Reklama

Większość zawodników źle wyrzuca piłkę. Wiedzę, jak to zmienić, mam tylko ja

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

20 października 2021, 15:24 • 9 min czytania 13 komentarzy

Jak wiele kluby tracą na złych wyrzutach z autu? W jaki sposób odmienił grę dla Liverpoolu? Co zauważył u ptaków, co okazało się pomocne w jego pracy? Dlaczego nie zgadza się z Arsenem Wengerem? Jakie są jego związki z Polską? Czy auty to gorszy stały fragment gry? Jak szybko potrafi odmienić auty zespołu, który trenuje? I wreszcie – dlaczego właśnie auty?

Większość zawodników źle wyrzuca piłkę. Wiedzę, jak to zmienić, mam tylko ja

Zapraszamy na wywiad z Thomasem Gronnemarkiem, jedynym na świecie specjalistą do autów, pracującym między innymi w Liverpoolu. 

Arsene Wenger twierdził, że auty w piłce nożnej to trudny do zrozumienia paradoks. W grze, która opiera się na nogach, jeden ze stałych fragmentów wykonywany jest za pomocą rąk. Możesz zrozumieć tę frustrację?

Tak, Wenger miał swoje problemy z autami, Arsenal często sporo na tym tracił. Ale nigdy nie chciałbym, żeby ktoś zmienił formę ich wykonywania. Od 100 lat jest tak samo i nie trzeba tego zmieniać. Zniekształci się wówczas obraz piłki nożnej – zawodnicy, którzy będą wykonywali auty, nie będą pod taką presją, co wielu drużynom odbierze ich broń.

Broń zabójczą, o czym, co za ironia losu, niedawno przekonał się Arsenal. Co czułeś, gdy jeden z twoich uczniów – Mad Bech – zaliczył asystę w pierwszym meczu sezonu z The Gunners właśnie po długim wyrzucie piłki z autu?

Czułem się fantastycznie, tym bardzie że z Madsem pracuję od dłuższego czasu. Nasze drogi przecięły się już w Danii, gdzie trenowałem go w AC Horsens. Oczywiście mamy za sobą również współpracę w Brentford. Mads to chłopak, który dzierży rekord najdłuższego wyrzutu z autu w mojej 17-letniej karierze trenera – 40,80 metrów. Jestem z niego naprawdę dumny.

Prawdopodobnie możemy nazwać go twoim najlepszym uczniem. Jakie umiejętności są potrzebne do rzucania tak daleko?

To nie takie proste. Pracuję z 30 różnymi parametrami technicznymi i analizą wideo… Skupiam się na zbyt wielu elementach, by można to tak streścić. Na pewno jednak kluczową rolę odgrywa przekazywanie energii i sama technika. Większość moich zawodników poprawia się o 5-15 metrów tylko dzięki treningowi tego aspektu. Zarówno ci, którzy są w tym aspekcie słabi, jak ci, którzy są nieźli i naprawdę dobrzy – wszyscy koniec końców osiągają jeszcze lepsze wyniki.

Reklama

Czy możesz wyjaśnić, jak można mieć złą technikę wrzutów? Wydaje się, że jest to najłatwiejsza rzecz na boisku.

Jak możesz dobrze robić coś, czego nigdy się nie uczyłeś? Zawodnicy nigdy nie byli szkoleni w tym zakresie, więc większość z nich ma złą lub naprawdę beznadziejną technikę wyrzutu, przede wszystkim tego dalekiego. To właśnie dlatego praca ze mną tak bardzo zmienia ich osiągi.

Tak, to zrozumiałe. Kiedy można stwierdzić – to naprawdę kiepski wrzut? Kiedy piłkarz nie jest w stanie przekazać piłki tam, gdzie chce?

To jeden z przykładów złego wyrzutu. Pamiętaj jednak, że tylko 10% czasu mojej pracy to trening długich wyrzutów. Resztę przeznaczam na szybkie i sprytne wyrzuty, które pełnią istotną rolę w futbolu.

Jak istotną? Myślisz – a może jesteś pewien – że dobre wrzuty mogą być równie skuteczne jak rzuty rożne?

Zdecydowanie. W FC Midtjylland, gdzie pracowałem wcześniej, strzeliliśmy 35 goli z długich wrzutów w ciągu czterech  sezonów. Jeśli masz światowej klasy wyrzucających, dobrą strategię i dobre główki, myślę, że długi rzut z autu może być nawet lepszy niż rzut rożny.

Chociaż autami zajmujesz się od 17 lat, stałeś się powszechnie znany w świecie futbolu, dopiero gdy dostałeś misję do wypełnienia w Liverpoolu. Byłeś nią zaskoczony?

Zawsze wierzyłem, że osiągnę szczyt w piłce nożnej, ponieważ posiadam wiedzę, której nikt inny na świecie nie ma…

Chcesz powiedzieć, że na całym świecie nie ma innego trenera wyrzutów z autu?

