Czesław Michniewicz zaryzykował i wystawił prawonożnego Bartosza Bereszyńskiego na pozycji lewego obrońcy. Opłaciło się, bo defensor Sampdorii rozegrał bardzo dobre spotkanie.
Bereszyński miał zablokować i wyłączyć z gry Dejana Kulusevskiego. Wywiązał się swojego zadania wzorowo.
– Myślę, że to było najtrudniejsze spotkanie, jeśli chodzi o przygotowanie mentalne, bo to w zasadzie jeden mecz, który decyduje o wszystkim. Wszyscy zawodnicy, którzy byli na boisku i na trybunach poradzili sobie z tym meczem. Dobrze, że mój syn jest lewonożny, to jeszcze kilka lat i on zagra, bo ja dłużej nie pociągnę. Ja wolę grać bardziej ofensywnie. Wiedziałem, że ten mecz będzie z gatunku pozwalających na mniej akcji ofensywnych. Wiedziałem, że Kulusevski jest zawodnikiem nieprzewidywalnym, schodzi do środka na moją lepszą nogę. Tych trzech-czterech ofensywnych zawodników, których mają Szwedzi, to są piłkarze, którzy zawsze sobie potrafią stworzyć sytuacje. Wiedząc, że Szwedzi potrafią usypiać rywali, czekać na swoje sytuacje, cieszę się, że udało się wygrać. Historia jest po to, żeby ją zmieniać i cieszę się, że udało się napisać swoją – mówił na antenie TVP Sport.
Czytaj więcej o Bartoszu Bereszyńskim:
Fot. 400mm.pl