Reklama

Real i Sevilla gubią punkty. Podsumowanie 22. kolejki La Liga

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

25 stycznia 2022, 12:50 • 12 min czytania 2 komentarze

Za nami 22. kolejka ligi hiszpańskiej. Ostatnia przed przerwą w rozgrywkach. Przyniosła kilka niespodziewanych rozstrzygnięć. Potknął się Real Madryt w spotkaniu z Elche, potknęła się Sevilla w meczu z Celtą. Oglądaliśmy też kilka spotkań, w których sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i decydowały bramki w końcówkach. Czy była to najlepsza seria spotkań? Kwestia gustu. Było po prostu ciekawie.

Real i Sevilla gubią punkty. Podsumowanie 22. kolejki La Liga

Na wstępie warto wspomnieć o tym, że Levante po raz kolejny odrzuciło koło ratunkowe, jakim był mecz z Kadyksem. Porażkę z inna drużyną rywalizującą o utrzymanie można porównać do nauki pływania w betonowych płetwach. Jeżeli wciąż myślą o utrzymaniu mecze takie jak ten należy wygrywać. Bez względu na walory artystyczne i potencjalne straty w postaci obdrapanych łydek czy zawieszeń za żółte kartki. Znów Granotas zawiedli i mają już dziewięć punktów straty do pierwszego miejsca dającego utrzymanie. Dużo zważywszy na to, że wygrali tylko JEDEN mecz w tym sezonie. Zbliżają się do Segunda Division wielkimi krokami i raczej nikt ich nie powstrzyma.

Dobrą formę podtrzymują piłkarze Getafe. Albo inaczej — skutecznie rywalizują o punkty. Styl nie porywa, ale w sytuacji, gdy zaczynasz sezon z jednym punktem w ośmiu spotkaniach, trzeba przymknąć na to oko. Tym razem zremisowali bezbramkowo z Realem Sociedad, który nie tak dawno był wychwalany pod niebiosa. Los Azulones pracują nad tym, by operacja utrzymanie została zakończona sukcesem. Fundamenty pod to już zostały przygotowane. Czas na postawienie ścian.

Real Madryt stracił punkty z Elche wskutek skrajnej nieskuteczności i decyzji arbitra o nieprzyznaniu kolejnego rzutu karnego, ale taki zespół powinien szybciej rozstrzygnąć losy spotkania i nie pozostawić sędziemu pola do interpretacji. Fart Królewskich polegał na tym, że potknięcie również zaliczyła Sevilla, która zremisowała z Celtą. Piłkarze Julena Lopeteguiego przegrywali już dwoma bramkami, ale zdołali się podnieść. Wyścig ślimaków? Bez przesady. Przewaga pierwszej dwójki (Królewscy mają jeszcze cztery oczka zapasu) nad trzecim Realem Betis wynosi sześć punktów, nad czwartym Atletico już dziesięć.

Reklama

Przejdźmy do pozostałych wydarzeń ostatniego weekendu na hiszpańskich boiskach.

Drużyna 22. kolejki. Real Betis

Za zespołem Manuela Pellegriniego fantastyczny tydzień. W Pucharze Króla pokonali Sevillę i odnieśli dwa ligowe zwycięstwa. Najpierw z Deportivo Alaves (4:0), a następnie z Espanyolem (1:4). Mecze Betisu śledzimy z dużą przyjemnością i widać, że piłkarzy Manuela Pellegriniego cieszy gra.

Nie są nieomylni, ale to nawet lepiej. Mecz z Espanyolem rozpoczęli źle. Dali się zaskoczyć duetowi Oscar Gil — Raul de Tomas, ale szybko się pozbierali. Duch drużyny, o którym wspomina Pellegrini sprawia, że potrafią wygrzebać się z trudnej sytuacji, co jest wielką różnicą względem początków pracy chilijskiego trenera na ławce Los Verdiblancos.

Cztery bramki w meczu nie zdobywa się z przypadku. Tym razem Juanmi miał problemy ze skutecznością, ale wyręczył go Borja Iglesias, który zdobył dwa gole. Był to dla niego sentymentalny mecz z byłym zespołem. To właśnie na RCDE Stadium zaistniał na dobre w Primera Division.

JUANMI. PIŁKARZ Z ODZYSKU

W piątek zaliczył trzeci dublet w tym sezonie i drugi w ciągu tygodnia. El Panda miewa wahania formy, ale ostatnio po prostu mu wszystko wychodzi. Tym razem strzelił najpierw z rzutu karnego następnie prawą nogą z akcji. Co ciekawe, z ławki wszedł inny napastnik – William Jose i również zakończył mecz z bramką. I właśnie takiego rozkładu ofensywnych akcentów ten zespół potrzebował.

