– Na miejscu prezesa Mioduskiego zostawiłbym trenera Michniewicza. Skoro razem weszliśmy w kryzys, to spróbujmy razem z niego wyjść, budując atmosferę wokół zadowolenia, jakie powstało w Legii po kilku dobrych meczach w Lidze Europy. To byłby zdrowy układ. Każdy się zna. Trener zna szatnię od podszewki, szatnia doskonale zna trenera. Obie strony wiedzą, gdzie są problemy, gdzie leżą rezerwy. Ale trener Michniewicz nie dostał czasu, wszedł na jego miejsce trener Gołębiewski i musi uczyć się wszystkiego od początku – nowej szatni, nowych zawodników, nowego klimatu. On dopiero poznaje problemy tej szatni, a tu nie ma przestrzeni na poznawanie problemów, tu trzeba wygrywać. Uważam, że powinien przyjść trener z doświadczeniem, który już wcześniej radził sobie z takimi sytuacjami, ma posłuch, budzi respekt i szacunek w szatni – mówi w rozmowie z nami były piłkarz Legii i były reprezentant Polski, Marcin Komorowski. Zapraszamy.
Kiedy ostatni raz widziałeś Legię w takim kryzysie?
Nie pamiętam…
Zadziwia cię beznadzieja mistrza Polski?
Jestem w dużym szoku. Myślałem, że Legia wygra ze Stal Mielec i że będzie to dla niej przełomowy moment w tym sezonie, ale ten mecz już na dobre potwierdził, że mistrz Polski znajduje się w głębokim kryzysie, w bardzo trudnym dla siebie momencie historii.
Artur Jędrzejczyk na antenie Canal Plus nie mógł złożyć jednego składnego zdania. Bartosz Slisz wyglądał na kompletnie załamanego. Marek Gołębiewski atmosferę w szatni nazwał „grobową”.
Nie ma co dziwić się, że chłopaki są załamani i nie za bardzo wiedzą, co powiedzieć i jak się tłumaczyć, bo oczekiwania wobec nich rokrocznie są zupełnie inne. Pierwsza trójka to minimum, ale od góry, a nie od dołu. Tu jest pomieszanie z poplątaniem, to zaskoczenie dla każdego kibica w Polsce. Myślę, że dużo ludzi życzy teraz Legii spadku z ligi…
To jest jakiś temat, jakaś możliwość czy raczej nierealna wizja?
Nie, nie, nie wydaje mi się to możliwe. Legia tkwi w kryzysowym momencie, ale ten moment nie będzie trwał osiem miesięcy. W tym klubie grają zbyt dobrzy, zbyt doświadczeni piłkarze, żeby pozwolić sobie na uwikłanie się w walkę o utrzymanie.
NIE WYSTARCZY MÓWIĆ “LEGIA TO WIELKI” KLUB – ARKADIUSZ MALARZ
Legia padła ofiarą demona europejskich pucharów czy ikoniczne już łączenie gry na trzech frontach nie powinno stanowić żadnego usprawiedliwienia?
Nie jest to żadne usprawiedliwienie. My też graliśmy w Lidze Europy, w Ekstraklasie, w Pucharze Polski, my też rywalizowaliśmy na trzech frontach i cały czas trwała walka o trofeum, a nie o utrzymanie się. Liczyliśmy się w walce o mistrzostwo Polski, w walce o Puchar Polski, w walce o wyjście z grupy w Lidze Europy. Da się to łączyć, nikt nie powie, że nie. Inna sprawa, że nie jesteśmy w środku tej szatni. Nie wiemy, gdzie kryje się przyczyna obecnej sytuacji. Wydaje mi się, że cały szereg małych problemów złożył się na jeden duży problem.
Jednym z małych problemów są ciągłe przemeblowania w składzie Legii? Kilku ważnych graczy odchodzi, kilku nowych ważnych graczy przychodzi, i tak okienko w okienko, tego lata – również.
Pamiętam okienko sprzed dziesięciu lat, kiedy do Legii przyszło paru nowych zawodników – Manu, Vrdoljak, Bruno, Cabral, Knezević, Hubnik, Gol. Legia też wtedy nie grała na miarę oczekiwań, bo potrzebowała czasu na rozpędzenie. Dopiero drugi sezon pokazał, że część z tych piłkarzy wkomponowała się w system, poznała klub, oczekiwania wokół niego i zatrybiło. Tegoroczny letni zaciąg Legii potrzebuje czasu na odnalezienie się przy Łazienkowskiej, żeby to zaczęło wyglądać tak, jak powinno wyglądać.
