Reklama

Spotkanie gołej dupy z batem, czyli Lech znów wygrywa

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

22 października 2021, 22:59 • 3 min czytania 86 komentarzy

Logika Ekstraklasy nie zadziałała. Lech Poznań – wygrywający większość meczów – pokonał Wisłę Płock, która do tej pory przegrała wszystkie spotkania wyjazdowe. Generalnie na miejscu władz Wisły przemyślelibyśmy wydawanie kasy na wyjazdy, zwłaszcza że benzyna droga. A Kolejorz? Dzisiaj Maciej Skorża postanowił sprawdzić kilku zawodników z drugiego szeregu i nawet mimo tego Lech na sile nie stracił.

Spotkanie gołej dupy z batem, czyli Lech znów wygrywa

Lech Poznań – Wisła Płock: rotacje nie zaszkodziły

Frustrujący był to był mecz dla gości. Biegali, faulowali, walczyli. Ale ciągle byli na straconej pozycji. Trochę wyglądało to tak, jakby wuefista na SKS-ach źle wybrał składy. Po jednej stronie byli ci, co dobrze grają w piłkę, a po drugiej piłkarze o walorach fizycznych. Mówiąc wprost -jedni grali w piłkę, drudzy o tę piłkę walczyli.

Dość powiedzieć, że płocczanie w pierwszej połowie oddali jeden celny strzał. Jeden strzał w ogóle. I pech Lecha polegał na tym, że z tego jednego ataku padł gol. To sprawiało, że lechici musieli się trochę namęczyć po przerwie, bo przy 1:1 zawsze są wątpliwości. A niech wpadnie coś Tuszyńskiemu, niech Zbozień znów rzuci coś z autu i trzeba gonić wynik. A Lech do przerwy musiał się postarać, by coś z tego tuzina strzałów wpadło. Próbował Kamiński – obronił, o, też Kamiński. Strzelał Ba Loua – w słupek. Główkował Tiba – na refleksie wyciągnął Kamiński. Jedynie Salamonowi wpadła główka po rzucie rożnym.

Ale przewaga była gigantyczna. Wkurzali się już zawodnicy Wisły, gdy Lech prowadził sobie akcję przez dwie minuty, a oni musieli biegać od lewej do prawej. Od prawej do lewej. I znów od lewej do prawej. A to przecież nie był najsilniejszy garnitur lechitów. Bo Skorża – tak jak zapowiadał – dał szansę tym, którzy w Warszawie siedzieli na ławce. Wymienione zostały boki obrony, szansy doczekał się Murawski, na ławce kosztem Ramireza usiadł Amaral.

Ramirez skończył z asystą. Murawski strzelił gola. Pereira z Douglasem wypadli naprawdę przyzwoicie, zwłaszcza Szkot. Ale największe słowa uznania i tak należą się żelaznej trójce ofensywnej, która do tej pory bawi się tą ligą.

Reklama

Lech Poznań – Wisła Płock: Jakub Kamiński prześladowcą Zbozienia

Ishak dzisiaj gola nie strzelił, ale przecież bramka Murawskiego to w dużej mierze jego zasługa, bo poszedł do końca za Michalskim. A to kluczowe podanie przy golu Kamińskiego – piętą, na środku boiska, do przodu – to już majstersztyk. Gdy Lech grał z Gytkjaerem, to dopóki Duńczyk potrafił wcisnąć gola, to było świetnie. Ale gdy Gytkjaer gola nie strzelał, to Kolejorz jakby grał w dziesiątkę. A z Ishakiem? Nie zdobędzie bramki, to dwie inne wypracuje. Kawał grajka.

Drugie ogniwo tego trio, czyli Jakub Kamiński, dzisiaj obrzydziło piłkę nożną Damianowi Zbozieniowi. Czekamy na szczegółowe statystyki, ale coś nad podpowiada, że królem rubryki “dryblingi” będzie właśnie ten młodzieżowiec z siódemką na plecach. Przypuszczamy, że Zbozień przez następny tydzień na myśl o futbolu będzie odczuwał nudności.

No i Joao Amaral. Chłop wszedł sobie na niecałe pół godzinki, zaliczył asystę, później wykorzystał żenujące zachowanie Szwocha, przebiegł pół boiska i strzelił gola. Ramirez niby ma asystę z rzutu rożnego, ale dzisiaj Amaral wszedł i pokazał “hola, amigo, ta pozycja należy do mnie”.

Wiemy, że to tylko Wisła Płock. W dodatku ta Wisła Płock z wyjazdów. Ale tak czy siak – Kolejorz dał dzisiaj kolejny pokaz siły. Czternaście celnych strzałów (!), okazji na jakieś siedem goli. Przecież gdyby tu się skończyło właśnie jakimś 7:1, to ekipa Bartoszka musiałaby to przyjąć z pokorą i bez gadki o zbyt wysokim wymiarze kary. Dwanaście kolejek, 27 punktów, bilans +20, najlepszy start w lidze od prawie trzydziestu lat. A dzisiaj jeszcze Skorża dostał dowód, że o drugi garnitur nie musi się  martwić.

CZYTAJ TAKŻE:

Pressing, rotacje i współpraca. Jak Lech Poznań stał się mocny?

Reklama

Fot. Newspix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
0
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Komentarze

86 komentarzy

Loading...