Reklama

Blizny, kanapki i fioletowe buty. Jak Ansu Fati stał się wyjątkowym dzieckiem?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

23 października 2020, 15:43 • 11 min czytania 3 komentarze

Wychowywał się w biedzie. Nawet, kiedy miał już co jeść kierował się wyniesioną z ojczyzny zasadą, że nie jesz, dopóki nie masz zapewnionego jedzenia na następny dzień. Jego ojciec był zmuszony do żebrania. Koledzy z Sevilli dziwili się bliznom na jego nogach. Fascynował się fioletowymi butami Jesusa Navasa. Chciały go Real i Barcelona, ale on wybrał katalońską szkółkę, gdzie wykreował się jego charakter. Trenerowi młodzieżowej drużyny obiecał, że już nigdy nie zagra słabo. Karne strzelał do skutku, nawet jeśli marnował je na potęgę. Uwielbia go Messi, uwielbia go Barcelona, uwielbia go Hiszpania. Ansu Fati nie ma nawet osiemnastu lat, a już podbija świat piłki i jest jedną z największych nadziei Barcy na zwycięstwo w hitowym meczu z Realem. 

Blizny, kanapki i fioletowe buty. Jak Ansu Fati stał się wyjątkowym dzieckiem?

Oto jego historia. 

I

Po meczu z Ferencvarosem w Lidze Mistrzów zrobiło się o nim głośno.

I to nie tylko dlatego, że strzelił gola, zaliczył asystę i po raz kolejny zagrał świetnie.

Kiedy Ansu Fati biegnie, ma coś w sobie z gazeli. Przypomina mi młodego czarnego sprzedawcę ulicznego – takiego, którego można było  niegdyś zobaczyć, biegającego szalenie główną aleją Barcelony, gdy gonili go policjanci. Dżungla w środku miasta. Oczywiście, teraz to już się nie zdarza, zmienił to burmistrz Barcelony. Takie czasy, że przestępcami są policjanci, a nie sprzedawcy. Ci drudzy nie muszą już nigdzie uciekać. Bez turystów ich biznes się psuje.

Reklama

W tak absurdalnie oryginalny sposób Salvador Sostres, dziennikarz katalońskiego dziennika ABC, opisał grę młodej gwiazdeczki Barcelony. Zawrzało. Przekroczył granicę dobrego smaku.

– Ansu zasługuje na szacunek. To człowiek. Wyjątkowe dziecko. Stanowcze nie dla rasizmu – potępiająco napisał Antoine Griezmann na Twitterze.

Abstrahując od całej sprawy, niesmacznej, acz marginalnej w kontekście wieczności, warto zwrócić uwagę na słowa, których użył Francuz w swoim wpisie: „wyjątkowe dziecko”.

Tak, Ansu Fati to wyjątkowe dziecko.

II

Talent miał zawsze.

Reklama

W szkółce Sevilli zachwycali się nim od samego początku.

Chyba najbardziej w czasie turnieju w Tarragonie. Trener młodzieżowej drużyny, Ernesto Chao, zaprosił go do zagrania z chłopakami starszymi od siebie o dwa lata. Dla chłopca to mógł być spory przeskok. Ale jemu nie robiło to żadnej różnicy. Grał wyśmienicie. Kiwał, dryblował, wodził za nos, asystował, strzelał, a Sevilla wygrała cały turniej, pokonując Ajax w wielkim finale międzynarodowego turnieju, napakowanego talentami z całego świata.

Miejska legenda mówi, że trenerzy drużyn przeciwnych nie wierzyli, że Fati jest dwa lata młodszy od ich podopiecznych i prosili organizatorów, żeby za każdym razem sprawdzali mu dowód tożsamości.

Ilekroć nie sprawdzali, data zawsze była ta sama. Prawdziwa: 31 października 2002.

ANSU FATI STRZELI GOLA, A FC BARCELONA WYGRA Z REALEM – KURS 3.75 W EWINNER

III

Fati do Hiszpanii przyjechał niewiele wcześniej. Urodził się w Gwinei Bissau, w bardzo ubogim i bardzo smutnym wówczas kraju. Na kilka lat przed jego przyjściem na świat wybuchła wojna domowa, która zaowocowała przewrotem i wielkim kryzysem. Kryzysem dojmującym, do tego każdego rodzaju – gospodarczym, ekonomicznym, społecznym.

Jego ojciec, Bori, w Gwinei Bissau był piłkarzem, miał talent, ale to było za mało. Rodzina na gwałt potrzebowała pieniędzy, za którymi musiał emigrować na Półwysep Iberyjski. Najpierw trafił do Portugalii. Było mu ciężko. Imał się niskopłatnych, krótkoterminowych prac. Zbieranie oliwek, zbieranie pustych szklanek w klubach nocnych, kolej szybka, zamiatanie, sprzątanie. Nie starczało mu nawet na utrzymywanie siebie, a co dopiero rodziny w Afryce.

