1, 5, 4, 3, 2. Nie, to nie są nasze propozycje do gry w Totolotka. To oceny meczowe Filipa Mladenovicia w tym sezonie Ekstraklasy. Jak widać, szału nie ma. Patrząc z perspektywy poprzednich rozgrywek, można wręcz pokusić się o tezę, że mamy do czynienia z jednym z największych indywidualnych zjazdów w całej lidze. A przecież wahadłowy Legii jeszcze w tym roku miewał momenty, po których podnosiliśmy szczęki z podłogi. Nie było wówczas żadnym nadużyciem stwierdzenie, że to najlepszy piłkarz na polskich boiskach. I w istocie był – odpowiednią statuetkę do gabloty zgarnął. Dziś jednak po kozaku z Serbii zostało tylko wspomnienie. Widzimy to na boisku, potwierdzają to statystyki.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin. Wcześniej kozak, dzisiaj średniak
Dla porównania oceny Filipa Mladenovicia z początku poprzedniego sezonu: 5, 6, 3, 5, 8, 5, 6, 6, 7. Ocena końcowa – 5,54. Teraz poziom w granicach oceny dostatecznej i póki co brak perspektyw, że kolejny rok w Ekstraklasie uda się zagrać na podobnym pułapie. Ale okej, to jedynie suche cyferki, które bez pokrycia nie są miarodajnym wyznacznikiem. Służą tylko wstępnemu nakreśleniu pewnej rzeczywistości, która dla piłkarza Legii jest brutalna.
Mladenović w defensywie (Ekstraklasa 2021/2022, stan na 30.10.21):
- Odbiory na mecz: 2,86 (37. miejsce wśród obrońców, poza top 100 ogółem)
- Stoczone pojedynki: 57 (84. miejsce wśród obrońców, poza top 100 ogółem)
- Wygrane pojedynki: 24 (94. miejsce wśród obrońców, więcej ma choćby Abu Hanna)
Mladenović w ofensywie:
- Liczba dośrodkowań: 23 (18. miejsce wśród obrońców)
- Celne dośrodkowania: 9 (8. miejsce wśród obrońców)
- Podania kluczowe: 4 (28. miejsce wśród obrońców, poza top 100 w lidze, tyle co choćby Hołownia)
- Liczba strzałów: 4 (44. miejsce wśród obrońców)
- Udane dryblingi: 5 (43. miejsce wśród obrońców, więcej Soler czy Rymaniak)
Chyba będziemy zgodni, że blado to wygląda. Podstawowy wahadłowy drużyny, która co roku gra o mistrzostwo Polski, stracił błysk w działaniach na połowie rywala, a w fazie obronnej stał się apatyczny. Gdy jakikolwiek zespół w Ekstraklasie wyprowadza atak jego stroną, można być niemal pewnym, że droga do pola karnego będzie łatwiejsza. Ostatni mecz Legii z Piastem pokazał to tak dobitnie, że po prostu musicie zobaczyć obrazki z tego spotkania w jednym miejscu.
Tutaj Mladenović ma kilka sekund na sprawdzenie pozycji Torila. Nie robi tego. Gdy Kądzior dośrodkowuje piłkę, obrońca Legii wbiega gdzieś w maliny, a Hiszpan na luzaku pokonuje Tobiasza.
Ten sam mecz, ostatni gol dla Piasta. Odpowiedzialność za krycie jest podzielona, co nie zmienia faktu, że Mladenović nie robi agresywnego doskoku do Ameyawa. Zachowuje się jak dziecko we mgle, zawodzi decyzyjność. Potem skrzydłowy Piasta ma autostradę do momentu dośrodkowania, a Serb za nim po prostu nie nadąża.
Podobny obrazek miał miejsce przy ostatnim golu Torila i wtedy również w tej samej strefie boiska Mladenović (oczywiście tak jak jego koledzy) był tylko pachołkiem. Tak, to będzie dobre słowo. Od jakiegoś czasu 30-latek generalnie robi w defensywie za pachołek. Spotkania rozgrywane w Europie ten fakt tuszowały, szczególnie gdy Legia grała z lepszymi ekipami, bo wówczas cała linia defensywna była bardziej zwarta i wycofana. Braki szybkościowe czy błędy w ustawieniu nie dawały się tak bardzo we znaki.
Mladenović ma oczywiście więcej złych momentów w obecnym sezonie Ekstraklasy. Najczęściej ocenialiśmy go – i nadal to robimy – przez pryzmat gry w ofensywie. Na tym polu Serb królował, choć miał takie momenty, że dawał od siebie namiastki solidności nawet w defensywie. Obecnie jednak nie jest w czołówce ligi ani w jednym, ani drugim aspekcie. Ba, stał się zwyczajnym średniakiem. W pierwszej kolejce zarobił też czerwoną kartkę w Radomiakiem za głupi faul na Jakubiku. Nie był sobą. Wtedy jeszcze mogło się wydawać, że to falstart, ot, zwykły wypadek przy pracy, ale z każdym kolejnym tygodniem taka teza traciła na znaczeniu. Najlepszy piłkarz Ekstraklasy w sezonie 2020/2021 (7 goli, 6 asyst) zaliczył bowiem naprawdę znaczący zjazd. Gdyby ktoś chciał być złośliwy, mógłby powiedzieć, że niedaleko mu do drogi od bohatera do zera.
