 000 emigrantów politycznych. Mnie obchodził wówczas tylko futbol. Całe moje życie kręciło się wokół tego. Grę w piłkę zaczynałem w moim sąsiedztwie. W tamtym czasie, w Związku Radzieckim organizowano zawody ‘Skórzanej piłki’. Sąsiedztwa formowały drużyny i grały ze sobą. Drużyna, która zostawała mistrzem Taszkentu, grała następnie z innymi najlepszymi drużynami Uzbeckiej Republiki. Potem mistrz pojechał do Moskwy, gdzie grał w finałach ‘Skórzanej piłki’. Ze swoją drużyną doszedłem do finałów dwukrotnie. Za drugim razem, w 1968 w Erewaniu, zajęliśmy drugie miejsce. Zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem i wysłano mnie na obóz do Kaukazu. Przybyli tam najlepsi uczniowie z całego Związku Radzieckiego. Trafiłem tam, gdyż świetnie operowałem piłką.”

Od wczesnych lat wykazywał talent do gry, a największy zachwyt budziły rzecz jasna jego dryblingi i technika. Również fantastyczna szybkość. Sam Hatzipanagis wierzył, że techniki nauczyć się nie da. Jak mawiał, ‘technika pochodzi z umysłu’. Zdobywał też mistrzostwa w szkolnych zawodach w ping-ponga. Według swojego przyjaciela z okresu szkolnego, Michalisa Klitsinikosa, na przerwach między lekcjami toczył pojedynki pięciu na jednego. Talent miał wypisany na twarzy. Klasycznym snajperem nigdy nie został, za to na boisku czarował jak mało kto.

Z takim rozgłosem młody Grek musiał przyciągnąć uwagę szkoleniowców wielu drużyn młodzieżowych. Najprężniej działać miało lokalne Dynamo Taszkent, które jako pierwsze zdołało go zatrudnić. Ojciec obiecującego piłkarza, choć miał oglądać z trybun wszystkie mecze, nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Dynamo, powiązane z wydziałem policji, reprezentowało i gloryfikowało sowiecki reżim, z którym głowie rodziny było nie po drodze. Komunistyczna machina widziana z bliska okazała się przeciwieństwem tego, co oferowała. W rezultacie, w 1972 roku 17-letni Hatzipanagis został zawodnikiem drugoligowego Pachtakora Taszkent. W Dynamie spędził jedynie 7 miesięcy.

Drużyna Pachtakoru, jedna z bogatszych w ZSRR, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaka żyła złota jej się trafiła. Wcześniej jednak ‘Hodża’ musiał otrzymać obywatelstwo ZSRR – wymóg konieczny przy przejściu na zawodowstwo. Po kilku próbach nacisku ze strony klubu, rodzice zgodzili się na przyjęcie prośby.

“Miałem 17 lat gry zagrałem swój pierwszy mecz. Przeciwnikiem była Mołdawia [Nistru Kiszyniów, przedtem Mołdawia Kiszyniów; dzisiaj Zimbru Kiszyniów, przyp. red.]. Na stadionie było 55 tysięcy ludzi. Musieliśmy to wygrać. Do końca było 20 minut. Trener zawołał mnie i kazał mi się rozgrzać. Zastygłem. Nogi trzęsły mi się gdy wszedłem na murawę. Ostatecznie strzeliłem zwycięską bramkę – posłałem piłkę w narożnik lewą nogą”.

Pachtakor zakończył sezon na pierwszym miejscu, awansując do najwyższej klasy rozgrywkowej Związku Radzieckiego.

Dwa lata później Vasilis miał być już gwiazdą sowieckiej ekstraklasy. Naprawdę głośno zrobiło się o nim po domowym meczu z Zorią Woroszyłowgrad (dzisiaj Zoria Ługańsk): po przedryblowaniu pięciu przeciwników Hodża położył jeszcze bramkarza i posłał piłkę piętą do siatki.

