Reklama

Rafał Wisłocki: Spadło na nas trochę plag egipskich

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2022, 13:46 • 5 min czytania 10 komentarzy

Gdzie spotkał Jerzego Brzęczka? Dlaczego porażki z Lechem nie rozpatruje w kategoriach dramatu? Kto w Bruk-Becie odpowiada za transfery i co do tego wszystkiego ma Michał Probierz? Którym kandydatem na trenera Termaliki był Radoslav Latal? Co dzieje się z Zvonimirem Kozuljem? Na te i na inne pytania w rozmowie z Weszłopolskimi odpowiedział dyrektor ds. organizacyjnych i marketingowych w Bruk-Bet Termalice Niecieczy, Rafał Wisłocki. 

Rafał Wisłocki: Spadło na nas trochę plag egipskich

Możemy zacząć od tematu związanego z Wisłą Kraków.

Prosimy bardzo. 

Jestem świeżo po wizycie u barbera. Byłem pierwszym klientem, a drugim był trener Jerzy Brzęczek!

Czyli spotykacie się u fryzjera!

Reklama

Nie, nie, nie, u barbera, to ważne!

Porozmawiajmy o Bruk-Becie. Przegraliście bardzo wysoko z Lechem Poznań. Trudno po takim meczu wrócić do domu, przespać się, wstać rano i powiedzieć sobie: „dalej wierzymy w utrzymanie”.

Zależało mi, żeby się z wami dzisiaj połączyć, żeby pokazać, że nie jest tak, iż odwołuję swoje spotkanie po tak fatalnym meczu. To bolesne doświadczenie, sroga lekcja, ale spokojnie. Lech – na co uwagę zwracał sztab szkoleniowy Kolejorza – był niezwykle podrażniony remisem w pierwszej kolejce z Cracovią, a jest to zespół, który u siebie będzie raczej trudny do zatrzymania. Od dłuższego czasu Lech czekał, żeby skompletować tak mocną kadrę i aktualnie na każdej pozycji ma po dwóch znakomitych zawodników. Myślę, że w najbliższej przyszłości nie tylko Bruk-Bet Termalica będzie miała takie kłopoty przy Bułgarskiej. Natomiast mamy świadomość tego, że dużo łatwiej gra się nam w Niecieczy. Na wyjeździe dostaliśmy srogie lanie, ale koncentrujemy się na dalszej pracy. Mamy przed sobą cztery mecze, z czego trzy rozegramy w domu i trzy z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Na dzień dobry pojedynek z Legią, potem bliski wyjazd do Krakowa, więc w przypadku meczu z Cracovią odpadnie nam istotny czynnik dezorganizujący, związany z przemieszczaniem się i ze zmęczeniem. Liczymy, że zaliczymy dosyć udane najbliższe cztery tygodnie.

Jakie nastroje w klubie panowały po wymęczonym zwycięstwie z Jagiellonią? Wynik był satysfakcjonujący, ale gra już nie bardzo. 

Zamówiliśmy kilka mszy, mieliśmy dużo szczęścia. A poważnie zespół zapracował, żeby zdobyć te punkty. Fakt, że dobrze spisywał się Gienek Loska, który utrzymał nas przy grze przy stanie 0:0. Potem stworzyliśmy sobie parę sytuacji, wykorzystaliśmy dwa rzuty karne, zyskaliśmy prowadzenie. Oczywiście, ostatnie dwadzieścia-trzydzieści minut, ten czas po zejściu z murawy Piotrka Wlazło, były odliczaniem do końca spotkania. Mnie złapały kamery Canal Plus. Po ostatnim gwizdku głęboko odetchnąłem, skierowałem wzrok w niebiosa, bo nie było łatwo. Warto też podkreślić, że dobre zmiany zaliczyli Michal Hubinek i Bartłomiej Kukułowicz, którzy potrafili przetrzymać piłkę wyżej, stworzyć jakieś szanse. Na nasze zwycięstwo złożyło się wiele elementów. Fajną rzecz powiedział Mateusz Grzybek: wygrana z Jagiellonią nas nie utrzymuje, a porażka z Lechem nie wyrzuca z ligi. Misja trwa, potrzebujemy kilku wygranych z rzędu.

Reklama

Dlaczego Michał Probierz odszedł z Bruk-Betu i jaki wpływ na taki obrót spraw miał Krzysztof Witkowski junior?

Wyjaśnialiśmy tę sprawę w konkretnych komunikatach. Obie strony zawarły porozumienie, w którym ustaliły, że nie będą już więcej poruszać tej sprawy. Nie zamierzam wychodzić przed szereg. Teraz w klubie pracuje zupełnie inny skład, mamy nowe rozdanie. Aktualnie przestrzeń sportową kreują trzy osoby: trener Latal, dyrektor Witkowski i doradca zarządu Artur Płatek. Na tym się skupmy.

