Reklama

Kiedyś stawiał warunki Manchesterowi, teraz jego Polish Football Academy odnosi kolejne sukcesy

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

21 kwietnia 2021, 16:19 • 15 min czytania 4 komentarze

Polish Football Academy założył mając 19 lat. Obecnie nadzoruje pracę pięciu, a niedługo siedmiu grup wiekowych. W jego akademii pracuje czterech trenerów. Pod swoimi skrzydłami mają około 120 dzieci. W profesjonalnym klubie właśnie umieścił swojego dziewiątego podopiecznego. Na angielskiej ziemi Jakub Bokiej realizuje marzenia – swoje i chłopców. 

Kiedyś stawiał warunki Manchesterowi, teraz jego Polish Football Academy odnosi kolejne sukcesy

Zanim zaczniemy rozmawiać o projekcie Polish Football Academy – jak ty się dostałeś do Manchesteru City? Masz 23 lata i pracujesz jako skaut jednego z największych klubów świata.

Na pewno olbrzymi wpływ na to miał projekt Polish Football Academy. Już znacznie wcześniej widziałem niszę na rynku w kontekście młodych Polaków trafiających do profesjonalnej piłki. Natomiast mając 17-18 lat ciężko było ruszyć z takim projektem, tym bardziej, że wówczas wierzyłem, że sam będę grał zawodowo w piłkę.

Początki nie były łatwe, pracowaliśmy z 20-30 zawodnikami, w różnym wieku, trudno było to poukładać, natomiast takie momenty często budują, dzisiaj uśmiecham się patrząc w przeszłość i pierwsze treningi. Projektem bardzo szybko zainteresowało się Leeds United, co było ogromnym atutem dla nas wszystkich. Dwóch z naszych wówczas najlepszych zawodników pojechało tam na testy, a jednemu z nich zaproponowano umowę. Chwilę później szef skautingu robił wszystko, aby mieć mnie w klubie. Zaczęły się gierki psychologiczne.

To znaczy?

Pamiętam jak dzisiaj, kiedy wszedłem do gabinetu zarządu na środku tablicy korkowej wisiało wielkie zdjęcie Polish Football Academy. Miałem świadomość tego, że jesteśmy obserwowani, ale zdawałem sobie też sprawę z tego, że był to zabieg psychologiczny. Dużo łatwiej wchodzi się w negocjacje wiedząc, że ktoś bardzo chce, żebyś dla niego pracował. Ja na tę rozmowę pojechałem mając już ściśle określony cel i wiedziałem co chcę osiągnąć.
Nie mogłem pozwolić na to, aby klub miał pełne prawo do każdego z naszych najlepszych piłkarzy, bo zawsze celem było dopasowanie potencjału do umiejętności zawodnika.

Udało się wypracować porozumienie na mocy, którego zawodnicy PFA nie byli testowani z grupami rezerwowymi, tylko trafiali bezpośrednio do drużyny Academy, klub udostępnił nam ośrodek treningowy na zakończenie sezonu, a ja rozpocząłem pracę w dziale skautingu Leeds United. Pracowałem tam niecały rok, umowa nie została przedłużona ze względu na zainteresowanie Manchesteru City.

Reklama

I przepadłeś.

I tak, i nie. Byłem pod ogromnym wrażeniem skali projektu, tego jak wygląda ich baza treningowa, sieć skautingu. Wiedziałem, że chcę pracować z nimi, ale ponownie – postawiłem swoje warunki, tożsame z tym, co działo się w Leeds United.

The Citizens też byli żywo zainteresowani moim autorskim projektem, wysyłamy do nich wielu swoich zawodników. Praca w tym miejscu to naprawdę bardzo ważna rzecz w moim życiu. Czasami zastanawiam się jaki wpływ miał na mnie fakt, że w wieku zaledwie 20 lat znalazłem się w środku jednego z najlepszych klubów na świecie. Za każdym razem, kiedy mam gorszy dzień, staram się patrzeć na tę sytuację z perspektywy. Wiem, jak wielu ludzi chciałoby być dzisiaj w tym miejscu i jak olbrzymia konkurencja jest w klubach tego pokroju. Natomiast zmierzam do tego, że staram się doceniać i celebrować każdy dzień, od kiedy jestem częścią City, ale także z dnia na dzień stawać się coraz lepszy. To pewnego rodzaju ludzka trucizna, ale kiedy nie czuję świadomości, że codziennie rozwijam się w jakimś kierunku, to naprawdę mentalnie jest ze mną źle (śmiech).

