Reklama

Pan gwiazdor, pan rozgrzeszyciel. Przed państwem Kylian Mbappe

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 lutego 2022, 23:55 • 5 min czytania 49 komentarzy

Leo Messi powinien wrócić do szatni w Parku Książąt, sięgnąć po przepastny portfel, wyciągnąć z niego czarną kartę kredytową i zapłacić za paryską balangę na część Kyliana Mbappe. Swojemu młodszemu koledze jest winien nie tylko prestiżowe zwycięstwo, ale też odpuszczenie własnych piłkarskich grzechów. Bo gdyby nie absolutnie fenomenalna akcja Francuza z ostatniej minuty doliczonego czasu gry w pierwszym meczu 1/8 fazy pucharowej Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt, z partactwa Argentyńczyka śmiałby się cały futbolowy glob…

Pan gwiazdor, pan rozgrzeszyciel. Przed państwem Kylian Mbappe

Tej wielkości Mbappe należałaby się cały tekst. Żal nam rozdzielać jego chwałę na mniejsze części, dla takich wybuchów indywidualnego geniuszu największych światowych gwiazd odpala się spotkania Ligi Mistrzów. Kiedy bowiem już naprawdę, ale to naprawdę wydawało się, że Realowi upiecze się bezzębny, impotencki, anonimowy występ, on – po raz tysiąc piąty sto dziewiąty tego wieczoru – załączył tryb herosa. Nikt nie będzie wspominał podania piętką Neymara. Było ładne, pomysłowe, zgrabnie wykonane, ale ani nie przyspieszało akcji, ani nie gubiło defensywy Królewskich. Mbappe, dostając futbolówkę od brazylijskiego kompana, miał przed sobą ścianę piłkarzy w białych koszulkach. Ale nic sobie z tego nie robił. Wrzucił najpierw trzeci, potem czwarty, następnie piąty, aż w końcu szósty bieg, wdarł się między bezradnego Militao (nanosekundę później na jego twarzy widać było, że wie, iż nadchodzi katastrofa) i zagubionego Vazqueza, żeby zaraz dokończyć dzieła i świetnym uderzeniem pokonać wybitnie dysponowanego Thibauta Courtoisa.

I tym samym nie tylko dopełnił dzieła zniszczenia, ale też zrobił to, co PSG powinno zrobić wiele, wiele minut wcześniej, czyli po prostu, najzwyczajniej w świecie, strzelił gola na wagę zwycięstwa.

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC

Maszyna ruszyła

A może niepotrzebnie psioczymy, niepotrzebnie złorzeczymy na PSG? Przecież, w ogólnym rozrachunku, zagrało naprawdę bardzo dobry drużynowy mecz. I tak, to bardzo istotne, że piszemy „drużynowy”. Przez wiele miesięcy ekipa Mauricio Pochettino grzęzła w niezborności wewnętrznej dychotomii. Argentyński trener cierpiał na przewlekły ból głowy spowodowany bogactwem własnej kadry. W jednej chwili jego już i tak napompowana gwiazdami drużyna została wzmocniona kolejnymi znakomitymi figurami z Leo Messim na czele. W konsekwencji powstała banda rodem z Football Managera – niezgrana, potworkowata, niełącząca defensywy z ofensywą, zawieszona w dziwacznych próżniach. Trzech pracowało z przodu, trzech w środku, czterech z tyłu, jeden w bramce. Połączenia? Zero.

Reklama

Tego wieczoru nie było tego widać.

Marquinhos i Kimpembe rozegrali wspaniały mecz. Karim Benzema przy nich nie istniał. Vinicius – tak samo. O całej reszcie Królewskich, stojącej w miejscu, nawet nie wspominamy. Nuno Mendes tak płynnie przechodził z roli jednego z trzech środkowych obrońców, przez rolę lewego obrońcy, po rolę wahadłowego, tak doskonale harował w pressingu, że momentami ręce same składały nam się do oklasków nad elastycznością jego kunsztu i naturalną taktyczną mądrością. Hakimiego kumple zauważali rzadko, ale z korespondencyjnego pojedynku na sprinty z Ferlandem Mendym wyszedł zwycięsko. A to jest, uwierzcie nam, nie lada sztuka. Jak mróweczki pracował też tercet Danilo Pereira – Leandro Paredes – Marco Verratti, który przeobraził się w jakąś miniaturową hybrydę ze złotych czasów barcelońskiego tercetu Busquets – Iniesta – Xavi. A więc były i doskok, i czucie, i intuicja, i mądrość rozegrania.

