Pracowali razem przez pięć i pół roku. Doszli od turniejów juniorskich na sam szczyt, gdy Iga Świątek wygrała Roland Garros, a Piotr Sierzputowski został wybrany trenerem roku przez WTA. Ten sezon był już jednak inny – choć dobry, to jednak dało się odczuć, że nie wszystko układało się idealnie. Rozstanie tego duetu i tak było jednak zaskoczeniem. Na miejsce Sierzputowskiego pojawił się, przynajmniej na razie, Tomasz Wiktorowski. Dlaczego Iga zdecydowała się na rozstanie z dotychczasowym szkoleniowcem i co były trener Agnieszki Radwańskiej może dać polskiej tenisistce?
Sierzputowski i Świątek, czyli pięć lat sukcesów
Piotr Sierzputowski miał 23 lata. Iga Świątek była o osiem lat młodsza. Oboje dopiero zaczynali swoje kariery. Tenisistka była już powszechnie uznawana za jeden z największych talentów w kraju. Trenera mało kto znał. Sierzputowski pierwotnie miał pomagać w trenowaniu Igi, będąc członkiem sztabu w roli drugiego szkoleniowca. Tym pierwszym został znacznie bardziej znany Michał Lewandowski. Tyle że on szybko się z tą rolą pożegnał, współpraca nie wypaliła.
W takiej sytuacji objęcie roli trenera zaproponowano Sierzputowskiemu, który do pomocy miał mieć stworzony już wcześniej team – Jolantę Rusin-Krzepotę w roli trenerki przygotowania fizycznego i Michala Tabarę, jako trenera-konsultanta w czeskim Prostejovie, gdzie Iga jeździła czasem trenować. Młody szkoleniowiec ofertę zaakceptował. Choć z zastrzeżeniem. – Już na samym początku powiedziałem, że mogę pomóc, ale nie mam doświadczenia, żeby nikt później nie miał do mnie pretensji – wspominał, gdy rozmawiał kilka lat później z TVP.
To był maj 2016 roku. Pierwsze sukcesy wynikłe z ich współpracy przyszły niedługo potem. Na początku 2017 roku Iga w parze z Mają Chwalińską awansowała do finału juniorskiego Australian Open w deblu. Niespełna półtora roku później miała na koncie już triumf w turnieju tej rangi, gdy wraz z Caty McNally wygrała na kortach Rolanda Garrosa. A potem? Potem był juniorski Wimbledon i wielki triumf młodej zawodniczki w jej ostatnim juniorskim sezonie.
– Najbardziej zapamiętałam to uczucie po wygranym finale, że wreszcie Iga jest tam, gdzie być powinna. Zawsze czułam w kościach, że prędzej czy później osiągnie sukces. Systematycznie się poprawiała i zbierała punkty w rankingu. Po drodze trzeba było niektóre rzeczy łatać, nadrabiać, ale dało się odczuć, że taki sukces nadchodzi. W trakcie turnieju okazało się, że najwięcej ciśnienia przychodziło z zewnątrz – im bliżej finału, tym więcej robiło się zamieszania. Iga w miarę spokojnie podeszła do tematu, choć nieco dało o sobie znać zmęczenie. Staraliśmy się jednak, żeby Wimbledon był tylko kolejnym etapem na drodze do większego celu. Ten turniej otworzył jej drzwi – wspominała Rusin-Krzepota w naszym olimpijskim magazynie „Orły”.
Sierzputowski pokazał się wtedy po raz pierwszy jako świetny trener i motywator. Potrafił uspokoić Igę, sprawić by ta nie zwracała uwagi na wspomnianą presję. Umiał do niej dotrzeć. Oboje od początku znakomicie się zresztą dogadywali. – Z trenerem mamy duży dystans do siebie, przyjazne charaktery, lubimy się śmiać. W moim przypadku różnica wieku nie ma do końca znaczenia, bo z trenerką też się dobrze dogaduję. Najważniejsze jest żeby zachować granicę i jej nie przekraczać. Czuję respekt do moich trenerów, ale mamy superrelacje. To właściwie idealna sytuacja – opowiadała Świątek portalowi Tenis NET kilka lat temu.