Tak, jestem osamotniony w tej dziedzinie.

Reklama

To dobra sytuacja?

Nie narzekam, dobrze być innowatorem. Ale konkurencja jest mile widziana, mam w końcu 17 lat przewagi. Niemniej – wracając do poprzedniego tematu – byłem zaskoczony, kiedy Jürgen Klopp zadzwonił do mnie  i poprosił o pomoc w Liverpoolu.

Niemiec odezwał się osobiście?

Tak, zostawił wiadomość na poczcie głosowej, a później zadzwonił  ponownie, w lipcu 2018. Teraz mija czwarty sezon na Anfield.

Jak trafił na twój trop? Byłeś, mimo wszystko, dość nieznany.

Przeczytał o mnie artykuł w Bildzie. Ten jeden tekst zmienił moje życie, bo odezwał się nie tylko Klopp, ale też Ralf Rangnick pracujący wówczas w RB Lipsk.

Powiedziałeś, że masz wiedzę, której nikt inny nie ma. Jak ją zdobyłeś? Kiedy zacząłeś się uczyć, analizować wrzuty? I dlaczego?

Mam doświadczenie w naprawdę wielu dyscyplinach. Byłem piłkarzem, sprinterem i bobslejowcem w reprezentacji Danii. Grałem również w koszykówkę. Swoją wiedzę ze wszystkich tych sportów wykorzystałem do tworzenia kursów rzutów z rzutu. W październiku 2004 roku dostałem pracę w swoim pierwszym profesjonalnym klubie w Danii i od tego czasu codziennie badam sposób wrzutu i pomagam klubom na całym świecie.

A dlaczego wrzuty? Czy właśnie wstałeś pewnego ranka i pomyślałeś: będę najlepszym trenerem rzutów z autu na Ziemi?

Haha, nie! Od dzieciństwa pasjonowałem się wyrzutami, więc kiedy zobaczyłem, że w 2004 roku nie ma książek o tym aspekcie piłki nożnej, pomyślałem, że to absolutne szaleństwo! W dyscyplinie, która jest warta miliardy, w której w każdym meczu jest 40-60 autów, nikt nie zwraca na nie głębszej uwagi!

Ale ponownie – to właśnie przekułem w sukces. Wprowadziłem innowację w tę dyscyplinę. Mam wspaniałe życie, mnóstwo podróżuję, naprawdę dobrze zarabiam. Nie mogę być zatem nieszczęśliwy, że ktoś nie zajął się autami 30 lat temu.

Czy szybko przekonałeś wątpiących?

Po tym jak otrzymałem angaż w Liverpoolu, wszystkie problemy zniknęły.

A wcześniej? Czy przed dołączeniem do The Reds było ci trudno?

I tak, i nie. Mnóstwo klubów było zainteresowanych efektywnością długiego wyrzutu z autu. Wiele duńskich zespołów chciało poznać tajniki, bo były one bezpośrednim gwarantem trafień. Tylko ja sam chciałem też popracować nad szybkim i sprytnym wykonaniem tego stałego fragmentu. Wiedziałem, że tak naprawdę są one o wiele ważniejsze niż pojedynczy, długi wyrzut.

Na tym właśnie skupiłem się w Liverpoolu, i w ten sposób odmieniłem ich grę. Mam pełną dowolność w tym, jak będę kierował zawodnikami, ale przynosi to określone efekty. Zwiększa się posiadanie, liczba możliwości w ataków, ale też usprawniliśmy obronę przed autami przeciwnika.

Ile Liverpool tracił bez twojej wiedzy?

W sezonie 2017/18, zanim przyjechałem, Liverpool miał tylko 45,4% posiadania po wrzutach z autu. W Premier League byli… trzeci od końca. Dzięki moim treningom, poprawiliśmy się do 68,4%, co pozwoliło klubowi wskoczyć na pierwsze miejsce. W jeden sezon przeszliśmy z outsidera do lidera.

To ogromna różnica! Ile sesji w tygodniu miałeś na Anfield?

Przez pierwsze dwa sezony miałem pięć wizyt w sezonie, które trwały po dwa-cztery dni treningowe.

Z mojej perspektywy – to niewiele, zważywszy na efekt. Osiągnąłeś go dzięki swoim metodom czy dzięki materiale, który dostałeś na Anfield?

To moje metody są tak dobre. Gdybym był tam na etacie, pewnie udałoby się jeszcze mocniej rozwinąć pod tym względem. Z drugiej jednak strony nie mam zamiaru wiązać się z jednym klubem. Wolę być freelancerem, podróżować po całym świecie, odkrywać.

Który zawodnik The Reds zrobił na tobie największe wrażenie?

