Tymoteusz Puchacz był gościem programu Bundestalk na Kanale Sportowym. Spisaliśmy dla was jego najciekawsze wypowiedzi. Jak ocenia swoją pozycję w Unionie Berlin? Jakie ma widoki na przyszłość? Zapraszamy.
O tym, czy zagra w czwartkowym meczu w Lidze Konferencji:
– Mam taką nadzieję. Jestem w składzie na mecz, tak więc wydaje mi się, że swoje minuty dostanę. Miejmy nadzieję, że od początku i to będzie dobre spotkanie, bo Feyenoord to jest naprawdę fajny zespół. Pokazał nam, jak się powinno grać w Europie, jeśli chodzi o ostatnie starcie i my jesteśmy głodni rewanżu.
O rozwoju i słabym meczu z Feyenoordem:
– Zdecydowanie progres nastąpił. Ja też widzę po swoich zachowaniach na boisku, że ten progres po prostu zrobiłem, bo jednak jestem trzy miesiące u trenera w zespole z Bundesligi i na pewno ten progres jest widoczny. Też miło mi, że został zauważony, ale jeśli chodzi o ten Rotterdam, to na pewno nie był to mój najlepszy mecz. Ja uważam, że zagrałem słabo. Też trochę mi było przykro z tego powodu, bo generalnie my, jako drużyna zagraliśmy słabo i nie wiem, czy nie był to nasz najgorszy mecz w tym sezonie. Ciężko też, kiedy tak fatalnie funkcjonujemy jako całość, uniknąć słabszej dyspozycji, jako jednostka, ale zgadzam się, że nie był to mój dobry występ.
O czekaniu na debiut w Bundeslidze:
– Jeśli chodzi o pytania i wyczekiwania na tę Bundesligę, to muszę przyznać, że przez te trzy miesiące byłem dosyć spokojny. Ostatnimi czasy trochę mi się czajnik jednak grzeje. Mam dosyć odpowiadania na pytania o debiut, bo one się często pojawiają i ja też już nie wiem, co mam mówić.
O tym, czego mu brakuje i czy nie uważa, że powinien dostać choćby kilka minut na dobry początek:
– Też tak myślę, że mógłbym dostać chociaż tych kilka minut, żeby się sprawdzić, ale to jest w gestii trenera i nie chcę wchodzić w jego kompetencje. Na początku nie wychodziłem praktycznie z biura trenera. Co chwilę tam byłem. Rozmawialiśmy. Analizowaliśmy spotkania i treningi. On mi pokazywał, co robię źle, co chwilę. Nie, żeby pretensje, ale co chwilę były pokazywane te złe rzeczy, żebym je naprawiał. Od momentu, w którym wróciłem ze zgrupowania po meczu z Albanią, nie ma tego. Teraz też widzę po treningach, że nie ma teraz czego analizować, bo zrobiłem postęp w grze obronnej, w ustawianiu się, w taktyce trenera, która jest specyficzna i wymaga dostosowania się. Sądzę, że to, że trener nie bierze mnie na taką liczbę odpraw indywidualnych, jest spowodowane tym, że zrobiłem postęp.
O fotografiach wrzucanych do internetu w dni meczowe:
– Ludziom się wydaje, że to, co wstawiam, to się to w tej chwili dzieje, ale nie zawsze tak jest. Ostatnio musiałem sprostować pewną rzecz, bo nie lubię, jak powstaje jakaś fama i wolałem ją ukrócić, bo tak naprawdę nie było ani razu takiej sytuacji, że zespół grał u siebie, a ja byłem gdzieś, gdzie nie powinienem być. Często jest też tak, że zawodnicy, którzy nie grają, mają ten dzień wolny, bo następnego dnia mają trening wyrównawczy i wszystkie te obciążenia się wyrównują. Ja ten czas też wykorzystuję we współpracy z trenerem przygotowania fizycznego Unionu – Martinem Krugerem – na to, żeby zwiększać swoją wydolność. Biegam dużo interwałów w tym czasie. Wiem, że w elemencie motoryki też dużo poprawiłem. To też nie jest tak, że kiedy nie gram, to siedzę i zbijam bąki, bo ten czas, kiedy nie gram, też mi pomaga, by stać się lepszym piłkarzem. Myślę, że to idzie w dobrym kierunku.
Czy ma zgodę z klubu na trenowanie z trenerami przygotowania fizycznego z Polski:
– Tak, mam zgodę. I powiem więcej: oni współpracują razem. Wymieniają się planami treningowymi.
O tym, czy w każdy weekend jest w Poznaniu?
– Nie, absolutnie. Teraz tak było, że jak jest reprezentacja, to zjeżdżałem, bo z Warszawy do Poznania jest blisko. Wtedy mogę sobie trening zrobić, jeszcze do rodziców pojechać, bo mam po drodze. Ostatnio w Poznaniu byłem z miesiąc temu.
CZYTAJ TAKŻE:
Fot. FotoPyk