Podbeskidzie Bielsko-Biała przesunęło Marko Roginicia do rezerw i jeśli nie znajdzie się na niego żaden chętny, prawdopodobnie spędzi w nich całą wiosnę aż do końca kontraktu. Jak udało nam się ustalić, pierwszoligowiec oczekuje za napastnika około 300 tysięcy złotych.
Saga z Marko Roginiciem trwa od spadku Podbeskidzia z Ekstraklasy. Piłkarz chciał wtedy pozostać na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Temat pozyskania go sondowały Pogoń Szczecin („Portowcy” ocenili żądania Podbeskidzia na zbyt wysokie), Wisła Kraków (temat był uzależniony od ewentualnego odejścia Brown Forbesa, do którego nie doszło) i Górnik Łęczna. W efekcie został na kolejną rundę w pierwszej lidze.
W Bielsku można usłyszeć, że klub nie jest do końca zadowolony z jego zaangażowania. Fiasko transferowe miało negatywnie odbić się na jego motywacji. Roginić dostał 545 minut na zapleczu. Zdobył dwa gole. Daleko mu nie tylko do formy z sezonu życia w Polsce, w którym prowadził Podbeskidzie do awansu, ale i ze spadkowego sezonu w Ekstraklasie. Dlatego gdy pojawił się w Polsce po urlopie (z opóźnieniem, przedstawił zaświadczenie o zarażeniu COVID-19), klub od razu przeniósł go do rezerw.
Podbeskidzie oczekuje za Roginicia około 300 tysięcy złotych. Wstępne zainteresowanie wykazywało kilka klubów pierwszej ligi (Widzew, GKS Tychy, Puszcza, Zagłębie) i szukająca napastnika Stal Mielec, której jednak nie stać na transfer gotówkowy. Jeśli nikt nie spełni oczekiwań bielskiego klubu, piłkarz może spędzić w rezerwach całą wiosnę.
WIĘCEJ O PODBESKIDZIU:
- Bramkarz z Ligi Konferencji w Podbeskidziu. Największy hit zimowego okienka w pierwszej lidze?
- Od brydża i curlingu po dyrektora. Kim jest Łukasz Piworowicz, dyrektor sportowy Podbeskidzia?
Fot. FotoPyK