“Ten gol powtarzany był w telewizji przez sześć miesięcy. W gazecie umieszczono moje zdjęcie obok narciarza z podpisem, że moje dryblingi powinny nauczyć narciarzy slalomu. An, mój koreański kolega z Pachtakoru i reprezentacji ZSRR, powiedział mi: po tym golu możesz zakończyć karierę”.

Reklama

***

W maju 1975 Dynamo Kijów wygrywa finał Pucharu Zdobywców Pucharów, pokonując węgierski Ferencvaros 3:0. W pierwszym składzie wystąpiło sześciu wicemistrzów Europy sprzed trzech lat (czterech zagrało w meczu finałowym: bramkarz Rudakow, pomocnicy Troszkin i Kołotow oraz napastnik Onyszczenko; Muntian i Matwijenko nie podnieśli się z ławki). Do tego dochodzi jeszcze 23-letni Oleg Błochin, wschodząca gwiazda sowieckiej piłki, według wielu najlepszy piłkarz tamtejszej ligi. Po jego trzech golach, 6′ października Dynamo ogrywa Bayern w finałowym dwumeczu Superpucharu Europy, biorąc odwet za porażkę w finale Euro. Po stronie przegranych stają tacy gracze jak Sepp Maier, Franz Beckenbauer, Hans-Georg Schwarzenbeck czy Karl-Heinz Rummenigge. Manifestacja siły?

17 października Pachtakor ogrywa Dynamo 5:0, Hatzipanagis strzela otwierającą bramkę i notuje 4 asysty. Dziewięć dni przed 21. urodzinami. Obecni na meczu wysłannicy z France Football oddali hołd jego grze w pomeczowej relacji. Świat dowiaduje się o błyskotliwym młodzieńcu z Taszkentu.

To było drugie zwycięstwo w sezonie nad Dynamem. Trzy miesiące wcześniej, przy 100-tysięcznej kijowskiej publice, „Zbieracze bawełny” wygrali 1:0, oczywiście po asyście Hodży. W międzyczasie zyskał nowy pseudonim – „Nuriejew”, po słynnym baletmistrzu Rudolfie Nuriejewie. Dryblingi Hatzipanagisa nie były już zwykłymi kiwkami. Zyskały miano tańca. Według selekcjonera reprezentacji ZSRR, Konstantina Beskova, jedynym lepszym napastnikiem w lidze był Błochin. Błochin, który w 1975 zdobył Złotą Piłkę.

Sezon 1974 (systemem wiosna-jesień), Pachtakor kończy w środku stawki, z perfekcyjnie zbalansowanym bilansem 10-10-10. Dla Hodży w Taszkencie robi się za ciasno. Takiego zdania jest w każdym razie ligowa konkurencja. Hatzipanagisa w swoich drużynach chętnie widziałyby wicemistrz Spartak Moskwa oraz czwarte Torpedo Moskwa, klub któremu kibicował ojciec Vasii. Wieści o greckim talencie dopłynęły też do ojczyzny, wówczas już demokratycznej – junta czarnych pułkowników, zapoczątkowana zamachem stanu w 1967, dobiegła końca w 1974 roku.

Pierwszymi zainteresowanymi transferem Vasilisa miały być władze Olympiakosu – na stole pojawiła się oferta zakupu za 10 milionów drachm, kupa forsy jak na tamte czasy. W Związku Radzieckim nie funkcjonował wówczas żaden rynek transferowy, nie doszło do transakcji.

