Nie jest żadną tajemnicą, że Barcelona często przeżywa ogromne cierpienia w defensywie od dłuższego czasu. Pomijając pozycję napastnika, to jej najsłabszy punkt. Ilekroć ogląda się mecze ekipy Xaviego, wcześniej Koemana, tylekroć pada w eterze pytanie, który z gagatków odwali radosną twórczość na tyłach. Eric Garcia, Umtiti, Lenglet albo Pique – żaden z nich nie daje gwarancji wysokiej jakości przez pełne 90 minut na przestrzeni kilku tygodni, a co dopiero miesięcy. I właśnie tutaj pojawia się pytanie, czy człowiek, który powinien dawać najlepszy przykład dla innych w butach weterana, nie powinien już powoli schodzić ze sceny.
Nie od wczoraj widać bowiem, że najwyższy poziom grania w Europie zaczyna mu po prostu odjeżdżać. Zasługi zasługami, ale Gerardowi Pique coraz bliżej do bycia zbędnym balastem.
To oczywiście nie oznacza, że tu i teraz Hiszpan tym balastem jest. Skąd, nie bądźmy aż tak skrajni. Nie można jednak wiecznie przymykać oczu na fakt, że w coraz większej liczbie meczów 34-latek nie pomaga swojemu zespołowi. Wiek robi swoje, a przecież wcale nie musi, bo wbrew pozorom pełno w topowych ligach obrońców, którzy z mocno wyeksploatowanym licznikiem potrafią wymiatać. Niestety dla kibiców Barcy – Pique się do nich nie zalicza. Ba, dziś mielibyśmy problem, żeby w ogólnym zestawieniu stoperów zmieścić go w topowej dwudziestce.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Pique fundamentem pod nową erę Barcy? Niezbyt
Prosty związek logiczny podsuwa prosty wniosek: z takim jegomościem nowej i lepszej Barcelony budować się nie da. Okej, niby można, kto komu zabroni, ale to ma swoje konsekwencje. W Lidze Mistrzów rywale “Dumy Katalonii” nie raz zdołali to pokazać, a w tej chwili szala między niepodważalną przydatnością a zwyczajną przeciętnością Pique niebezpiecznie przechyla się w jedną stronę.
Pytanie, czy Xavi rzeczywiście będzie musiał nieco ubrudzić sobie rączki przed końcem obecnego sezonu i “odstrzelić” kolegę. Nawet nie chodzi o to, że obu panów dzielą fajne relacje z szatni. Obecnie Barca znajduje się w tak specyficznej sytuacji, że taki piłkarz paradoksalnie jest na wagę złota. Doświadczony, mimo wszystko potrafiący raz na jakiś czas zagrać jak szef, a po dobrowolnej obniżce kontraktu relatywnie tani w utrzymaniu. Z jednej strony mamy zatem obrońcę, który jest uosobieniem problemów Barcy z nadążaniem za światową czołówką. Z drugiej jednak postać, przy której mogłyby pojawić się wątpliwości, gdyby miała zostać pożegnana w następnym roku czy odstawiona na margines jeszcze w sezonie 2021/2022. Właściwie to oba scenariusze mówią o tym samym, bo Gerard dawał do zrozumienia nie raz, że skończy z futbolem w chwili, gdy poczuje się niepotrzebny czy za słaby. Chce iść drogą Iniesty, nie zamierza przeciągać struny, woli wybrać odpowiedni moment. Spóźnienie się z decyzją o końcu kariery co prawda nie przysłoniłoby jego osiągnięć, ale, nie oszukujmy się, to nie jest tak wielka ikona Barcelony jak Xavi czy Puyol. Mimo swej wielkości i zapewne przyszłości w roli prezydenta klubu, rzecz jasna. Najzwyczajniej w świecie na myśl o lekkim przeciąganiu kariery przez Xaviego i Carlesa nie ma takiego niesmaku, jaki mógłby być przy ewentualnym odejściu Pique. To w ogóle będzie interesujące zjawisko, żeby zobaczyć, jakie będą różnice w podejściu kibiców do kresu kariery kolejnego członka starej gwardii. Członka, wydaje się, nie stawianego tak wysoko w porównaniu do poprzedników.
Pique nie starzeje się jak dobre wino
Od jakiegoś czasu ten temat dość często pojawia się w hiszpańskich mediach. Szkopuł w tym, że co rusz można trafić na sprzeczne informacje. Jeden rabin stwierdzi, że to ostatni sezon Pique, a drugi, że wcale tak nie jest. Co wiadomo na pewno – dzwony biją coraz mocniej. Presja na Pique rośnie, żeby nie przespać dobrego momentu na pożegnanie z Camp Nou w aktualnej roli. Trudno sobie wyobrazić, żeby Pique przeżył w niedalekiej przyszłości renesans formy tak jak niejeden obrońca z topu. Tu rzuca się na usta nazwisko choćby Chielliniego, ale nie trzeba być szczególnym znawcą futbolu, żeby zdać sobie sprawę, że ci piłkarze mają odmienne podejście do piłki i życia pozą nią. Nie chodzi o to, że Pique nie jest profesjonalistą, choć do wzoru w tej kwestii na pewno mu daleko, skoro przez sprawy biznesowe nie sypia tyle, ile zawodnik na tym poziomie powinien. A to tylko jeden przykład z wielu, że piłka nożna w głowie samego Gerarda z biegiem lat traci na znaczeniu.
Ale nie dobro Barcelony. Nie, ono dla Pique jest świętością. M.in dlatego klubowi i otoczeniu związanym z klubem niełatwo jest coś zasugerować, powiedzieć “stary, twój czas już minął, musimy pogadać”. I cyk, kariera kontynuowana na wzór Lubomira Guldana w Zagłębiu Lubin. Tylko że…
Hiszpan u schyłku swojej kariery nie jest na gruncie czysto sportowym kimś, kim słowacki stoper był dla swojej ekipy. Zachowując odpowiednie proporcje, Guldan ratował bandę cyrkowców w defensywie “Miedziowych”, jego pójście w dyrektory było i nadal jest bolesne. Tego samego nie powiedzielibyśmy przy analogicznej wizji z Pique. Oj, nie. W każdym razie może się okazać, że dla dobra wszystkich zawieszenie butów na kołek przez 34-latka już po zakończeniu tego sezonu będzie najbardziej rozsądną decyzją. Oby wówczas Barca nie musiała oglądać Araujo w koszulce Chelsea czy Liverpoolu. To następca, którego trzeba zatrzymać, a lepszych warunków do symbolicznej zmiany warty może nie być.
CZYTAJ TAKŻE:
Fot. Newspix