Trzeba przyznać, że Lech Poznań wchodzi na regularność transferową, która może imponować. Grube pieniądze zainwestowane w zbudowanie struktur i infrastruktury akademii zwracają się w najatrakcyjniejszy możliwy sposób. Lech mądrze promuje i regularnie sprzedaje swoich wychowanków, a kwoty tych transakcji coraz częściej dochodzą dziesięciu milionów. Nie tak dawno Brighton dopłacało, by ściągnąć Jakuba Modera w przyspieszonym trybie, a teraz Wolfsburg wyłożył konkretną kasę na Jakuba Kamińskiego.
Polski skrzydłowy już oficjalnie został piłkarzem niemieckiego klubu. Dołączy do nich jednak dopiero latem. Do końca tego sezonu będzie reprezentował Lech Poznań. I to chyba dwie najważniejsze informacje w tej całej sprawie. Powstała sytuacja, na której skorzystać mogą wszystkie ze stron. Co więcej, wydaje się, że największym beneficjentem – przynajmniej tu i teraz – okazuje się Kolejorz.
Łatwiejsza walka o mistrzostwo
Nadrzędnym celem dla Lecha Poznań jest walka o mistrzostwo na stulecie istnienia klubu. Cztery punkty przewagi nad Pogonią Szczecin, sześć oczek nad Rakowem Częstochowa po rundzie jesiennej to zaliczka komfortowa, ale nadal absolutnie nie gwarantująca, że na koniec sezonu to ekipa Macieja Skorży będzie cieszyła się z tytułu. I w wielkopolskiej stolicy wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Lech to mistrzostwo musi sobie wywalczyć, wyszarpać i nie ma się co oszukiwać – z Kamińskim w składzie będzie to dużo łatwiejsze.
Lech nie musi teraz zastanawiać się, jak zastąpić 19-latka. Nie trzeba szperać na szybko po rynku transferowym, nie trzeba spoglądać w stronę wypożyczonego Jana Sykory, nie trzeba przeczesywać klubowej akademii. Można ten proces rozłożyć w czasie i przygotować grunt pod zacerowanie tej dziury w letnim okienku transferowym. Być może już w roli mistrza Polski, w obliczu zbliżających się eliminacji do Ligi Mistrzów, co zawsze jest dodatkową kartą negocjacyjną.
Jakub Kamiński: Chcę dołączyć do Puszki, Modzia i Józia w reprezentacji
To jednak tylko gdybanie, więc warto zająć się tym, co wiemy już teraz. Otóż Kamiński, jak na standardy naszej ligi, to po prostu świetny piłkarz. Ścisła ligowa czołówka bez podziału na kategorie wagowe. Facet ma zaledwie dziewiętnaście lat, a w jego piłkarskim CV widnieje: ponad siedemdziesiąt spotkań w Ekstraklasie, doświadczenie w europejskich pucharach, debiut w reprezentacji Polski. Ładnie, ładnie, a do tego dochodzi głowa na karku. Bo Kamyk to naprawdę ułożony gość. Pokorny, skromny, ułożony, ale absolutnie nie jakiś zahukany, nie jakiś przestraszony, a nawet wprost przeciwnie.
Kiedy latem Lech szukał naturalnego lidera w swojej szatni, znalazł go właśnie z nim. Nie boi się zabrać głosu w szatni, wyrazić swojego zdania, postawić na swoim. Sam przyznaje, że choć metrykalnie jest dalej nastolatkiem, to żaden z niego młodzieżowiec. To poważny piłkarz. Wystarczy tylko zerknąć na suche liczby, które wykręcił w rundzie jesiennej:
- 6 goli,
- 3 asysty,
- 2 asysty drugiego stopnia,
- siódme miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej Ekstraklasy,
- udział w 26,5% bramek Lecha w tym sezonie (3. wynik w klubie).
I tak, pewnie Kamiński mógłby mieć jeszcze lepsze liczy, ale pamiętajmy, że wciąż rozmawiamy o chłopaku, który dopiero poznaje pełnię swojego potencjału, sufit wysoko nad nim.