Kończąc wątek Kuby-skauta. Jakich najciekawszych zawodników udało ci się wypatrzeć w ciągu tych kilku lat?

W okolicach 2017 roku poproszono mnie o przygotowanie małego raportu. Miałem zebrać trzech zawodników z Polski, o których mało kto słyszał, a którzy mogą w przyszłości stać się świetnymi piłkarzami. Jak teraz patrzę na te raporty, to nie jestem z nich najbardziej zadowolony, ale nosa miałem całkiem dobrego. Postawiłem bowiem na Sebastiana Kowalczyka – on był akurat dość oczywisty – lecz również na Kacpra Chodynę, a przede wszystkim Kubę Modera. Chłopak gdzieś zakopany w rezerwach Lecha Poznań, jeszcze przed wypożyczeniem do Odry Opole, a na mnie zrobił mega wrażenie.

Pamiętam też, że napisałem SMSa do Krystiana Bielika po meczu Charltonu z Doncaster Rovers. Był marzec, gość grał w 3. lidze angielskiej. Napisałem, że według mnie do końca roku zadebiutuje w reprezentacji Polski, rzuciłem tą tezę także w Manchesterze City. Patrzyli na mnie z politowaniem, opowiadałem o jakimś chłopaku z… 3 ligi. Powołanie przyszło w październiku.

Reklama

 Mówisz, że Polish Football Academy było twoim marzeniem od wielu lat, co jestem w stanie pojąć. Ale projekt powstał, gdy byłeś bardzo młodym chłopakiem. Jak udało się to ogarnąć pod względem organizacyjnym? Nie dość, że brakowało ci doświadczenia, to jeszcze startowałeś na obcej ziemi, bez współpracy z lokalnymi samorządami.

To prawda, nie ukrywam, że pod kątem organizacyjnym moja wiedza była najmniejsza, ale także z projektem wiązało się duże ryzyko. Jako 18-letni chłopak zarobiłem pierwsze pieniądze kopiąc piłkę w trzeciej lidze szwedzkiej. Teraz trzeba było wszystko zainwestować, dla młodego gościa wyrzucić dwa, trzy tysiące funtów nie jest łatwą decyzją, a inaczej ciężko byłoby wystartować. Całe szczęście obecnie jest to wszystko poukładane znacznie lepiej. Pod każdym względem.

Sam początek był związany z tym, że zostałem zweryfikowany przez poważny futbol. Raz, że brak wystarczających umiejętności. Dwa, że kontuzje. Przez pewien czas byłem na kontrakcie w Szwecji, w drużynie z trzeciej ligi. Dzięki temu dostałem pierwsze pieniądze, którymi mogłem zarządzać. Przyszedł jednak moment, w którym musiałem się zastanowić, co chcę zrobić. Pomysł PFA w głowie był od dawna. Wiedziałem, że albo w tą, albo w tą. Zaryzykowałem i włożyłem w projekt wszystko to, co miałem. Często zarzuca się, że rodzice posmarowali mi pieniędzmi, byłem przecież gówniarzem. No tak nie było. Oczywiście pod względem prawnym nie mogłem za to odpowiadać, musieliśmy zatrudnić księgową i część tych obowiązków przejął mój tato.

Co sprawiło, że udało się wam tak szybko zyskać zaufanie ludzi. Jak wspominasz – kilka tygodni po starcie mieliście już pokaźną grupkę chłopaków.

Wierzę w to, że przede wszystkim jakość. Możemy być na okładkach gazet, we wszystkich mediach, świetnie opakować projekt, ale jeśli nie będzie jakości na treningach, to ten projekt traci sens. Teraz na pewno połączenia i zaufanie wypracowane w profesjonalnych klubach, projekt jest mocno rozpoznawalny zarówno w Polsce, jak i Anglii. Możemy pochwalić się kilkoma gośćmi w profesjonalnej piłce. Filozofia pozostaje taka sama – nie gramy ligi, nie walczymy o nic nieznaczące trofea, chcemy pomagać zawodnikom trafiać do zawodowej piłki. To cel nadrzędny. Miarę sukcesu stanowi liczba twoich wychowanków w dorosłej piłce, a nie zakurzony puchar, z którego pocieszysz się rok. Często przespanie tego idealnego momentu na wysłanie zawodnika do klubu to katastrofa.

Często byłem krytykowany za taką wizję, ale przyzwyczaiłem się, że ludzie będą gadać i patrzeć mi na ręce. Niespecjalnie mnie to jednak rusza.