Reklama

Kolejny niezły mecz za Sergio Canalesem. Nie zdobył gola, ale w decydujących momentach wydatnie pomógł zespołowi. Inteligencja boiskowa Hiszpana jest na najwyższym poziomie. Po błędach, które zdarzają się każdemu, potrafi błyskawicznie podejmować optymalne decyzje, czego dowodem była sytuacja z pierwszej części spotkania.

Padł na murawę po zderzeniu z Oscarem Gilem, ale nie leżał bezwładnie. Zdał sobie sprawę, że można coś jeszcze z tej akcji wyciągnąć. Podbił futbolówkę w taki sposób, że trafiła w rękę Aleixa Vidal i sędzia musiał wskazać na wapno. O ile tu niektórzy uważają, że było w tym trochę przypadku, o tyle w drugiej części spotkania popisał się zagraniem, które nie pozostawia pola do interpretacji. Gdy stał tyłem do bramki niepodziewanie zagrał piętą do Borjy Iglesiasa, któremu pozostało przyjąć i uderzyć.

Podsumowując — kto nie ogląda zespołu z Estadio Benito Villamarin ten dużo traci.

Piłkarz kolejki – Nabil Fekir

Kontynuujmy kącik Betisu, bo jest za co chwalić. Piłkarzem kolejki wybraliśmy Nabila Fekira, który zagrał kolejny doskonały mecz. W ostatnich miesiącach nabrał dużego szacunku do futbolówki. Nie uderza już tak często na bramkę, częściej dostrzega partnerów, ale też ma ku temu powody. Widzi, że ich wsparcie jest znacznie większe niż w pierwszych miesiącach jego gry dla klubu z zielono-białej części Sewili. W meczu przeciwko Espanyolowi zaliczył dwie asysty. Pierwsza to dośrodkowanie z rzutu rożnego na głowę Guido Rodrigueza. Druga to podanie, którym otworzył drogę do bramki Williamowi Jose.

NABIL FEKIR W BETISIE

Asysty to jedno, ale forma na przestrzeni całego spotkania i wrażenie ogólne jeszcze podbijają ocenę jego występu. Wygrał dziewięć z trzynastu pojedynków, popisał się czteroma udanymi dryblingami na pięć prób. Do tego dołożył mnóstwo ciężkiej pracy, ruchu bez piłki i powrotów na własną połowę. Biegał zarówno po lewej jak i po prawej stronie. Pod względem zaangażowania nie miał sobie nic do zarzucenia. Mógł opuścić murawę z podniesioną głową i świętować zdobycie cennych trzech punktów. Takiego Fekira chcemy oglądać zawsze. Francuski ambasador LaLigi? Taki tytuł należy mu przyznać.

Nieoczekiwany bohater kolejki. Lucas Boye

Argentyńczyk w tym sezonie prezentuje się o niebo lepiej niż w poprzednim. Wówczas często zawodził, nie dojeżdżał i nie spełniał oczekiwań. Od tego czasu wiele się zmieniło. Wiara w tego piłkarza zaczyna się spłacać. Nie potrzebuje wielu sytuacji, by zakończyć mecz z bramką. Przekonali się o tym Królewscy podczas niedzielnego starcia.

Argentyńczyk nie mógł zagrać przeciwko Realowi Madryt w Pucharze Króla, ale szybko nadeszła kolejna okazja by spróbować postawić się Królewskim. Zagrał w spotkaniu ligowym, zakończył mecz z golem i asystą. Gola należy docenić, ale większe wrażenie zrobił sposób, w jaki wykreował sytuację Pere Milli. Odnalazł się w tłoku i zagrał w taki sposób, że Milla był niekryty i nie miał prawa nie skierować piłki w światło bramki.

Lucas Boye wygrał mnóstwo pojedynków, a rywale nabierali się na jego próby dryblingów. Musiał się mnóstwo nabiegać w tym spotkaniu. Poziom rywali sprawił, że wykonywał nadprogramową pracę, ale to tylko podnosi ocenę jego występu. Takimi meczami pracuje na transfer do lepszego zespołu. Ma już spore doświadczenie, poznał futbol nie tylko od strony sukcesów, ale i porażek. Ich w sumie było więcej. Torino, Reading, Celta Vigo. Dopiero na Estadio Manuel Martinez Valero pokazał swój potencjał. Zainteresowani pewnie będą mieli na uwadze liczne niepowodzenia, ale z drugiej strony powinni brać poprawkę na to, że taki piłkarz jest już zahartowany i prędzej doceni szansę.