Sam Sierzputowski zawsze marginalizował swoją rolę. Podkreślał, że on wypracowuje wszystko z Igą poza kortem, a na nim za zwycięstwa odpowiada już jego podopieczna. Zostawał nieco w cieniu. Nawet gdy otrzymał nagrodę dla trenera roku WTA i udzielił kilku wywiadów, to jednak nie czuł się gwiazdą.
– Gdy Iga wygrywała Rolanda Garrosa, to ten triumf nie był podparty jakimiś innymi świetnymi wynikami w tamtym sezonie. Oczywiście zwycięstwo we French Open, w porównaniu do wcześniejszych jej występów, było czymś wyjątkowym, ale to był trochę taki element uczenia się, sukces na wyrost, jak sama Iga powtarzała. Jak najbardziej jednak na niego zasłużyła. Ja natomiast coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że może warto być w cieniu. Uważałem, że to jest bardziej wartościowe. Sądziłem, że nas trenerów rozliczają wyniki oraz praca i że to wszystko dostrzegają kibice. Może byłem trochę w cieniu, ale taki był mój wybór – mówił Interii.
Współpraca Sierzputowskiego i Igi zdawała się przebiegać wręcz wzorcowo. Zresztą świadczy o tym sam fakt, że przetrwała ponad pięć lat i to przy tylu zmianach po drodze, począwszy od przejścia z rozgrywek juniorskich do seniorskich. Bo mało jest trenerów, którzy doprowadzają zawodniczki do tytułów wielkoszlemowych, zaczynając współpracę, gdy te mają ledwie kilkanaście lat. Oczywiście, w międzyczasie zdarzały się tarcia czy kłótnie, ale to normalne. Oboje podkreślali, że nawet gdy w czymś się nie zgadzali, potrafili dotrzeć do kompromisu i cenili sobie nawet najbardziej zażarte dyskusje.
W trakcie zakończonego niedawno sezonu dało się jednak odczuć, że zmiana może okazać się niezbędna. Kiedyś Sierzputowski mówił, że gdy przyjdzie pierwszy słaby wynik, to będzie musiał zostać zwolniony. I choć cały sezon wyglądał dobrze pod względem rezultatów, to jednak gra Igi się nie poprawiła, a wręcz przeciwnie – od triumfu na Roland Garros Polka zrobiła kilka kroków wstecz.
– Iga nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału – mówi Marek Furjan, dziennikarz i komentator Eurosportu oraz Canal+ Sport. – A jak się okazuje – co pokazało szczególnie ostatnie półrocze – ten pełen potencjał musi być wykorzystany, jeżeli ma rywalizować z dziewczynami notowanymi tak wysoko, jak ona sama. Co przez to rozumiem? Na przykład konieczność poprawy serwisu, bo wydaje mi się, że on powinien być lepszy. Powinna nim częściej punktować, urozmaicić go, bo w tej chwili opiera się głównie na kierunku, otwierając sobie kort. Stosunkowo rzadko próbuje pierwszego podania do środka czy takiego skrojonego na serwis wygrywający, a czasami takich kilka punktów – co było widać w końcówce sezonu – jest w stanie odmienić losy gema, seta czy meczu. Są przestrzenie, w których Iga chce iść do przodu. Być może potrzebuje do tego nowego impulsu i doświadczonej osoby.
Rozstanie z Sierzputowskim da się więc uzasadnić. Pod tym względem nie jest ono niespodzianką. Dlaczego więc niemal całe środowisko było zaskoczone faktem, że Iga zdecydowała się na taki krok?
Niespodziewany koniec
Przede wszystkim – ledwie kilka dni wcześniej Iga i trener Sierzputowski pojawili się na konferencji prasowej, gdzie opowiadali o swoich planach na kolejny sezon. Oboje mówili, że są zadowoleni ze współpracy i zakończonego sezonu. Sierzputowski mówił, co chciałby poprawić w grze Igi i gdzie jeszcze widzi braki. Do tego ledwie dzień przed zwolnieniem w sieci pojawiły się posty i materiały związane z udziałem całego teamu – a więc i trenera – w akcji Szlachetna Paczka. – Cieszę się, że mam wokół siebie ludzi, którym faktycznie mogę zaufać. Mimo tego, że tenis jest nazywany sportem indywidualnym, to wiem, że bez nich nie osiągnęłabym tego, co się teraz udaje – mówiła wtedy Świątek.
