Reklama

Chcecie promować futbol? Dajcie więcej takich meczów

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

11 kwietnia 2022, 12:43 • 7 min czytania 14 komentarzy

Mecze Manchesteru City z Liverpoolem są odpowiedzią na to, czego potrzebuje każdy kibic. Nie tam skracania spotkań, obejdzie się też bez zatrzymywania czasu i nie daj Boże powiększania bramek lub innych tego typu bzdur. Po prostu potrzeba jakościowych zagrań, wielkiego tempa i dwóch świetnych fachowców na ławkach, którzy nie przejdą na ciemną stronę mocy, to znaczy: wzmożonego pragmatyzmu, który zabija esencję piłki nożnej. Gdy te punkty zostają, spełnione jest więcej niż dobrze.

Chcecie promować futbol? Dajcie więcej takich meczów

Zauważcie jedną rzecz: wczorajszym meczem jarali się właściwie wszyscy, którzy lubią futbol. Bez względu na to, czy ktoś kibicuje Schalke, Sevilli, Atalancie Bergamo, czy FC Porto. Starcie, które rozpoczęło się 17:30, naprawdę zjednoczyło ludzi, bo zebrało ich przed ekranami i nie dało pola do narzekań. Było mnóstwo ochów i achów napływających z każdej strony. Na Twitterze dominowały pochlebne oceny spotkania i jedna opinia napędzała kilka następnych i tak tworzył się piłkarski ciąg geometryczny.

Człowiek co do zasady lubi tworzyć i przebywać we własnych stadach różnych rozmiarów — od małych do gigantycznych. Potrzebuje akceptacji i znajdowania się w większej wspólnocie, w której czuje się swobodnie. Co jak co, ale futbol jest do tego idealny. Kiedyś budowano takie poczucie dzięki obecności na stadionie, a dziś dzięki mediom społecznościowym każdy może przekonać się, że jest wielu ludzi, którzy myślą podobnie i z którymi może dzielić się odczuciami.

Manchester City – Liverpool FC. Z takim widowiskiem można się identyfikować

Futbol daje możliwość identyfikacji i łatwiej identyfikować się z futbolem na wysokim poziomie, niż z paskudnym, odartym z romantyzmu nastawionym tylko na wynik. Niewiele osób przy zdrowych zmysłach będzie utożsamiało się z antyfutbolem. Jeśli podąża się w przeciwnym kierunku do dobrej piłki, to raczej w ramach buntu i wyrazu sprzeciwu, ewentualnie przywiązania. Droga wolna. Jednak duże grupy odbiorców i tak przyciągnie tylko coś o dużym ładunku emocjonalnym i w jakości premium. Już samo słowo premium sprawia, że można poczuć się wyjątkowym, ale tu ekspresja wraz impresją są podstawami sukcesu.

Dziś można świetnie obudować nawet transmisję z powiatowego turnieju w curlingu. Ba, nawet takie specyficzne rozgrywki jak Ekstraklasa prezentują się na ekranach zacnie, więc sama realizacja wydarzeń sportowych (nawet doskonale zrobiona) już nie wystarcza. Trzeba wrócić do korzeni i przeprosić się z samym poziomem sportowym i tym do czego doprowadza wymiana piłkarskich ciosów.

Reklama

Nie każdy widz szuka smaczków, nie każdy widz zna się na taktyce, ale każdy szuka akcji, reakcji, dozy szaleństwa.

Jeśli ktoś nadal zastanawia się jak dalej promować piłkę, niech zacznie torpedować ludzi powtórkami wczorajszego meczu w godzinach, gdy przed telewizorami zasiada najwięcej osób. Po co pokazywać z odtworzenia nudnawe produkty meczopodobne lub obejrzeć kolejny sezon programu, w którym uczestnicy gotują na czas, skoro można odkręcić kurek z jazdą bez trzymanki na pełnych obrotach? Mogą nawet pociąć ten mecz na fragmenty i serwować w krótszych wersjach, by jakoś pogodzić kwestię ramówki.

Na Etihad Stadium działo się mnóstwo. Po takim spektaklu, ale pewnie i w trakcie niejeden dzieciak poszukał w domu czegoś o kształcie piłki i zaczął naśladować zagrania zawodników. Ludzie są świetni w pracy odtwórczej. Zwłaszcza młoda osoba, która chłonie jak gąbka, jest wszystkiego ciekawa i chętnie powtórzy coś, co robi starszy przedstawiciel gatunku lub po prostu starszy z rodu.

Starsi natomiast chcą się rozerwać i uciec od schematycznego życia. Każdy do pewnego stopnia wpada w rutynę i szuka oderwania od dnia codziennego, kierownika na głowie, problemów różnej maści i stresu. Mecz ma cieszyć i nie męczyć. Wspomóc produkcję endorfin, regenerację i kreować interakcje. Dziś rano na sto procent wiele ludzi zapytało kolegów z pracy: – A widziałeś Manchester City z Liverpoolem?

Z prostego względu – było co oglądać. Zjawiskowy mecz, który zakończył się remisem 2:2.

Reklama

MANCHESTER CITY 2:2 LIVERPOOL FC (RELACJA)

Nie był to przypadek

Już w październiku te drużyny dały pokaz wysokiej zawartości futbolu w futbolu. Zagrali wielki mecz, podczas gdy wszyscy już mieli dość hitowych starć w Premier League, które kojarzyły się z meczami na 0:0 lub 1:0. Z takimi, w których dzieje się tyle, ile podczas procesu krzepnięcia wody w zamrażarce.

