Reklama

Duży transfer, duże kłopoty. Piłkarze za sto baniek regularnie rozczarowują

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2022, 18:07 • 11 min czytania 35 komentarzy

Jeżeli spojrzeć na listę największych transferów w historii futbolu, w czołówce – co naturalne – aż roi się od super-gwiazd. Neymar, Kylian Mbappe, Cristiano Ronaldo, Paul Pogba, Eden Hazard, Romelu Lukaku, Antoine Griezmann… Giganci. Ale prawda jest taka, że bardzo wielu zawodników, za których kluby decydowały się wyłożyć przeszło sto milionów euro, nie zagwarantowało oczekiwanej od nich jakości. Nie mówimy może o horrendalnych transferowych wpadkach, choć i takie przypadki się zdarzały, lecz o niezwykle kosztownych rozczarowaniach. Czyżby zatem przeznaczanie aż tak olbrzymich funduszy na pojedynczego gracza w istocie mijało się z celem?

Duży transfer, duże kłopoty. Piłkarze za sto baniek regularnie rozczarowują

Transfery za 100 mln euro i więcej

Abstrahując od płaszczyzny marketingowej, a koncentrując się wyłącznie na aspektach sportowych, warto zadać sobie pytanie: czego tak naprawdę oczekuje się od piłkarza ściągniętego za, dajmy na to, sto baniek? Odpowiedź wydaje się oczywista. Gość ma być game changerem. Ma wprowadzić zespół na wyższy poziom. Tymczasem rzeczywistość okazuje się w tym względzie brutalna. Niewielu bowiem zawodników dorasta do stawianych przed nimi oczekiwań.

Na dobry początek rzućmy okiem na listę najdroższych piłkarzy w dziejach.

MIEJSCE IMIĘ I NAZWISKO NARODOWOŚĆ KLUB SPRZEDAJĄCY KLUB KUPUJĄCY CENA (mln €)* ROK
1. Neymar Brazylia FC Barcelona Paris Saint-Germain 222 2017
2. Kylian Mbappe Francja AS Monaco Paris Saint-Germain 145 2018
3. Ousmane Dembele Francja Borussia Dortmund FC Barcelona 140 2017
4. Philippe Coutinho Brazylia Liverpool FC FC Barcelona 135 2018
5. Joao Felix Portugalia SL Benfica Atletico Madryt 127 2019
6. Antoine Griezmann Francja Atletico Madryt FC Barcelona 120 2019
7. Jack Grealish Anglia Aston Villa Manchester City 117,5 2021
8. Cristiano Ronaldo Portugalia Real Madryt Juventus FC 117 2018
9. Eden Hazard Belgia Chelsea FC Real Madryt 115 2019
10. Romelu Lukaku Belgia Inter Mediolan Chelsea FC 113 2021
11. Paul Pogba Francja Juventus FC Manchester United 105 2016
12. Gareth Bale Walia Tottenham Hotspur Real Madryt 101 2013
13. Cristiano Ronaldo Portugalia Manchester United Real Madryt 94 2009
14. Gonzalo Higuain Argentyna SSC Napoli Juventus FC 90 2016
15. Neymar Brazylia Santos FC FC Barcelona 88 2013
16. Harry Maguire Anglia Leicester City Manchester United 87 2019
17. Frenkie de Jong Holandia Ajax Amsterdam FC Barcelona 86 2019
18. Matthijs de Ligt Holandia Ajax Amsterdam Juventus FC 85,5 2019
19. Jadon Sancho Anglia Borussia Dortmund Manchester United 85 2021
19. Romelu Lukaku Belgia Everton FC Manchester United 85 2017
19.
Virgil van Dijk Holandia Southampton FC Liverpool FC 85 2018
22.
Luis Suarez Urugwaj Liverpool FC FC Barcelona 82 2014
22.
Dusan Vlahović Serbia ACF Fiorentina Juventus FC 82 2022
24.
Kai Havertz Niemcy Bayer Leverkusen Chelsea FC 80 2020
24.
Nicolas Pepe WKS Lille OSC Arsenal FC 80 2019
24.
Kepa Arrizabalaga Hiszpania
Athletic Bilbao
Chelsea FC
80
2018
24.
Lucas Hernandez Francja
Atletico Madryt
Bayern Monachium
80
2019

* – sumy zaczerpnęliśmy z portalu Transfermarkt, a zatem uwzględniają one nie tylko pierwotną kwotę odstępnego, ale i późniejsze bonusy.