Bramka kolejki. Trafienie Barcelony

Ten gol kompletnie nie pasuje do kontekstu spotkania. Barcelona po raz kolejny grała przeciętnie, momentami wręcz słabo. Xavi kontynuuje naprawę samolotu (z młodą obsługą) podczas lotu i wciąż wpada w turbulencje. Tym razem udało się z nich wyjść bez szwanku. Znajduje się w gronie trenerów, którym najbardziej przyda się przerwa w rozgrywkach. Dzięki niej znajdzie czas, by naoliwić stare tryby i kilka innych ustawić w odpowiedniej pozycji.

Czy Barcelona w ostatnim czasie zmieniła się w zespół resultadistów? Trochę tak. Doszło do tego, że kibice Dumy Katalonii muszą cieszyć się z trzech punktów wywiezionych z Vitorii. Obecna Barcelona nie jest efekciarska. Brakuje polotu, którym rozpieszczała nas jeszcze kilka lat temu i ciężko oczekiwać, że w obecnym kształcie nagle zacznie rozgrywać wybitne spotkania. Krok po kroku drużyna musi zacząć nabierać kształtu, ale te kroki męczą nie tylko nogi, bo również wzrok.

Poza trafieniem, które nieco osłodziło gorzkie spotkanie z Deportivo Alaves, właściwie nie było czym się zachwycać. Wypowiedź Xaviego o meczu Barcelony mówi wszystko. – Nie wiedzieliśmy kiedy atakować, kiedy centrować i kiedy ruszyć. Ostatecznie zdobyliśmy bardzo ważne punkty. Koszulka Barcelony waży o 20 kilogramów więcej niż inne.

Skoro już wspomnieliśmy o trafieniu Barcelony to omówmy je w szczegółach.

Akcja mogła się podobać każdemu. Podopieczni Xaviego nawiązali do dawnej Barcy, w której jedną z głównych ról odgrywał obecny trener Blaugrany. Oczywiście, kiedyś w Barcelonie piłka chodziła szybciej, ale pierwsze koty za płoty. Każde z tych zagrań było przemyślane. Ruch piłkarzy również. Przede wszystkim ustawienie Frenkiego de Jonga, który celowo łamał linię spalonego, żeby zdekoncentrować obrońców.

Wówczas Jordi Alba odegrał do Ferrana Torresa w taki sposób, że tego zagrania nie powstydziłby się Andres Iniesta. W tym czasie de Jong wracał na właściwą pozycję. W momencie podania już nie palił, a przy okazji nikt go nie krył. Dołożył nogę i dzięki temu Barca wygrała. Koniec historii.

Mecz kolejki. Atletico Madryt – Valencia

Nadajmy kontekst temu spotkaniu. Przestroga dla minimalistów? Nie jest to raczej nadużycie. Goście prowadzili już 0:2 i ich rywalom niewiele wychodziło. W zasadzie sami prosili się o kłopoty. Ręce opadały na widok tak nieporadnego Atletico Madryt. W pewnym momencie Jose Bordalas mógł sobie pomyśleć — mówiliście o mnie Cholo Simeone dla ubogich, tak? To ja zrobię z Simeone Jose Bordalasa dla ubogich. Stan na końcówkę pierwszej połowy. Koloryzowane.

W drugiej części Valencię dopadła przerwa w dostawach prądu i nie wyposażyli się w agregat. Cofnęli się głęboko i liczyli, że Atletico nic nie wskóra. Gdy Joao Felixa zmienił Felipe pojawiały się głosy, że Simeone składa broń. Każdy miał prawo tak pomyśleć. Okazało się, że nagle Atletico zaczęło grać lepiej. Nie powinno się tego wiązać bezpośrednio z zejściem samego Felixa, a raczej, z tym że Rojiblancos zrozumieli, że teraz albo nigdy. Do tego należy dodać, że Mario Hermoso powędrował na lewą obronę. Tam nie popełniał już prostych błędów i w ofensywie zagrał nadspodziewanie dobrze.

Jeszcze przed meczem trąbiono o podziale w szatni Los Colchoneros. Nagle zawodnicy Atletico znów zaczęli za siebie umierać i nikt nie sprawiał wrażenie bycia na doczepkę. Wiele akcji przechodziło przez Yannicka Carrasco, który kręcił obrońcami Los Ches jak chciał. Napór popłacił. Atletico zdobyło trzy gole — w tym dwa w doliczonym czasie gry — i pokazało, że jeszcze stać ich na wiele. Jasne, budżet płacowy Valencii jest niższy od pensji Cholo Simeone. To nie ulega wątpliwości, ale w końcu zobaczyliśmy Atletico grające, nie tylko kopiące. Jeżeli taki mecz ich nie napędzi to już żaden. Jeżeli chcemy ciekawej końcówki sezonu, to niech argentyński trener wyciągnie wnioski i utrzyma zespół na torze, na który wjechali w okolicach 60. minuty.