A dzień później ogłosiła, że zmienia szkoleniowca.
– Z jednej strony to zaskoczenie, bo skoro go zwalniali, to powinni zrobić to od razu po sezonie – mówi Adam Romer, redaktor naczelny magazynu „Tenisklub”. – Z drugiej strony jeżeli Iga uznała, że nie będzie się dalej rozwijała z Piotrem, to jest to dość naturalna decyzja. Piotr sam o tym mówił w rozmowie ze mną w maju – że taki los trenerów, każdy zostaje kiedyś zwolniony. Nie odbieram tego jako złego rozstania. Piotr będzie chciał dalej funkcjonować w tourze, ma na to zresztą papiery. Powiedziałbym, że to wszystko nie wypadło bardzo źle, aczkolwiek – szczególnie w kontekście konferencji – można to było rozegrać inaczej.
– Sam nie jestem zaskoczony, bo sygnały, że do takiej zmiany może dojść, były już wcześniej – dodaje Marek Furjan. – Nie miałem jedynie pojęcia, że dojdzie do niej 4 grudnia i że dojdzie do niej przed tym sezonem. Liczyłem się z tym, że do jakiejkolwiek zmiany w teamie może dojść po skończonym sezonie, ale myślałem, że będzie to termin bezpośrednio po WTA Finals. Spodziewałem się, że wtedy osoby opiekujące się karierą Igi usiądą z nią, porozmawiają i w ciągu tygodnia wydadzą komunikat, by zaoszczędzić czas w grudniu i oszczędzić sobie spekulacji, które trwają teraz. Te pierwsze dni grudnia to nie jest superwczesny termin, ale liczę na to, że są to działania kontrolowane. Zaskoczony, powtórzę, jednak nie jestem – bo jeśli przez kilka miesięcy nie wygrywasz meczów z wysoko notowanymi dziewczynami, na korcie sporo jest emocji i, jak wydaje się z obserwacji meczów, tracisz zaufanie do swoich najlepszych uderzeń, to znaczy, że trzeba coś przemodelować.
Film z akcji Szlachetna Paczka z Igą Świątek i jej teamem
Nie dziwi, że skoro rozstanie nastąpiło stosunkowo nagle, to pojawiły się wspomniane spekulacje – że coś w relacjach trenera i zawodniczki mogło popsuć się z dnia na dzień. Tyle że z teamu Igi i od samego Piotra Sierzputowskiego żadne tego typu informacje nie wypływają. Wszyscy powtarzają jedno słowo: wypalenie. Po prostu, współpraca po ponad pięciu latach zmierzała naturalnie do końca. Fakt, że decyzję podjęto w nie najlepszy momencie, ale jednak sama jej przyczyna była dość naturalna.
„Okres przygotowawczy trwa i jestem w pełnej pracy, ale dziś przychodzę do Was z ważną informacją. Po ponad 5 latach zdecydowałam się zakończyć współpracę z trenerem Piotrem Sierzputowskim. Ta zmiana nie jest łatwa i decyzja też nie była. Jako tenisiści spotykamy na swojej drodze osoby, które wnoszą dużą wartość do naszej pracy, a często też do życia, bo w tourze spędzamy razem prawie cały rok. Dojrzałam do tego, że w życiu zawodowym potrzebujemy czasem takich zmian, aby spotkać kolejne osoby, z którymi zbudujemy współpracę na następne etapy naszego rozwoju…” pisała Iga w swoim komunikacie, który opublikowała w social mediach.
Z Piotrem Sierzputowskim rozmawiała, oczywiście, wcześniej. Trener zresztą podkreślał, że wszystko odbyło się na „światowym poziomie”. Oboje przedyskutowali sprawę i uznali, że to właściwa decyzja. Sierzputowski mówił o tym na łamach sport.pl:
– Razem zaczynaliśmy, razem szliśmy na szczyt. Jestem bardzo zadowolony z tego, co zrobiliśmy. Jestem dumny z tego, jak pracowaliśmy. Ale coś się wypaliło i przyszedł czas na zmiany. Tak bywa w każdej pracy. […] Powiem szczerze – poczułem coś w rodzaju ulgi, bo oboje czujemy, że to ten moment. Do teraz nie negocjowałem z żadną inną tenisistką i nie wiem, jaką podejmę decyzję, ale wiem, że mam dużo możliwości.