Neymar, czyli rewolucja

Dzisiaj z wielkimi zakupami kojarzy się przede wszystkim ekipę Paris Saint-Germain, napakowaną katarskimi pieniędzy i dość jawnie kpiącą sobie z reguł Finansowego Fair Play. I rzeczywiście, dwie największe transakcje w dziejach futbolu (choć pamiętajmy, że tego rodzaju zestawienia nie uwzględniają inflacji) są dziełem paryżan. Szacuje się, że wyciągnięcie Kyliana Mbappe z AS Monaco wyniosło ich blisko 150 baniek, natomiast demonstracja siły, jaką był zakup Neymara w 2017 roku, kosztowała aż 222 miliony euro. Eksperci nie mają zresztą wątpliwości, że fortuna przeznaczona przez PSG na brazylijską gwiazdę Blaugrany kompletnie zdemolowała transferowy rynek. Wywróciła go do góry nogami, przeniosła finansową poprzeczkę o kilka poziomów wyżej. Niewielu zdołało ją przeskoczyć.

Reklama

PSG transferem Neymara chciało przyspieszyć bieg wydarzeń – pisał Miguel Delaney z „The Independent”. – Działacze paryskiego klubu zdawali sobie sprawę, że na dłuższą metę zaledwie garstka klubów zdoła wytrzymać tempo narzucone przez tę transakcję. A dobrze poinformowane źródło przyznało nam również, że cała sprawa od początku miała swoje drugie dno. PSG liczyło bowiem, że część z tych, którzy jednak spróbują nadążyć, przeliczy się i zbankrutuje. Prognoza okazała się całkiem trafna. Dość powiedzieć, że Leo Messi jest dzisiaj zawodnikiem PSG, gdyż rozklekotana Barcelona nie była w stanie przedłużyć z nim umowy.

Do powyższego zestawienia załapało się aż szesnaście transferów przeprowadzonych w latach 2017-2019. Rozpaczliwie polująca na nowe gwiazdy Barca zaszalała między innymi z transferem Philippe Coutinho. Liverpool, doładowany forsą otrzymaną za Brazylijczyka, rozbił z kolei bank dla Virgila van Dijka. Southampton stracił Holendra, lecz wkrótce potem wydał blisk0 30 milionów euro na Jannika Vestergaarda z Borussii Moenchengladbach. Niemcy położyli przeszło 20 milionów, by trafił do nich Alassane Plea z Nicei. Działacze tej ostatniej ekipy dali zaś Sportingowi Braga około 10 milionów za Danilo Barbosę. Natomiast Braga… No dobra, dość tej wyliczanki. Rozumiecie na pewno, o co nam chodzi. Klasyczny efekt domina.

Neymar

Spójrzmy na progresję światowego rekordu transferowego (wg Transfermarktu) od 1990 roku:

  • 1990 – Roberto Baggio (Juventus FC; 12,9 mln) – 108% wartości poprzedniego rekordu
  • 1992 – Gianluca Vialli (Juventus FC; 16,5 mln) – 128%
  • 1996 – Alan Shearer (Newcastle United; 21 mln) – 127%
  • 1997 – Sonny Anderson (FC Barcelona; 26,25 mln) – 125%
  • 1997 – Ronaldo (Inter Mediolan; 26,5 mln) – 101%
  • 1998 – Denilson (Real Betis; 31,5 mln) – 119%
  • 1999 – Christian Vieri (Inter Mediolan; 46,5 mln) – 148%
  • 2000 – Hernan Crespo (Lazio Rzym; 56,8 mln) – 122%
  • 2000 – Luis Figo (Real Madryt; 60 mln) – 106%
  • 2001 – Zinedine Zidane (Real Madryt; 77,5 mln) – 129%
  • 2009 – Cristiano Ronaldo (Real Madryt; 94 mln) – 121%
  • 2013 – Gareth Bale (Real Madryt; 101 mln) – 107%
  • 2016 – Paul Pogba (Manchester United; 105 mln) – 104%
  • 2017 – Neymar (Paris Saint-Germain; 222 mln) – 211%

