Artur Boruc to niezwykle zapracowany facet. W niedzielę zaczął od popchnięcia głowy rywala i w konsekwencji zarobienia rzut karnego dla Warty oraz czerwonej kartki dla siebie. Potem – jakby mało było tego pchania – zrobił to samo z operatorem kamery. Następnie miał home office i podawał na Instagramie durne wpisy, również te z dopiskiem „sędzia chuj”. A dziś? Dziś odpowiedział Jagiellonii na Twitterze, wrzucając filmik, który pochwala kradzież flag i prezentuje herb Jagi do góry nogami. Prawdziwy człowiek czynu. Niestety: głupiego czynu.
Wiadomo, że Boruca lubiło się w czasach jego kariery nie tylko za świetne interwencje, ale też luz, jaki miał na boisku i poza nim. A to się przeżegnał przed kibicami Rangersów, a to nazwał – jak czas pokazał trafnie – Franza Smudę trenerskim Dyzmą. Jasne, bywało wówczas również wtedy, że przekraczał granicę, by wspomnieć aferę lwowską, ale i tak trudno było jednak przekonywać, że Boruc zachowuje się jak skończony dureń.
Miały na to wpływ dwa czynniki. Po pierwsze Boruc był wtedy dobrym bramkarzem. Nie tak dobrym, jak chcą myśleć jego fanatycy, żadne TOP3 na świecie – bramkarze TOP3 na świecie nie grają w Celtiku, Fiorentinie, Southampton czy Bournemouth. Ale był naprawdę sprawny, czy to w klubach, czy reprezentacji. I jeśli dajesz dużo na murawie, łatwiej jest przymknąć oko na kolejne występki. Tak ten świat jest już stworzony. No i dziś Boruc gra słabo, czasem przeciętnie, więc jedno z drugim się nie dodaje w żaden sposób. To już bardziej Nicki Bille Nielsen niż Król Artur.
Po drugie – Boruc choć potrafił odstawić różne akcje, to jednak nie tracił kontaktu z bazą. Ot, wesołek. Dziś niestety nie mówimy o skromnym wyjeździe za granicę po pamiątki, raczej o odlocie w nieznane i niebezpieczne rejony. Boruca powoli nie widać na horyzoncie. On jeszcze pewnie myśli, że ma wszystko pod kontrolą i sobie poradzi, ale chyba nie – na końcu jest tylko drzewo, w które bramkarz pędzi z dużą prędkością.
Jak Jagiellonia zaczepiła dzisiaj Boruca? Sympatycznie, z uśmiechem, odpowiadając zresztą na jego filmik z 27 listopada. Tego filmiku też nie ma co się czepiać, drobna szyderka ze sposobu, w jakim mówią w tamtych rejonach i tyle. Mogło się na tym skończyć, mógł Boruc nie odpowiadać w ogóle albo znów: mógł odpowiedzieć z uśmiechem.
Ale nie. Chłop jest tak zarobiony w robieniu durnych rzeczy, że skomentował następująco.
😅Ciekawe podejście… Dla mnie się podoba👏🏼👏🏼👏🏼.
Ja tez na szybko coś zmontowałem… Nie ma co prawda przebieranek ale mam nadzieje, ze szata graficzna zrobi robotę👍🏼 pic.twitter.com/phtebLJdhK— Artur Boruc (@ArturBoruc) February 16, 2022
Nie jest to śmieszne, nie jest to nawet specjalnie sprawnie zrobione. Dla Boruca ma jeden cel – przypodobać się konkretnemu typowi kibica Legii. Jak się domyślacie – nie temu, który przychodzi na mecz tylko ze względu na tenże mecz. „Jestem z wami, jestem kozak, uga buga”. Trochę to śmieszne, że 42-letniemu chłopu zależy tak bardzo na poparciu jednej grupy, że musi puszczać do niej oczko na każdym kroku. Ale cóż – tam poziom sportowy nie jest aż tak ważny, Król Artur zawsze będzie Królem Arturem. Inny kibic już zauważy – Boruc gra słabo. I podobne akcje będzie miał w dupie.
Dziś też – jak spojrzeć po komentarzach – odbiór jest taki, że Boruc się wydurnia. Owszem wciąż ma grupę wyznawców, która przyklaśnie, nawet jak bramkarz nasra na środku boiska, ale to nadal mniejszość.
Mimo wszystko Boruc to przecież inteligentny gość. Sam powinien się zastanowić – skoro teraz imponuję tylko tej mniejszości, to chyba coś stało się ze mną nie tak?
CZYTAJ WIĘCEJ O BORUCU:
Fot. FotoPyk