Ostatnia akcja meczu. Leo Messi podchodzi do rzutu wolnego na dwudziestym metrze od bramki Lens. Jego kępka murawy, idealna pozycja na dokręcenie piłki lewą nogą i utrafienie okienka. Wszystkie oczy zwrócone na świeżo upieczonego zdobywcę Złotej Piłki. Przed nim: po lewej stronie – mur ustawiony przez piłkarzy PSG, po prawej stronie – mur ustawiony przez piłkarzy Lens. Cel: bramka na wagę zwycięstwa – mnóstwo takich w swojej karierze strzelił już Argentyńczyk. Efekt: niecelne uderzenie, grymas na twarzy, ostatni gwizdek, remis. Ładny numer Lens wycięło PSG na północy Francji. A i tak Mauricio Pochettino może powiedzieć to samo, bo paryżanie punkt wyciągnęli po akcji rezerwowych w doliczonym czasie gry i powinni cieszyć się z takiego biegu spraw.
Głupia sprawa, ale panowie Leonardo i Nasser Al-Khelaifi chyba muszą widzieć, że projekt pod znakiem „stwórzmy sobie mega-drużynę rodem z Football Managera” rozkwita w dużych bólach. Niezborny, niezgrany, koślawy, karykaturalny, potworkowaty jest to zespół. W obronie – zaharowuje się ośmiu gości, a trzech facetów biernie na to patrzy. W ataku – trzech gości ma zdziałać cuda na połowie rywala, a pozostała ósemka głupieje za połową rywala. Tak nie wygląda mistrzowski zespół. W tym momencie ligowe PSG nie jest silniejsze od ligowego Lens, które – nic mu nie ujmując, bo jednak to rewelacja tego sezonu Ligue 1 – dysponuje znacznie mniejszymi możliwościami na każdym poziomie.
Lens-PSG. Psikus Frankowskiego i spółki
Lens oddało osiemnaście strzałów, PSG oddało trzynaście strzałów. Lens oddało siedem strzałów celnych, PSG oddało sześć strzałów celnych. Czy to statystyka zaskakująca? Trochę tak, ale nie ma w niej ani grama fałszu, ani grama przekłamania. Ekipa Francka Haise’a, choć rzadziej utrzymywała się przy piłce, prezentowała znacznie bardziej konkretny pomysł na futbol. Keylor Navas dwoił się i troił:
- wybronił strzał Fofana z dystansu,
- poradził sobie z jeszcze lepszą próbą Claussa,
- odbił – wydaje się: przedwczesne – uderzenie Kalimuendo,
- sparował woleja Doucoure’a,
- przeniósł nad poprzeczką centrostrzał (po rykoszecie, ale jednak: chwała polskiej myśli szkoleniowej na obczyźnie!) Frankowskiego,
- miał szczęście przy słupku Da Costy, kiedy piłka odbiła się od niego wprost w jego ręce,
- wypluł strzał Frankowskiego po kontrze Lens.
Żeby jednak nie było, że tylko Navasa chwalimy: to on zawalił gola. Tej klasy bramkarz nie ma prawa puścić takiego strzału, jak ten oddany z dystansu przez Seko Fofana. Jasne, było to uderzenie mocne, niezłe, kręcące się, ale interwencja bramkarza PSG – niewątpliwie fatalna. PSG zaczęło po niej panikować, ale to absolutnie nie był przypadkowy gol. Wynikał z tego, że Lens dominowało.
Przy okazji, sami widzicie: bardzo aktywny był Frankowski. Raz po raz wchodził w pojedynki z Hakimim, założył mu nawet siatkę! Sympatyczne, na swój sposób: imponujące. A przecież Frankowski to facet, który – że tak to ujmijmy – nie zawsze podoba nam się w barwach reprezentacji Polski, a od kilku miesięcy w lidze francuskiej to naprawdę wyróżniająca się postać. I można śmiać się z tego żartu, że „Frankowski lepszy od Messiego, bo Polak ma od niego lepsze statystyki w tym sezonie Ligue 1”, ale no: tu mieliśmy do czynienia z bezpośrednim starciem i wszystko – pół-żartem, pół-serio – się potwierdzało.
Lens-PSG. Psikus końcówki PSG
Ale i tak skończyło się remisem, bo PSG nie zamierzało odpuszczać. Długimi momentami było fatalne, nudne, miałkie, przewidywalne, ale raz na jakiś czas przyspieszało i wtedy akurat Lens trudno było się połapać. Człapiący Messi mógł mieć gola i asystę po pierwszej połowie, ale najpierw trafił w słupek, a potem jego dośrodkowanie zmarnował Icardi. Piękne trafienie mógł zaliczyć też Leandro Paredes. Dobre okazje zmarnował Angel Di Maria. Swoje oddać trzeba też Jean-Louisowi Lecy, który kilka razy popisał się fenomenalnym refleksem.
Ale ile klubów na świecie może pozwolić sobie na wpuszczenie na murawę duetu Georginio Wijnaldum-Kylian Mbappe. I niech nie zmyli was ostatnie kilka lat Holendra w Liverpoolu. Kto oglądał chociaż kilka meczów reprezentacji Oranje, ten wie, że Wijnaldum potrafi być ofensywną bestią. Tym razem, po świetnym dośrodkowaniu Mbappe (sam kilka minut wcześniej mógł wpisać się na listę strzelców, ale wykręcił się w bramce Jean-Louis Leca), strzelił gola na wagę remisu. Potem jeszcze ten rzut wolny Messiego, ale… nie będziemy dublować tej historii.
Tak na północy Francji przebiegał wieczór drobnych psikusów. I coś nam się wydaje, że w Lens uśmiechają się ciut szerzej.
Lens 1:1 PSG
Fofana 62′ – Wijnaldum 90+2
Fot. Newspix
Czytaj więcej: