Raków Częstochowa w półfinale Pucharu Polski po pewnym, w pełni zasłużonym zwycięstwie nad Arką Gdynia. Drużyna Marka Papszuna zagrała tak, jak powinien zagrać ekstraklasowy potentat z rywalem z I ligi.
Arka Gdynia – Raków Częstochowa 0:2. Gole napastników
Nie można odmówić gospodarzom ambicji. Chcieli, walczyli, starali się, ale po prostu dała o sobie znać różnica jakościowa. Ciągle ten fakt podkreślamy, bo jak dobrze wiecie, w meczach pucharowych tego typu scenariusze wcale nie są oczywiste. Zresztą, dopiero co pokazało to spotkanie Olimpii Grudziądz z Wisłą Kraków.
Raków przez prawie cały czas kontrolował przebieg wydarzeń. Marek Papszun mógł się dodatkowo uśmiechnąć, ponieważ tego dnia do siatki trafili obaj napastnicy, którym dał szansę. Od początku zagrał Sebastian Musiolik i to on wykorzystał dośrodkowanie Iviego Lopeza na bliższy słupek z rzutu wolnego. Zgubienie krycia, pewny strzał głową, 1:0. Piłkarze Arki protestowali, domagając się odgwizdania faulu Niewulisa na Czubaku (był pociągany za koszulkę), ale po analizie VAR zmiana decyzji nie nastąpiła.
W drugiej połowie Musiolika zmienił Vladislavs Gutkovskis i także zrobił swoje. Po zagraniu ze skrzydła najpierw błąd popełnił Michał Marcjanik, a potem Gordan Bunoza. W efekcie Łotysz wpadł w pole karne, miał miejsce i czas, żeby przymierzyć i przymierzył – precyzyjne uderzenie w dalszy róg, Kacper Krzepisz bez większych szans.
Arka Gdynia – Raków Częstochowa 0:2. Ambitny pierwszoligowiec
Goście stworzyli sobie jeszcze kilka sytuacji. Chociażby Gutkovskis mógł ostatecznie odebrać Arce wszelkie nadzieje, ale strzelił niecelnie po centrze Patryka Kuna.
Kibice Arki za swój zespół wstydzić się nie muszą, a w odniesieniu do paru momentów mogą sobie pospekulować „co by było, gdyby”. Gdynianie od czasu do czasu potrafili być groźni. Przed przerwą Adam Deja dostał fajne podanie na piętnasty metr i powinien przymierzyć lepiej, ma przecież młotek w nodze. Po akcji Huberta Adamczyka i Christiana Alemana wykazać musiał się Kacper Trelowski, który powstrzymał Karola Czubaka. Po zmianie stron natomiast minimalnie niecelnie z woleja uderzał Adamczyk.
No i naszym zdaniem w 68. minucie Raków powinien grać w dziesiątkę, Patrykowi Kunowi należała się druga żółta kartka za faul wślizgiem na Mateuszu Stępniu. Daniel Stefański podjął inną decyzję, Kunowi się upiekło.
Raków spełnił obowiązek faworyta i może ze spokojem przygotowywać się do niedzielnego hitu w Poznaniu. Arka w ten sam dzień zmierzy się u siebie z Górnikiem Polkowice.
Arka Gdynia – Raków Częstochowa 0:2 (0:1)
- 0:1 – Musiolik 20′
- 0:2 – Gutkovskis 65′
CZYTAJ WIĘCEJ O RAKOWIE:
Fot. Newspix