Przepaść. – Obserwując tę sytuację, zadałem sobie proste pytanie. Wolę mieć Neymara czy stadion? – komentował Karl-Heinz Rummenigge, jeden z bardziej prominentnych działaczy Bayernu Monachium. – I odpowiedź jest dla mnie oczywista. Ważniejsza dla klubu jest Allianz Arena. Bayern musi kierować się inną filozofią, niż Paris Saint-Germain. Jeśli podsumować wszystkie wydatki, dzisiaj transfer Neymara summa summarum może być nawet kosztowniejszą inwestycją niż Allianz Arena, której wybudowanie pochłonęło około trzystu milionów euro. […] To temat do poważnej dyskusji w FIFA i UEFA. Musimy wszyscy usiąść przy stole i zastanowić się nad kształtem rynku transferowego. Poszukać racjonalnych rozwiązań. W przeciwnym wypadku futbol może zawędrować za daleko. W którymś momencie publiczność przestanie rozumieć ten sport. Stracimy połączenie z naszymi kibicami, oderwiemy się od nich.

Reklama

Zupełnie inaczej widzi to jednak agent Mino Raiola. – Rynek transferowy? To agenci go tworzą, nie kluby. Stworzyliśmy nową grę, równoległą dla piłki nożnej. Przez dwa dni w tygodniu ludzie interesują się meczami, a plotkami transferowymi żyją przez pozostałych pięć.

Według CIES Football Observatory, kluby z pięciu najsilniejszych lig Starego Kontynentu w latach 2010-2016 przeznaczyły na transfery w sumie około 19 miliardów euro, natomiast tylko w latach 2017-2019… 17,5 miliarda. Umówmy się, przed przeprowadzką Neymara do Paryża piłkarski świat również był ogarnięty transferowym szaleństwem, zakup Paula Pogby za sto baniek wzbudził sporo kontrowersji. Jednak w 2017 roku sytuacja wymknęła się spod kontroli. Hamulcem okazała się dopiero pandemia, choć na przykład agent Mariusz Piekarski uważa, że nawet i bez niej rynek by się uspokoił. – To w ogóle nie jest kwestia koronawirusa. Odbywałem różne rozmowy z przedstawicielami dużych europejskich klubów i zaobserwowałem zmianę podejścia do tych wielomilionowych transferów. Zmienia się cała polityka wielkich klubów. Ci ludzie zrozumieli, że po prostu nie warto wydawać 150 milionów euro na piłkarza, bo nie ma to wystarczającego przełożenia na wartość sportową zespołu. Piłkarze to nie są roboty – łapią kontuzje, tracą formę i co potem?

Kosztowne pomyłki

To ostatnie spostrzeżenie jest szczególnie trafne, ponieważ wśród najdroższych zawodników w dziejach piłki nie brakuje takich, którzy najzwyczajniej w świecie zawiedli na polu sportowym. Akurat do wspomnianego parokrotnie Paris Saint-Germain trudno zgłaszać jakiekolwiek zastrzeżenia – zarówno Neymar, jak i Kylian Mbappe po przeprowadzce do Parku Książąt tylko potwierdzili swoją wielką klasę. Choć z drugiej strony nie sposób nie wspomnieć, że paryska ekipa wciąż czeka na wymarzony triumf w Lidze Mistrzów. Na dodatek Mbappe prawdopodobnie wkrótce czmychnie do Realu Madryt jako wolny zawodnik, a Neymar nieustannie zmaga się z problemami zdrowotnymi. W barwach PSG wystąpił jak dotąd 130 razy. To wciąż mniej niż dla Santosu (134 występy) i Barcelony (186). Jeszcze kilka lat temu wydawało się właściwie pewne, iż prędzej czy później Brazylijczyk zostanie nagrodzony Złotą Piłką. Dzisiaj jest to już znacznie mniej prawdopodobne.

Na polu olbrzymich pomyłek transferowych bryluje jednakowoż Barcelona.

Katalończycy w latach 2017-2019 dokonali trzech gigantycznych zakupów, ściągając na Camp Nou kolejne Ousmane’a Dembele, Philippe Coutinho oraz Antoine’a Griezmanna. I właściwie o żadnym z tych graczy nie może jednoznacznie stwierdzić, że się w „Dumie Katalonii” sprawdził. Owszem, Coutinho miewał przebłyski znakomitej formy, lecz summa summarum nie dał drużynie nawet połowy tej jakości, jaką zapewniał jego sprzedany do PSG rodak. Swój największy sukces w omawianym okresie – triumf w Champions League – osiągnął na wypożyczeniu do Bayernu Monachium, po drodze gnębiąc zresztą Barcę.

Griezmann? Przeciętne statystyki, gorsza gra. Niepasujący element układanki. No a Dembele to po prostu katastrofa – nieustanne kłopoty zdrowotne i pozaboiskowe skandaliki, a teraz dodatkowo fiasko negocjacji kontraktowych i kwas w relacjach z działaczami, trenerem oraz kolegami z zespołu.

Ousmane Dembele

Transferowe pudło przytrafiło się również Florentino Perezowi. Naturalnie nie mamy na myśli ani Cristiano Ronaldo, ani Garetha Bale’a, nawet biorąc poprawkę na liczne urazy tego drugiego i momentami lekceważące podejście do ekipy „Królewskich”. Wcześniej Walijczyk swoje zdążył dla Realu zrobić, dołożył więcej niż jedną cegiełkę do sukcesów klubu w Lidze Mistrzów. Co innego Eden Hazard. Belg został przecież ściągnięty do Madrytu w swoim primie, miał być następcą CR7. Nową mega-gwiazdą, kolejnym galáctico. Tymczasem od 2019 roku udało mu się rozegrać dla Realu zaledwie 62 mecze i zdobyć sześć goli. Porównania do Portugalczyka można sobie z góry darować. Ronaldo przy dobrych wiatrach na wykręcenie takiego dorobku strzeleckiego potrzebował dwóch meczów.

Hazarda również gnębią kontuzje, no i miał swego czasu problemy z trzymaniem wagi. W sezonie 2021/22 Belg jest na ogół rezerwowym w zespole dowodzonym przez Carlo Ancelottiego, a przecież mówimy o 31-latku. To nie emeryt, aczkolwiek czasami można odnieść takie wrażenie, bo w niewielkim stopniu przypomina zawodnika, który przed laty olśniewał dynamicznymi dryblingami. – Czasami trudno zrozumieć futbol. Gdybym był agentem Hazarda, to przede wszystkim odradzałbym mu przenosiny do Realu – powiedział Geremi, były piłkarz „Królewskich” i The Blues. – W Londynie traktowano go prawie jak boga, tam był wspaniały. A przecież nie jest tak, że dzisiaj Chelsea ustępuje Realowi. To ta sama półka pod każdym względem. Jeden i drugi zespół może rywalizować o najwyższe cele. Hazard w Chelsea mógłby dalej zarabiać wielkie pieniądze, grać w komfortowych warunkach. Popełnił błąd.

115 milionów euro – chyba można już napisać wprost – w błoto.