W życiu trzeba mieć szczęście. Nikos Atmatzidis, prezes Iraklisu, w święta Bożego Narodzenia 1974 roku otrzymał od mieszkającego w Taszkencie kuzyna list, w którym dowiaduje się o utalentowanym, rewelacyjnym napastniku imieniem Hatzipanagis. Zainteresowany pochlebnym opisem, podjął próbę ściągnięcia go do Salonik, chociaż nie zobaczył go nawet w akcji. Numer polegał na tym, że Atmatzidis nie zgłosił się do władzy klubu, a bezpośrednio do Sekretarza Generalnego

Uzbeckiej SSR. Obiecał wziąć młodego piłkarza pod opiekę. Wiedział, że w Salonikach wciąż mieszkają jego babcia i dwie ciotki – zagwarantował, że będzie żył blisko nich. Sentyment przeważył szalę – “Tysiące listów od fanów trafiło do mojego domu, prosili abym został. Sekretarz Generalny Uzbekistanu zadzwonił do mojego ojca i powiedział – ‘Ty wracaj, pozwól Vasilisowi zostać. Ludzie kochają go tutaj. To tak jakby połowa drużyny odchodziła.’ Ale mój ojciec chciał, abym wrócił do Grecji. Ja chciałem tego samego. […] Aby wrócić do domu, przestałem myśleć o mojej karierze”. Liga grecka funkcjonowała wówczas półprofesjonalnie, kariera rzeczywiście musiała zejść na drugi plan. Vasilis pojechał, ojciec został.

22 Listopada 1975 Hatzipanagis dociera do Salonik. Jego sława zrobiła to wcześniej – na stacji kolejowej zebrał się tłum liczący co najmniej 1000 osób.

“Wielu przegrywało z nim zakłady. Zoran Antonijević, bardzo dobry technik, zaproponował mu któregoś dnia konkurs strzałów z jedenastego metra w poprzeczkę, każdy po dziesięć prób. Serb trafił dwa razy. Vasia… osiem. Być może było to bardzo zuchwałe, ale ‘Rosjanin’ zaskoczył tym wszystkich za pierwszym razem. Zanim się przyzwyczaili, trochę czasu musiało minąć”. 

Szczyt popularności przyszedł po finałowym starciu Pucharu Grecji w 1976 roku. Fenomenalne widowisko, okraszone aż ośmioma golami, zakończyło się serią rzutów karnych i wygraną Iraklisu. Vasilis swojego chybia, za to w trakcie spotkania ładuje dwie bramki po indywidualnych akcjach. To jedyne znaczące trofeum „Półbogów” do dzisiaj. Dziennik Echo po meczu napisał o greckim Maradonie następująco: – Jego nie urodziła matka, urodziła go piłka. Potrafiłby dryblować nawet w budce telefonicznej.

Oba stwierdzenia przylgną do niego na lata.

Miesiąc wcześniej debiutuje w reprezentacji. Rywalem nie kto inny jak kadra Polski, prowadzona przez Kazimierza Górskiego. Przy 25-tysięcznej publice (według niektórych źródeł na stadionie było 18 tysięcy, ewentualnie 22 tysiące ludzi) Grecy wygrywają z biało-czerwonymi 1:0. Kudłaty snajper nie wziął udziału w akcji bramkowej, niemniej wypadł obiecująco i dał w kość kryjącemu go Henrykowi Wawrowskiemu, późniejszemu koledze z szatni Iraklisu. Trener Górski po meczu nie ukrywał, że kilku zawodników wywarło na nim spore wrażenie – między innymi wspomniany we wstępie Dimitris Papaioannou, Anthimos Kapsis, oraz rzecz jasna Hatzipanagis. Grecy, po ograniu trzeciej drużyny świata w meczu towarzyskim, z płomiennymi nadziejami czekali na nadchodzące eliminacje do argentyńskiego mundialu.