Ale nietrudno o szok poznawczy, kiedy ogląda się Mahira Emreliego w europejskich pucharach, a potem obserwuje się go w Ekstraklasie. Dwóch innych piłkarzy.
Ale też czy on jeden zawodzi w Ekstraklasie? Każdy ma swój układ nerwowy, w ogóle nie rozmawiałbym w kontekście Legii o konkretnych personaliach, bo cały zespół jest w gigantycznym dołku. Presja przed meczem ze Stalą Mielec była ogromna. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że trzeba wreszcie przełamać złą passę i wygrać mecz. Jeden zawodnik radzi sobie z tym lepiej, drugi gorzej. Specyfika jest prosta: Legia nie musi wygrywać w Lidze Europy, a musi wygrywać w Ekstraklasie. Nikt nie będzie rozliczał Legii za 1:4 z Napoli, ale już 1:3 ze Stalą Mielec będzie ciągnęło się za klubem przez wiele tygodni. Wszystko zależy od wyników. Jak idzie, to jest spokój, to jest luz, to jest gładko. Jak nie idzie, zaczyna się nerwowość.
Pastwienie się nad jednostkami nie ma sensu. Szczególnie w przypadku nowych zawodników zbyt często wpadamy w pułapki schematycznego myślenia – ktoś dużo zarabia, przyszedł za jakieś pieniądze, ma dobre CV, a przez pierwsze kilka miesięcy nie może się wgrać? Od razu wieszamy na nim psy. A tu trzeba spokojnie – czasami rozkwit wymaga czasu, wkomponowania się. Koniec końców w Legii na boisko wybiega jedenastu zawodników. Kluczem do wejścia z kryzysu będzie stworzenie kolektywu, odpowiednie podejście mentalne i podążanie w jednym kierunku. W tym układzie dużą rolę do odegrania ma trener.
Współodpowiedzialny za kryzys w Legii jest Czesław Michniewicz, który jednak miał silny mandat w klubie, dzięki świetnym wynikom w Lidze Europy. Uważasz, że powinien dostać więcej czasu na wyprowadzenie drużyny z kryzysu czy został zwolniony w odpowiednim momencie?
Na miejscu prezesa Mioduskiego zostawiłbym trenera Michniewicza. Skoro razem weszliśmy w kryzys, to spróbujmy razem z niego wyjść, budując atmosferę wokół zadowolenia, jakie powstało w Legii po kilku dobrych meczach w Lidze Europy. To byłby zdrowy układ. Każdy się zna. Trener zna szatnię od podszewki, szatnia doskonale zna trenera. Obie strony wiedzą, gdzie są problemy, gdzie leżą rezerwy. Ale trener Michniewicz nie dostał czasu, wszedł na jego miejsce trener Gołębiewski i musi uczyć się wszystkiego od początku – nowej szatni, nowych zawodników, nowego klimatu. On dopiero poznaje problemy tej szatni, a tu nie ma przestrzeni na poznawanie problemów, tu trzeba wygrywać.
Legii przydałby się bardziej doświadczony trener?
Tak, uważam, że powinien przyjść trener z doświadczeniem, który już wcześniej radził sobie z takimi sytuacjami, ma posłuch, budzi respekt i szacunek w szatni.
Ważna będzie też rola liderów szatni? Artura Boruca, Artura Jędrzejczyka…
To będzie kluczowa rola, oni będą musieli zbudować ten zespół mentalnie. Są liderami, bardzo doświadczonymi piłkarzami. Zespół powinien iść za nimi tak, jak za trenerem. Silne charakterologicznie jednostki będą napędzały jednostki charakterologicznie słabsze. Taka jest naturalna kolej rzeczy.
KRYZYS W LEGII WARSZAWA – SZUKAMY PRZYCZYN
Gdzie doszukiwać się nadziei na wyjście Legii z kryzysu?
Tylko w jakiejś wygranej. Nieważne, w jakim stylu, z kim, po jakim meczu – trzeba zwyciężyć, wejść na odpowiednie tory, odzyskać balans i wiatr w żaglach. Wszystko małymi kroczkami. Wszyscy będą patrzyli na Legię i życzyli jej kolejnych porażek. Kiedy mistrz przegrywa, reszta się cieszy, to normalne.
Legia może włączyć się jeszcze do walki o podium w tym sezonie czy już wszystko stracone?
Spokojnie, na razie skupiłbym się na wyjściu z kryzysu. Później, kiedy już sytuacja się ułoży, zacząłbym myśleć o kolejnych krokach. Tu trzeba przełamać serię porażek, wygrać kilka razy i dopiero kalkulować, bo teraz to mija się z jakimkolwiek celem.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Fot. Fotopyk
Czytaj więcej: