30 grudnia LeBron James skończył 37 lat. To wiek, w którym Kobe Bryant oraz Michael Jordan byli na emeryturze, podobnie jak większość koszykarzy zajmujących wysokie miejsca w historycznych rankingach. Zawodnik Los Angeles Lakers gra jednak cały czas i to naprawdę znakomicie. W ostatnich sześciu meczach za każdym razem zdobywał przynajmniej 30 punktów. Problem w tym, że jego zespół… wygrał tylko jedno z tych spotkań.
Statystyki LeBrona są imponujące. W całej lidze więcej punktów na mecz od niego (28.0) notuje tylko Kevin Durant (29.9, ale „Król” ma więcej meczów z wynikiem 30+). Ta średnia jest najlepszym wynikiem Jamesa od sezonu 2009/2010, kiedy grał jeszcze w Cleveland Cavaliers (i czekał na swój pierwszy mistrzowski pierścień). Powiedzieć zatem, że to zawodnik długowieczny, to nic nie powiedzieć.
LeBron jednak nie tylko umieszcza piłkę w koszu, ale robi w Lakers wszystko. Dwa dni temu wyszedł w pierwszej piątce jako… środkowy, co nie zdarzyło mu się nigdy wcześniej w karierze. Skąd taki pomysł na ustawienie zespołu? Kontuzjowany jest Anthony Davis, a gra z Dwightem Howardem czy DeAndre Jordanem ostatnio Jeziorowcom nie wychodziła. Dlatego przeciwko Houston Rockets ta dwójka „odpoczywała”, podczas gdy James zanotował… 32 punktów, 10 zbiórek, 11 asyst oraz 2 bloki.
Postawa doświadczonego lidera musi kibiców Lakers cieszyć, ale jest jeden problem. Nie idą za nią wyniki zespołowe. Ekipa z Los Angeles przegrała 5 z ostatnich 6 meczów. W całym dotychczasowym sezonie uzbierała więcej porażek (19) niż zwycięstw (17).
A przecież mówimy o drużynie, która była (może i dalej jest) jednym z faworytów do mistrzostwa.
Kontuzje kontuzjami, ale to nie jedyny problem
Anthony Davis stracił już przez uraz sześć kolejnych meczów i pozostanie poza grą do przynajmniej połowy stycznia. Żelaznego zdrowia nie mieli również LeBron, a także Talen Horton-Tucker, Austin Reaves czy Avery Bradley. Nie da się ukryć – Lakers nie dopisuje w tym sezonie szczęście, jeśli chodzi o kontuzje (żadna ich piątka nie spędziła na parkiecie łącznie więcej niż… 53 minuty), podobnie zresztą jak w poprzednim, ale to samo można powiedzieć o wielu innych ekipach. Dla przykładu: Atlanta Hawks zmagają się nie tylko z urazami, ale ogniskiem koronawirusa. Ich obecny skład – w porównaniu do tego, który wystawiali jeszcze w październiku – jest nie do poznania.
Po stronie Lakers nie stoi również terminarz. Do świąt – ze statystycznego punktu widzenia – mieli najłatwiejszy zestaw meczów w lidze. Po świętach będą mieli zaś… najtrudniejszy kalendarz gier. W 2022 roku zmierzą się trzykrotnie z Golden State Warriors oraz Utah Jazz, a dwukrotnie z Phoenix Suns. Zaznaczmy – to trzy, na ten moment, najmocniejsze ekipy na Zachodzie NBA.
The Lakers have the hardest remaining schedule in the NBA, based on opponent win percentage.
They have had the easiest strength of schedule so far this season. pic.twitter.com/TRWqsa8lOc
— SportsCenter (@SportsCenter) December 25, 2021
LeBron i spółka tymczasem zajmują siódme miejsce w tabeli konferencji zachodniej. Jeśli je utrzymają – będą grać w turnieju play-in, który zadecyduje o tym, czy wywalczą miejsce w playoffach. Ale oczywiście – woleliby tego uniknąć i być w najgorszym razie na szóstej pozycji, która zagwarantuje im bezpośredni udział w fazie posezonowej. Nawet gdyby im się to udało, mówimy wciąż o rozczarowujących wynikach jak na zespół, którego głównym, ba, jedynym celem, jest zdobycie kolejnego tytułu.
Sam LeBron jednak… cóż, absolutnie nie gra jak 37-latek. Julius Erving, Karl Malone oraz Kareem Abdul-Jabbar – to jedyni zawodnicy, którzy w jego wieku zdobywali przynajmniej 20 punktów na mecz w sezonie. Żaden jednak nie był blisko trzydziestu. Żaden nie prezentował tak szalonej regularności. Regularności, która wkrótce zaprowadzi zawodnika Lakers na pierwsze miejsce w tabeli wszech czasów, jeśli chodzi o liczbę oczek uzbieranych na parkietach NBA. Na ten moment ma ich 36,038. Malone’a powinien wyprzedzić za kilka miesięcy (36,928). Abdula-Jabbara, obecnego lidera, jeśli wszystko pójdzie dobrze, w przyszłym sezonie (38,387).
„To jest wybryk natury. Gość, który jest niesamowicie przygotowany, który rodzi się jeden na sto milionów” – mówił niedawno w Kanale Sportowym o LeBronie Marcin Gortat. Trudno się z nim nie zgodzić.
Fot. Newspix.pl