Wie pan, że to całe zamieszanie nie świadczyło zbyt poważnie o Bruk-Becie?

Obie strony bardzo mocno ucierpiały. Michał Probierz pracował więcej niż kilka dni, niech nikogo nie zmyli data oficjalnego zaprezentowania go w roli szkoleniowca Bruk-Betu. Dwa zimowe wzmacniające nas transfery to jego dzieło. Zresztą, po jego odejściu pytaliśmy go, czy możemy kontynuować jego pracę, zgodził się, warto to podkreślić.

Ale żadnego treningu trener Probierz nie poprowadził. 

Nie poprowadził, rzeczywiście, to fakt. Chodziło o zdobycie wiedzy, przeprowadzenie procesu selekcyjnego, zebranie danych. Mamy nadzieję że transfery zaowocują wiosną…

Dość wesoło wygląda to w Niecieczy. Transfery robi Michał Probierz, transfery robi Radoslav Latal…

Trochę pan uprościł.

Jest spora grupa osób, jeszcze jest pan, jeszcze jest Krzysztof Witkowski, doradca Artur Płatek. Duże zamieszanie, duży tłok wewnątrz klubu. 

W żaden sposób nie poruszam się w przestrzeni sportowej w kwestii organizowania działań na rynku transferowym. Zaznaczyłem to wcześniej i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Naszą politykę kreują dyrektor Witkowski i doradca Płatek. Natomiast trener Latal przedstawił swoje oczekiwania, co do profili zawodników na konkretne pozycje, a dalej to już była praca zarządu, żeby pozyskać środki na sprowadzenie preferowanego piłkarza.

Kogo mamy więc rozliczać z letnich transferowych?

Dwójkę Witkowski-Płatek plus finalizacja z perspektywy trenera Latala.

Którym w kolejności kandydatem na trenera Bruk-Betu był Radoslav Latal? Nie był pierwszym – to wiemy. Ale chyba też nie drugim i nie trzecim. 

W mediach pojawiło się chyba pięć nazwisk. Z posiadaczem najgłośniejszego z nich nie było żadnych rozmów. Mocnych kandydatów było trzech – Michał Probierz, Radoslav Latal, Marcin Brosz. Wokół nich się poruszaliśmy. Filozofia trenera Latala różni się od filozofii preferowane przez trenera Lewandowskiego. Pewnie będziemy chcieli grać trochę inaczej, było to już widać w dwóch pierwszych wiosennych spotkaniach. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać dalej. Nawet Lech momentami nie radził sobie z naszym wysokim pressingiem. Do tej pory brakowało nam trochę skuteczności. Wiemy, co się dzieje.

Czy aby na pewno sprowadzenie kolejnego bramkarza to wypełnienie najbardziej palącej potrzeby Bruk-Betu?

To transfer zapoczątkowany przez Michała Probierza. Mamy świadomość, że jesienią nasi bramkarze zaliczali dobre występy, ale na pewno nie wszystkie. Przyszedł do nas Pawieł Pauluczenka, nie zna polskiego, jego angielski jest na poziomie początkującym, potrzebuje czasu na aklimatyzację. Ale zwiększyliśmy rywalizację, efekty już widać.

Co dzieje się z Zvonimirem Kozuljem?

Dramatyczna sytuacja. Spadło na nas trochę plag egipskich. Zvonimir Kozulj dołączył do nas po badaniach medycznych, przeanalizowaliśmy wszystkie dokumenty, kontrakt był przygotowany. Towarzyszył mu w tym wszystkim Artur Płatek. Kozulj udał się na pierwszy trening, a kontuzji doznał w niewinnej gierce treningowej, kiedy doszło do stykowe sytuacji – partner z drużyny na dużej dynamice trafił w jego nogę postawną. Reakcja Zvonimira Kozulja była dramatyczna, polały się łzy. Pierwsza diagnoza po rezonansie magnetycznym wskazywała na to, że może być okej, że nie doszło do zerwania więzadeł, ale nasz fizjoterapeuta szybo stwierdził, żebyśmy nie ulegali euforii, że to nie będzie krótka przerwa. Mieliśmy problemy z turecką zimą, Kozulj dosyć późno trafił do Belgradu, tam przeszedł krótką rehabilitację, po kilku dniach przyleciał do Polski, przeszedł kolejne badania i tam stwierdziliśmy, że niezbędna jest operacja, którą przeszedł w Lyonie. Niebywały pech.

ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY

CZYTAJ WIĘCEJ O TERMALICE:

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...