To dla wielu kibiców nie był spokojny wieczór. Sobotnie mecze eliminacyjne do mistrzostw świata w Katarze zagwarantowały kilka naprawdę konkretnych niespodzianek, o czym przekonali się fani na całym Starym Kontynencie.
Już po pierwszych spotkaniach, gdzie Finlandia grająca w dziesiątkę pokonała Bośnię i Hercegowinę (3:1), mogliśmy mówić o pewnym zaskoczeniu. A to dopiero był początek wrażeń, wszak Norwegia zaledwie zremisowała z Łotwą (0:0) i dała się wyprzedzić Turcji, która rozbiła Gibraltar (6:0). Jeśli ktoś wówczas myślał, że emocje nieco przygasną, musiał się mocno zdziwić.
Właściwie każde kolejne spotkanie było pewną niespodzianką:
- Belgia ponownie straciła gola z Estonią (3:1)
- Francja rozgromiła Kazachstan (8:0), zdobywając pięć bramek w drugiej połowie; Mbappe cztery gole
- Walia nie dała cienia szans Białorusi (5:1)
Jednakże za największą sensację może uchodzić ostateczny rezultat spotkania Czarnogóra – Holandia. Goście prowadzili już 2:0 po golach Memphisa Depaya. Piłkarz Barcelony strzelił w pierwszej i drugiej połowie, i wydawało się, że Oranje spokojnie dowiozą prowadzenie.
Nic bardziej mylnego – gospodarze odgryźli się w końcowych dziesięciu minutach. Najpierw do siatki trafił Vukotić, a wynik spotkania ustalił Vujnović. Zamiast zwycięstwa Holandii był więc remis, który ekipę z Niderlandów stawia w kłopotliwym położeniu.
Jeśli kadra Louisa van Gaala przegra ostatni mecz z Norwegią, zaś Turcja pokona Czarnogórę, Oranje nie będą mieli żadnych szans, by zakwalifikować się na mundial w Katarze. Spadną bowiem na trzecie miejsce w grupie.
W zupełnie innych humorach swój mecz kończyli sąsiedzi Holendrów – Belgowie. Mimo straty bramki z Estonią przypieczętowali bezpośredni awans na mistrzostwa świata.
Czytaj także:
Fot.FotoPyk