Po raz pierwszy w 2022 roku Barcelona podejmowała Real Madryt. W lidze różnica pomiędzy tymi zespołami wynosi aż siedemnaście punktów, ale w Superpucharze Hiszpanii nie ma to najmniejszego znaczenia. Na papierze faworyt był oczywisty, ale papier wszystko przyjmie. Po raz kolejny Supercopa rozgrywana jest poza Europą. Lokalizacja turnieju budzi kontrowersje, ale dziś mówiło się głównie o futbolu. W Arabii Saudyjskiej oba zespoły są niezwykle popularne. Oczekiwano od piłkarzy zapewnienia kibicom potężnego ładunku emocjonalnego. Nie zabrakło błędów, zwrotów akcji i niespodziewanych bohaterów.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
FC Barcelona – Real Madryt. Busquets vs Militao
Od początku mecz był żywy, ale pomysły trenerów kontrastowały ze sobą. Królewscy błyskawicznie przemieszczali się z jednej połowy na drugą. Prostopadła piłka do przodu i wiara w to, że złapie się obronę Dumy Katalonii na wykroku. Tak grał Real. A to próbował Marco Asensio, innym razem Karim Benzema lub Vinicius. Barcelona wyszła z założenia, że lepiej mądrze stać (z przodu) niż głupio biegać. Trochę jednak przesadzili. Barcelona po prostu grała zbyt wolno. Pomiędzy piłkarzami były zbyt duże odległości. Bardzo słabo grał Frenkie de Jong. Występ à la Memphis Depay w spotkaniu przeciwko Mallorce.
Średnio raz na mecz Sergio Busquets popełnia duży błąd, po którym rywale stwarzają duże zagrożenie. Tym razem zagapił się po otrzymaniu podania od Ronalda Araujo. Piłkę odebrał mu Benzema i za moment posłał futbolówkę do Viniciusa, który bez większych problemów wygrał pojedynek szybkościowy z urugwajskim obrońcą Barcelony i zdobył gola.
Barcelona starała się atakować skrzydłami. Trzeba się już powoli przyzwyczaić do tego, że zespół z Camp Nou szuka szczęścia głównie po dośrodkowaniach — często wątpliwej jakości, ale tym razem pomysł wypalił. Drążenie skały się opłaciło. Skała okazała się płytą gipsową z dyskontu.
Szczęście Barcelony polegało na tym, że Real pod koniec pierwszej połowy oddał im pole. Ciężko powiedzieć, czy wynikało to z próby naładowania akumulatorów na drugą część spotkania. A może oczekiwali, że rywale poczują się zbyt pewnie i będą łatwi do skontrowania? Ta strategia przyniosła jednak więcej szkód niż pożytku. Nagle Eder Militao przy próbie wybicia dośrodkowania nabił Luuka de Jonga. Ku zdziwieniu Holendra, tenże Holender po kilku sekundach mógł cieszyć się z bramki. Już trzeciej w 2022 roku. A Militao? Cóż, po raz drugi w ciągu dziesięciu dni popełnia błąd kończący się trafieniem rywali.
FC Barcelona – Real Madryt. Powroty Fatiego i Pedriego
W pierwszej połowie nie wyszedł Barcelonie plan anty-Vinicius, natomiast Realowi nie udało się utrzymać koncentracji przez 45 minut. Obie ekipy miały nad czym pracować. Xavi w przerwie podjął decyzję o wprowadzeniu Pedriego. W 200 sekund zrobił więcej niż Frenkie de Jong przez całą pierwszą połowę. Nie był to wyczyn, bo jego holenderski kolega wkopał poprzeczkę pięć metrów pod ziemię.
Szczerze mówiąc, tempo w drugiej połowie nieco siadło. Dostrzegł to Karim Benzema, który zaczął grać nieco niżej i to przyniosło oczekiwane rezultaty. Zachęcał kolegów do odważniejszej gry. Nagle Ferland Mendy ograł z łatwością Daniego Alvesa i zagrał do napastnika Realu. Strzał Benzemy obronił Ter Stegen, natomiast jego koledzy stanęli jak wryci. Ostatecznie futbolówka wpadła pod nogi Daniego Carvajala, który błyskawicznie zagrał do Francuza, Ter Stegen zbił piłkę, ale Królewscy i tak wyszli już po raz drugi na prowadzenie.
Wydawało się, że Real utrzyma prowadzenie do końca. Na boisku zrobiło się szaro i nudno. Można było narzekać na słabe wejście Ansu Fatiego, ale ten nagle zdobył gola po dośrodkowaniu Jordiego Alby. Barcelona w końcówce drugiej połowy była zdecydowanie lepsza i bliższa zdobycia trzeciej bramki. Dembele miał minimum dwie dobre okazje, ale tradycyjnie się pogubił. Sprawił, że była potrzebna dogrywka.
FC Barcelona – Real Madryt. Wejście smoka Fede
Na początku dogrywki Barcelona próbowała kontrolować poczynania Realu. Częściej utrzymywała się przy piłce, ale nagle Królewscy wyszli ławą, rozegrali wzorcowy atak i rozklepali Barcelonę. Casemiro zabawił się w dryblera, Rodrygo podkręcił tempo akcji, a do siatki trafił Fede Valverde, który pod koniec drugiej połowy został wprowadzony przez Carlo Ancelottiego. Włoch miał nosa, ale losy meczu nie były jeszcze rozstrzygnięte.
Barca nie składała broni. Groźne strzały oddali Dembele i Busquets, ale zrywy w dogrywce to broń obosieczna. Musieli się liczyć z tym, że Real czeka na ich błędy, momenty gapiostwa i zamknięcie meczu po najmniejszej linii oporu. Królewscy kontrowali, ale brakowało dokładności i zdecydowania. Kombinowanie pod bramką Ter Stegena nie przynosiło efektów. Camavinga, Rodrygo i Casemiro marnotrawili swoje trudy. Mogli spokojnie zdobyć czwartego gola, który nie pozostawiłby złudzeń.
Mimo braku kropki nad „i”, Real dowiózł zwycięstwo do końca. Barcelona zagrała zdecydowanie lepiej niż z Granadą, ale na Królewskich to było za mało. Znów Duma Katalonii zyskała pokłady dodatkowej energii na El Clasico, ale nawet to nie wystarczyło, by pokonać odwiecznego rywala, który już w niedzielę zagra o pierwsze w tym roku trofeum. Drugi mecz półfinałowy już jutro. Athletic podejmie Atletico.
FC Barcelona – Real Madryt 2:3 (1:1)
L. de Jong 41′, A. Fati 83′ – Vinicius 27′, K. Benzema 72′, F. Valverde 98′
CZYTAJ TAKŻE:
- Upadła gwiazda, której blask można jeszcze przywrócić
- Top 10 pozytywnych zaskoczeń na półmetku sezonu La Liga
- Jedenastka największych niewypałów transferowych w XXI wieku
Fot. Newspix