– Jesteśmy zespołem młodym, którego naturalną siłą jest to, że będzie się cały czas rozwijać. To pewna nowość dla Miedzi, że w czołówce 1. ligi mamy chyba najmłodszą kadrę. W ostatnich meczach nie mieliśmy w wyjściowej jedenastce ani jednego zawodnika obecnie będącego po trzydziestce. W całej kadrze mamy tylko dwóch takich. Z półrocza na półrocze ten zespół powinien stawiać się zatem coraz silniejszy i lepszy – zapowiada Andrzej Dadełło. “Weszłopolscy” porozmawiali z właścicielem Miedzi Legnica o znakomitej rundzie jesiennej w 1. lidze, którą ekipa z województwa dolnośląskiego zakończyła na pierwszym miejscu w tabeli.
Dziewięć punktów przewagi nad trzecią Koroną Kielce, znakomita pozycja wyjściowa do ataku na Ekstraklasę. Jest pan zaskoczony, że aż tak dobrze to wygląda?
Na pewno jesteśmy zaskoczeni. Liczyliśmy się z tym, że to będzie lepszy sezon od poprzedniego, że zespół będzie lepszy, ale zakładaliśmy również, że konkurencja będzie znacznie silniejsza niż przed rokiem. Szczerze mówiąc – jesteśmy mile zaskoczeni. Ale przez ostatnie półtora roku wydarzyło się w Miedzi wiele pozytywnych rzeczy, które mają wpływ na obecne wyniki. Wprowadziliśmy wielu młodych zawodników, do tego udane okienko transferowe. Szereg czynników zadziałał na naszą korzyść. A łatwo nie było, bo bardzo szybko straciliśmy jednego z naszych najlepszych piłkarzy, co nas na moment przyhamowało. Jesteśmy zatem zadowoleni, ale również zaskoczeni – to na pewno dobre określenie.
A skąd u pana chęć, żeby kreować piłkarzy na kluczowe stanowiska w klubie, a nie ich po prostu sprowadzać? Ta druga opcja wydaje się prostsza, tymczasem w Miedzi i trener, i prezes, i dyrektor sportowy to są wszystko ludzie, których musieliście sobie wymyślić i ich stworzyć.
Takie jest moje doświadczenie zawodowe – w większości moich podmiotów czy spółek za zarządzanie odpowiadają ludzie, którzy w nich wyrośli i zostali przeze mnie wychowani. Czy też przez innych managerów. Taka jest moja filozofia biznesu. Uważam, że to bardzo motywujące również dla innych, którzy widzą sens zaangażowania się w daną organizację. Poza tym ludzie, którzy w danej organizacji są od lat dobrze ją poznają, rozumieją. Młodość ma też to do siebie, że ludzie się szybko rozwijają, uczą. Nabierają doświadczenia. To mi się sprawdza w spółkach notowanych na giełdzie i w Miedzi Legnica też się sprawdza.
A pamięta pan ten moment, w którym pierwszy raz pomyślał pan sobie, że Wojciech Łobodziński zostanie trenerem Miedzi?
Od dawna obserwuję Wojtka – taki pierwszy moment to chyba był wtedy, kiedy dotarły do mnie informacje, w jaki sposób on pracuje przy zespole jako asystent. Widać było jakość i zaangażowanie. Wtedy pomyśleliśmy, że fajnie by było, gdyby został kiedyś trenerem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego ogromne doświadczenie piłkarskie. Szykowaliśmy go na to stanowisko, głównym elementem było powierzenie mu zespołu rezerw. Przejął drużynę, która broniła się przed spadkiem i nie potrafiła wygrać meczu, a on bardzo szybko zaczął robić średnią na poziomie dwóch punktów na spotkanie. Rozmawialiśmy z nim wówczas o tym, jaka byłaby jego filozofia budowania Miedzi, gdyby został szkoleniowcem pierwszego zespołu. Bardzo nam się spodobały jego odpowiedzi. Byliśmy bardzo podekscytowani wizją pracy z trenerem Łobodzińskim i cieszę się, że to się wszystko udało.
***
***
Po udanej rundzie jesiennej jeszcze dociśniecie pedał gazu? Mam na myśli transfery, rozbudowę kadry.
Nie chcemy za dużo zmieniać. W zespole jest wielu młodych piłkarzy, którzy się świetnie rozwijają i pokazali się z bardzo dobrej strony. A skoro jesteśmy z nich zadowoleni, to nie chcielibyśmy ich teraz zamykać. Poza tym – wrócą też piłkarze obecnie kontuzjowani.