***

Jeszcze przed wyjazdem do ojczyzny, grecki Maradona rozegrał sześć spotkań w kadrze Związku Radzieckiego w ramach eliminacji do Igrzysk Olimpijskich 1976. Pozornie nieznaczące występy, ale to właśnie one przekreśliły na dobre całą reprezentacyjną karierę Nuriejewa. W tamtym czasie FIFA dopuszczała możliwość gry tylko w jednej kadrze narodowej. Drużyna olimpijska, złożona z zawodników U21, co prawda traktowana była jak drużyna amatorska. Sęk w tym, że w ZSRR kadra olimpijska funkcjonowała na tych samych prawach co pierwsza drużyna, typowo dla ekip z bloku wschodniego – w teorii nie było profesjonalnych drużyn. Gdy Grecki Związek Piłki Nożnej otrzymał pismo od działaczy FIFA, nie było innego wyjścia. Prezes związku, Vasilis Hatzigiannis, naturalnie próbował ominąć biurokracyjną przeszkodę, ale sprawę utrudniało przyjęte przed laty obywatelstwo ZSRR. Wiele osób miało wątpliwości, czy federacja włożyła dostatecznie dużo wysiłków by rozwiązać problem. Sam piłkarz posądzał później związek o polityczne uprzedzenie do poglądów jego ojca.

Na mundial w 1978 Grecy nie pojechali, na debiut czekali do 1994. W grupie eliminacyjnej wyprzedzili ich Węgrzy, oraz – o ironio – Sowieci. Hellada dotarła natomiast na Euro 1980, pierwsze w formacie ośmio-zespołowym. Odpadła tam z jednym punktem po fazie grupowej. Z Iraklisu powołany został tylko Charalampos Xanthopoulos.

Żeby tego było mało, okazało się, że dwuletni kontrakt Vasilisa w Iraklisie zawierał klauzulę automatycznego przedłużenia. O 10 lat. Nuriejew na stadion przyciągał tłumy, samodzielnie napędzał ofensywę. Zarząd Iraklisu nie umiał odpuścić takiej okazji – wtedy już doskonale wiedzieli z kim mają do czynienia. Piłkarz nie miał nic do powiedzenia. Drakońskie prawo.

“Kontrakty w Grecji były w tamtych czasach nieludzkie. Sąd w pierwszej instancji wykluczył możliwość podpisywania kontraktów dłuższych niż pięcioletnie na podstawie prawa pracy. Później tą sprawą zajął się PSAP [związek zawodowy zrzeszający zawodowych piłkarzy, przyp.red.] i warunki się zmieniły. […] Po 1981 PSAP dopuścił 5-letni kontrakt po 4-letnim… Kontrakty w Grecji były nieludzkie. W żadnym innym kraju takie nie istniały. W tym samym czasie włoscy piłkarze strajkowali aby mieć zabezpieczenie i prawa z reklam na koszulkach. My nie zrobiliśmy nic”.

W następnych latach do klubu wpłyną oferty transferowe ze Stuttgartu, AS Romy, New York Cosmos, czy Arsenalu. Wszystkie trafią do śmietnika. Zawodnik nigdy nie opuści Iraklisu…

“Cosmos w 1976 oferował mi milion dolarów za podpisanie kontraktu, ale wtedy nie należałem do siebie. Arsenal nie chciał bym opuszczał Londyn, gdy dwa miesiące leczyłem tam kontuzję łękotki. Spędziłem kilka sesji treningowych z Kanonierami po powrocie do zdrowia, to nas zbliżyło. Ale kierownictwo Iraklisu nie chciało nawet słyszeć o transferze – kondycja finansowa klubu była w zasadzie oparta na mnie. Przed moim przyjazdem na mecze domowe przychodziło 2-3 tysiące kibiców. Po moim przybyciu sprzedawali po 15 000 biletów. Byłem ulubieńcem publiczności, przychodzili głównie dla mnie”.

Czy mogło być gorzej? Otóż… mogło. 11 sierpnia 1979 cała drużyna Pachtakoru Taszkent zginęła w katastrofie lotniczej – dwa Tupolewy zderzyły się w powietrzu, wszyscy uczestnicy kolizji zginęli. Winnych wypadku wtrącono do kolonii karnej na 15 lat, niemniej życia nikomu to nie zwróciło.