Piąte miejsce na liście najdroższych graczy w dziejach zajmuje Joao Felix, ale również i w jego przypadku trudno mówić o w pełni udanym pobycie w Atletico Madryt. Los Colchoneros oczywiście zapłacili przede wszystkim za potencjał Portugalczyka, licząc się z tym, że trzeba będzie wykazać się cierpliwością, lecz mijają lata, a jak dotąd Felix nie rozwinął w pełni skrzydeł u Diego Simeone. Za wcześnie, by podobnie oceniać Jacka Grealisha w Manchesterze City, choć i on jest wymieniany w gronie największych rozczarowań sezonu w Premier League. Podobnie sprawy mają się z Romelu Lukaku. Belg miał być brakującym elementem w taktycznej układance Thomasa Tuchela, tymczasem po jego powrocie do Chelsea najwięcej mówiło się o głośnym wywiadzie, w którym wyznał miłość Interowi.

To już siedmiu zawodników z listy dziesięciu najdroższych w historii wg Transfermarktu, wokół których można mówić co najmniej o krążących znakach zapytania. A przecież można jeszcze dołożyć do tego transfer Cristiano Ronaldo do Juventusu. Portugalczyk w barwach „Starej Damy” strzelał wprawdzie jak na zawołanie, lecz zespół notował w tym czasie zauważalny regres i przestał się liczyć w walce o triumf w Champions League. Choć trudno za to winić akurat CR7.

Presja rekordu

Wymieniać dalej? Przenieśmy się zatem na Old Trafford. Czy Paul Pogba kiedykolwiek rozegrał w Manchesterze United pełny sezon na takim poziomie, jak w przeszłości w Juventusie? Czy Jadon Sancho zapewnia kibicom „Czerwonych Diabłów” choć ułamek frajdy, jaką gwarantował przez lata fanom Borussii Dortmund? Wreszcie – czy Harry Maguire, najdroższy obrońca w historii, zdoła z siebie wreszcie zerwać łątkę pokraki? A skoro mowa o rekordach z podziałem na pozycje, to warto się ponownie wybrać na Stamford Bridge. Kepa Arrizabalaga, za którego The Blues zapłacili 80 milionów euro, w pewnym momencie prezentował się do tego stopnia beznadziejnie, że jego skuteczność interwencji była najgorsza wśród wszystkich golkiperów występujących w pięciu najsilniejszych europejskich ligach. W końcu działacze londyńskiej ekipy stracili cierpliwość i awaryjnie postawili na Edouarda Mendy’ego. Ze znakomitym skutkiem.

Teraz przedstawicielom Chelsea pozostaje znaleźć chętnego na usługi Kepy. Nie będzie to proste.

Oczywiście można też wskazać przypadki transferów trafionych. O Neymarze, Mbappe, Ronaldo i Bale’u już pisaliśmy. Dodajmy do tego van Dijka czy Suareza. Ale to wciąż stosunkowo wąskie grono. Mówimy przecież o najdroższych zakupach w historii. Najdroższych czyli, teoretycznie, najbardziej przemyślanych, najdokładniej przeanalizowanych. Najwyraźniej jednak teoria nie idzie w parze z praktyką. Albo presja związana z rekordową kwotą odstępnego po prostu pęta zawodnikom nogi i nie pozwala im złapać dawnego luzu. To zresztą temat stary jak futbol. Kiedy w 2001 roku Gaizka Mendieta kompletnie nie potrafił sobie poradzić po przenosinach z Valencii do Lazio, kibice rzymskiego klubu dobili go transparentem: „Mendieta, jesteś wart mniej niż jedna peseta”. – Dziennikarze ani na moment nie pozwolili mi zapomnieć o tym, że jestem najdroższym piłkarzem świata. Wciąż to słyszałem – wspominał zaś Denilson, do dziś niemal przysłowiowo wskazywany jako transferowy niewypał Betisu. – Nawet dziś, gdy tylko padnie kolejny rekord, rozdzwaniają się telefony.

Biorąc pod uwagę liczbę transferowych niewypałów wielkiego kalibru z ostatnich lat, chyba już wkrótce Denilson będzie mógł wreszcie spać spokojnie. Uwaga dziennikarzy po prostu skupi się na innych. Dziś widać to już naprawdę wyraźnie – sto milionów euro to za mało, by kupić gwarancję pełnego sukcesu.

CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKIM FUTBOLU:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Piłka nożna

Komentarze

35 komentarzy

Loading...