Jesteśmy zespołem młodym, którego naturalną siłą jest to, że będzie się cały czas rozwijać. To pewna nowość dla Miedzi, że w czołówce 1. ligi mamy chyba najmłodszą kadrę. W ostatnich meczach nie mieliśmy w wyjściowej jedenastce ani jednego zawodnika obecnie będącego po trzydziestce. W całej kadrze mamy tylko dwóch takich. Z półrocza na półrocze ten zespół powinien stawiać się zatem coraz silniejszy i lepszy. Natomiast zdaję sobie sprawę, że skoro w niektórych spotkaniach na prawej obronie występował Marcin Garuch, no to było z naszej strony pewne ułatwienie dla rywali, bo wystarczyło mu grać długą piłkę za plecy. Takie sprawy trzeba przeanalizować. Być może zwiększyć głębię składu. Jest jednak chyba rzeczą oczywistą, że skoro awans jest dla nas tak ważny, to zimą odejść też nie będzie, mimo zapytań o niektórych graczy. Jesteśmy otwarci na rozmowy, ale dopiero za pół roku.
Co trener Łobodziński wniósł do zespołu Miedzi?
Oprócz samej gry – poprawiła się atmosfera. Myślę, że ją widać i na boisku, i po meczach. Do tego jest odpowiednia reakcja na wydarzenia boiskowe. Proszę zwrócić uwagę, że Miedź często gra lepiej w drugich połowach. Na to wpływa nie tylko przygotowanie fizyczne, ale i właściwe działania trenera w przerwie. Dużo jest takich pozytywnych elementów – jesteśmy zadowoleni nie tylko z wyników, trener Łobodziński jest niewątpliwie ojcem ostatnich sukcesów zespołu. Miał przecież swój wpływ na transfery. To nie jest przypadek, że Maxime Dominguez trafił do Legnicy. To trener Łobodziński wyznaczył go jako jednego z dwóch kandydatów do wzmocnienia środka pola i nie chciał słuchać o innych kandydaturach. Wojtek jest wymagający, jeśli chodzi o analizowanie piłkarzy. Wie, czego szuka – jest również pod tym względem bardzo odpowiedzialny.
Chyba dawno nie było pan tak spokojny i optymistycznie nastawiony.
Jesteśmy po najlepszym wyniku w historii naszych występów w 1. lidze. I osiągnęliśmy to z zespołem jak dotąd najmłodszym. Trudno, żeby nie podchodzić do tematu z optymizmem. Zresztą w Legnicy mamy sporo takich osób – młodych, optymistycznie nastawionych, pracowitych. Wiemy, przed jaką stoimy szansą. Ta odpowiedzialność też nas trochę przytłacza, spokojniej nie będzie, ale cieszymy się, że efekty naszej pracy są tak dobre.
A jak pan patrzy na ligę jako całość? Kojarzycie się jako klub, który ma trochę pretensji do konkurentów o psucie rynku. Niekiedy obraca się to zresztą przeciwko nim, jak na przykład w przypadku ŁKS-u.
Są postępy. Dzisiaj ligowi rywale zatrudniają zawodników, którzy u nas mogliby liczyć na dwa razy mniejsze pieniądze. Kilka lat temu kluby 1. ligi brały piłkarzy za pięć czy sześć razy większe wynagrodzenie niż to oferowane przez nas. Ten klub o którym myślę już zbankrutował. Więc na pewno postęp jest duży w tej materii. Na pewno cieszy mnie to, że liga jest silna. Wyzwanie jest duże. Wiele drużyn przystępuje do rywalizacji z hasłem “Ekstraklasa albo śmierć”, co jest ciekawe dla kibiców, dla telewizji. I dla nas. Jak się wchodzi do Ekstraklasy z silniejszej 1. ligi, to rośnie szansa, by w niej trochę dłużej pograć.
Załóżmy, że uda się wam awansować. Jakie błędu z poprzedniego pobytu w Ekstraklasie na pewno by pan chciał uniknąć?
My mimo wszystko bardzo pozytywnie oceniamy tamten sezon w Ekstraklasie. Nawet pomimo spadku. Udało się zdobyć 40 punktów, a przytrafiła nam się seria kontuzji kluczowych zawodników. Dziś na pewno wolimy poczekać na awans – wejść do Ekstraklasy z młodym zespołem. Wymagającym tylko korekt, rozwijającym się w sposób naturalny. Wtedy było inaczej. Awansowaliśmy z drużyną zaawansowaną wiekowo, trzeba było szukać wzmocnień. Troszkę na siłę. A teraz chcemy wejść z zespołem, który jest gotowy do rywalizacji w Ekstraklasie i wymaga tylko uzupełnień. Więc podstawowego błędu już nam się udało uniknąć.
CZYTAJ TAKŻE:
- Carlos Julio: – Barcelona to fikcja. Gdy odejdziesz z La Masii, uczysz się, jakie jest życie
- 15 rzeczy, które trzeba wiedzieć po jesieni w I lidze
- RANKING. Którzy prezesi najczęściej zwalniają trenerów?
fot. NewsPix.pl