Tym razem los był dla Vasilisa łaskawy. Transfer do Iraklisu przekreślił jego szanse na reprezentacyjną karierę, a władza klubu zniewoliła jego karierę klubową. Ale jednak dalej żył, w przeciwieństwie do kolegów po fachu.

***

– Ktoś powiedział mi niedawno, że Hatzipanagis chciałby jeszcze zagrać w koszulce Grecji. Jest to możliwe?

VH: W reprezentacji Grecji? Nie. W tym roku, 19 maja [1984 roku – przyp. red.], dyrektor wykonawczy FIFA odrzucił moją aplikację drugi raz. Przyczyną są regulacje FIFY: jeśli zagrałeś dla jednej drużyny narodowej, nie możesz grać dla innego kraju. Ja zagrałem sześciokrotnie dla Rosji, więc…”

***

Skazany na Saloniki i reprezentacyjną pustkę, Hatzipanagis musi skupić się na sukcesach na własnym podwórku. Iraklis całkiem dobrze rokuje w sezonie 1979/80. Chwilę przed nowym rokiem gromi Panathinaikos sześcioma golami. Nikomu jak dotąd nie udało się powtórzyć tego wyczynu – ani w Grecji, ani na świecie. Goleadę rozpoczął sam Vasia, już w pierwszej minucie.

Ważniejsze rzeczy dzieją się w pucharze, gdzie zespół z Salonik dociera do finału, w półfinale przechodząc PAOK. Jak to w życiu greckiego Maradony, coś musiało pójść nie tak. Cios wyprowadza obrońca PAOK-u, Filotas Pellios, który otwarcie zeznaje, że prezydent Iraklisu (wówczas Kostas Pertsinidis) proponował mu łapówkę za odpuszczenie rewanżowego starcia w półfinale pucharu. Kara? Żadnych półśrodków – degradacja o jeden poziom rozgrywkowy. W cieniu tej sytuacji niebiesko-biali przegrywają w finale 5:2 z Kastorią. Bez reprezentacji, bez pucharu, bez Europy, bez pierwszej ligi. C’est la vie. Iraklis do elity wróci już po roku.

“Uważam, że jeśli chodzi o reprezentację narodową, zapłaciłem za polityczne poglądy ojca, który pozostał lewicowcem do końca swojego życia. Byłem w Związku Piłkarskim ZSRR-u i pytałem dlaczego nie mogę grać dla Grecji. Powiedzieli mi, że dokument wymagany przez EPO [Grecki związek piłkarski, przyp. red.], który potwierdzałby, że zostałem niesłusznie wykorzystany do gry w ich reprezentacji narodowej, nie mógł być dostarczony, gdyż Komitet Olimpijski odebrałby Sowietom brązowy medal zdobyty na Olimpiadzie w Montrealu. W końcu uczestniczyłem w eliminacjach jako kluczowy zawodnik we wszystkich meczach eliminacyjnych”. 

Snajper z Taszkentu, o ile nie uzyskuje należytego mu rozgłosu, tak w skali europejskiej nie jest anonimowy. W trakcie sezonu 1982/83 miał strzelić sześć bramek… bezpośrednio z rzutów rożnych. W całej karierze podobno zrobił to dziewięć razy. Ilu znacie piłkarzy, którym udało się to przynajmniej dwukrotnie w trakcie zawodowej kariery? Co prawda na takie wieści zawsze patrzy się z przymrużeniem oka. Koszty wliczone każdej miejskiej legendy. Cóż, Turek Şükrü Gülesin według Księgi Rekordów Guinnessa dokonał tego 32 razy, a Lew Jaszyn miał obronić 150 rzutów karnych przy 400 występach w piłce seniorskiej. Dziewięć goli olimpijskich nie brzmi tak nieprawdopodobnie, na nagraniach widać przynajmniej parę.

Tak czy owak, Hatzipanagis otrzymał nominację do Złotej Piłki w 1983 i zdobył 3 głosy. Może to i niedużo, ale czy mało? Spytajcie Zbigniewa Bońka, który uzyskał o głos mniej. Ballon D’or trafiła w ręce Michela Platiniego.

***

Tutaj dla głodnych obrazu. Na samym nagraniu widać przynajmniej dwa gole bezpośrednio z rzutów rożnych. Minuta 2:20, 8:38, blisko trafienia był w 6:48 i 16:40.Bujna fryzura nieco ułatwia identyfikację. Trzeba przyznać, gość umiał się bawić. Aplauz na trybunach przed kornerami jak najbardziej uzasadniony.

***

Większą rozpoznawalność przyniósł mu również występ w Meczu Gwiazd w czerwcu 1984 roku przeciwko New York Cosmos. W meczu wystąpiły takie osobistości jak Franz Beckenbauer, Mario Kempes, Kevin Keegan, Peter Shilton, Jean-Marie Pfaff, Hugo Sanchez, Ruud Krol, Felix Magath, Paulo Futre, Elias Figueroa czy Dominique Rocheteau. Był też Tomas Mavros z AEKu Ateny. W barwach Cosmosu zagrał Stanisław Terlecki. Z 40 000 ludzi obecnych na stadionie w New Jersey 15 000 pochodziło z Grecji.

page14image544

Sezon 1983/84 Iraklis kończy na 3. pozycji, z jednym punktem straty do drugiego Olympiakosu. To najlepszy sezon w historii klubu – żadnego innego ‘Półbogowie’ nie zakończyli na podium pierwszej ligi. Na puchary to za mało – w tamtym sezonie w europejskich rozgrywkach udział brały wyłącznie 2 pierwsze drużyny. Mistrzostwo zdobywa Panathinaikos Jacka Gmocha. Hatzipanagis śrubuje przy okazji swój własny rekord – 12 goli w sezonie. Król strzelców, Nikos Anastopoulos, najbardziej bramkostrzelny zawodnik w historii reprezentacji Grecji, notuje 18 trafień.

Następne lata są gorzką powtórką z rozrywki dla samego Vasilisa. W sezonie 1985/86 Iraklis zajmuje w tabeli 4. miejsce, ostatnie poza strefą pucharową, tuż za AEK-iem. Dyrektor główny Dwugłowych Orłów, Giannis Chrysovitsianos, w przedostatniej kolejce sezonu zaproponował kilku defensorom Panserraikosu, aby przeszli koło meczu w zamian za „finansową gratyfikację”. Wygrana zapewniałaby żółto-czarnym eliminacje do europejskich pucharów. Mecz w ostateczności wygrał Panserraikos.

Próba wręczenia łapówki, udana czy nie, jest wykroczeniem. Za to zdarzenie AEK ukarany został odjęciem trzech punktów, ale dopiero od następnego sezonu. Za wykroczenie, które skutkowało spuszczeniem Iraklisu z ligi 6 lat wcześniej. Grecka gościnność znów dała o sobie znać. Taki werdykt oznaczał, że obie drużyny, zrównane w lidze punktami, będą musiały rozegrać baraż o miejsce pucharowe. Iraklis, w obliczu zaistniałej sytuacji, oczywiście domagał się realizacji kary punktowej jeszcze w sezonie 1985/86. Bez skutku.

W ramach protestu, niebiesko-biali na mecz przyjechali w dziesięciu. W trakcie otrzymali jeszcze dwie czerwone kartki, a dwóch kolejnych piłkarzy zeszło z kontuzjami. Zgodnie z przepisami gry, mecz musiał zakończyć się walkowerem na korzyść AEKu. Na układy nie ma rady.

***

Karierę Hatzipanagis zakończył występem w eliminacjach do Pucharu UEFA w 1990 roku, będącą zarazem jego debiutem w europejskich pucharach. Gdy Iraklis wygrywał Puchar Grecji, w trakcie meczów PZP leczył kontuzję. Rok wcześniej, w dwumeczu ze Sionem, zwyczajnie nie wystąpił. Los uparcie z niego drwił, ale swego dopiął – na spotkanie z Valencią wybiegł w pierwszym składzie. To był ostatni taniec Nuriejewa.

