Reklama

Świetny początek Euro 2022 – Polska ogrywa Austrię!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

14 stycznia 2022, 23:15 • 3 min czytania 15 komentarzy

Tę drużynę naprawdę niełatwo jest złamać. Dała sobie radę z koronawirusem u kilku ważnych zawodników. Z kiepskimi warunkami do treningu w Bratysławie. Wreszcie: z czerwoną kartką dla Szymona Sićki. Polacy pokonali wszystkie te przeszkody, w efekcie kapitalnie zainaugurowali Euro 2022 – od wygranej 36:31 z Austrią!

Świetny początek Euro 2022 – Polska ogrywa Austrię!

Przed pierwszym starciem ME mogliśmy być pesymistami. Choroba wyeliminowała z gry kilku naprawdę istotnych dla tej kadry szczypiornistów: bramkarza Adama Morawskiego, odpowiedzialnego za defensywę kapitana Piotra Chrapkowskiego czy też jedynego nominalnego prawego rozgrywającego Rafała Przybylskiego. Pozostali musieli odbyć trening w… hali konferencyjnej zamiast w normalnych warunkach. Mało tego, jeszcze kilka godzin przed meczem nie było wiadomo, jaki skład ostatecznie będzie mieć do dyspozycji Patryk Rombel – wszystko to przez brak wyników testów na koronawirusa dla dowołanych w trybie awaryjnym rezerwowych!

Olbrzymie zamieszanie owszem, wywołało w Polakach stres, ale nie ten z gatunku paraliżujących, a taki, który mobilizuje. W efekcie Biało-Czerwoni zagrali dziś naprawdę dobre spotkanie. Największe brawa należą się naszym leworęcznym zadziorom, czyli Michałowi Daszkowi i Arkowi Morycie. Ten pierwszy nie ma łatwego zadania na prawej połówce, z kilku powodów:

  • jest niższy niż przeciętni gracze na tej pozycji, mierzy tylko 182 cm
  • gra bez zmiennika
  • zdecydowaną większość życia występował na skrzydle

Te wszystkie niedogodności nie zatrzymały jednak Michała. Zawodnik Wisły Płock dał drużynie nie tylko 6 bramek, ale też kilka znakomitych akcji. Jak chociażby ta, w której podał do Kamila Syprzaka, a zawodnik PSG wywalczył rzuty karny. Z kolei Moryto (9 goli) rzucał z karnych, kontrataków i trudnych pozycji ze skrzydła. Kiedyś w wywiadzie dla Weszło Arek przyznawał, że do 14. roku życia trenował judo, co wpłynęło na jego znakomitą koordynację. Dzisiaj mieliśmy tego najlepszy dowód podczas całego spotkania.

Meczu, w którym na ciepłe słowa w pierwszej połowie zasłużył też lewy rozgrywający Szymon Sićko. Mimo tego, że nie grał przez ostatnich kilkanaście dni z powodu urazu stawu skokowego, dziś wzbijał się w powietrze jak młody Bóg, a następnie niszczył rywali mocnymi i precyzyjnymi rzutami. Niestety, w drugiej połowie wyleciał za czerwoną kartkę, słusznie, po tym jak wyciął biegnącego do kontry Nikolę Bylika. Rombel delegował za niego do gry swoje ostatnie odkrycie, czyli Ariela Pietrasika. To chłopak, który jeszcze pół roku temu grał w handball… na amatorskim poziomie, w Luksemburgu. Latem przeszedł do szwajcarskiego klubu Otmar St. Gallen, a dziś pokazał kilka rzutów, których nie powstydziłby się Karol Bielecki w swoim primie.

Reklama

Bardziej niż Pietrasik po przerwie imponował nam jednak bramkarz Mateusz Kornecki. O ile w pierwszej połowie błysnął właściwie tylko raz, gdy obronił rzut z koła Fabiana Poscha, o tyle w drugiej zagrał na światowym poziomie.

Żeby jednak nie było za kolorowo – widzimy elementy, które Polacy muszą poprawić w kolejnych spotkaniach. W pierwszej połowie za dużo przestojów w grze miał nasz dyrygent Michał Olejniczak. W meczu z mocnym rywalem mogą mieć one dla nas poważniejsze konsekwencje. A środek obrony, czyli Patryk Walczak i Maciej Gębala, długimi momentami zostawiał rywalom za dużo miejsca. W efekcie bardzo przeciętny obrotowy, wspomniany Posch, rzucił nam aż 7 bramek. Na szczęście gorzej zagrali Bilyk i Robert Weber, czyli dwie największe gwiazdy Austrii. Kiepsko wypadł też jej pierwszy bramkarz Golub Doknić, ale tego można się było spodziewać. Eksperci przed meczem podkreślali, że austriaccy golkiperzy to mocno średni poziom, w sumie Doknić wyróżnił się z naszej perspektywy jednym – jest bardzo podobny do… znanego komentatora skoków narciarskich Sebastiana Szczęsnego.

Teraz przed nami starcie z Białorusią, która jest rywalem nieco lepszym od Austrii, ale pozostającym w zasięgu Polaków. Nie chcemy pompować balonika, ale fakty są takie, że jeśli w niedzielę o 20.30 zagramy równie dobrze, co dziś, powinniśmy mieć na swoim koncie po dwóch spotkaniach cztery punkty.

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Antoni Figlewicz
0
Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Inne sporty

Komentarze

15 komentarzy

Loading...