W to, że Piotr Sierzputowski, o ile tylko będzie chciał, szybko się odnajdzie, nie ma co wątpić. Już teraz dostaje oferty, tylko od niego będzie zależało, czy z którejś skorzysta. Może też stwierdzić, że woli odpocząć, bo trenerzy żyją przecież na walizkach, z dala od domu. Biorąc pod uwagę, jaką renomę sobie wyrobił, za pół roku czy nawet po sezonie 2022 na pewno zgłoszą się do niego kolejne zawodniczki. Jeśli tylko się na to zdecyduje, szybko wróci do touru.
A Świątek? Ogłosiła, że jej nowym szkoleniowcem, przynajmniej w najbliższych dniach, będzie Tomasz Wiktorowski, który do największych sukcesów prowadził Agnieszkę Radwańską.
Wiktorowski – rozwiązanie tymczasowe czy na stałe?
„Dzisiaj Iga Świątek rozpocznie treningi z trenerem Tomaszem Wiktorowskim w trakcie trwającego właśnie okresu przygotowawczego do turniejów w Australii. Nie jest to równoznaczne z podjęciem jakiejkolwiek decyzji na temat współpracy. Gdy zapadną wiążące decyzje, niezwłocznie poinformujemy o tym Państwa, a Iga również swoich kibiców – tak jak to robiliśmy przez cały rok, komunikując wszystkie inne decyzje Igi czy sztabu. Będziemy wdzięczni za uszanowanie tego, że Iga skupia się obecnie na bieżącej pracy, aby najbliższy czas wykorzystać treningowo w 100 proc.” — tak brzmiał komunikat sztabu Igi Świątek o nawiązaniu współpracy z nowym trenerem.
Pytanie brzmi: jak długo ten duet będzie ze sobą współpracować? Trener tymczasowy to raczej nie rozwiązanie, które jest powszechnie stosowane w tenisie. W tym przypadku ma to sens o tyle, że Wiktorowski współpracuje z Tennis Consulting, firmą Pauliny Wójtowicz, menedżerki Igi. Całkiem niedawno został zresztą dyrektorem turnieju WTA w Gdyni, więc, jak sam mówi – naturalne jest dla niego, że zapewni Idze wsparcie merytoryczne.
Inna sprawa, że jeśli miałoby to trwać tydzień czy dwa, to nie będzie to wsparcie duże.
– Sformułowanie „trener tymczasowy” kojarzy się z piłką nożną. Nie przypominam sobie, bym w tenisie w ostatnich latach słyszał o takiej funkcji. Choć to nie zarzut – zobaczymy, czy Tomek Wiktorowski nie zostanie trenerem na dłużej. Nie chce mi się trochę wierzyć – bo wiadomo, że oboje żyją w dobrych relacjach, a Tomek jest szanowany w środowisku za warsztat, wiedzę i doświadczenie – by któraś ze stron decydowała się na współpracę dwu- czy trzytygodniową. Być może muszą się lepiej poznać i opracować plan działania – mówi Marek Furjan.
A co Tomasz Wiktorowski może dać Idze Świątek? Odpowiada Adam Romer, który jako pierwszy informował, że to były trener Agnieszki Radwańskiej pomoże kolejnej polskiej tenisistce.
– Przede wszystkim to, co może dać na dzisiaj, to spokojne przygotowania do sezonu pod okiem fachowca. I to takiego, którego trudno porównywać do innych specjalistów w Polsce, bo ich za bardzo nie ma. Jeżeli policzyłbyś, ilu jest trenerów z naszego kraju, którzy prowadzili zawodniczki na najwyższym światowym poziomie, to wystarczy ci palców jednej dłoni. To niewątpliwie daje komfort Idze, która ten okres przygotowawczy przepracuje w sposób profesjonalny. […] Zobaczymy też, jak Tomek – o ile zostanie na dłużej – wpasuje się w ten sztab. Piotr jako młody trener był dość elastyczny. Tomek też taki jest, ale jest też trenerem nieco starszym, nie jest na dorobku, tylko ma już wyrobioną markę.