Miał moment w swoim życiu, kiedy był zmuszony do żebrania.

Ale wtedy przeczytał gdzieś, że idylla dla biednych tworzona jest w Hiszpanii. Marinaleda. Andaluzja. Burmistrz tej miejscowości, Juan Manuel Sanchez Gordillo, postanowił wprowadzić tam swoją fantazję na temat komunistycznego ustroju. Najubożsi mieli mieć zapewnioną pracę za całkiem przyzwoite na swoje standardy pieniądze, coś między tysiącem a dwoma tysiącami euro.

Bori wyjechał, żeby pracować na roli, a skończyło się tak, że zaprzyjaźnił się z Gordillo, zostając jego kierowcą.

Ustabilizował swoje życie.

Nie musiał już żebrać.

Sprowadził rodzinę.

IV

Ansu Fati zobaczył inny świat. Afrykę z Europą łączyła tylko piłka nożna. Szybko wyłapali go skauci Sevilli.

Młodzieżowa kariera przyspieszała.

A zarazem chłopiec intrygował swoich kolegów.

Na jego nogach aż roiło się od blizn, zadrapań, dziwnych śladów. Nikt nie wiedział, skąd one pochodzą i czy nie przeszkadzają chłopcu w grze w piłkę. W akademii zaczęli się obawiać, bać, niepokoić, zadawać sobie pytania, skąd to się w ogóle wzięło na nogach chłopca. Tajemnica rozwiązała się sama, kiedy wreszcie postanowili spytać Fatiego o całą sprawę. Ten tylko uśmiechnął się i wyjawił, że w ojczyźnie całymi dniami kopał piłkę, a jako, że się nie oszczędzali, to często wpadali w ściany i drzwi domów wykonanych z blachy, co kończyło się nieprzyjemnymi skaleczeniami.

Inny świat.

Podobnie specyficzna jest inna historia z chłopcem w roli głównej. Na co dzień Fati mieszkał w Herrerze, skąd dojeżdżał na treningi do Sevilli. Przed wyjazdem dostawał kanapkę z tortilli, o czym wszyscy w klubie wiedzieli, bo opiekowała się nim tam rodzina związana z Sevillą. Mimo to, już po treningu, w stolicy Andaluzji, Fati zawsze udawał się do klubowej kantyny, gdzie zamawiał właśnie kanapkę z tortillą.

Czy był głodny i tamta jedna mu nie wystarczała?

Absolutnie nie.

Wytłumaczenie było bardziej zawoalowane.

– Powiedział nam, że w jego kraju nie jesz, dopóki nie masz zapewnionego jedzenia na następny dzień. Dlatego zatrzymał kanapkę, którą przywiózł z Herrery i jadł tortillę w Sevilli – tłumaczył w świetnym tekście katalońskiego Sportu jeden z ludzi pracujących wówczas w Sevilli.

V

Niesamowicie imponował mu Jesus Navas. Niesamowicie. Naprawdę. Aż do tego stopnia, że nieśmiało, bo nieśmiało, ale zażyczył sobie, żeby kupowano mu tylko fioletowe buty, bo w takich – wedle jego pamięci – zawsze grał hiszpański piłkarz. Oczywiście, Fati nie był kapryśny, nie błagał o ten sam model. Liczył się kolor. Symbol.

Jedną parę ma nawet podpisaną.

Wiele lat później wymienili się koszulkami. Niebezpośrednio, bo Fati przesiedział cały mecz z Sevillą na ławce rezerwowych, ale kilka dni później, za pośrednictwem znajomych z Andaluzji, już jak najbardziej tak.

Dużo to dla niego znaczyło.

A, i miało to już miejsce za czasów, kiedy Fati od dawna był już piłkarzem Barcelony.

VI 

Bo on tak naprawdę piłkarsko ukształtowany został w La Masii. Za wspominanych dziecięcych czasów w Sevilli wyrósł na topowy talent w swoim roczniku. Nieprzypadkowo chcieli go najwięksi – i Real, i Barcelona. Przedstawiciele obu klubów bardzo się o niego starali. Zabiegali, przekonywali, dzwonili, spotykali się z rodzicami. Schlebiało to szczególnie Boriemu, ojcu Ansu, który w rosnącej popularności syna odbijał sobie własne piłkarskie niepowodzenia.

