Co roku jesteśmy zasypywani informacjami, że polskie kluby zarabiają coraz więcej, że budżety idą do góry, a kolejny kontrakt telewizyjny będzie rekordowy. Ligowiec zarabia iks razy ponad średnią krajową, generalnie kasa tutaj jest, przecież zaraz ministerstwo dorzuci kolejne miliony – „bo tak”. Nic tylko grać i prowadzić sensowne firmy. A co ja słyszę? Że problemy z kasą ma Wisła Płock i Lechia Gdańsk. No ludzie kochani!
Nie ma takich pieniędzy, których ci ludzie by nie rozwalili. Dostaną 100 tysięcy, to spalą w piecu. Dostaną milion, to zajmie im to dłużej, ale spalą. 10 milionów? Spalą. 100 milionów? Spalą. Chociażby tutaj przyszedł, cholera, Bill Gates i wrzucił komuś miliard na łeb, to po roku by przyszedł i spytał, gdzie są jego pieniądze, co wyście z nimi zrobili?!
To jest niewiarygodne. Przecież my nie gonimy lig z miejsc 10.-20. dlatego, że one są nie wiadomo jak bogatsze od polskiej. Gonimy – albo staramy się gonić – dlatego, że prezesi (oczywiście nie wszyscy) nie potrafią wydawać pieniędzy.
Taka Lechia to już przecież recydywa. Chwilę było fajnie, ale na tradycję nie ma siły – w końcu trzeba nie zapłacić. Rozbawiło mnie, jak Przegląd Sportowy to opisał. Nowi obcokrajowcy chcieli się buntować, ale starszyzna musiała ich uspokoić. Wyobrażam to sobie:
– Flavio, Dusan, nie mamy kasy! Nie gramy!
– Spokojnieeee, w końcu zapłacą. Jak nie zapłacą – to się ich postraszy wnioskiem o rozwiązanie kontraktu. Ale spokojnieeee, zapłacą.
Jedni przywykli do patologii, drudzy albo do niej przywykną, albo zjadą zaraz do rezerw. Bo tak w Gdańsku jest – jeśli upominasz się o swoje pieniądze, to idziesz do rezerw. Spytajcie Wolskiego.
A nie tak dawno czytałem nagłówek, że Gdańsk zapłaci Lechii 20 milionów złotych za promocję miasta. Zajebista promocja, naprawdę. I tak, wiem, że większość tych pieniędzy trzeba zwrócić za wynajem stadionu, ale gdyby ich nie było – Lechia musiałaby za obiekt jeszcze dopłacać. A tak nie musi i kasy dalej nie ma. Niebywałe.
Nie wiem, może trzeba bardziej się szanować na rynku transferowym? A nie, że talent Urbański idzie za ogryzki, Żukowski podobnie. W sumie kosztowali takie kwoty, że Lechia zarobiła tyle, ile Zagłębie Lubin za jedną-piątą Bartosza Białka. Rekiny no, rekiny biznesu.
Z kolei w Wiśle Płock są przecież nowe władze i teraz miało być już lepiej. A jest gorzej, klub zresztą też gra gorzej niż za Kruszewskiego. Wymienianie rządzących jest więc w polskiej piłce bardzo ryzykowne – rządzi ktoś słaby, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że zmieni go ktoś słabszy.
Chciałbym kiedyś zobaczyć taki rzetelny kosztorys Wisły albo Lechii, na co wydają pieniądze. Że na kontrakty, to wiem, ale co poza tym? Bo jestem przekonany, że w ciągu jednego miesiąca wydają na głupoty. Jak mogą kupić coś taniej, to i tak kupują drożej, bo w sumie czemu nie – stać nas.
A potem nie ma kasy na pensje piłkarzy. Przepłaconych piłkarzy. Bo w sumie czemu nie – stać nas.
WOJCIECH KOWALCZYK