To ostatnie jest ważne, bo zmiany w teamie Świątek obejmują tylko stanowisko trenera. Zostają w nim z kolei Daria Abramowicz, pomagająca Idze w przygotowaniu mentalnym, oraz Maciej Ryszczuk, odpowiadający za przygotowanie fizyczne. Wiktorowski ze swoim doświadczeniem powinien stanowić świetny dodatek do tego zespołu, pytanie jednak czy z Igą się dogada. Wiadomo, że będzie to – przynajmniej na początku – inna relacja, niż z Sierzputowskim. To trener przede wszystkim, co mówił Romer, starszy i już uznany. Być może właśnie dlatego na razie oboje chcą sprawdzić, czy taki układ wypali.
Inna sprawa, że trudno aktualnie o czas na eksperymenty. Już 26 grudnia Iga ma wyruszyć do Australii wraz ze swoim zespołem, a za niecały miesiąc rozpoczną się pierwsze turnieje WTA w sezonie. Jeszcze mniej ważne, ale już Australian Open – startujące 17 stycznia – będzie rozstrzygać o tym, jak dobrze Iga przepracowała okres przygotowawczy. Dlatego to, że dziś nadal nie wiadomo, kogo będzie można za to rozliczać, wydaje się nieco dziwnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że nie ma nawet plotek dotyczących tego, kto opcjonalnie mógłby zostać trenerem na stałe.
Dlatego na moment załóżmy, że faktycznie zostanie nim Wiktorowski. Jakie będą jego atuty?
– To analityczny umysł – znam go oczywiście jako kolegę z pracy i kilka cech rzuciło mi się w oczy przy okazji oglądania i komentowania meczów – jest też osobą bardzo dokładną. Pomimo tego, że w ostatnim czasie – poza przygodą z Olgą Danilović, przerwaną przez pandemię – nie trenował (po Agnieszce Radwańskiej) dziewczyny z touru, to cały czas jest blisko rozgrywek. Ogląda, analizuje, zapisuje wnioski. Nie musi się tego uczyć. Wie, jak grają dane tenisistki, jakie mają atuty. Zgaduję, że być może widział nawet wszystkie mecze Igi w tym sezonie. Na pewno w połączeniu z jego doświadczeniem może to dać efekty – mówi Furjan.
Wiktorowski faktycznie jest najlepszym wyborem, jeśli myśleć o polskich trenerach. Trudno znaleźć kogoś, kto miałby takie doświadczenie i był tak uznany w świecie, choć faktycznie w ostatnim czasie pracował w tourze mało. Agnieszka Radwańska, wiadomo, skończyła karierę ponad trzy lata temu. Z Olgą Danilović nie wyszło przez pandemię. Wiadomo, że miał też inne oferty, ale nie zdecydował się ich przyjąć. Czy przyjmie tę od Igi, o ile Polka zaproponuję mu współpracę na stałe? Trudno rozstrzygać. Na pewno byłaby to jednak ciekawa perspektywa, która Świątek faktycznie mogłaby sporo dać. Jeśli Wiktorowski opcjonalnej oferty nie przyjmie, Iga powinna raczej zacząć rozglądać się poza granicami Polski.
Swoją drogą cała sprawa jest o tyle ciekawa, że Wiktorowski zaczął opiekować się Agnieszką Radwańską, gdy ta była w podobnym wieku – miała wtedy 22 lata. Iga świętowała w tym roku 20. urodziny. Inna sprawa, że Radwańska była po znacznie trudniejszym rozstaniu – z funkcji trenera zwolniła wtedy własnego ojca, a cała sprawa przebiegła w bardzo burzliwy sposób. Iga rozstała się z trenerem w znacznie spokojniejszych warunkach.
Pytanie brzmi więc: czy, zakładając, że zostanie na stałe, Wiktorowski będzie w stanie doprowadzić Igę do najlepszych wyników w jej karierze, jak zrobił to z Radwańską? Można założyć, że tak. Ale czy w ogóle dostanie na to szansę – przekonamy się w najbliższych tygodniach.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix