Reklama

Nabil Fekir i jego pobyt w Betisie. Osąd bohatera

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

15 grudnia 2021, 16:58 • 10 min czytania 8 komentarzy

Raczej nikogo nie mogło dziwić, że swego czasu Nabil Fekir zamienił Francję na Hiszpanię. W Olympique’u Lyon w zasadzie zaczął się dusić, więc nadeszła pora na kolejne wyzwanie. Trafił, więc do Realu, ale nie tego z Madrytu, lecz Realu Betis z Sewilli. Zresztą ciekawe jest to, że idolem Fekira jest Zizou, który kilka razy go pochwalił, po czym piłkarz zgłaszał gotowość do transferu na Estadio Santiago Bernabeu, który nigdy nie nadszedł. Wydawało mu się, że był pisany Królewskim, ale jednak nie do końca.

Nabil Fekir i jego pobyt w Betisie. Osąd bohatera

W 2018 wysypał mu się transfer do Liverpoolu. Było o tym naprawdę głośno, a wszystko rozbiło się nie o kasę, jak w przypadku wielu transferów, ale zdrowie Nabila Fekira. Po testach medycznych klub z Anfield Road pokręcił głową, wycofał ofertę opiewającą na kwotę 60 milionów euro i odesłał Francuza do domu. Ten wrócił zawiedziony do domu, ale nie zamierzał się poddawać, choć opisane doświadczenia nie należały do przyjemnych i raczej nie pomogły mu w następnych miesiącach. Został zapytany o kwotę niedoszłego transferu, na co odpowiedział z uśmiechem na ustach, że ma ją w nosie. Wisiało mu, na ile ktoś go wycenił.

W ciągu następnego roku wiele się zmieniło się zmieniło w konkteście wyceny Fekira. Po pierwsze w wyniku diagnozy lekarzy The Reds pojawił się negatywny sentyment pozostałych uczestników rynku  transferowego względem Francuza. Po drugie już tak nie błyszczał w Ligue 1, to musiało odbić się na wycenie piłkarza. Nadal był ważną postacią Les Gones, ale poziom hype’u na jego umiejętności zdecydowanie spadł. Podobnie jak cena rynkowa, która z poziomu 60 milionów euro została zredukowana do skromnych 20.

Przenosiny do Betisu

Przelew na kwotę dwudziestu milionów euro (plus zmienne) zadowolił Jeana-Michela Aulasa, który przystał na ofertę Betisu. Swego czasu i Sevilla była zainteresowana sprowadzeniem tego piłkarza. Złożyła już nawet ofertę, ale pech klubu z Estadio Sanchez Pizjuan polegał na tym, że Francuz jest co do zasady słownym człowiekiem — poza jednym wyjątkiem (pod wpływem nacisków rodziny powiedział, że zagra dla Algierii, później się z tego wykręcił, czym doprowadził swojego dziadka do łez). Obiecał władzom Betisu, że podpisze z nimi umowę i słowa dotrzymał.

Dojrzały już facet, który jako dzieciak kopnął piłkę w naczynie z gorącym olejem, przez co ma znamię na twarzy, od dłuższego czasu szukał dla siebie miejsca na ziemi. Andaluzja, a zwłaszcza Sevilla są dobrym miejscem dla piłkarzy – ceni się tam zwłaszcza kreatywnych i zadziornych piłkarzy. Wysokie temperatury, pogodne nastawienie do życia społeczeństwa, gorące derby, świetna infrastruktura. Generalnie ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Idealne miejsce, by kontynuować karierę i zainteresować swoją grą najmożniejszych w świecie piłki.

