Strefa spadkowa i Wisła Kraków to nie są dwa różne byty, które mijają się na ulicy bez żadnej refleksji. Nie, to całkiem nieźli znajomi, którzy w ostatnich latach miewali bliższe spotkania. Co prawda do katastrofy w postaci pocałunku śmierci nie doszło, ale sam fakt obecności takiej relacji mógł kibiców “Białej Gwiazdy” martwić. Okej, przyzwyczaili się do niskich lotów, natomiast kadencja nowego trenera miała tę tendencję odwrócić. Póki co, czysto na papierze, zmieniło się niewiele.
Krakowianie odwiedzają właśnie rejony tabeli, w których kończyli dwa poprzednie sezony (dwa razy 13. miejsce, niżej tylko trzy zespoły). Atmosfera w klubie z tego powodu nie może być za wesoła, natomiast od razu chcemy zaznaczyć, że nie zachęcamy do gwałtownych ruchów w kuluarach. Właśnie tu leży pies pogrzebany. Jak mawia klasyk – spokojnie. W tej części Krakowa nie trzeba jeszcze bić na alarm, za czym stoi kilka argumentów. Możecie nawet uznać to za pewien apel.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Warta Poznań – Wisła Kraków. Cierpliwość jest Wiśle potrzebna
Nie da się przejść obojętnie obok faktu, że ostatnie tygodnie dla Wisły są po prostu złe. Mowa o czterech porażkach i jednym zwycięstwie w pięciu ostatnich meczach w lidze. W tym przedziale czasowym gorsze jest tylko Zagłębie Lubin, które zdobyło zaledwie punkt. Na identycznym poziomie lawiruje Legia. No więc grono niby nienajgorsze, ale nic bardziej mylnego. Wiemy, jak jest. Porównać się dzisiaj do obu tych zespołów to wstyd.
Gdy rozszerzymy początkowy okres tego sezonu do dziesięciu ostatnich kolejek, Wisła wciąż wypada blado. Ba, ile mieliśmy już takich przypadków w Ekstraklasie, że trener leciał w podobnych okolicznościach? 10 meczów – dwa zwycięstwa. 1:0 z Cracovią i Górnikiem Zabrze, występy co najwyżej solidne. W tym samym czasie bilans bramkowy w postaci 5:20, co stawia “Białą Gwiazdę” wyżej tylko od Warty Poznań. Jeśli dalej tak pójdzie, fajny dorobek osiągnięty na starcie nowej kampanii odejdzie w zapomnienie, o ile kibice już teraz nie zaczęli grymasić. Mają ku temu powody, Wisła rozczarowuje, acz jej potencjalny sufit z trenerem Gulą u steru wydaje się być na tyle wysoki, że warto trochę przecierpieć.
To oczywiście nie jest czynnik mierzalny. Ale, cholera, krakowskim zespołem zarządza nie byle kto i w tych samych słowach można wypowiedzieć się o dyrektorze sportowym, Tomaszu Pasiecznym, który nie sprawia wrażenia człowieka kąpanego w gorącej wodzie. Słowem – nawet mimo słabych wyników ludziom w klubowych biurach zależy na rozwoju, nawet jeśli trzeba za niego srogo zapłacić. Zresztą, zanim trener Gula przyjechał do Polski, eksperci za południową granicą byli zgodni, że do wprowadzenia swojej filozofii ten szkoleniowiec potrzebuje więcej czasu. Nie można być zatem zaskoczonym, że taki proces negatywnie odbija się na wynikach.
– Może to głupio zabrzmi, ale mecz w Poznaniu to idealny papierek lakmusowy. Szczerze wierzę, że pojedziemy do Poznania za rok i zagramy podobnie. To będzie idealny mecz, żeby ocenić jaki postęp zrobiliśmy. To nie jest problem grać piłką przeciwko najsłabszym w lidze – wyzwaniem jest grać piłką przeciw najlepszym na wyjeździe. Chcemy się znaleźć w takim miejscu, gdzie jedziemy na Lecha czy Legię i gramy tak, jak chcemy. Nie jesteśmy jeszcze w tym miejscu, to jest oczywiste, ale do tego dążymy – mówił w październiku Pasieczny dla Weszło.
– Nie przywiązuję wielkiej wagi do obecnej tabeli. Zupełnie serio – nie wiem, ile mamy punktów przewagi nad strefą spadkową. Nie na to teraz patrzymy. Zaczęliśmy sezon plus-minus średnio, ale na tym etapie budowy drużyny zdawaliśmy sobie sprawę, że to musiało nas kosztować. I kosztuje – dodał.
Pasieczny: Nie znam zapachu skarpet w szatni, ale nie czuję się przez to mniej kompetentny (WYWIAD)
Warta Poznań – Wisła Kraków. Jaki jest margines błędu Wisły?
Z drugiej strony to też nie może być tak, że Wisła może przerżnąć wszystko. Jakiegoś minimum trzeba wymagać, a nim jest choćby pokonanie Warty Poznań. Bo jak nie wygrać z nimi, to obecnie z kim? No dobra, na rozkładzie do końca roku zostało jeszcze Zagłębie, ale już Termalica przed świętami może być twardym orzechem do zgryzienia. Tak czy siak, jeśli “Biała Gwiazda” nie zdobędzie w trzech ostatnich meczach tego roku sześciu oczek, nie oddalając się tym samym od strefy spadkowej, będziemy czuli duże rozczarowanie.
Pamiętajmy: teraz Wisła gra z trzema ekipami, które są w tabeli niżej od niej. Lepszej trampoliny do odbicia się w stronę środka stawki nie będzie. O tyle fajnie, to mocna okoliczność łagodząca, że Wisła dobrze radzi sobie w Pucharze Polski. Zagra w ćwierćfinale i będzie faworytem. Ale zanim do tego dojdzie, trzeba opanować sytuację w Ekstraklasie. Szczególnie ofensywę, której skuteczność woła o pomstę do nieba:
- Radomiak – 0 goli
- Jagiellonia – 1
- Cracovia – 1
- Wisła Płock – 0
- Górnik Zabrze – 1
- Piast Gliwice – 0
- Pogoń – 0
- Lech – 0
No nie, z taki liczbami nie ma co liczyć na walkę nawet z gorszymi na papierze od siebie. Tym bardziej też nie da rady nadrobić strat w tyłach, które bywają dość znaczne. To niepokojące, że więcej niż jedną bramkę w meczu ligowym Wisła strzeliła po raz ostatni 12 września z Lechią Gdańsk. Za chwilę miną trzy miesiące… Droga Wisła, czas się obudzić, żeby nie skończyć rundy jesiennej ledwo nad kreską, a nawet pod nią.
Warta Poznań – Wisła Kraków. Typ redaktora Weszło
Kamil Warzocha: Ten mecz pachnie małą liczbą bramek. Nieskuteczna Warta, nieskuteczna Wisła. Dlatego pójdę w typ, która przełamuję tutaj logikę. Ile razy już tak było, że spodziewane 0:0 było jakimś 2:2 czy 3:3? Kursy są na to zacne, więc idę w typ przynajmniej trzech bramek w całym meczu – kurs 2,10 na Fuksiarz.pl.
CZYTAJ TAKŻE:
- „Może młodzi trenerzy nie boją się ryzyka, bo nie dostawali linijką po rękach?”
- Robert Sibiga. Jak Polak został sędzią roku w MLS?
Fot. Newspix