W rewanżu już rzecz jasna nie zagrał. Iraklis odpadł po dogrywce. Kilka dni później, gwiazdor z Taszkentu ogłosił koniec swojej zawodowej kariery.

Ostatni taniec okazał się przedostatnim. Dziewięć lat po oficjalnym zakończeniu kariery, występuje jeszcze w koszulce reprezentacji Grecji. ZSRR już nie istniał, Grecki Związek mógł zorganizować benefis na cześć emerytowanego snajpera. Występ na otarcie łez.

W meczu towarzyskim z Ghaną Hatzipanagis zagra 21 minut, za to zdąży w tym czasie wziąć udział w akcji bramkowej – notuje asystę drugiego stopnia. Hellada zremisowała 1:1.

Sam zawodnik trafi do księgi rekordów Guinnessa – najdłuższy odstęp czasu pomiędzy kolejnymi występami w reprezentacji. 23 lata. Po latach wspomni, że ze wszystkich tych pechowych przeżyć najbardziej dokucza mu właśnie skromna kariera w kadrze narodowej.

***

Dziś Vasilis Hatzipanagis zajmuje się szkoleniem – organizuje obozy dla młodzieży, głównie na prowincji. W Grecji dalej się o nim pamięta, dla wielu możliwość spotkania Nuriejewa to gratka.

Obozy organizuje od 2009 roku. Boryka się z trudami, które nawiedzają też polskie podwórko. W telewizji i prasie opowiada, że nie stawia się tam na młodzież, że talentów nie brakuje, lecz marnują się w systemie szkoleniowym, że nie wiadomo jakie zastosowanie w praktyce mają rozgrywki od U17 do U20, jeśli w Super League i tak zatrudnia się tabuny obcokrajowców. Propaguje podejście, że talent stanowi jedynie 20% sukcesu, reszta to ciężka praca. Krytykuje zbyt szybkie przechodzenie do specjalizacji, bez należytego prowadzenia zajęć ogólnorozwojowych. Narzeka na wynikomanię wśród trenerów najmłodszych grup wiekowych. Czy to wszystko nie brzmi przygnębiająco znajomo?

Gdy zastaje się takie standardy, trzeba znaleźć wzór do naśladowania. Hatzipanagis ma nim być.

„Technicznego treningu się nie naucza. Technika pochodzi z umysłu. Z tym się rodzisz, to jest wyobraźnia, to jest wrodzone. Uczysz pewnych kwestii techicznych, ale to co chcesz robić na boisku pochodzi z umysłu. Czasem pytają mnie jak zrobiłem to, a jak zrobiłem tamto. Odpowiadam, że w tych momentach wszystko działo się spontanicznie. To, co zamierzałem zrobić, nigdy nie było zaplanowane”.

„Nawet dzisiaj, gdy znów i znów oglądasz powtórki tamtych meczów, próbujesz dojść do tego gdzie w danym momencie jest piłka, gdzie stopy wielkiego piłkarza, oraz gdzie są… obrońcy, którzy za każdym razem próbują go zadrasnąć” – Fontas Trousas, grecki dziennikarz.

Najnowsze

Hiszpania

Wyjątkowe koszulki piłkarzy Valencii. Klub odda hołd ofiarom

Patryk Stec
0
Wyjątkowe koszulki piłkarzy Valencii. Klub odda hołd ofiarom
Hiszpania

Wyjaśnia się przyszłość Alonso. Zabierze ze sobą piłkarza?

Patryk Stec
0
Wyjaśnia się przyszłość Alonso. Zabierze ze sobą piłkarza?
Kolarstwo

„Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Sebastian Warzecha
22
„Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Komentarze

29 komentarzy

Loading...