Ktoś może powiedzieć – ja się już nie dam nabrać. My jednak wierzymy, że Asseco Resovia Rzeszów wreszcie będzie w stanie wrócić do czołówki PlusLigi. Bo niby jakim sposobem zespół, w którym pierwsze skrzypce grają Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski, Fabian Drzyzga czy wicemistrzowie Europy z ekipy Słowenii, miałby nie walczyć o mistrzostwo Polski? Na ten moment rzeszowianie na najwyższy poziom nie weszli. W meczu 5. kolejki przegrali w trzech setach z Jastrzębskim Węglem.
To już nie jest nowa historia. Nadchodzi nowy sezon PlusLigi, a w środowisku słychać, że tym razem Resovia może być naprawdę groźna. I po paru latach wrócić do ligowego topu, znowu walcząc o mistrzostwo Polski. Trudno się nie zgodzić, że nazwiska, które co roku pojawią się w tym klubie do najgorszych nie należą. To lato było jednak naprawdę wyjątkowe.
Kontrakty z Resovią podpisali Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski oraz Maciej Muzaj. Dwóch pierwszych spokojnie możemy określić mianem czołowych na swojej pozycji w Europie. A były najlepszy punktujący ligi rosyjskiej to – bez wątpienia – atakujący z wysokiej półki. Jeśli tylko akurat złapie formę, bo z tą ostatnio bywało różnie. W każdym razie – rzeszowianie nie próżnowali. Ryszard Bosek w rozmowie z nami przed sezonem wymienił ich w gronie drużyn, które mogą zagrozić Jastrzębskiemu Węglowi oraz Grupa Azoty ZAKSIE Kędzierzyn Koźle:
– Wszyscy liczą na Resovię. W tym roku uzbroiła się po zęby, nawet jak na siebie. Na pewno włączy się do rywalizacji. Ale o innych zespołach też warto wspomnieć. Projekt Warszawa pokazuje się z bardzo dobrej strony. Przynajmniej na początku sezonu, dopóki nie wyklarują się faworyci do mistrzostwa, nie spodziewałbym się rządów dwóch zespołów.
Czy te przewidywania po kilku kolejkach sezonu 2021/2022 się sprawdziły? Cóż, ZAKSA meczu jeszcze nie przegrała. Jastrzębski dał się natomiast, w trzeciej kolejce, zaskoczyć Projektowi Warszawa. I powiedzmy, że to są trzy ekipy, które wyglądają najmocniej. Asseco Resovia Rzeszów dostała już za to niespodziewane lanie od GKS-u Katowice (0:3). Można było jednak powiedzieć – wypadek przy pracy. I że w piątej kolejce, mierząc się z jednym z faworytów do mistrzostwa, zespół z Rzeszowa pokaże, na co go stać. Dlatego właśnie czekaliśmy na niedzielny mecz.
Trzeba postawić kropkę nad i
Początek spotkania faktycznie wskazywał na to, że trafił swój na swego. Resovia co prawda przegrała trzy pierwsze piłki, ale szybko stratę odrobiła, a potem nie pozwoliła, żeby wynik jej uciekał. Wszystko miało rozstrzygnąć się w końcówce. Ta miała niespodziewanego bohatera, bo kluczowy okazał się nie Muzaj, Kochanowski, Stephan Boyer czy Tomasz Fornal, a Trévor Clévenot. Francuz najpierw (po ponowieniu) zdobył punkt, który wyprowadził Jastrzębie na prowadzenie 24:23. A potem zaserwował tuż za siatkę, co kompletnie zaskoczyło Zatorskiego. Piłka przeszła na drugą stronę, co siatkarze mistrzów Polski musieli po prostu wykorzystać.
Jeden w plecy – mogli powiedzieć rzeszowianie. Ale ich gra zwiastowała, że w kolejnej partii zobaczymy jeszcze emocje. I owszem, sytuację mieli naprawdę dobrą. Po tym, jak challenge Jastrzębia okazał się nieudany, prowadzenie Resovii – po raz pierwszy w meczu – było dwupunktowe. Siatkarze z Rzeszowa wygrywali 20:18. I co było dalej? Namnożyły się błędy. Trudno to wytłumaczyć, ale – na przykład – po bardzo dobrym przyjęciu i rozegraniu Maciej Muzaj posłał piłkę z prawego skrzydła w aut. Tych nieudanych ataków było zresztą pełno. A goście w kontrach prezentowali znakomitą skuteczność.
Odbierz bonus powitalny w Fuksiarz.pl!
Ostatecznie Stephan Boyer serwował aż pięć razy z rzędu, a wynik po tej serii wynosił 23:20 dla Jastrzębia. Rzeszowianie próbowali jeszcze zaskoczyć rywali, ale bez powodzenia. I przegrali również drugiego seta, choć do pewnego momentu nic tego nie zapowiadało. Oczywiście, liczyliśmy, że w hicie niedzielnej kolejki obejrzymy jeszcze zaciętą walkę. Ale niestety – z gospodarzy po prostu zeszło powietrze. Widocznie sami czuli, że wypuścili swoją szansę z rąk. Trzecia partia była już dominacją Jastrzębskiego Węgla, który mógł cieszyć się ze zwycięstwa.
Sezon jeszcze młody, ale jak na razie – rzeszowianie na potencjalnych mocarzy nie wyglądają. Z drugiej strony – w ich składzie są takie nazwiska, że trudno nam sobie wyobrazić, aby Resovia nie pokazała w najbliższych miesiącach swojego potencjału. Jedno jest pewne – powtórzenie wyniku z poprzednich rozgrywek, czyli zajęcie piątego miejsca, będzie katastrofą. Tyle, że ponownie – ten zespół ma sporo czasu. Liczymy, że faktycznie dobije poziomem do czołówki, bo im więcej mocnych zespołów w PlusLidze, tym lepiej dla widowiska.
Asseco Resovia Rzeszów – Jastrzębski Węgiel 0:3 (23:25, 21:25, 18:25)
Fot. Newspix.pl