Weź udział w konkursie i wygraj bilety na rewanż Real – PSG!

Dobrze się na to patrzyło, to była drużyna.

Brakowało tylko skuteczności. I – przynajmniej początkowo – jeszcze większego przyspieszenia w końcowych fazach akcji. Albo zabójczej dziewiątki w typie Lewandowskiego. Bo tak do dwudziestego metra od bramki Realu składało się wszystko. Tylko długo wybitnie dysponowany był Thibaut Courtois. Belg najpierw wygrał z pięć pojedynków z Kylianem Mbappe, który woził sobie Daniego Carvajala, jak jakiegoś zwykłego uczniaka. A później, kiedy Carvajal znów zgłupiał w starciu z Mbappe, wyjął rzut karny egzekwowany przez Leo Messiego.

I tu się chwilę zatrzymajmy.

Reklama

Czy Leo Messi zagrał tego wieczoru źle? Nie. Zaliczył zaskakująco dużo, jak na swój paryski okres, dynamicznych akcji. Wchodził w dryblingi, zaczynał rajdy, parę razy pięknie wypuścił Mbappe czy Di Marię, ale… po tym zmarnowanym karnym optyka się zmieniła. Kiedy przestrzelił rzut wolny z niezłej pozycji, kiedy w jednej z ostatnich akcji meczu brutalnie skasował go Casemiro, wydawało się, że Leo Messi zgłasza swoją mocną kandydaturę do najgorszego gracza meczu, a w trochę dłuższej perspektywie jednego z największych przegranych sezonu.

PSG-Real Madryt. Znane losy dwumeczu?

Ale wtedy, cały na biało (kibice PSG nie chcieliby takiego rozwiązania w najbliższej przyszłości, kibice Realu – wprost przeciwnie, jak najbardziej), wjechał pan gwiazdor, pan rozgrzeszyciel, Kylian Mbappe. Ostrze topora zatrzymało się nad głową Messiego. Jeszcze będzie miał czas, żeby się zrehabilitować. Teraz czas podziękować.

Dziwicie się, że niezbyt dużo wspominamy o Realu? Pewnie tak, ale no, o czym tu pisać? Real oddał trzy strzały na bramkę Gianluigiego Donnarummy. Ba, ani jedno z tych uderzeń nie było celne. Real nie stworzył sobie nic z gry, Real nie miał żadnych argumentów, Real atakował bezsensownymi lagami. Luka Modrić i Toni Kroos, nie tak dawno temu najlepsi środkowi pomocnicy świata i wciąż klasowi rozgrywający, nie wymienili między sobą więcej niż kilku sensownych podań. I z nikim innym też. Jedynym ciekawszym zdarzeniem po stronie Królewskich była jakaś krótka wymiana zdań między Carlo Ancelottim a sędzią Orsato. Włoski szkoleniowiec Realu miał nietęgą minę. I słusznie, bo sromotnie przegrał taktyczny pojedynek z Mauricio Pochettino.

Wobec tego wszystkiego trudno nam sobie wyobrazić inny scenariusz niż awans PSG do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Inna sprawa, że 1:0 i perspektywa rewanżu w Madrycie wcale nie jawi się jakoś wielce korzystnie dla paryskiej drużyny, która przecież była tego wieczoru drużyną kilkukrotnie lepszą. Piłka nożna widziała już różne scenariusze, może Real się odrodzi, ale… na razie niech świętują Kylian Mbappe i spółka, bo naprawdę zasłużyli na pochwały.

PSG 1:0 Real Madryt

Mbappe 90+4

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
53
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

49 komentarzy

Loading...