– Mamy niespełna pięć tygodni do pierwszego meczu i musimy być lepiej przygotowani do rundy pod każdym względem: taktycznym, bo w tym aspekcie jest wiele do poprawy, motorycznym, tu też są rezerwy. Trener Vuković musi wrócić do podstaw, bo mam wrażenie, że niektórzy zawodnicy zapominali o najprostszych zasadach na boisku. Wiosną będziemy grali co tydzień, więc w trakcie rundy znajdzie się chwila, by popracować nad przygotowaniem motorycznym. Będzie więcej czasu i możliwości – mówi Jacek Zieliński w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?
„SPORT”
Kto po Sousie? Wśród kandydatów tym razem nie ma Włochów. Najmocniejsze wydają się kandydatury Michniewicza i Nawałki. Wczoraj padło też nazwisko Klinsmanna.
Przed Cezarym Kuleszą i zarządem związku wielkie wyzwanie. Warto bowiem zacząć od tego, czy powoływać nowego selekcjonera na krótko, czy też postawić na kogoś na dłużej. Czy zatem podpisać kontrakt tylko do końca marca – wtedy będziemy wiedzieć, jak pójdą baraże, czy też zawrzeć umowę np. do końca eliminacji Euro 2024, które rozpoczną się na wiosnę 2023 roku? Jest jeszcze inna możliwość, a mianowicie zawarcie umowy z trenerem do końca 2022 roku. Zakładamy wówczas, że jednak nie awansujemy do mistrzostw świata w Katarze, ale w czerwcu, a następnie we wrześniu, rywalizować będziemy w Lidze Narodów pod wodzą tego samego szkoleniowca. Jak zatem widać, możliwości jest wiele i do władz PZPN-u należy podjęcie najlepszej z możliwych decyzji. Wydaje się, że Nawałka byłby idealnym kandydatem na wariant tymczasowy właśnie, choć na pewno nie jest jedynym kandydatem. Mówi się, co zrozumiałe, o Czesławie Michniewiczu, który zna specyfikę pracy z drużyną narodową. Tymczasem wczoraj pojawiła się kolejna, bardzo ciekawa kandydatura. Podobno zainteresowany prowadzeniem reprezentacji Polski jest… Juergen Klinsmann! To były znakomity napastnik reprezentacji Niemiec, który w 1990 roku zdobył mistrzostwo świata. „Klinsi” ma również spore sukcesy w karierze szkoleniowej. W 2006 roku doprowadził reprezentację Niemiec do 3. miejsca na świecie, a następnie – przez pięć lat – był selekcjonerem reprezentacji Stanów Zjednoczonych, z którą wygrał Złoty Puchar CONCACAF.
W najbliższych miesiącach ma rozstrzygnąć się przyszłość Filipa Bainovicia w Górniku Zabrze, który jest zapatrzony w Lukasa Podolskiego.
W bieżącym sezonie zagrał w 9 meczach ligowych, ale tylko dwa razy wybiegał na murawę w wyjściowej jedenastce. Było to w pierwszych dwóch meczach sezonu, w przegranych spotkaniach z Pogonią i Lechem. Potem na murawie pojawiał się już z ławki rezerwowych. Łącznie ligowego grania nie miał za wiele, bo uzbierały się raptem 222 minuty. – Nie mam tutaj za wiele do powiedzenia. To są decyzje trenera. W tych kilku meczach dostałem jednak szansę i myślę, że nieźle wyglądało to z mojej strony. Jak wchodzę na boisko, to staram się dać z siebie wszystko, pomóc drużynie jak mogę – podkreśla. Jak wielu innych graczy w górniczej kadrze, cieszy się z obecności w zespole mistrza świata z 2014 roku, Lukasa Podolskiego. – Dla każdego zawodnika to duży plus, bo gracz z takim CV, z taką karierą, robi wrażenie. On na każdych zajęciach wiele do nas mówi. To pomaga, zależy mu na tym, żebyśmy byli lepsi. Można się nauczyć od niego wielu nowych rzeczy, dla każdego z nas to supersprawa, że ktoś taki jest w zespole. Kiedy zagrasz źle, nie krzyczy, lecz podpowiada, co zrobić, żeby było lepiej. Fajnie się z nim gra, bo jak dostaję piłkę, to zawsze jest tak, że on akurat stoi wolny, a poza tym jej nie traci – tłumaczy Bainović, który teraz odpoczywa w domu na krótkim świąteczno-noworocznym urlopie.