Reklama

Przyjęcie godne mistrza świata

Przyjęto go w Hiszpanii z otwartymi rękami, choć nie znał języka. Szybko się go nauczył, bo w proces adaptacji Francuza wmieszała się dwójka nowych kolegów z drużyny. Aissa Mandi pełnł rolę tłumacza, a „oswajacza” Joaquin. Hiszpan skutecznie nakłaniał Fekira do udziału w różnych wyzwaniach, które można zobaczyć na klubowym kanale. A to wspólne strzały w poprzeczkę, a to konkursowa jazda samochodem, jeszcze innym razem konkursy żonglerki przeróżnymi przedmiotami. Nudzić się nie nudził, a i miał okazję lepiej poznać gości, z których podan miał żyć. Dostrzegał, że wszystkim na nim zależy, a tego właśnie potrzebował chłopak, który w 2018 pocałował klamkę na Anfield, a od dziecka kładł się z futbolówką do łóżka i ostatecznie ona dała mu lepsze życie.

Zadbano również o to, by miał przy sobie bliską mu osobę. W ślad, zanim do Betisu powędrował jego brat. Nie jest to pierwszy raz kiedy starszy z braci forsuje transfer młodszego. Podobnie było z braćmi Goetze. Yassin nie ma tyle talentu, ile starszy brat. Pewnie prędzej skończy w ekstraklasowym klubie niż zacznie regularnie grać na poziomie Primera Division. Ale nikt nie przykładał broni do skroni osobie, która wręczyła mu czteroletni kontrakt z rezerwami Betisu. Nieco przypomina poruszaniem po murawie brata, ale do wiernej kopi mu daleko.

Nie wszystko zgodnie z planem

Fekir przeniósł się do Hiszpanii w specyficznych okolicznościach. Dla fanów Betisu jego transfer był powodem do zaprzestania narzekań. Nie byli zadowoleni ze sprzedaży Giovanniego Lo Celso, ale jak trafił Fekir, to uznali, że można na to przymknąć oko. Otoczkę związaną z transferem Francuza można porównać do zakontraktowania Denilson pod koniec lat 90. Nagle magik zjawia się na Estadio Benito Villamarin (Brazylijczyk trafił do Los Verdiblancos, kiedy o tym obiekcie mówiło się Estadio Manuel Ruiz de Lopera). Różnica polega na tym, że Fekir spełnił i spełnia oczekiwania.

Byłoby nadużyciem stwierdzenie, że Fekir został oszukany, ale z pewnością nie wszystko w Betisie wyglądało tak, jak mógł oczekiwać. Klub z Estadio Benito Villamarin od lat szukał tożsamości. Zatrudniał trenerów od cholopodobnych jak Gustavo Poyet, po Quique Setiena, który za posiadanie piłki dałby się pokroić. Rozjazd filozofii budowania zespołu był widoczny od wielu lat. Po Setienie przyszedł Rubi, co zbiegło się z transferem Fekira. O ile Rubi świetnie poradził sobie w Espanyolu, o tyle, Betis pod jego wodzą zaczął się staczać w tempie ekspresowym. Dziś Hiszpan wykręca dobre wyniki z Almerią, ale praca po zielono-białej części Sevilli go przerosła.

Zamiast rezultatów na miarę oczekiwań była walka o piętnaste miejsce z zespołami pokroju Deportivo Alaves i Realu Valladolid. Fekir mógł wtedy pomyśleć – cholera, gdzie ja trafiłem i w co ja się wkopałem. Tym bardziej że okres słabej gry Betisu zahaczył jeszcze o pierwsze miesiące pracy Manuela Pellegriniego. W dużym uproszczeniu przez wiele miesięcy gra Betisu opierała się na Sergio Canalesie i Nabilu Fekirze (Joquin stopniowo gasł), a na resztę składali się piłkarze wypaleni, zagubieni lub młodzi.

Problem sportowy został już zażegnany

Przez pierwsze dwa lata Francuz miał prawo psioczyć na sytuację sportową zespołu, ale w tym sezonie uległa znacznej poprawie. Betis jest w stanie łączyć grę w Lidze Europy z występami w rozgrywkach krajowych. Zresztą najlepiej posłużyć się wyliczeniami:

Reklama
  • trzecie miejsce w lidze,
  • awans do 1/16 Ligi Europy,
  • nigdy wcześniej nie punktowali tak dobrze, łącząc grę w europejskich pucharach i w lidze,
  • zdobyli najwięcej bramek na tym etapie rozgrywek od sezonu od 96/97,
  • tracą najmniej bramek od sezonu 96/97,
  • uzbierali najwięcej zwycięstw w roku kalendarzowym od 1997 roku,
  • zajmują piątą lokatę w tabeli rocznej,
  • w końcu w lidze zaczęli strzelać napastnicy (Juanmi 10, Willian Jose 6).