Pokaże to też historia i wszystkie dziwaczne wypowiedzi Boriego po dobrych meczach swojego syna w pierwszej drużynie Barcelony. Część jest urocza, taka zwykła miłość ojca do syna, ale część szkodziła samemu piłkarzowi, aż Barcelona w końcu poprosiła Boriego, żeby ograniczył swoje uczestnictwo w mediach, do których pchał się dużo częściej niż sam bohater.

Ale to nie jego historia.

Ansu Fati wybrał Barcelonę.

VII

Błyszczał od początku.

Pierwszy sezon? Środek ataku, 56 bramek w lidze.

Parcie do przodu, świetna technika, dobry drybling, bramkostrzelność. Wyróżniał się. Nie zawodziła też jego mentalność. Mentalność obsesyjnego zwycięzcy. Gościa, który zawsze i wszędzie chce być najlepszy. Słynna jest już jego wiadomość po jakimś gorszym występie do trenera Barcelony U-11, Marca Serry, o treści: „Dzień dobry, proszę pana. Bardzo mi przykro, że zagrałem tak słabo, sam jestem zawiedziony tym, co dzisiaj pokazałem. Obiecuję jedno: nigdy więcej to już się nie powtórzy. Nigdy więcej nie zagram słabo”.

Miejska legenda mówi, że w tym roczniku nigdy nie zagrał już słabo, a w kolejnym meczu strzelił osiem goli.

Równie szalona opowieść, doskonale obrazująca jego charakter, prawi o tym, jak Ansu Fati strzelał karne. Wtedy był już starszy, bardziej zbliżony do dzisiejszego wieku. W niedługim okresie podchodził do czterech karnych. To było pewnie jakieś kilkanaście spotkań, może ciut mniej. Wszystkie zmarnował. Koledzy delikatnie sugerowali, że może czas zmienić wykonawcę jedenastek. Trener młodzieżowej drużyny Barcy się do tego przychylał. Fati i tak strzela dużo, i tak błyszczy, po co mu ten karne?

Ale Fati nie zamierzał ich oddawać, tłumacząc, że odda, kiedy trafi pięć uderzeń z wapna z rzędu.

Czy trafił?

Podobno trafił.

FC BARCELONA POKONA REAL MADRYT W EL CLASICO – KURS 2.05 W TOTALBET

VIII

Kiedy Ernesto Valverde dał mu zadebiutować w pierwszej drużynie, miał zaledwie szesnaście lat, a do CV nie mógł nawet wpisać gry w Barcelonie B. Z Betisem nie mogli zagrać Messi i Suarez, 55-letni wówczas hiszpański szkoleniowiec był krytykowany za marny styl i niestawianie na młodzież, ale Fatiemu szansę dał.

I nie żałował.

Najmłodszy debiutant Blaugrany od 80 lat zrobił różnicę, choć grał zaledwie kwadrans. Klepka, zabawa, kiwka, strzał w słupek, wypracowana szansa Griezmannowi.

A to była tylko zapowiedź tego, co kolejkę później zrobił z Valencią.

IX

Pisaliśmy o tym na bieżąco, więc nie będziemy silić się na odtwarzanie wszystkie od zera. Fragment pomeczówki:

Zawłaszczenie gwiazdorskich reflektorów podczas wieczoru na Camp Nou to sztuka zarezerwowana tylko dla piłkarskich artystów. W Barcelonie błyszczeli najwięksi, najwspanialsi, najwybitniejsi, więc niełatwo zaimponować wymagającej publiczności i choć wielu próbuje, naprawę niewielu śmiałkom się udaje. Tym bardziej należy docenić wyczyn Ansu Fatiego, który jeszcze miesiąc temu był kompletnie anonimowym wychowankiem La Masii, ma szesnaście lat, a właśnie został najmłodszym zawodnikiem, który zdobył bramkę i asystował w historii ligi hiszpańskiej, otrzymując przy tym kilkukrotną owację na stojąco od całego stadionu. Swoją grą zasygnalizował, że w jego ciele znajduje się potencjał na geniusza.

Młodziutki skrzydłowy potrzebował piętnastu minut debiutu w pierwszym składzie na domowym obiekcie, żeby zaczarować wszystkich. Swoich kolegów, przeciwników z Valencii i cały piłkarski świat obserwujący jego poczynania sprzed ekranów. Już po dwóch minutach gry cieszył się z premierowego trafienia, kiedy to mocnym strzałem, kończącym zespołową akcję mistrza Hiszpanii, nie dał najmniejszych szans bezradnemu Jasperowi Cillessenowi.

