Pisząc w tym sezonie o wyczynach Legii Warszawa można się nabawić rozdwojenia jaźni. Ledwo zdążyliśmy przeanalizować szanse stołecznego klubu na utrzymanie w lidze, ledwo zdążyliśmy zestawić osiągnięcia legionistów w relacji do innych klubów uwikłanych w grę o pozostanie ponad strefą spadkową, a tu trzeba znów ekscytować się Ligą Europy. Ledwo wychodzimy z szufladki, gdzie Legia traci do Lecha Poznań 15 punktów po zasłużonej porażce u siebie, a trzeba się pakować w rzeczywistość, gdzie mistrz Polski może powiększyć swoją przewagę nad Napoli do 8 punktów…
Tytuł jest prowokacyjny, przyznajemy. Ale też tytuł jest po prostu prawdziwy. Do dzisiejszego meczu Ligi Europy Legia Warszawa przystępuje jako samodzielny lider grupy, który najpierw pokonał w Moskwie Spartak, a potem zwyciężył na własnym terenie nad Leicester City. Napoli jest na drugim biegunie – tylko zremisowało z Anglikami, a potem boleśnie wtopiło w starciu z rosyjskim rywalem. W tabeli obie drużyny dzieli 5 punktów, dla neapolitańczyków brak zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu będzie mocno komplikował misję awansu do fazy pucharowej Ligi Europy.
Lider gra z ostatnią drużyną, to są fakty. Po tych 90 minutach jedna drużyna może być już naprawdę o krok od awansu, a druga o krok od skupienia się na lidze. I… niestety to chyba tyle z pozytywów.
Napoli – Legia. Uniknąć pułapki Lecha Poznań
W środowisku dość popularna jest opowieść o tym, kiedy Leszek Ojrzyński podpisał na siebie wyrok w trakcie swojej kadencji w Podbeskidziu. Miał to być kompletnie niepozorny mecz Pucharu Polski – półfinałowy, grany na początku rundy rewanżowej, gdy Podbeskidzie bardziej niż przyszłymi występami w europejskich pucharach zajmowało się walką o utrzymanie w lidze. Ojrzyński miał potraktować półfinał z Legią po macoszemu, co piłkarze przyjęli jako brak ambicji. Minęły dwa miesiące, Ojrzyńskiego pod Klimczokiem już nie było.
LEGIA WYGRYWA W NEAPOLU? KURS 15,00 W FUKSIARZ.PL
Bliższy przykład, bardziej aktualny i zdecydowanie bardziej odpowiadający Legii – Lech Poznań z ubiegłego sezonu. Posiadający gigantyczne problemy w lidze Dariusz Żuraw zadecydował, że na te najbardziej prestiżowe mecze Ligi Europy wypuści dublerów. Choć piłkarze oficjalnie uszanowali decyzję szkoleniowca, nie jest jakąś wielką tajemnicą, że czuli rozgoryczenie, panowało przekonanie, że utracili szansę na spełnienie marzeń o występach na europejskich arenach. Przywołujemy te dwie rzeczy, bo zdaje się, że dzisiaj Legia wyjdzie dość rezerwowym zestawieniem,
I tak naprawdę sami nie wiemy, co o tym sądzić. Liderzy drużyny nie mogą narzekać na przemęczenie, bo przecież dopiero co dobiegła końca przerwa reprezentacyjna, podczas której odbyło się nawet krótkie ładowanie akumulatorów. Tak, wielu rozjechało się na mecze reprezentacyjne, ale mimo wszystko – trudno już się tłumaczyć maratonem meczowym, który działa na nogi i na głowy zawodników. Natomiast w lidze ci liderzy znów zawiedli, z Lechem zagrali zdecydowanie poniżej oczekiwań, ale też poniżej swojego potencjału. Zasadne staje się pytanie – czy nie czas spróbować nowych rozwiązań. Ławka w meczu z Napoli nie będzie wówczas miała wymiaru “oszczędzania sił na ligę”, ale po prostu konsekwencji za kiepskie występy ligowe.
LEGIA STRZELI CHOCIAŻ JEDNEGO GOLA? KURS 2,08 W FUKSIARZU!
Możemy sobie gdybać, natomiast dla poprawy kiepskich humorów legionistów – niejaki Michał Karbownik wskoczył do składu właśnie podczas takiego rotacyjnego eldorado. Gdyby wtedy, 4 dni po występie w III lidze, wobec konieczności mocnego rotowania składem przez trenera Vukovicia, młody nie dostał szansy w Ekstraklasie… Brzmi jak pocieszanie się na siłę? Owszem. Bo legionistom dużo więcej w ich obecnej sytuacji nie pozostało.
Napoli – Legia. Rywal nie taki straszny?
Neapol. Jadę w hotelu windą z recepcjonistą.
– Mam nadzieję, że wygracie jutro ten mecz.
– Nie jesteś z Neapolu? – pytam zdumiony.
– Nie, ale nam ta Liga Europy jest niepotrzebna. Liczy się tylko mistrzostwo Włoch!
To już wiem, co myślą kibice. Ciekawe co piłkarze?— FotoPyK (@FotoPyK) October 20, 2021
Ta anegdota Piotrka Kuczy mówi sporo.
I nie dlatego, że ufamy pojedynczemu recepcjoniście z Neapolu, ale dlatego, że to miasto ma absolutnego bzika na punkcie scudetto. Za kadencji Maurizio Sarriego bywało, że z lekceważeniem traktowano nawet występy w Lidze Mistrzów, byle na krajowym podwórku ciągle gonić tego biało-czarnego króliczka z Turynu. Dzisiaj nie jest inaczej, zwłaszcza po takim starcie sezonu. Po pierwsze – starcie wybitnie nieudanym, jeśli chodzi o Ligę Europy. 1 punkt w dwóch meczach, ze Spartakiem właściwie kompromitacja, choć w świetle wczorajszego szaleństwa w meczu Spartak – Leicester – może po prostu ta grupa jest wybitnie wyrównana. Natomiast jeszcze ważniejsze jest to, jak Napoli wystartowało w lidze.
PRZECZYTAJ REPORTAŻ JAKUBA BIAŁKA Z NEAPOLU
Zwycięstwo. Zwycięstwo. Znów zwycięstwo. I kolejne. I jeszcze dwa. Siódme z rzędu. Ósme z rzędu.
Osiem kolejek, 19 strzelonych goli, zaledwie 3 stracone. Komplet punktów i wykorzystane do granic początkowe potknięcia i Interu, i Juventusu. Napoli czuje, że to może być ten sezon, zwłaszcza, że przecież udało się już opędzlować Starą Damę w bezpośrednim starciu. Na korzyść Legii przemawia jeszcze dodatkowa kolejka w przyszłą środę. Gospodarze dzisiejszego meczu mają przed sobą cztery mecze w jedenaście dni. Ten z Legią jest na samym końcu listy priorytetów. Natomiast trzeba sobie zadać pytanie – czy nawet rezerwy Napoli to nie jest obiektywnie większa piłkarska jakość niż to, czym może straszyć Legia?
To banalne, ale najprawdopodobniej przekonamy się wieczorem.
O Legii przed Lechem pisało się w legijnych mediach – by wreszcie pokazała europejską twarz na ligowym podwórku. Dziś jest tylko prośba, by nie pokazała ligowej twarzy w Europie. Wbrew pozorom – to wciąż może się udać, zwłaszcza, jeśli Michniewicz faktycznie porządnie przetasuje swoje karty, a Napoli zagra blotkami.
CZYTAJ TAKŻE:
- reportaż Kuby Bialka z Neapolu
- Jacek Cyzio o ostatnich występach Legii Warszawa
- Michniewicz: – Wystawię optymalny skład
Fot.FotoPyK