Dłuższa rozmowa z Markiem Papszunem. Ale już w przy pierwszym pytaniu zapowiada, że nie chce rozmawiać o Legii. Sporo zatem o tym bardzo udanym roku Rakowa Częstochowa.
Jaką ocenę w skali szkolnej wystawiłby pan zespołowi za 2021 rok?
– Piątkę z plusem.
Wysoka ocena, ale biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia, to jest ona zasłużona.
– Podsumowanie statystyczne pokazuje, że byliśmy najlepszą drużyną w lidze w tym roku kalendarzowym. Oprócz tego zdobyliśmy Puchar Polski, myślę, że dobrze reprezentowaliśmy kraj w europejskich pucharach. Siłą rzeczy ocena musi być wysoka.
Pierwszy raz wzięliście udział w rozgrywkach europejskich. Czuje pan niedosyt, że nie udało się awansować do fazy grupowej?
– Niedosyt był, szczególnie na gorąco po spotkaniu w Gandawie. Wszystko musi mieć swoją kolej. Gdybyśmy awansowali do fazy grupowej Ligi Konferencji, to czekałaby nas ciekawa przygoda, ale z drugiej strony moglibyśmy mieć problemy w lidze. Nie dysponowaliśmy kadrą, która pozwoliłaby grać na trzech frontach. Ponadto mieliśmy w zespole problemy zdrowotne. Skutki awansu mogłyby być dla nas bolesne. Jak na pierwszy sezon „dodatku” w postaci europejskich pucharów, to dotarliśmy wystarczająco daleko.
Trudno było „przestawić” zespół na grę w innych okolicznościach niż zazwyczaj?
– Trzeba było inaczej grać, więcej uwagi poświęcić na aspekty defensywne. Byliśmy na to przygotowani. Jesteśmy drużyną, która radzi sobie we wszystkich fazach gry. Gdy trzeba, potrafimy się bronić, w innych przypadkach atakować. Nie było to więc dla nas szalenie trudne, a raczej rozwijające.
Rozwój nastąpił w każdym aspekcie? Mówię nie tylko o zawodnikach, ale także o panu, sztabie szkoleniowym i klubie.
– Myślę, że tak. Organizacja, kwestie logistyczne, bardzo ważne przygotowania do rozgrywek, szczególnie że nie graliśmy u siebie. To wszystko w przyszłości powinno zaprocentować. Może pojawi się możliwość gry w kolejnych latach meczów pucharowych w Częstochowie.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
Najwyżej stoją obecnie akcje Adama Nawałki. Dziś zbiera się zarząd PZPN-u. Pytanie – co ze sztabem? Bo zaufani ludzie Nawałki pracują już na własnym rachunek.
Najbliżej zastąpienia Portugalczyka jest Adam Nawałka, który po ponad trzech latach znowu wskoczyłby w selekcjonerskie buty i poprowadziłby Polskę w marcowym barażu (albo barażach) o wyjazd na MŚ do Kataru. 24 marca Biało-Czerwoni grają na Łużnikach w Moskwie z Rosją. Jeśli wygrają, pięć dni później rywalem będzie Szwecja lub Czechy, a mecz odbędzie się w Warszawie. Prezesowi Kuleszy potrzebny jest trener na tu i teraz, który zna piłkarzy i specyfikę pracy z kadrą (przed meczem zawodnicy będą ćwiczyli dwa razy – zbiórka w poniedziałek, lot do Rosji w środę, w czwartek spotkanie). Gdyby misja zakończyła się powodzeniem, Nawałka pracowałby do MŚ. Jeśli nie – wiosną prezes wybierze selekcjonera na stałe, z myślą o dłuższej perspektywie. Chyba że od razu zaufa Nawałce, ale to mało prawdopodobne. Brak awansu do mundialu oznacza, że następną wielką imprezą są mistrzostwa Europy w 2024 roku (organizatorem Niemcy), a losowanie grup eliminacyjnych odbędzie się 9 października 2022. Nowy selekcjoner miałby mnóstwo czasu i meczów w Lidze Narodów oraz towarzyskich, by wyszykować i ulepić reprezentację po swojemu. To, że 64-letni Nawałka ma największe szanse, to jedno, ale nim oficjalnie zostanie zaprezentowany jako nowy selekcjoner, warto zadać kilka pytań, pamiętając, co było kiedyś.
Kto cieszy się ze zmiany selekcjonera? Na pewno zyskać może Kamil Grosicki. Zdecydowanie poprawią się akcje Sebastiana Szymańskiego. Kto jeszcze?
Zmiana selekcjonera (w tym przypadku niekoniecznie na Nawałkę) jest znakomitą informacją również dla Sebastiana Szymańskiego. Portugalczyk konsekwentnie pomijał pomocnika Dinama Moskwa. Zaprosił go na swoje pierwsze zgrupowanie i w meczu z Węgrami wystawił jako wahadłowego – każdy nieco lepiej orientujący się w charakterystyce polskich piłkarzy kibic wiedział, że na tej pozycji były legionista po prostu sprawdzić się nie może. Selekcjoner Biało-Czerwonych od tamtego momentu powołał go jeszcze raz, na wrześniowe mecze z Albanią, San Marino i Anglią, jednak 22-latek nie mógł uczestniczyć w zgrupowaniu z powodu kontuzji. Potem dla Sousy nie miało już znaczenia, że Szymański rozgrywał najlepszą rundę w karierze, w grudniu znalazł się w jedenastce roku rosyjskiej Priemjer-Ligi. W swojej układance selekcjoner nie widział miejsca dla piłkarza, który ceniony jest nie tylko na Wschodzie, klub z Moskwy miał odrzucić ofertę z Anglii wynoszącą około 20 mln euro. Na zmianę podejścia do zawodnika się nie zanosiło, dlatego jedyną szansą dla Szymańskiego była zmiana selekcjonera. A ta się właśnie dokonuje.
Andrzej Juskowiak nie jest zaskoczony tym, jak zachował się Sousa, bo poznał go już w trakcie kariery piłkarskiej. A kogo widzi jako następcę Portugalczyka? Jerzego Brzęczka.
Kto według pana powinien zastąpić Paulo Sousę i dlaczego Adam Nawałka?
Doceniam wkład Adama Nawałki w sukcesy reprezentacji, ale od tego czasu minęło już kilka lat. Od wiosny 2019 roku nie pracował z żadną drużyną. Nie twierdzę, że jest złym kandydatem, lecz uważam, że lepszym jest Jerzy Brzęczek.
Dlaczego?
Bo najlepiej zna tę drużynę, a pracę w kadrze stracił na początku tego roku, mimo że awansował do finałów EURO i utrzymał zespół na najwyższym poziomie w Lidze Narodów. Gdyby prezesem PZPN nadal był Zbigniew Boniek, zapewne wskazałby dwudziestu innych kandydatów, byle tylko nie wracać do Brzęczka, bo to zwyczajnie nie w jego stylu. Ale teraz jest nowy prezes, więc bez żadnych oporów mógłby zaproponować Brzęczkowi powrót do kadry, przynajmniej na najbliższe trzy miesiące.
Jest mały problem. Jerzemu Brzęczkowi nie najlepiej układały się relacje z Robertem Lewandowskim, które są kluczowe w dobrym funkcjonowaniu kadry.
Robert dużą część odpowiedzialności powinien wziąć także na siebie, uznać, że w kontekście meczu w Moskwie są rzeczy istotniejsze niż jego osobiste relacje z selekcjonerem. Zresztą za kadencji Paulo Sousy te relacje z kapitanem też nie były idealne. Mam na myśli okoliczności przegranego meczu z Węgrami. Robert w nim nie wystąpił, a cięgi za to zbierał głównie Sousa. Podejrzewam, że selekcjoner nie czuł się z tym dobrze.
