Największe ligi sportowe w Rosji błyskawicznie straciły na atrakcyjności. Nie tylko ze względu na wykluczenia tamtejszych zespołów z międzynarodowych rozgrywek oraz kwestie moralne – to, że obcokrajowcy nie chcą mieć nic wspólnego z krajem, który dopuścił się zbrojnej inwazji na Ukrainę – ale również aspekt finansowy, spadającą wartość rubla. Rosję opuściło już sporo koszykarzy, hokeistów czy siatkarzy. A to zapewne tylko początek.
Niektórzy sportowcy zareagowali błyskawicznie. Zanim wystosowali jakiekolwiek oświadczenie w social mediach, zanim dogłębnie rozpatrzyli plusy i minusy, czy zaobserwowali spadającą wartość rubla – zdecydowali się spakować manatki. Do tej grupy możemy zaliczyć choćby Tornike Shengelię.
Gruziński koszykarz, od lat należący do czołowych zawodników występujących poza NBA, z Rosji wyjechał już 26 lutego. I szybko poinformował o swoich pobudkach. – Podjąłem tę decyzję w ramach protestu przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę. Nie jestem w stanie występować w klubie rosyjskiej armii – mówił były koszykarz CSKA Moskwa.
W międzyczasie Zenit St. Petersburg opuścili Shabazz Napier oraz Mindaugas Kuzminskas. Dwóch zawodników z przeszłością w NBA. Mieliśmy końcówkę lutego i “wielka emigracja” zagranicznych gwiazd z lig rosyjskich właśnie się rozpoczęła.
Numer dwa na świecie
KHL to najmocniejsza nieamerykańska liga hokejowa na świecie. Od lat występowały w niej nie tylko rosyjskie zespoły, ale i parę z innych krajów. Mowa o trzech ekipach z Chin, Kazachstanu i Białorusi, a także dwóch, które niedawno postanowiły wycofać się z rozgrywek – fińskim Jokerit oraz łotewskim Dynamo Ryga.
W drużynach z KHL występowało też kilkudziesięciu obcokrajowców. Głównie zawodników, którzy nie sprawdzili się w NHL, albo zostali przyciągnięci przez spore wypłaty, większe od tych, których mogliby doczekać się w Stanach albo Kanadzie. Tylko no właśnie – w związku z licznymi sankcjami wymierzonymi w Rosję, a co za tym idzie osłabioną wartością rubla, pieniądze przestały być już tak mocną stroną KHL.
Co więcej – rosyjskie rozgrywki, które miały przerwę w czasie zimowych igrzysk olimpijskich, są obecnie w fazie play-offs. A kluby zamiast skupiać się na walce o najwyższe cele, muszą łatać dziury – zarówno finansowe, jak i personalne, w związku z “odpływem” zawodników z zagranicy, których nic już nie trzyma w KHL.
– Liga może wróciła po igrzyskach, ale wygląda znacznie inaczej niż przed inwazją Rosji na Ukrainę. Wielu zawodników wyraziło chęć rozwiązania kontraktów. Mowa o Amerykanach, którzy grali w NHL, jak na przykład Nick Shore. To czołowi gracze KHL. […] Pieniądze w lidze zmniejszyły się o połowę z powodu obecnej destabilizacji. Zagadką staje się długoterminowa wartość KHL – mówił Chris Johnston, czołowy dziennikarz zajmujący się NHL w programie “Insider Trading”.
Co wiemy już teraz? Kontrakt ze Spartakiem Moskwa zerwał Jake Virtanen – Kanadyjczyk, w którym w przeszłości pokładano spore nadzieje w NHL. Oprócz niego na wyjazd z Rosji zdecydowali się: Markus Granlund, Juha Metsola, Sakari Manninen, Philip Larsen, Geoff Platt, Teemu Hartikainen, Lucas Wallmark, Dan Sexton, Joakim Nordström, Nick Shore, Shane Prince, Harri Säteri, Jyrki Jokipakka, Frans Tuohimaa czy Juho Olkinuora.
Same nazwiska mogą nie mówić nam wiele, ale wystarczy wspomnieć, że jeden z zespołów KHL, czyli Saławata Jułajewa Ufa, w krótkim czasie stracił aż… sześciu hokeistów spoza Rosji. To zatem gigantyczne osłabienie, szczególnie że obcokrajowcy zazwyczaj odgrywają znaczące role w swoich zespołach.