Samo to stanowiłoby o tym, że zalicza wspaniałe zawody, ale on nie zamierzał się zatrzymać. Ani na chwilę. Chwilę później, niczym juniorem, zakręcił Ezequielem Garayem i z idealną precyzją wyłożył futbolówkę na dziesiąty metr do nabiegającego Frenkiego de Jonga, któremu nie pozostało nic innego, jak przyłożyć stopę i podwyższyć wynik.

Fenomenalny występ.

Grał bezkompromisowo, technicznie, przebojowo, nieszablonowo, niebanalnie. Wykonał 49 podań, większość do przodu, a z tego 76% celnych, oddał trzy strzały, zaliczył trzy udane (ale jakie!) dryblingi i jedno kluczowe podanie. Przypominał Neymara z jego najlepszych występów w katalońskich barwach. Tylko że nie cechowała go ta próżniacza aktorska buta, która irytuje u Brazylijczyka.

X

Zachwycony był Leo Messi.

I nie tylko on.

Występem z Valencią zapisał się złotymi zgłoskami w historii ligi hiszpańskiej: jako drugi najmłodszy zawodnik i najmłodszy strzelec gola dla Barcelony, trzeci najmłodszy zdobywca bramki w rozgrywkach La Liga i pierwszy piłkarz z rocznika 2002, który zagrał w La Liga.

Jak było potem?

Ano tak, że Fati nie grał może bardzo regularnie, świata piłki nie sprzątnął, ale come on, ten gość nie był nawet pełnoletni, a nierówność jest wkalkulowana w młodość. Miał się uczyć i uczył się wspaniale. Miewał przebłyski, miewał dobre mecze, budował doświadczenie i notował przyzwoite liczby (24 mecze, 7 goli), ale Valverde i Setien stawiali na niego raczej ostrożnie niż odważnie.

Nie zmieniało to faktu, że jasne stało się, iż to jeden z najbardziej ekscytujących talentów świata.

XII

Nowy sezon zaczął wybitnie.

Do tego brawurowo zagrał z Ukrainą w swoim debiucie w pierwszym składzie reprezentacji Hiszpanii.

17-letni Ansu Fati właściwie w pierwszej akcji meczu poleciał lewą stroną, założył tunel jednemu z Ukraińców, a następnie wywalczył rzut karny. Po pół godziny gry miał już na koncie również piękną bramkę po uderzeniu z dystansu oraz najbardziej efektowną próbę całego meczu – po jego strzale przewrotką, piłkę zablokował niemal na linii bramkowej Matwijenko.

Rany, przed 18. urodzinami zadebiutować w reprezentacji Hiszpanii to już naprawdę duża sprawa – on zrobił to już w meczu z Niemcami, gdy pojawił się na boisku w przerwie. Wyjść od pierwszej minuty – to sprawa gigantyczna. A odstawić takie show? Przewrotki, tunele, uderzenia z dystansu, prostopadłe podania, dryblingi? Młodziutki Ansu tak naprawdę przez pełne 90 minut był najbardziej aktywnym z Hiszpanów, stemplował mnóstwo akcji, praktycznie zawsze był tam, gdzie coś działo się pod bramką Pjatowa. Oczywiście, to była potężna Hiszpania, która mierzyła się z dość kiepsko dysponowanymi dzisiaj Ukraińcami. Ale mimo wszystko – nie spodziewaliśmy się takiej różnicy klas, a już na pewno – że główną rolę odegra właśnie Fati.

I w ten sposób stało się jasne, że Fati, niezależnie od wszystkiego, będzie jedną z centralnych postaci drużyny Rolanda Koemana.

A przecież nawet, w świetle prawa, nie może kupić sobie w sklepie piwa.

Imponujące.

REAL MADRYT WYGRA W EL CLASICO – KURS 3.55 W TOTOLOTKU

XIII

Po meczu z Ferencvarosem mógł o sobie przeczytać, że dziennikarzowi katalońskiego Sportu przypomina „ulicznego złodziejaszka”. A co on na to wszystko?

– Bramka w tym meczu, bramki w ogóle dla Barcelony? Fajna sprawa, ale wiecie, koledzy ułatwiają mi zadanie. 

Czy ułatwią mu też zadanie podczas El Clasico?

Na razie nie wiadomo nawet, czy Fati wyjdzie w pierwszym składzie. Jeśli tak, nie będzie na nim jakiejś wielkiej presji. Nie będzie głównym aktorem, ale nie ma wątpliwości, że takie mecze budują legendę. Do tej pory z Realem dostał dwie szanse. Krótkie, epizodyczne. Jedną siedmiominutową, drugą dziewięciominutową.

Teraz ma apetyt na więcej.

Dużo więcej.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Hiszpania

Hiszpania

Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Antoni Figlewicz
45
Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Komentarze

3 komentarze

Loading...