Dobre pojedynki Manchesteru City z Liverpoolem stały się już normą. Spójrzmy tylko na liczbę bramek w meczach między tymi ekipami od września 2017 roku:

  • Manchester City 5:0 Liverpool
  • Liverpool 4:3 Manchester City
  • Liverpool 0:0 Manchester City
  • Manchester City 2:1 Liverpool
  • Liverpool 3:1 Manchester City
  • Manchester City 4:0 Liverpool
  • Manchester City 1:1 Liverpool
  • Liverpool 1:4 Manchester City
  • Liverpool 2:2 Manchester City
  • Manchester City 2:2 Liverpool

W tym momencie żaden inny szlagier na angielskich boiskach (biorąc pod uwagę 10 ostatnich spotkań) nie gwarantuje średniej bramek bliskiej czterech. 38 bramek w 10 ostatnich meczach ObywateliThe Reds pokazuje, że nie ma w tych starciach asekuranctwa, gry na alibi. Nie jest to też zakłamany obraz, w którym po zerwaniu warstwy bramek jest szaro i ponuro. Czasem można obejrzeć spotkanie, w którym sytuacji jest jak na lekarstwo, ale mimo to kończy się wynikiem 3:1, ale tu wyniki dobrze oddają fakt, że nie wieje nudą.

Tu naprawdę wszystko się zgadza. Mocne pierwsze jedenastki, dobrzy zmiennicy. Nawet kwestia osobowości i kontrastów na ławkach. Trenerska rywalizacja dwóch wielkich fachowców, którzy różnią się mocno od siebie, ale zawsze chcą dać kibicom coś ekstra. Nie będą mogli w przyszłości zarzucić sobie minimalizmu i braku odwagi. Nie, oni zawsze w kluczowych momentach chcą promować piłkę. Równie dobrze mogli zagrać na nudne 0:0  na wzór El Clasico z końcówki 2019, ale tak nie chcieli. Im należy nadać przywilej krytykowania trenerów pozbawionych chęci dawania dobrych meczów dla widzów.

Nowa superrywalizacja

Guardiola i Klopp podzielili między siebie ostatnie cztery mistrzostwa Anglii, punktują z podobną częstotliwością i generują podobny strach w oczach rywali. Na przestrzeni całego sezonu deklasują resztę stawki niemal w każdym najważniejszym elemencie gry. Mają na swoim koncie najwięcej zdobytych punktów, najwięcej strzelonych bramek, najwięcej zwycięstw oraz najmniej porażek i bramek straconych. To samo jest w kwestii szczegółowych statystyk, które wymagają skomplikowanych algorytmów. I to wszystko się potwierdziło.

A może mecze tych drużyn powinny być rozgrywane na zasadzie play-off, do powiedzmy czterech wygranych? To duża hiperbola, ale chodzi o sam fakt, że to inny poziom, coś ekstra. Wiele osób sugeruje, że to angielska odpowiedź na El Clasico sprzed kilku lat. Na to, w którym brali udział Messi i Ronaldo. Pod względem jakości oczywiście te starcia nie odbiegają pod żadnym względem, ale znając dumę Anglików i Hiszpanów, to dla jednych i drugich jest lekka obraza. Każdy na tym poziomie, gdzie inni, doskakując do tej półki, łamią sobie zęby, chce być unikalny i tworzyć unikalne rzeczy, dlatego traktujmy to po prostu jako coś świeżego i wyjątkowego.

Ostatnie starcie było genialne jeszcze pod jednym względem. Bo z jednej strony dało satysfakcję, dosłownie nakarmiło spragnionych wielkiego futbolu i równocześnie rozbudziło apetyty na dalszą rywalizację tych ekip, trenerów i piłkarzy. Niedosyt wynikał głównie z tego, że sędzia musiał zagwizdać po raz ostatni i zakończyć kolejny odcinek genialnego serialu. Najlepsze jest to, że losy mistrzostwa Anglii nie są rozstrzygnięte. Zmierzą się ze sobą w półfinale Pucharu Anglii, ale wciąż Klopp i Guardiola mogą na siebie trafić w Lidze Mistrzów. Może w finale?

Dużo mówi się o problemach z podtrzymaniem uwagi widzów przez 90 minut + przerwy. I nawet pierwsze badania naukowe pokazują, że coś jest na rzeczy. Natomiast wczoraj okazało się, że dobre widowisko ułatwia kwestię śledzenie nawet przez tak długi czas jednej rzeczy z rumieńcami na polikach. To też daje do myślenia i pokazuje, że w tej kwestii jest wiele do zrobienia.

Futbol oczywiście wymaga reformacji, ale dużo zależy od nas, kibiców. Bezpośredniego wpływu na decyzje nie mamy, ale pośredni już tak i to niemały. Możemy wywierać nacisk na współczesne tendencje. Jeśli będziemy piętnować minimalizm, narzekać na pragmatyzm i odwracać się od badziewnych spektakli nastąpi reakcja i zwrot w oczekiwanym przez nas kierunku. Oczywiście nie całościowy, ale już nawet częściowy będzie sporym sukcesem. Tylko trzeba podejść do tematu kompleksowo i równocześnie zachwalać ofensywne podejście i odwagę. To jedyna droga, ale słuszna.

WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

14 komentarzy

Loading...