To jednak nie tak, że Rosjanie sami otwierają drzwi zawodnikom oraz dziękują za współpracę. Odejście z KHL ma swoje konsekwencje. To nic zaskakującego, ale hokeiści muszą zrzec się sporej części pieniędzy, które pozostały im w kontrakcie (podobno przynajmniej dwóch trzecich). Mówił o tym fiński bramkarz Frans Tuohimaa, który przez długi czas nie mógł opuścić KHL, aż w końcu to zrobił.
– Czuję się fatalnie – opowiadał dziennikowi Itla-Sanomat – Pieniądze są obecnie drugorzędne. Każdy klub jest inny, ale powiem wam, że nie ma możliwości nagłego opuszczenia drużyny. Nie możesz po prostu wypowiedzieć umowy. Sporo zależy od tego, z jakiego kraju jesteś. Czesi są pod jeszcze większą presją. Otrzymują groźby. Pojawia się spore ryzyko, bo cały czas jesteś na rosyjskiej ziemi. Proces opuszczania zespołu trwa kilka dni. Nie możesz się zagubić – tłumaczył tajemniczo zawodnik Nieftiechimik Niżniekamsk, który przywiózł złoty medal z zimowych igrzysk w Pekinie.
Cóż, na pewno władze KHL nie dadzą łatwo za wygraną. Nie chcą tracić zawodników w momencie, gdy trwają play-offy. Ale mimo wszelkich starań – nie ma wątpliwości, że wkrótce obcokrajowców występujących w Rosji pozostanie garstka.
Upadki koszykarskich potęg
W podobnej sytuacji jak KHL znajduje się koszykarska Superliga, która może nie jest numerem dwa na świecie, ustępując hiszpańskiej ACB, ale również do niedawna cieszyła się sporym prestiżem. Nie do przecenienia były choćby sukcesy CSKA Moskwa – które od 2011 roku regularnie meldowało się w najlepszej czwórce Euroligi. W tym sezonie nie powtórzy jednak tego sukcesu – bo zostało oczywiście wykluczone z rozgrywek.
Zanim to nastąpiło, klub, jak wspomnieliśmy, opuścił Tornike Shengelia. A za nim poszli inni koszykarze. W ten sposób CSKA ma obecnie w składzie… zaledwie dziewięciu zawodników, w tym siedmiu Rosjan. Z rosyjską drużyną w ubiegłych tygodniach pożegnali się Szwed Gabriel Lundberg, Ukrainiec Joel Bolomboy, Kanadyjczyk Kevin Pangos, Włoch Daniel Hackett, Niemiec Johannes Voigtmann oraz Litwin Marius Grigonis.
Co natomiast z dwoma obcokrajowcami, którzy dalej siedzą w Moskwie? Will Clyburn jest od lat związany z CSKA, można go niemal nazwać legendą tego klubu. Co ciekawe: w momencie, gdy z klubu odchodził Shengelia, Amerykanin… ogłaszał na swoich social mediach, że jego odejście wcale nie jest podyktowane pozasportowymi pobudkami. Co oczywiście okazało się nieprawdą – bo wątpliwości rozwiał sam Gruzin. W ostatnim meczu CSKA Clyburn nie pojawił się jednak na parkiecie. Zrobił to za to Serb Nikola Milutinov – możemy zatem założyć, że to jedyny “obcy”, który na pewno będzie dalej bronił barw rosyjskiego klubu.
Zawodników straciło nie tylko CSKA Moskwa, ale też inne rosyjskie potęgi. Jak Zenit St. Petersburg – który opuścili Napier oraz Kuzminskas, a którego barw – na ten moment – wciąż broni najlepszy polskich koszykarz, Mateusz Ponitka. Polak jednak nie zagrał w ostatnim ligowym spotkaniu, mimo braku kontuzji, co może sugerować, że wkrótce rozwiąże kontrakt z zespołem.
Na taki ruch zdecydował się już jego brat Marcel Ponitka (na zdjęciu głównym) – który do niedawna grał w Parma Perm. Rosyjski klub pożegnał się zresztą nie tylko z reprezentantem Polski, a łącznie sześcioma zagranicznymi koszykarzami, a także dwoma litewskimi członkami sztabu szkoleniowego.
W tym wszystkim warto zaznaczyć, że Rosjanie w przeszłości ściągali do siebie nie tylko koszykarzy, ale i koszykarki. To właśnie Superliga była jedną z destynacji, którą najczęściej wybierały zawodniczki WNBA – chcące nieco zarobić w przerwie amerykańskich rozgrywek.
I tu pojawia się ciekawy wątek – Brittney Griner, czołowa zawodniczka globu, trafiła parę dni temu… do rosyjskiego aresztu. Ale nie ma to żadnego związku z tym, że chciała rozwiązać umowę ze swoim pracodawcą. Amerykanka bowiem poleciała do Moskwy z Nowego Jorku i została zatrzymana na lotnisku, bo w jej walizce znajdował się olej konopny. Obecnie siedzi w areszcie z zarzutem przemytu narkotyków.
W czasach, gdy amerykańscy sportowcy masowo opuszczają Rosję, Griner zapewniła sobie zatem dłuższe “wakacje” w stolicy Rosji.
To nie takie proste?
Kolejną dyscypliną, którą przyciągała obcokrajowców do Rosji, jest oczywiście siatkówka. Zarówno w męskiej, jak i kobiecej Superlidze panują limity – kluby mogą zatrudniać dwóch graczy spora Rosji, przez to liczba zagranicznych zawodników była od zawsze mniejsza niż w przypadku rozgrywek hokejowych czy koszykarskich. Paru siatkarzy zdążyło już jednak opuścić Rosję – przede wszystkim Ukraińcy: Dmytro Paszycki, Ilja Kowalow, Jurij Synytsia oraz Jan Jereszczenko. Co natomiast z dwójką Polaków: Malwiną Smarzek-Godek oraz Bartoszem Bednorzem?
Czołowa polska siatkarka reprezentuje barwy Lokomotiwu Kaliningrad od początku sezonu 2021/2022. Jest w nim jedyną zawodniczką z zagranicy – od momentu, gdy 10 lutego z klubem pożegnała się Serbka Bianka Buša. Polka na ten moment nie opuściła Rosji. Pod koniec ubiegłego miesiąca przedstawiła na Instagramie swoją perspektywę:
“Między wiadomościami czy wszystko u mnie w porządku (za które bardzo dziękuje) jest mnóstwo wiadomości krytyki, jak mogę być dalej w Rosji i grać tutaj… Nie jest to prosta sytuacja dla mnie, jak i dla WSZYSTKICH grających tutaj siatkarek! Nie tylko zagranicznych. […] Dziewczyny z którymi gram w zespole także są przerażone i niespokojne o to co będzie w przyszłości. Ale chciałabym się Was zapytać: czym one zawiniły?! Oczywiście mogłabym wrócić do domu ale czy to rozwiąże cokolwiek?” (LINK do całości).
Pod dużą presją znajduje się też Bednorz. Polak dopiero co zapracował na przedłużenie kontraktu z Zenitem. Kontraktu, który mimo obniżki wartości rubla jest zapewne wciąż gigantyczny jak na siatkarskie standardy. Od drugiej połowy lutego siatkarz jest nieaktywny na social mediach. Według “BO Sport” ma jednak dokończyć tegoroczne rozgrywki w Rosji.
Na ten moment z rosyjskiej ekstraklasy nie odeszli też żadni polscy piłkarze. Z czwórki Maciej Rybus, Sebastian Szymański, Rafał Augustyniak oraz Grzegorz Krychowiak, tylko o ostatnim mówi się, że rozwiązanie kontraktu z obecnym pracodawcą jest kwestią czasu. Warto zaznaczyć, że FIFA ułatwiła niedawno wyjazd obcokrajowców z Rosji, wprowadzając wyjątkowe okienko transferowe, które będzie otwarte do 7 kwietnia.
Już nie tak atrakcyjny kierunek
Co jest łatwiejsze od rozwiązania umowy z rosyjskim zespołem? Oczywiście jej niepodpisywanie. Trzeba bowiem wspomnieć, że kluby w Rosji nie tylko straciły tych sportowców, którzy reprezentowali ich barwy, ale też tych, którzy mieli to robić. W tym gronie znajduje się zapewne Kamil Semeniuk.
O polskim siatkarzu jeszcze niedawno mówiło się, że opuści Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle na rzecz Biełogoria Biełgorod. Włoskie media donosiły też, że do Rosji mogą wybierać się również Łukasz Kaczmarek czy Holender Nimir Abdel-Aziz. Wątpliwe jednak, żeby w obliczu wojny oraz wszelkich sankcji gwiazdy siatkówki wciąż trafiły do Superligi.
To oczywiste następstwo zbrodni, których dopuściła się Rosja – mało kto chce już uprawiać sport w kraju, którym rządzi Władimir Putin. A kiedy dochodzą do tego problemy finansowe, z którymi będą musiały mierzyć się rosyjskie kluby, czy wykluczenia z elitarnych rozgrywek jak Euroliga oraz siatkarska Liga Mistrzów – sytuacja staje się jeszcze prostsza.
Fot. Newspix.pl
Czytaj także: