Ponad półtora miesiąca musiała czekać Iga Świątek na kolejny występ na tenisowych kortach. Jutro, parę godzin po północy, znowu zobaczmy ją w akcji. Polka – już pod okiem Tomasza Wiktorowskiego – zmierzy się z Darią Saville. Liczymy na jak najlepszy tenis Świątek w tym i kolejnych meczach, bo turniej w Adelajdzie rok temu wygrała – będzie bronić zatem zdobytych punktów.
Co ciekawe – te same zawody w ubiegłym roku miały miejsce w drugiej połowie lutego, już po Australian Open. Wszystko przez pandemię. Teraz jednak rywalizacja w Adelajdzie posłuży Idze jako przetarcie przed turniejem wielkoszlemowym. – Pojechałam tam po Australian Open i wspominam Adelajdę jako spokojne i ciche miejsce. W ogóle się niczym nie stresowałam. Nawet kiedy wciąż grałam w turnieju, potraktowałam go jako pewnego rodzaju psychiczny odpoczynek – mówiła o ubiegłorocznym występie Iga.
Co możemy powiedzieć o jej jutrzejszej rywalce? Przede wszystkim zaznaczmy, że Saville wzięła ostatnio ślub (z Lukiem Saville, też tenisistą) i zmieniła nazwisko, bo wcześniej występowała jako “Daria Gawriłowa”. W rankingu WTA zajmuje miejsce w piątej setce (421., choć kiedyś była już nawet 20.). No i co w związku z tym nie dziwi – aby wystąpić w głównej drabince, musiała przedrzeć się przez kwalifikacje.
Nie będziemy zastanawiać się, czy Iga pokona Australijkę, bo mimo wszystko – to powinna być formalność. Jeśli jednak Świątek awansuje do 1/8 turnieju – zmierzy się z zawodniczką z pary Leylah Fernandez oraz Jekaterina Aleksandrowa. A potem, w ewentualnym ćwierćfinale, być może trafi na Paolę Badosę (która miała jednak pecha i na starcie zmierzy się z zawsze mocną Wiktorią Azarenką). Jak zatem widzicie – łatwo nie będzie. Mówimy o mocno obsadzonym turnieju, w którym grają też Ashleigh Barty, Aryna Sabalenka czy – prawdziwa zmora Igi – Maria Sakkari.
Odpowiedzi na pierwsze pytania
Oczywiście – szczególnie interesuje nas, jaki efekt dały Polce treningi z Tomaszem Wiktorowskim. Ta współpraca zawiązała się na początku grudnia. Teraz zobaczymy jej pierwsze owoce. – Myślę, że kilka turniejów posłuży nam jako okazja, żeby się poznać. Bo trenowaliśmy w Polsce tylko trzy tygodnie, to nie jest dużo. Zawody natomiast są inne, bo w grę wchodzą czynniki jak stres – opowiadała Polka dla WTA Insiders.
Choć pierwszy mecz sezonu 2022 rozegra dopiero jutro, już miała okazję poprzebijać piłki z zawodnikami z czołówki rankingu. Trenowała choćby z… Barty, co mogliśmy zobaczyć na jej social mediach.
https://twitter.com/iga_swiatek/status/1477207512780722176?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1477207512780722176%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fweszlo.com%2Fwp-admin%2Fpost.php%3Fpost%3D898365action%3Dedit
W Australii jest też już Hubert Hurkacz, który ma za sobą pierwsze występy w sezonie. Dziewiąty tenisista rankingu ATP pomógł naszej reprezentacji podczas ATP Cup. Pokonał Aristotelisa Thanosa z Grecji (w dwóch setach) oraz Aleksandre’a Metrevelego z Gruzji (niespodziewanie stracił jedną partię). “Hubi” i reszta Polaków skończy rywalizację w Sydney najpóźniej 9 stycznia (w nocy z wtorku na środę czeka ich decydujące o wyjściu z grupy starcie z Argentyną).
Potem Hurkacz ma oddać się już treningom, odpuszczając zawody ATP 250 w Sydney. A 17 stycznia razem z Igą Świątek oraz kilkoma innymi Polakami ruszy na podbój Australian Open. Przypomnijmy – nie jest to turniej, który w przeszłości sprzyjał naszemu tenisiście. Tylko raz zdołał w nim przedrzeć się przez pierwszą rundę. Nigdy nie przystępował jednak do wielkoszlemowej rywalizacji w Australii jako zawodnik pierwszej dziesiątki rankingu. Możliwości oraz oczekiwania wobec Polaka są większe niż kiedykolwiek wcześniej.
To samo możemy powiedzieć o Idze. Na razie dajmy jednak polskim zawodnikom w spokoju potrenować i rozegrać mecze na nieco mniejszej scenie. Na pierwszy z czterech turniejów wielkoszlemowych przyjdzie pora w drugiej połowie stycznia.
Fot. Newspix.pl