Rozmowa z Jackiem Zielińskim, który został dyrektorem sportowym Legii i ma teraz odpowiadać za cały pion sportowy. Co jest problemem Legii? Jakie kwestie są najpilniejsze? Jaki miał plan na siebie?
Co jest w tej chwili największym problemem Legii: lokata w strefie spadkowej, źle dobrany skład, niewyjaśniona sytuacja z trenerem czy budżet?
Dobrze zaczął pan wymieniać. Jest kilka przyczyn, z powodu których znaleźliśmy się w tym miejscu, ale w poprzednich tygodniach dużo i długo dyskutowałem z prezesem Dariuszem Mioduskim. Uznaliśmy, że nie wracamy do tego, co było. Wiemy, co należy zmienić, ale chcemy rozmawiać o teraźniejszości i przyszłości. Szukanie odpowiedzialnych nie ma sensu.
To co jest najbardziej palącym problemem Legii?
Mamy niespełna pięć tygodni do pierwszego meczu i musimy być lepiej przygotowani do rundy pod każdym względem: taktycznym, bo w tym aspekcie jest wiele do poprawy, motorycznym, tu też są rezerwy. Trener Vuković musi wrócić do podstaw, bo mam wrażenie, że niektórzy zawodnicy zapominali o najprostszych zasadach na boisku. Wiosną będziemy grali co tydzień, więc w trakcie rundy znajdzie się chwila, by popracować nad przygotowaniem motorycznym. Będzie więcej czasu i możliwości.
Kiedy dostał pan propozycję objęcia posady dyrektora sportowego z tak szerokimi kompetencjami, pomyślał: nareszcie? Ostatnio jako legenda klubu był pan trochę z boku.
Na pierwszy zespół nie miałem żadnego wpływu. Nie chciałbym wracać do kariery piłkarskiej, zdobyte wtedy doświadczenie ma znaczenie na obecnym stanowisku, ale dużo istotniejsze są kwestie, których nauczyłem się już po skończeniu z grą w piłkę. Uważam, że jestem gotowy do pełnienia tej roli w sposób naprawdę dobry, więc kiedy pojawił się pomysł prezesa, by cały obszar sportowy oddać pod moją jurysdykcję, uznałem, że to moment, w którym mogę pomóc klubowi i drużynie w wydatny sposób. Uważam, że sprawdzę się w tej roli. Pomysłów mam wiele.
Gdyby propozycja nie padła…
…nie wiem, co by było. Restrukturyzacja działu sportowego była planowana od dłuższego czasu. Kilkanaście razy rozmawiałem z prezesem na temat przyczyn kryzysu, ale nie wiedziałem, czy, jaką i od kogo dostanę propozycję.
„SUPER EXPRESS”
Łagodnie uśmiechnięty Jan Tomaszewski komentuje sytuację z wylotem Sousy. Michniewicz? Nie. Nawałka? Wolałby Stolarczyka.
Ma pan pretensje do Zbigniewa Bońka, że podrzucił nam to kukułcze jajo?
– Dla mnie Zbyszek jest najlepszym prezesem w historii polskiej piłki, ale stawiając na Sousę, popełnił błąd. Ale dopóki nie zobaczę kontraktu Sousy, to nie będę krytykował Bońka. Jednak jeśli faktycznie PZPN nie jest chroniony w kontrakcie, to już nie jest błąd, lecz wielbłąd!
W kontekście zastąpienia Sousy mówi się o Adamie Nawałce i Czesławie Michniewiczu. Który z nich?
– Przepraszam, ja nie wiem, kto to jest Czesław Michniewicz. Jeśli mówimy o tym trenerze, który ma duży udział w tym, że Legia przestała grać w piłkę, to nie wiem, dlaczego on jest rozpatrywany. Jeśli chodzi o Nawałkę, prowadził reprezentację wspaniale do momentu wyjazdu do Rosji. Przypomnijcie sobie, jak graliśmy na Euro 2016. Jest też Michał Probierz, który ma autorytet w drużynie i swój pomysł. Dla mnie cichym faworytem jest Maciek Stolarczyk, bo ma kapitalne rozeznanie co do zaplecza reprezentacji.
fot. FotoPyk