W tym sezonie Fekir otrzymał wsparcie, na które zasługuje i w niejednym wywiadzie to docenił. Wciąż nie jest idealnie, ale jest lepiej. Gdy akcenty rozkładają się na większą liczbę graczy, można częściej złapać oddech, by uderzyć ze zdwojoną siłą. Idąc o krok dalej, można dojść do wniosku, że jeśli akcenty ofensywne się rozkładają, to również i faule rywali. W pierwszych miesiącach w  zasadzie łatwo można było unieszkodliwić Betis. Podwoić Fekira, obchodzić się z nim na granicy przepisów i w zasadzie przepis na sukces gotowy. Coś podobnego przeżywa teraz Memphis Depay w Barcelonie, ale mimo wszystko Francuz robił lepsze wrażenie. Nie zrozumcie mnie źle – zdarzały mu się również gorsze występy. Zresztą wciąż się zdarzają, ale w każdym meczu daje coś ekstra. Nie ma w Betisie drugiego takiego piłkarza, który potrafi, aż z taką łatwością i powtarzalnością wejść w pole karne i znaleźć sobie przestrzeń do strzału.

Finansowo Betis wciąż się odradza

Skupmy się na moment na sferze ekonomicznej i rzućmy okiem na limity płacowe Realu Betis:

  • 21/22 70 milionów euro,
  • 20/21 66 milionów euro,
  • 19/20 102 miliony euro.

Jak sami widzicie możliwości finansowe Betisu spadły względem sezonu, w którym przychodził Fekir i przepłacono za Borję Iglesiasa — do dziś nie rozumiem, jak można było zapłacić za niego prawie 30 milionów euro. Wszystkie problemy z płynnością i wypłacalnością można zrzucić na pandemię, ale prawdą jest, że pieniądze w Betisie były źle wydawane. Sytuacja na świecie tylko dolała benzyny do pożaru, który zajął już kilka kondygnacji. Do tego doszła pomyłka z powierzeniem zespołu Rubiemu i tak krok po kroku Los Verdiblancos wpędzali się w spiralę kłopotów.

W ostatniej chwili podjęto dobrą decyzję, skończono z sentymentalnym podejściem i zatrudniono prawdziwego fachowca, który był już właściwie ostatnią deską ratunku. Postawiono na architekta sukcesów Villarrealu i AS Monaco. Antonio Cordon sprawił, że sytuacja uległa poprawie, choć wciąż nie jest kolorowo. Latem dyrektor sportowy musiał skupić się na penetrowaniu rynku piłkarzy, którym skończyły się kontrakty. Nie było Betisu nawet stać na opłacenie kontraktu Dario Benedetto, co dobrze pokazuje skalę problemów, którym Cordon musiał stawić czoła.

Dlaczego kładę na to taki nacisk? Co by nie mówić, dobrzy piłkarze chcą otaczać się innymi dobrymi piłkarzami. Francuz liczył, że jego zespół będzie stale wzmacniany, a to nie znalazło pokrycia z rzeczywistością. Gdy widzisz, że klub zmierza w odpowiednim kierunku, jesteś w stanie wykrzesać z siebie więcej i więcej. Gorzej, gdy tak jak Fekir przez naście miesięcy otrzymywałeś sygnały, że w zasadzie Betis jest na autostradzie do bankructwa i prędzej do klubowych drzwi zapuka windykator, niż piłkarze klasy europejskiej.