A jak z twoim wiekiem? Byłeś krytykowany za niestandardowe podejście, ale byłeś też – dla wielu – piłkarskim podlotkiem. Zapewne pomogło to w medialnym rozwoju Polish Football Academy, ale ten medal ma dwie strony.

Dokładnie. W pewnym momencie mówiono o nas bardzo dużo, zarówno w Polsce, jak i w Anglii. Zrobiło się tak głośno, że zacząłem zastanawiać się, czy to na pewno powinno tak wyglądać. Istniało ryzyko, że ten medialny szum przykryje rzeczywistą wartość Akademii. Trzeba było opuścić głowę i wziąć się do ciężkiej pracy u podstaw. Co się zaś mojego wieku tyczy – oczywiście, że spotkałem się z uprzedzeniami.

Często byłem przez to deprecjonowany, podważano moją wiedzę. To był dla mnie ciężki okres, przynajmniej na samym początku. Krytykowanie na podstawie wieku jest słabe, płytkie. W klubach, dla których pracowałem, było zupełnie odwrotnie. W PFA musieliśmy zacząć bronić się jakością treningu, którą oferowałem na podstawie tego, co przeżyłem w swojej karierze zawodniczej, ale przede wszystkim w Leeds United i Manchesterze City. Gdy pierwsi zawodnicy zaczęli trafiać do klubów, ludzie zaczęli rozumieć jaki jest cel nadrzędny tego projektu. Wszystko nabrało efektu kuli śniegowej z pozytywnym feedbackiem. Koniec końców udało się stworzyć zgraną społeczność, a właściwie rodzinę, i nie mówię tu tylko o piłce. Jeśli trzeba coś zadziałać w jakiejś akcji charytatywnej, zorganizować coś, pomóc komuś, to takie rzeczy załatwiane są od ręki. Mam za to ogromny szacunek dla naszej społeczności. Fajnie, że tak to działa.

Wartością PFA jest również to, że potrafimy zaangażować w projekt Mateusza Bogusza, Mateusza Klicha czy Bartka Białkowskiego. Zdarzyło im się pojawić na treningu, zamienić kilka słów z naszymi zawodnikami. To świetny zabieg psychologiczny.

Jesteście jednocześnie bardzo otwarci, ale – paradoksalnie – zamknięci. Nie myśleliście o tym, żeby zacząć prowadzić treningi w języku angielskim?

Mam świadomość, że w ten sposób bardzo ograniczamy swoją grupę docelową, ale – wbrew pozorom – dzięki temu jest łatwiej. Kluby w Anglii nie są bowiem zainteresowane zawodnikami z ich rynku. W okolicy Manchesteru City jest przecież United, Liverpool, czy Leeds United. Znaleźć zawodnika unikatowego jest bardzo trudno. Kluby chcą mieć u siebie zawodników “unikatowych” na rynku, u nas często zdarza się, że Polacy emigrujący do Anglii przyprowadzają od razu swoje dzieci do nas. Tacy zawodnicy nigdy wcześniej nie byli oglądani przez angielskie kluby, to daje nam sporą szansę znalezienia unikatu.

Ale jednak jakąś selekcję musicie przeprowadzić. Jak się patrzy na cztero-, pięciolatków pod względem piłkarskim?

Nie możesz zobaczyć zbyt wiele. Trzeba się skupić na prowadzeniu piłki, koordynacji, ale reszta jest bardzo często wypadkową wielu innych czynników. W końcu to są jeszcze dzieci i nawet jeśli talent widoczny jest gołym okiem, to zawsze może mu przejść zainteresowanie sportem. Procent przewidzenia tego, czy coś wypali, gdy zawodnik ma pięć lat, a piętnaście jest zupełnie inny, kilkadziesiąt razy niższy.

Co więcej, mogą nie chcieć iść do danego klubu, gdyż będzie to dla nich za daleko, staną się zmęczone samą podróżą. Na ten aspekt my również zwracamy uwagę. Dobrym przykładem jest Oskar Woźniczka, obecnie grający w U-12 Hull City. Początkowo miał trafić do Leeds United, pochodził z naszej pierwszej grupy treningowej. Koniec końców zdecydowaliśmy się na Hull właśnie z powodu odległości, która była bardziej optymalna. Wydaje mi się, że wyszło mu to na dobre. Teraz walczą o niego akademie klubów, które grają w Premier League. Mimo tego, że jest nieco słabszy fizycznie, jest regularnie przerzucany do starszych grup wiekowych. Rzadko zdarza się, żebym nie dostał w weekend SMSa “Oskar dzisiaj z kolejny golem”. Niedługo będę musiał chyba wrzucać je do spamu (śmiech).