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin. Mladenovicia przerosła gra co trzy dni?
Wahadłowi lub boczni obrońcy z lepszymi statystykami od Serba w klasyfikacji kanadyjskiej? Krystian Getinger, Conrado, Jan Grzesik, Mateusz Grzybek, Matej Hanousek, Piotr Tomasik, Luis Mata czy Damian Jakubik. W optymalnej formie Serb część tej grupy zawodników zjada na śniadanie. Teraz jednak trzeba mu najpierw życzyć, żeby w ogóle te śniadania zjadał, bo sprawia wrażenie piłkarza, który nie ma sił na grę co trzy dni. Owszem, tak można powiedzieć o zdecydowanej większości w zespole mistrza Polski, lecz w tym konkretnym przypadku mówimy nie o byle kim. A tu proszę – sumując wszystkie fronty, 17-krotny reprezentant Serbii ma tylko dwie asysty w 20 występach. 1586 minut i dwie asysty. To bezpośredni udział przy golu średnio co 793 minuty. Sezon wcześniej: 170 minut. Taka dysproporcja mówi sama za siebie.
Heatmapa Mladenovicia w Ekstraklasie (stan na 30.10.21):
Heatmapa Mladenovicia w Lidze Europy:
Czy powodem zjazdu Mladenovicia rzeczywiście może być większa częstotliwość spotkań? Niewykluczone, choć pamiętajmy, że Czesław Michniewicz i tak Serba oszczędzał. To piłkarz, który do tej pory grał w Ekstraklasie od 1. minuty najrzadziej pośród piłkarzy pierwszego wyboru do linii defensywnej Legii. Z drugiej strony jest trzeci na liście piłkarzy Legii pod względem liczby rozegranych minut, więc odpoczynek nie do końca mógł spełniać swoją rolę. No i nie można powiedzieć, że kosztem meczów ligowych 30-latek wchodził do Ligi Europy jak do siebie. Tam też w trzech kolejkach nie pokazał nic szczególnego. Oczywiście musiał skupić się głównie na bronieniu, ale miał też okazje, żeby włączyć wyższy bieg i pokazać trochę jakości z przodu. Tego, tak jak w prawie wszystkich występach w lidze, jak dotąd z jego strony nie widzieliśmy. Pierwszy plan przejęły problemy z dynamiką, brak polotu, ograniczona kreatywność.
Juranović-Mladenović. Duet, który zapisze się w historii Ekstraklasy
Wydaje się, że to głębszy problem. Coś, czego nowy szkoleniowiec „Legionistów” nie rozwiąże w kilka dni. Raz, że wahadła nie funkcjonowały już tak dobrze jak przed letnią przerwą. Dwa – po drugiej stronie od dawna nie było Juranovicia, który nawet z Mladenoviciem po drugiej stronie boiska potrafił się uzupełniać. Trzy – ogółem trener Michniewicz w kilka miesięcy stracił największy atut zespołu, bo tę pozycję trzeba było dosłownie łatać, szukać opcji awaryjnych. Nie dziwi więc, że wszystko się rozregulowało. Mladenović jest tego przykładem.
Dopiero przekonamy się, czy zjazd Mladenovicia wynika ze słabszej dyspozycji Legii, czy może jednak z poważnego spadku formy samego piłkarza. Póki co przychylamy się drugiej opcji, choć serbski wahadłowy będzie miał jeszcze wiele okazji, żeby wrócić na dobrą ścieżkę. No, chyba że ten najlepszy sezon w karierze w warszawskich barwach był jedynie ostatnią wisienką na torcie i trudno będzie o kontynuację chociaż zbliżonych osiągów.
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin. Typ redaktora Weszło
Warzocha: Ostatni mecz Legii z Piastem nie był tak zły, jak niektórzy sądzą. Wtedy jeszcze ekipa Michniewicza potrafiła tworzyć wiele sytuacji na strzelenie gola, ale brakowało skuteczności. Jako że Pogoń wyjazdowa ogółem nie powala, wydaje mi się, że ten mecz zakręci się wokół bramkowego remisu. Efekt nowej miotły nie sprawi, że nagle Legia zagra koncert, a goście trochę pomęczą bułę i prędzej czy później wsadzą jakąś bramkę. Słowem: nie spodziewałbym się mocnego depnięcia w pedał gazu ani po Legii, ani Pogoni. Stąd stawiałbym na remis po kursie 3,30 na Fuksiarz.pl.
CZYTAJ TAKŻE:
- Kartki, zakłady o kawę i patyczkowate nogi, czyli jaki jest Filip Mladenović?
- Josue – irytujący człapak czy potencjał na nowego Vadisa?
- Mahir Emreli. Po kogo sięga Legia?
Fot. FotoPyk