Trent Alexander-Arnold i Andy Robertson. W szczególności ten drugi, który bardzo mocno poprawił swoje wyrzuty. Dzięki pracy ze mną, widzą więcej, gdy stoją za linią, co wychodzi Liverpoolowi na dobre. Bardzo lubię z nimi działać.

O wszystkich zawodnikach możesz tak powiedzieć?

Myślę, że tak. Moje podejście i metody spotykają się z pozytywnym odbiorem piłkarzy.

A jak jest z trenerami? Klopp ma opinię miłego faceta, ale jednocześnie bardzo łatwo wyprowadzić go z równowagi.

Nie mogę powiedzieć na niego złego słowa. To naprawdę dobry człowiek, wymagający, ale uczciwy szef, a także – co zaskoczyło mnie najbardziej – uważny słuchacz. Jest otwarty na pomysły innych osób, liczy się z ich zdaniem.

Pracowałeś z kilkoma angielskimi klubami. Ilu zawodników Premier League źle wyrzuca auty?

Po prostu źle? Większość.

Mimo twoich przekonań i efektów, wiele osób wciąż nie traktuje autów tak poważnie, jak przywołane wcześniej  rzuty rożne. Dlaczego?

Często wynika to z prostej przyczyny – nie mają ani dobrych wykonawców, ani dobrych egzekutorów. Bez dobrego miotacza nie jesteś w stanie wykonać długiego wyrzutu z autu, ale tym właśnie się zajmuję – tworzę takich zawodników.

Z drugiej strony zostawiłbym tę kwestię, bo ona nie jest aż tak ważna. Znacznie większy problem stanowią straty po szybkich autach. Trenerzy z pewnością zauważają błędy w tej materii, ale zwyczajnie nie dysponują wiedzą, która pomogłaby to zmienić.

A niektórzy są po prostu na tę kwestię zamknięci.

Jak zatem przekonać osobę, która nie wierzy w skuteczność wrzutów?

Wystarczy spojrzeć na statystyki. Większość klubów traci piłkę w 50% przypadków, gdy rywal wywrze na nich presję. Gdyby zawodnicy mieli tyle samo strat, gdy kopią piłkę, nigdy nie byliby piłkarzami. A jeśli to kogoś nie przekonuje, to już nie jestem w stanie pomóc.

Powiedziałeś, że pomagasz klubom na całym świecie. Jaki był najbardziej wyjątkowy klub, w którym pracowałeś?

Pod wieloma względami – Liverpool, ale to oczywista kwestia. Z bardziej egzotycznych kierunków – przebywałem w Meksyku, w lipcu tego roku. Najpierw pomagałem Pachuce, później zaś zgłosiła się po mnie reprezentacja Meksyku. Pierwszy raz mogłem pracować z kadrą i bardzo dobrze to wspominam!

Co najbardziej cię zaskoczyło?

Ludzie. Są bardzo biedni, ale jeszcze bardziej przyjaźni. Niemniej, to zupełnie inny świat niż to, co znamy z Europy. Przestępczość stoi tam na porażającym poziomie, trudnym do wyobrażania dla nas. Ale były też kwestie pozytywne – Pachuca mają własny szpital w bazie treningowej, służący zresztą jako publiczny. Jeśli zawodnik tego klubu dozna kontuzji, może trafić na stół operacyjny 30 minut później.

Imponująco wygląda również baza treningowa bramkarzy.

Muszę o to zapytać – czy dostałeś ofertę z jakiegoś polskiego klubu?

Nie… nigdy nie dostałem oferty z Polski, ale z przyjemnością tam pojadę ze względu na moje pochodzenie. Moja prababcia – Anna – wyjechała z mężem z Krakowa, jeszcze przed I wojną światową. Powodem była ogromna bieda. Jej mąż zmarł podczas tej podróży. Po przyjeździe do Danii Anna poznała mojego pradziadka, więc moja babcia była w 50% Polką, mój ojciec w 25% Polakiem, a ja w jestem 12,5% Polakiem. Niestety, nic więcej nie wiem, ale z chęcią zgłębię tę sprawę w przyszłości.

Czy kiedykolwiek odwiedziłeś Polskę?

Nie, niestety nie.

Naprawdę powinieneś, Kraków, o którym wspomniałeś, to piękne miejsce.

Tak… widziałem filmy z Krakowa. Wygląda oszałamiająco.

Kraków słynie także z gołębi. Czytałem, że odkryłeś u ptaków coś, co pomogło ci w pracy…

Czerpię inspirację z wielu rzeczy – sztuki, natury, w tym także od ptaków. Obserwowałem ich świadomość, uważność i przeniosłem te aspekty na ludzi.

Jak?

Nie mogę zdradzić, ale wierz mi – to działa.

Rozmawiał JAN PIEKUTOWSKI

Czytaj także:

Fot.Newspix/Thomas Gronnemark

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Anglia

Komentarze

13 komentarzy

Loading...