Jesteś zadowolony z klubów, które dobrałeś pozostałym zawodnikom? Bartek Wiśniewski był w Leeds United, Kornel Miściura w Hull City, Figurny w Manchestere City.

Nie ukrywałem i nie będę ukrywał – to od zawsze była praca na żywym organizmie. Istnieją błędy, które popełniłem, czasami dalej one się zdarzą, chociaż staram się to wyeliminować. Jeśli zaś chodzi o zawodników, to mnóstwo czynników wpływa na to, gdzie dany zawodnik wyląduje, osiągnie sukces. Jeden z chłopców, o którym wspomniałeś, przestał grać w piłkę. To była ciężka sytuacja, czasami do nas wracał, ale nie udało się nic wskórać.

To też jeden z największych problemów angielskiej piłki – idziesz albo w górę, albo w dół. Czarne, albo białe, odcienie szarości nie istnieją. Zawodnicy, którzy wypadają z tych dużych klubów, nie są w stanie poradzić sobie w życiu, bo mentalnie nie są w stanie się z tym pogodzić. Tak wygląda cała piramida angielskiej piłki. Często przez to, że mieli wszystko pod nosem, w tym życiu po piłce ciężko jest im się odnaleźć.

Wracając do tematu tych chłopaków – ich prawdziwa weryfikacja dopiero nastąpi. Grają w swoich klubach, ale kto wie, co będzie później? Jeśli za 10 lat wylądują w kadrze, uznam, że faktycznie wybrałem dobrze. Póki co to trochę wróżenie z kart.

Wierzysz w tę reprezentację?

To jest największy cel. Kiedyś marzenie, ale skoro już zacząłem to robić, to jest to po prostu cel. Głęboko wierzę w to, że w jednej z reprezentacji młodzieżowych pojawi się chłopak od nas, jeszcze przed końcem 2021 roku.. Ciężko jest mówić o powołaniach do pierwszej reprezentacji, skoro akademia istnieje od pięciu lat i ci chłopcy na początku przygody mieli około sześciu lat. Teraz są nieco starsi, ale nadal mogą doznać kontuzji, może odwidzieć im się piłka. Tego nie da się w żaden sposób przewidzieć.

Ostatnio udało wam się umieścić dziewiątego zawodnika w profesjonalnym klubie, Alex Wójtowicz trafił do Doncaster Rovers. Co zadecydowało w jego wypadku?

Konkrety. Alex ze świetnej strony pokazał się w meczu przeciwko Sheffield United, którzy też byli zainteresowani. Przedstawili jednak mniejsze konkrety, byli mniej zdeterminowani. Doncaster było zdecydowane, zapewniło określone warunki, stwierdziliśmy, że to dobre miejsce na start.

Żeby to wszystko sukcesywnie osiągać, trzeba się jakoś rozwijać. Z tym ściśle związane są pieniądze. Z czego utrzymuje się Polish Football Academy?

Nie odkryję Ameryki – ze składek rodziców. Pieniądze, które otrzymujemy za umieszczenie jakiegoś chłopaka w profesjonalnym klubie są śmieszne, nic byśmy z tym nie zrobili. A tak udaje się wykonywać małe kroki do przodu. Ostatnio dołączył do nas trener z Polski, który posiada licencję UEFA. Jesteśmy też po rozmowach z analitykiem Burnley, swoją drogą – to również Polak.

Koneksje wypracowane na przestrzeni ostatnich lat dają nam olbrzymie pole manewru, dlatego też docelowo chcemy mieć wpływ na rozwój karier naszych wychowanków. Podpisanie kontraktu w profesjonalnym klubie to tylko pierwszy krok, natomiast wiele zmiennych będzie miało wpływ czy dany zawodnik będzie grał zawodowo w piłkę. Chcemy minimalizować wszelkie zagrożenia tym chłopcom poza boiskiem, tak aby na boisko zawsze mogli wychodzić z czystą głową i dużym spokojem, a także mamy w planie zająć się całą obsługą około sportową wokół zawodnika. Bo na logikę – z jakiej racji ktoś ma prowadzić naszych zawodników, skoro mamy wypracowane świetne kontakty z wieloma klubami, a także zależy nam na tych ludziach, jak nikomu innemu.

Robicie coś w kierunku rozwoju najlepszych graczy?