Dobry biznes
Lech Poznań zyskuje więc sportowo. Kamińskiego wybraliśmy najlepszym młodzieżowcem rundy jesiennej, jego wpływ na grę Kolejorza jest olbrzymi. Wszystko zgadza się też w kwestiach czysto finansowych. Lech ma taką pozycję rynkową, że nie ma już opcji, żeby obiecującego piłkarza oddał za frytki.
Kamiński nigdy nie uchodził za tak wielki talent jak chociażby Kacper Kozłowski. Tymczasem na transakcji skrzydłowego Lech ma zarobić około dziesięciu milionów euro, a więc pieniądze mniejsze, ale jednak zbliżone do tych, które na konto Pogoni przelało Brighton. Powiedzieć, że to przyjemna kwota, to nie powiedzieć nic. Tym bardziej, że w ostatnim czasie klub z Wielkopolski nauczył się rozsądnie dysponować budżetem transferowym i te pieniądze powinny zostać wydane z głową.
Piłkarski akrobata z Lecha Poznań. Chciał rzucić piłkę, ale jego talent rozbłysnął
To, w połączeniu z zatrzymaniem 19-latka do końca bieżącego sezonu, kształtuje naprawdę dobry biznes ze strony Lecha Poznań. Oni na ten moment nie tracą nic – wciąż mają jednego ze swoich najlepszych zawodników, nie osłabiają się w kontekście walki o mistrzostwo, zapewnili sobie więcej niż solidny zastrzyk gotówki, więc na pierwszy rzut oka – spina się wszystko.
Wolfsburg wierzy w Kamińskiego
Wygląda również na to, że sam ruch jest rozsądny z perspektywy piłkarza. PR-owo zyskał mnóstwo, przynajmniej w oczach kibiców Lecha Poznań. Zostanie w klubie do końca sezonu, postara się pomóc w walce o odzyskanie tronu w Ekstraklasie. Te pół roku w kontekście jego przyszłości stricte sportowej raczej nie zrobi gigantycznej różnicy, tymczasem wizerunkowo jego akcje poszybowały w górę, potwierdzając tylko, że Kamiński to mądry chłopak.
Sam plan z przenosinami do Wolfsburga też zapowiada się całkiem obiecująco. Wcześniej sporo mówiło się o zainteresowaniu ze strony RB Lipsk oraz Borussii Dortmund, ale Kamiński postawił na mniej napompowaną talentem ekipę Wilków. I dobrze, bo na jego stronie nie ma tam zbyt wielkiej konkurencji.
Lewe skrzydło łatane jest za sprawą Jerome’a Roussillona lub Renato Steffena. Pierwszy jest jednak nominalnym lewym obrońcą i wyżej występuje z braku laku. Drugi zaś nie jest przeszkodą nie do przeskoczenia. W tym sezonie zaliczył tylko jedną asystę w trzynastu meczach Bundesligi. Sprowadzenie reprezentanta Polski brzmi zatem jak całkiem sensowny ruch ze strony Wilków. Wzmocniona zostaje pozycja, która potrzebuje wzmocnienia. Tak to powinno wyglądać w idealnym świecie piłkarskich transferów.
Co więcej, zdaje się, że Wolfsburg w Kamińskiego po prostu wierzy. Trudno inaczej interpretować pięcioletni kontrakt i samą kwotę transferu. Wbrew pozorom – nie jest to dla ekipy z Bundesligi jakiś nieznaczący wydatek. Jeśli kwota zakupu 19-latka faktycznie zamknie się w dziesięciu milionach euro, to będzie on jedenastym największym transferem Wolfsburga w ostatnich pięciu latach.
Na dobrą sprawę Jakub Kamiński aktualnie może przejmować się tylko tym, czy jego nowy pracodawca na pewno utrzyma się w Bundeslidze. Wilki mają swoje problemy i w tym momencie od strefy spadkowej oddziela ich tylko murek złożony z dwóch punktów.
Czytaj także:
Fot. Wolsfburg