Caneles przedłużył kontrakt, więc ty też możesz

Władze Betisu robią wszystko, by przedłużyć kontrakt ze swoją gwiazdą. Już nawet podpisali nową umowę z Sergio Canalesem, z którym Francuz dobrze rozumie się na boisku. W ten sposób Angel Haro i Antonio Cordon puszczają oczko do Fekira i pokazują, że skoro Canales zostaje, to on też może. Ale czy ostatecznie Fekir przedłuży umowę? Obecna kończy się w 2023 roku, więc latem sępy będą nisko latały nad klubowymi gabinetami.

Do tego dochodzi wizja samego piłkarza i może wystąpić zgrzyt — egzystencjonalny i moralny w jednym. Fekir trafił do Betisu, by ten klub zrobił duży krok ku wielkości, Jednak napotkał okoliczności, które nie pozwoliły mu w pełni skorzystać z pobytu w klubie. Niewykluczone, ze jest już tym zmęczony i chciałby oddać rolę lidera ofensywy komuś innemu. Z drugiej strony z pewnością dostrzega postępy. Pellegrini wyprostował kwestie sportowe, a Cordon ekonomiczne. Dziś widać, że tej drużynie się chce i są zdolni do dużych rzeczy. Nadal ich gra w dużej mierze opiera się na indywidualnościach, ale zespół jest lepiej zbalansowany. W ofensywie Fekir już nie ma prawa czuć się osamotniony, a gra obronna zespołu już nie zasługuje na podkład muzyczny rodem z Benny’ego Hilla, a przecież przez tyle lat można było psioczyć na wybryki Marca Bartry i spółki.

Moim zdaniem nieco niesprawiedliwym jest kreowanie rzeczywistości, w której tylko piłkarz podjął ryzyko, decydując się na transfer w 2019. To tyczyło się też klubu i wynikało głównie z podatności Fekira na urazy. Każdy wiedział, że sportowo się obroni, ale trzeba się było liczyć z tym, że przy swoim sposobie gry może często obrywać. W istocie jest tak, że od samego początku, gdy piłkarz występujący z numerem osiem leży dłużej niż pięć sekund na murawie, kibice i władze Realu Betis, modlą się o to, by czym prędzej wstał. Z prawym kolanem, które nie przypadło do gustu medykom z Anfield Road jest jak z montażem ciężkiego przedmiotu na trytytki. Dopóki się trzyma, jest git, ale jak puści, to będzie nieciekawie. Na szczęście na ten moment się trzyma i można odnieść wrażenie, że rzadziej miewa dolegliwości bólowe niż w przeszłości.

Stabilizacja kontra wyzwania

Dla wielu to może czcze gadanie, ale Fekir ceni sobie stabilizację i kluby, które dały mu szansę jak właśnie Betis. Nie każdy wie, ale kiedy był nastolatkiem wyrzucono go z akademii OL (po latach oczywiście wrócił). Nie dlatego, że nie potrafił grać, czy zachowywał się jak buc, ale uznano, że jest zbyt drobny. Były to czasy, w których francuskie akademie stawiały na koni pociągowych, a zarazem rezygnowały z technicznych piłkarzy. W ostatnich latach nagłośniono kilka podobnych historii, jak ta Fekira. Żeby nie być gołosłownym, Antoine Griezmann z powodu drobnej budowy odbijał się od drzwi wielu francuskich klubów. Z tego powodu wyemigrował do Realu Sociedad, ale nie o nim dziś mowa.

Moim zdaniem Fekir ma teraz wszystko, czego chciał, ale to nadeszło z pewnym opóźnieniem. Gra zespołu jest na miarę oczekiwań, wyniki nawet poza nie wykraczają. Organizacja uległa poprawie i wszystko wskazuje na to, że w kolejnym sezonie Betis również zagra w europejskich pucharach. Nie jest powiedziane, że w innym otoczeniu traktowano by Francuza tak dobrze, jak w klubie ze stolicy Andaluzji. Pellegrini wie jak szafować jego siłami – kiedy należy mu nieco odpuścić. Koledzy wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Widzą w nim człowieka, który może dać im coś więcej niż miejsce w środku tabeli. Czy warto z tego rezygnować dla lepszych pieniędzy?

Czytaj też:

Fot. Newspix

 

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
7
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

8 komentarzy

Loading...