Jedenastka kolejki

W bramce znalazło się miejsca dla Jeremiasa Ledesmy, który utrzymuje Cadiz przy życiu. Tym razem dał popis w meczu przeciwko Levante. Swoimi interwencjami doprowadził do rozpaczy fanów drużyny przeciwnej, którzy już wyjmują z szafy gadżety z napisem Segunda Division.

Duet środkowych obrońców tworzą David Garcia oraz Inigo Martinez. W swoich klubach są fundamentalnymi postaciami. Dzięki nim ich klubowi partnerzy zyskują pewność siebie. Na prawej obronie znalazło się miejsce dla Nacho Vidala. Nie jest to najmocniej obsadzona pozycja w lidze hiszpańskiej, z tego względu znalazło się miejsce właśnie dla Vidala. Na lewej umieściliśmy Alfonso Pedrazę. Oglądanie jego rajdów to czysta przyjemność. Grał bardzo wysoko w ataku i przy tym bardzo uważnie w obronie. Zaliczył asystę przy trafieniu Manu Triguerosa oraz asystę przy trafieniu samobójczym rywali (Franco Russo).

W drugiej linii umieściliśmy czwórkę uniwersalnych graczy. Trzeba docenić Yannicka Carrasco, który potrafi pobudzić do pracy pozostałych piłkarzy Atletico. Rwie, szarpie, mija rywali jak tyczki. Takiego Belga ogląda się z dużą przyjemnością. O CanalesieFekirze wspomnieliśmy wcześniej. Czteroosobowy blok pomocy uzupełni Papu Gomez, który po raz kolejny zdobył efektowną bramkę po strzale zza szesnastki.

W zestawieniu nie mogło zabraknąć miejsca dla Lucasa Boye. Gol i asysta na Estadio Santiago Bernabeu mówią wszystko. Argentyńczyk ostatnio miewał problemy zdrowotne, ale błyskawicznie wszedł na obroty i pokazał klasę w starciu z bardzo mocnym rywalem. Duet napastników uzupełni Borja Iglesias.

Wątki poboczne

Po raz pierwszy wyjściowym składzie Athleticu na mecz ligowy znalazł się Nico Serrano i od razu odwdzięczył się trenerowi. Zdobył bramkę na wagę zwycięstwa w spotkaniu przeciwko Rayo Vallecano. Do tej pory Nico Serrano zasuwał między pierwszą drużyną a rezerwami.

Znów trafił Pere Milla, a to oznacza, że w obu ligowych meczach przeciwko Realowi notował trafienia. Kontynuuje najlepszy okres w karierze. Do spółki z Tete Morente i Lucasem Boye może utrzymać Elche w Primera Division.

Luuk de Jong prawdopodobnie zostanie w Barcelonie do końca sezonu. – Nawet gdybym miał wrócić do bycia zwykłym zastępcą, nadal mógłbym być cenny — powiedział kilka tygodni temu. Podobno Xavi widzi go w swoim zespole.

Papu Gomez rozegrał kolejne dobre spotkanie. Zdobył kolejną bramkę i widać, że zaczyna łapać luz. Wciąż nie gra na swojej ulubionej pozycji. Kibice Sevilli długo musieli czekać, aż się rozkręci, ale chyba było warto.

Kolejny mecz na zero z przodu zaliczył Real Sociedad. Alexander Sorloth miał dwie dobre sytuacje, ale znów zawiódł. Dochodzi do sytuacji, ale je marnuje. Przez to oddala się od transferu definitywnego. Czas ucieka, zegar tyka, a Sorloth wciąż ma w lidze tylko jedną bramkę.

Realowi Madryt należał się trzeci rzut karny (pierwszy zmarnował Benzema, drugi wykorzystał Luka Modrić). W polu karnym ręką zagrał Gonzalo Verdu, ale sędzia nie reagował. Nie wstrzymał gry, nie podbiegł do monitora. Chyba błędnie.

Eder Militao doczekał się premierowego trafienia w tym sezonie. Zdobył bramkę na 2:2.

Osasuna ograła bezjajeczną Granadę. Robert Moreno kombinuje ze składem, ale znów jego zespół nie wyglądał dobrze. W ostatnich pięciu meczach zdobyli zaledwie pięć punktów. Wygrana z Atletico miała ich napędzić, ale my tego pędu nie dostrzegamy. Do końca będą walczyli o ligowy byt.

 

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. NewsPix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
0
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
1
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Hiszpania

Komentarze

2 komentarze

Loading...