Rozmawiamy w idealnym momencie, bowiem właśnie powstaje Bokiej Elite. Nasze roczniki U-12 i U-13 jak równy z równym walczyły z akademią Sheffield United, co świadczy o ich jakości. Chcemy wyselekcjonować najlepszych z nich. Część już była na testach w profesjonalnych klubach, część dopiero na nie pojedzie, cześć już trafiła. Celem jest zebranie ich w jedną grupę, trzymanie razem i postaranie się, aby chłonęli wiedzę od siebie nawzajem.

Zdrowa rywalizacja, która podciąga poziom każdego z graczy bez szkody dla reszty.

Tak. To też zabieg psychologiczny. Jeśli mamy chłopaka uzdolnionego, który nie trenuje z wielkim klubem, ale jest na tyle dobry, by na naszych treningach grać z tym, któremu się to udało, to nastawienie jest zupełnie inne. Samemu się motywuje, ma świadomość, że jest już blisko, ale musi jeszcze walczyć. To jedna z lepszych motywacji jaka może być, w końcu zmagamy się wszyscy z tym, że młodzi przestają nagle interesować się graniem w piłkę.

A jak jest u was z podejściem do psychologii? Dla wielu rodziców to bardzo ważna kwestia. Ja sam znam wielu chłopców, którzy spalili się właśnie przez złe podejście.

Nie mamy psychologa jako takiego. Staramy się sami rozmawiać z chłopcami, tłumaczyć im pewne rzeczy. Jeden z naszych trenerów jest bardzo zafiksowany na tym punkcie, ale to pomaga. Zawsze staram się powtarzać swoim zawodnikom, że człowiekiem się jest, a piłkarzem bywa. To bardzo ważna kwestia szczególnie w momencie, kiedy wszyscy klepią Cię po plecach, a na boisku wszystko idze zgodnie z planem. Nie zawsze trzeba iść z nurtem rzeki i zmieniać swoje ideały pod presją ludzi z zewnątrz. Jestem uczulony na kwestie tak zwanej “bujanki”, albo jak kto woli – wody sodowej. Mimo tego, że sam miałem momenty, kiedy ziemia delikatnie odjeżdżała spod nóg. Szybko jednak byłem sprowadzany na ziemię.

Staram się też zawsze być do dyspozycji ludzi, którzy mnie ukształtowali, bo nie ukrywajmy, że piłka ukształtowała mnie jako człowieka. Opowiem Ci o tym na przykładzie – gość, który wrzucał mnie do profesjonalnej piłki 10 lat temu zadzwonił do mnie kilka dni temu “czy przyjadę pomóc mu składać pełnowymiarowe bramki i posprzątać w klubie”, to są takie momenty, kiedy chowasz dumę w kieszeń. Nieważne że jesteś z City, nieważne jest czym jeździsz, ile masz na koncie, czy co masz w planach na wieczór. To nie ma znaczenia. Jedziesz, składasz bramki i sprzątasz klub w żółtej kamizelce robotniczej. Chciałbym też, żeby każdy chłopiec, z którym pracuję miał podobne podejście za 10 lat. Szacunku nie kupisz, to jakim jesteś człowiekiem to prawdziwe bogactwo.

Słowem końca – jakie jest wasze podejście do treningów. Raczej nie każecie swoim podopiecznym biegać w 3-5-2 i przesuwać linii jak – nie przymierzając – Manchester City.

Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Z tym zabijaniem kreatywności to jest ciekawa sprawa. To nie jest wina zawodników, ale to oczywiste. Ważne jest jednak też to, że to nie jest też wina trenerów. W klubach często szkoleniowców – nawet dziecięcych – rozlicza się za wyniki. Tworzy się ligi, w których liczą się punkty. To bez sensu, bo taki trener – zarabiający 2 tysiące – będzie chciał zrobić wszystko, by taką pracę utrzymać. Nie pozwoli sobie na to, by dzieci robiły wszystko zgodnie z ich wolą, bo może zostać zwolniony. Winny jest cały system. To też jeden z powodów, dla których Polish Football Academy nie bierze udziału w żadnych rozgrywkach ligowych. Mieliśmy zaproszenia, gramy mecze testowe, ale unikamy struktur i gonienia za wynikiem, bo to w tym wieku zupełnie bezcelowe. To niczego nie daje nam w dłuższej perspektywie, w przeciwieństwie do tego, czy zawodnicy trafią do profesjonalnego klubu. Wiem, że się powtarzam, ale to było, jest i będzie naszym celem.

Rozmawiał JAN PIEKUTOWSKI

Fot. Archiwum Kuby Bokieja

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
10
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

4 komentarze

Loading...